Jakie książki kupuję?

Biedni mają duże telewizory, a bogaci duże biblioteki .

Jim Rohn

książka przy kawie

Mimo, że jestem ‚molem książkowym’ – od dłuższego czasu prawie nie kupuję beletrystyki.
Dlaczego?
Temat może kontrowersyjny, ale nie będę wdawał się w polemikę, tylko wypunktuję ważniejsze dla mnie powody.
1) nie mam już prawie miejsca na książki 🙂 – zachowuję je na to, CO kupuję (o tym dalej)
2) beletrystyka ma to do siebie, że danej pozycji nie czyta się raczej parę razy, a jeśli ktoś czyta – proszę bardzo, ale ja cenię sobie czas – chcę jeszcze dużo przeczytać innych książek, zatem nie ‚tracę’ go na stare
3) KUPUJĘ książki o charakterze edukacyjnym, podręcznikowym, encyklopedycznym, rozwojowym, przewodniki itp. – czyli praktyczne – takie, do których się wraca, by coś sprawdzić, zacytować, nauczyć się…
4) beletrystykę pożyczam, wymieniam się, a nawet pozyskuję jako gratis (by potem podobnie ją komuś podarować) – to łatwiejsze także dla osób z którymi mam takie relacje – mniejsze przywiązanie do tych pozycji i pole do wymiany poglądów i emocji
5) nie kupując beletrystyki – zaoszczędzam na to, co planuję kupić jw.
6) generalnie jestem rozczarowany poziomem współczesnej beletrystyki – łatwo źle trafić w księgarni – wolę pożyczyć jakąś pozycję, którą znajomy osobiście mi poleca
7) jest tyle e-booków w sieci, że można zdobyć coś za darmo i lub małym kosztem jako czytadło – bez gromadzenia na półce i ‚zbierania kurzu’ 🙂

A jednak czasem wyłamię się z tych reguł.

No i odkrywam na domowych półkach wielce stare powieści, o których wręcz zapomniałem – wracam do nich z sentymentem i nie dziwię się, że w jakimś remanencie ich się nie pozbyłem – były i są wartościowe.
Właśnie czytam sobie opowiadania St. Lema… (wieczne; mam bodajże większość jego książek).

PS. a kawę lubię jak książki…

#książki #lektury #podręczniki #encyklopedie #powieści #coczytam

Reklama

Wspólnie do prawdy

Człowiek pozostaje tak długo mądry, dopóki szuka mądrości;
odkąd wyobraża sobie, że ją już znalazł, staje się głupcem.
Talmud

Creative ideas business concept

Popularyzatorzy wiedzy nie mają łatwo. Muszą się poruszać w świecie, w którym króluje obecnie poprawność polityczna, wiedza zakłamana, a często nawet ukrywana z pobudek biznesowych lub ideowych.

Przytoczę jeden z przykładów.
Dziennikarka, która przez lata prowadziła codzienne audycje na temat zdrowia. Praca ciekawa, bo pozwalająca poznać coraz to nowych ludzi, ekspertów i celebrytów, których i czytelnicy/słuchacze chcieliby usłyszeć.

