Błąd strategiczny Polski?

Główna narracja związana z właśnie podpisanym porozumieniem z USA pełna jest pochwalnych pień – nie tylko ze strony zwolenników obecnej polityki rządu ale także i ze strony wielu ludzi z opozycji. Być może słusznie – nie mam wglądu do tajników obecnej dyplomacji ani szczegółów porozumienia, ale czy na pewno i bezwzględnie?

Czy nie ma w tym ryzyka? Oto moje prywatne spojrzenie – szersze.

Może być nim zbytnie poleganie na sojuszu z USA. Przynależymy do Europy, której USA nie lubią (i której dyktują sankcje ekonomiczne), zresztą wzajemnie. W tej europejskiej rodzinie stajemy się pod tym względem prawie wrogiem wewnętrznym, podobnie jak z punktu widzenia Rosji. Wiążemy się z prymitywną kulturą (w porównaniu z europejską) i cywilizacją akcentującą siłę oraz przewroty i spiskowanie jako główne narzędzie polityki. USA praktycznie są rządzone przede wszystkim przez mafie bankierów i celebrytów żydowskich, którzy wspierają siły nieprzyjazne Polsce.
Chociaż UE nie jest doskonała, to gdybyśmy umiejętną polityką zmienili ją bardziej w federację niezależnych państw oraz utrzymując poprawne, ale nie wasalne związki z USA – wyszlibyśmy na tym lepiej. Mając wątpliwości czy Rosja faktycznie nam zagraża w aspekcie militarnym (Europa generalnie nie wykazuje takich obaw), sądzę że wydatkowanie olbrzymich kwot na uzbrojenie może być tylko zaspokojeniem amerykańskiego biznesu zbrojeniowego przy jednoczesnej małej użyteczności obronnej. 
Mam na myśli to, że gdyby  Rosja tylko rzeczywiście tego chciała, to dawno i łatwo by militarnie nas podbiła (ale nigdy o tym nie było nawet sygnałów) oraz że obecnie wojnę prowadzi się skuteczniej innymi środkami. A co do uzbrojenia to Rosjanie mają  w naszej okolicy środki skuteczniejsze niż Amerykanie, w tym na tyle tajne i nowatorskie, że wyprzedzają cały świat (?). W tym kontekście uzbrojenie konwencjonalne to pewnego rodzaju atrapa, użyteczna w lokalnych konfliktach i raczej jako straszak.

Także zależność ekonomiczna od USA (nie mówię o normalnym handlu) nie jest dla nas korzystna. Między innymi to inne normy jakości – przykładowo dla żywności gorsze niż nasze. To większa globalizacja a zatem uzależnienie. Sprowadzane gazu LNG ma bardziej wymowę propagandową niż jest realnym czynnikiem dywersyfikacji dostaw paliw. To mały procent potrzeb. Długoterminowe kontrakty na LNG mogłyby być absurdem, bo w realnym czasie jesteśmy w stanie opanować ekonomiczną technologię podziemnego zgazowywania węgla, co przy polskich olbrzymich głębinowych  zasobach uczyniłoby nas całkowicie niezależnym energetycznie państwem a nawet eksporterem gazu.

A propos pytanie: czy i ile gazu USA importują skoro są jego eksporterem?

Zatem refleksja: czy USA prowadzą wojnę na bliskim wschodzie ze względu na ropę i gaz, jak się często stereotypowo sądzi? Myślę, że nie przede wszystkim – chodzi o polityczne wpływy w regionie oraz wspieranie interesów żydowskich. Zauważmy przy okazji, że o ile my mamy płacić za amerykańskie uzbrojenie i utrzymanie baz, to Izrael otrzymuje od USA corocznie miliardy dolarów na zbrojenia. Wymowne.

A co do energetyki  – bardzo niepokoi mnie kontrakt na elektrownię atomową.
O absurdalności tego kierunku pisałem kiedyś np. w ramach artykułu Co z tą energetyką?  Tamże o energetyce rozproszonej, na którą powinniśmy postawić.

Podobnie jak porozumienie co do współpracy w zakresie służby zdrowia. Kto czyta moje teksty to wie, że  jestem szczególnie ‘cięty’ w tym zakresie. USA – pomimo największych na świecie nakładów na zdrowie jest najbardziej schorowanym społeczeństwem. Ich miliardowy program walki z rakiem poniósł fiasko. Wzorowanie się na amerykańskich rozwiązaniach zdrowotnych często prowadzi donikąd a kosztuje bardzo słono. To ich kolejna szansa na  biznes, wcale nie jednoznaczny z polepszeniem naszego zdrowia, i korumpowanie naszych decydentów okruchami z tego biznesu.

Wracając do stosunków między Polską a USA, to nie należy się zbytnio łudzić „przyjaźnią”, bo w polityce ważą interesy. A nasza przyjaźń ma probierz w postaci ciągłego wymogu wiz do USA (bodajże jedyny przypadek Europie). Mówi się o kryterium wskaźnika odrzuceń wizowych, który musi przedtem spaść poniżej pewnego poziomu. Zachodzi jednak pytanie: dlaczego ten wskaźnik jest duży? Podejrzewam że nie o zachowanie Polaków chodzi, ale o antypolskie nastroje w USA, a przynajmniej wśród tamtejszej administracji.

Podobnie takim negatywnym testem przyjaźni jest wspieranie przez USA roszczeń za mienie bezspadkowe … Zachowanie ambasador G. Mosbacher pokazuje jak Polska jest instrumentalnie traktowana.

Ogólnie nasze usilne zabieganie o … niesuwerenność nie licuje z silną pozycją Polski.  Bo jak inaczej nazwać dopraszanie się o stacjonowanie obcych wojsk? Może być użyte jako narzędzie polityki amerykańskiej, nawet w charakterze szantażu. A do tego jeszcze mamy za to płacić, gdy raczej za użyczenie terenów, mediów i aprowizacji powinniśmy wymagać kompensaty.

Wydatki te powinny pójść na większe nasze dozbrojenie i rozwój WP, a nie uzależnienie od obcej siły. Zauważmy, że nawet zakup bardzo drogich myśliwców F-35 (konstrukcja z 2006 r. z dalszymi modernizacjami, które nie stanowią podstawowej potrzeby obronnej polskiej armii i wciąż odnotowują niesprawności oraz będą dostarczone dopiero za parę lat) poprzez kody źródłowe awioniki i uzbrojenia będą tak czy inaczej kontrolowane z USA, z możliwością blokowania włącznie.  Może nie koniecznie te samoloty są w pełni amerykańskie, bo wiele podzespołów jest produkowanych przez Chińczyków. Jeśli Chińczycy produkują, to mogą tam umieszczać swoje czipy (?) a informacjami dzielić się z Rosją.  Nadto –  to broń ofensywna dalekiego zasięgu  (1700 do 2220 km) – kogo będziemy atakować? 
Podobnie rakiety. Gdy wspomniałem o tajnych broniach rosyjskich miałem na myśli także środki elektroniczne, które potrafią sparaliżować całą tę wysublimowaną technikę.
Już te parę czynników daje do myślenia czy to trafiona inwestycja, czy nie lepiej byłoby rozwijać naziemną broń przeciwlotniczą?

Nie wydłużając tego wpisu, bo można by jeszcze sporo dodać – mam szereg wątpliwości czy ślepe poleganie na Ameryce nie jest naiwnością  naszych polityków.

Opinie jak wyżej są głupio komentowane jako prorosyjskie. Nie mam nic wspólnego z Rosją podobnie jak bardzo wielu komentatorów, którzy mają podobne zastrzeżenia.

Obym się mylił, bo Polsce potrzebny jest dobry sojusz.

[publikowane z opóźnieniem ze względu na brak dostępu do Internetu z wakacji, co może skutkować także kłopotem z przesłaniem całości…]

Reklama

Co z energetyką?

NIe masz w państwie nic boleśniejszego ponad to,
kiedy ludzie sprytni uchodzą za mądrych.
Francis Bacon

Energetykę uważam za bardzo ważną dziedzinę gospodarki, jeden z jej fundamentów. Mimo że jestem inżynierem, ta dziedzina nie jest moją specjalizacją. Zatem, z pozycji nieco zorientowanego Obserwatora, piszę o pewnych zjawiskach które budzą moją ogólnie pojmowaną troskę o przyszłość tej branży. Mam na myśli zarówno zagrożenia jakie mogą wynikać z pewnych kierunków strategicznych, jak i możliwości pozytywne. Rekapituluję tu pewne rozproszone myśli, które już się pojawiały na tym blogu.

Co do zagrożeń, to niepokoją mnie w Polsce:

1.  program budowy elektrowni atomowej:

– od tego kierunku odchodzą kraje zaawansowane technologicznie np. Niemcy

– przykład Fukuszimy pokazuje zarówno skalę możliwych szkód (oficjalnie niewiele się o tym mówi, ale można znaleźć o tym liczne informacje w mediach „drugiego nurtu”) jak i brak gwarancji bezpieczeństwa nawet przy wysokim rozwoju technologii

– wielka wrażliwość na działania sabotażowe i woskowe – z ew. katastrofalnym skutkiem o zakresie nie tylko krajowym ale i globalnym

– nasza polska nieudolność inwestycyjna, coraz większe uzależnienie od dostaw i wykonawstwa pozakrajowego (= gdzie wędrują zyski?) i korupcja – to wszystko  może się zakończyć kolejnym fiaskiem budowy, zwiększonym ryzykiem awarii oraz dużym przekroczeniem założonych kosztów

– koszty planowane są olbrzymie, a ponadto koszty eksploatacyjne (paliwo, woda) też duże

– uleganie rządowym  ambicjom superprojektów na pokaz; za te pieniądze można by pchnąć do przodu to, w czym jesteśmy od dawna lepsi i bardziej naturalnie umocowani

– tłumiona dyskusja społeczna, ograniczanie pomysłów alternatywnych

– kolejny krok w kierunku centralizacji energetyki – co uważam za błąd – jak w poniższym punkcie.

2. Centralizacja energetyki:

– w odniesieniu zwłaszcza do prądu – wymaga kosztownych i stratnych linii przesyłowych, które generują dodatkowe koszty eksploatacji i remontów

– obecny stan linii jest zły, miejscami katastrofalny

– jest reliktem gospodarki centralnie sterowanej a obecnie uzależnieniem nie tylko od władz krajowych ale i częściowo ponadnarodowych (przykłady z gazem)

– jest wrażliwa na wrogie działania (wojenne, hakerskie, od kataklizmów) oraz działania monopolistyczne dyktujące warunki i ceny a nawet wykorzystujące szantaż gospodarczy

– ograniczanie demokracji lokalnych, które powinny mieć na miejscu wybór modelu gospodarczego i wpływ na to co się dzieje na ich terenie.

3. Parcie na alternatywę gazu łupkowego:

– trend znacznie przereklamowany i przeszacowany – w USA zamiast obiecywanych perspektyw na stulecie, zapasy zostały zrewidowane do potencjału do ok. 20 lat i to przy rosnących kosztach wydobycia i konieczności zagospodarowywania nowych zasobów/miejsc

– amerykańskie firmy (które jeszcze nie zbankrutowały) wycofują się z projektu, ograniczają zaangażowanie, starają się wypchnąć swe technologie niezorientowanym i „napalonym”  kontrahentom zagranicznym

– katastrofalny wpływ na ekologię – zatrucie gleby i wody, olbrzymie zapotrzebowanie na wodę, której zasoby w Polsce są bodajże najniższe w Europie

– system koncesji, który oddał większość zysków zagranicy

– kolejne lekceważenie opinii publicznej, zwłaszcza z zagrożonych terenów.

4. Nie przywiązywanie dostatecznej wagi do alternatywnych  źródeł energii,
w tym nie spełnianie dyrektyw unijnych co do procentowego udziału OZE w całości energetyki. Grozi to dodatkowymi dużymi kosztami karnymi i innymi sankcjami.

Jakkolwiek można mieć zastrzeżenia co do całej koncepcji konieczności ograniczania CO2, to taka dywersyfikacja energetyki byłaby korzystna.

Wciąż są szykanowane lub ograniczane projekty związane z dostarczaniem do sieci prądu z elektrowni wiatrowych i fotowoltaiki – parę ambitnych koncepcji i wiele indywidualnych przedsięwzięć, w które ludzie się zaangażowali po obietnicach rządu, znalazło się na krawędzi bankructwa.

Co do perspektyw pozytywnych widziałbym przynajmniej parę kierunków.

Słowo ‘przynajmniej’ nawiązuje do znanej z historii cywilizacji nieprzewidywalności nowych rozwiązań technicznych, rewolucyjnych odkryć. Mając to na uwadze możemy pokusić się o dozę spekulacji a nawet fantazji. Z drugiej strony, znana jest inercja dużych systemów, ich opór przed zmianami wynikający głównie z chęci zachowania istniejącej dominacji, generowania dalszych zysków. Duże korporacje (np. „big oil”, ale nie tylko  energetyczne) zwalczają zatem rozwiązania konkurencyjne i te, które podważyłyby nawet w teorii podstawy istniejącego systemu. Są różne „przecieki” o istnieniu alternatywnych rozwiązań technologicznych, które są utajniane, a gdy poza gestią korporacji – „sekowane”, ośmieszane.

Mam dogłębne przeczucie, że rozległe linie przesyłowe, elektrownie-molochy  bazujące na paliwach kopalnych, za kilkadziesiąt (kilkanaście?) lat okażą się takim anachronizmem jak dawne wieże triangulacyjne, i przyszłe pokolenia będą się nie tylko z tego śmiać ale i mocno dziwić jak byliśmy nierozsądni i ślepi.

Przechodząc do możliwych i dziś widzialnych możliwości wymieniłbym:

złoża geotermalne – Polska stoi na bogatych ich złożach – wg ocen pokrywających z nawiązką krajowe potrzeby (należy jednak uwzględnić koszty dotarcia, które w niektórych rejonach będą duże, a w innych złoża są już na wyciągnięcie reki – to kwestia odpowiedniej polityki energetycznej i ew. pomocy państwowej)

elektrownie przydomowe – fotowoltaiczne i solarowe (ciepła woda użytkowa); znam przykłady zastosowania nowoczesnych rozwiązań, które produkują nawet nadmiar energii, którą udostępnia się sąsiadom lub ew. do sieci.

Powyższe dwa przykłady ilustrują możliwości osiągania samowystarczalności i energetyki rozproszonej realizującej  wolność obywateli – niewrażliwej na monopolizację i „łaskę” państwową oraz zagrożenia zewnętrzne.

Z tych względów uważam, że przyszłość energetyki, to właśnie energetyka rozproszona.

Dla potrzeb lokalnego przemysłu możliwe jest tworzenie farm energetycznych wykorzystujących te nowoczesne rozwiązania – odnotowywany jest stały postęp w tym zakresie i powiększanie skali zastosowań – np. w Niemczech.

Pomysły Tesli i jego naśladowców co do tzw. wolnej energii z przyrody (różne pomysły i prototypy) to może po części fantazja, temat dyskusyjny, ale postęp polega właśnie na zajmowaniu się pomysłami awangardowymi, na dociekaniu alternatyw, a nie kurczowym trzymaniu się starych schematów. To obszerny temat, którego nie będę tu rozwijał.

Racjonalna gospodarka energią i jej oszczędzanie.

Obecnie dużo energii jest marnowanej. Wymieniłem wcześniej stratne przesyłanie, ale to tylko ułamek zagadnienia.

Należy poszerzać świadomość obywateli w tym zakresie – efekt skali, np. z tytułu włączonych domowych urządzeń stand-by, złych nawyków co do ogrzewania, wietrzenia, gotowania itp.

Promowanie energooszczędnego budownictwa i ocieplanie istniejących budynków. Chociaż istnieją państwowe programy termoizolacji, to jeszcze stosunkowo mało akcentuje się zaawansowane technologie domów energooszczędnych i zeroemisyjnych – są liczne przykłady wzorcowe, ale niestety mało propagowane.

Zasadnicze znaczenie mają procesy produkcyjne (poprawa sprawności energetycznej, w tym zaawansowane sterowanie i kontrola) a także „czyste technologie” produkcyjne, gdzie nie trzeba dodatkowych nakładów (w tym energetycznych) na redukcję szkód ekologicznych.

Racjonalizacja transportu, zwłaszcza samochodowego – w dużej skali: systemy transportu miejskiego i dalekiego („TIRy na tory”), odpowiednie projektowanie miast, a w małej (?) skali – mniejsze i racjonalne użytkowanie samochodów, samochody o mniejszych emisjach i spalaniu benzyny, ograniczanie ruchu, alternatywne środki lokomocji.
Ograniczanie zbędnych podróży (zwłaszcza lotniczych, w sukurs przychodzi biznes elektroniczny, telekonferencje itp.).

Zmiana profilu produkcji rolniczej w kierunku ograniczania hodowli zwierząt i produkcji mięsa, która jest bardzo energochłonna na rzecz upraw warzyw, zbóż i owoców do bezpośredniej konsumpcji przez ludzi (z korzyścią dla zdrowia).

Ufam że przyszłość przyniesie jeszcze wiele innowacji, które wydobędą nas przynajmniej z części tych problemów.