Czasem jednak gość ewidentnie mówi bzdury. Dziennikarka jednak nie oponuje i przekaz poszedł w eter. Potem powstaje z tego książka, w którym te same bzdury są powielone. Zastanawiam się nad krzywdami, jakie to wyrządziło.
Po pierwsze – wielu ludzi, którzy bezkrytycznie przyjmują to, co mówią media, zostało oszukanych. Audycja, co prawda, to efemeryda, ale jednak o sporym zasięgu. Książka zaś (lub artykuł) to już coś znacznie trwalszego. Może być tak, że krzywda dzieje się i owemu ‘ekspertowi’, bo po latach będzie się wstydził tego, co mówił. Cóż, można powiedzieć – zasłużył sobie. Ale i owa dziennikarka psuje sobie markę, ponieważ przepuściła bubel.
Ze swojej niewiedzy czy sprzedając się?
Bywa bowiem tak, że ma płacone za każdą audycję i nie jest do końca wolna w swych wyborach. Taka ułomna rzetelność dziennikarska. Widzi się ją na każdym kroku, ale to osobny temat.
Skupiam się na sprawach zdrowia, ponieważ i ja tym się zajmuję i … też mogę wpaść w jakąś pułapkę. Mam ten komfort, że moje popularyzatorstwo nie jest ani płatną pracą, ani nie mam szefa, ani nie reprezentuję stanowiska żadnej firmy. Piszę z poczucia, że przyczyniam się do lepszej świadomości i wiedzy – w dobrej wierze, a mój zasięg w przypadku błędu – jest bardzo mały.
I podkreślam – tę wiedzę każdy powinien filtrować i brać własną odpowiedzialność za jej wykorzystanie. Gdy nauka jest coraz bardziej skorumpowana, to my – społeczność – mamy szansę wspólnie dojść do prawdy.
Zatem komentarze do postów i artykułów są mile widziane. Sam często widzę jak wykuwa się z nich pełniejszy obraz – wykorzystujmy tę zaletę mediów społecznościowych. 

Lapidarnie czyli skrótowo

„Każdego dnia przeżywaj tylko ten dzień”
– to odmiana hasła: dziel i rządź. (?)

M.R. Kopmeyer

było, jest, będzie

Dziś parę myśli lapidarnych – zgodnie w pierwotną intencją tego bloga (w tym parę powtórzeń z poprzednich wpisów)

„Tu i teraz” jest ważne, ale … czy nie zubaża nas o całe doświadczenie i planowanie?
Czy nie o to chodzi naszym ciemiężcom?

——–

Obserwuję parę przychodni, gdzie się leczę oraz członkowie mojej rodziny. Wszystkie przeszły ostatnio remonty – przyznam imponujące – na „wielki błysk”.
Ale wolelibyśmy leczyć się nawet w namiocie, aby dobrze i być traktowanym po ludzku – co niestety nie ma miejsca.
——–
(Allāhu) Akbar jest islamistycznym zawołaniem „Bóg jest wielki„.
Rzeczywiście, Bóg jest wielki, z tym że 10 do potęgi tysiąc bardziej niż się owym islamistom i  innym religiom wydaje. A wydaje się im, że Bóg osądza, mści się, czegoś od człowieka oczekuje, jakby czegoś Mu brakowało, że jakiś czyn człowieka może dodać Mu chwały lub obrazić itd. A zwłaszcza, że człowiek ma zasługę u Boga za uśmiercenie „niewiernego”. To absurd, a z punktu widzenia ludzkiego – zbrodnia. Kiedy – jeśli w ogóle – ta świadomość dotrze do fundamentalistów?
——–
Geometria. Cztery punkty (chociaż nie zawsze) ‚wyznaczają’ przestrzeń 3-wymiarową.
Trzy punkty (chociaż nie zawsze) wyznaczają płaszczyznę.
Dwa punkty wyznaczają prostą, a dokładniej odcinek, a ten jest podstawową miarą/metryką – odległością.
Jeden punkt wyznacza … co? Punkt jest sam z siebie niczym….
Chociaż… Nassim Haramein uważa, że wprost odwrotnie…
——–

Po latach wróciłem do lektury „Ukrytego władcy” Iana Wilsona.
Możliwości człowieka są niesamowite. Jeśli komuś coś niezwykłego się udaje, to dlaczego nie innym? Wydaje się, że potencjał mamy wszyscy podobny, tylko, ze niektórzy znaleźli specyficzne „furtki”… Polecam tę lekturę z 1990 r.  Dziś podobnych informacji o człowieku jest zapewne dużo więcej.
——–

Kiedyś stworzyłem stronę o Stefanie Garczyńskim – pisarzu i moim nauczycielu – http://www.StefanGarczynski.pl
Wciąż ja utrzymuję, chociaż pechowo – nie mogę nic w niej zmienić ani dodać – autorska aplikacja CMS praktycznie nie działa, a ftp nie potrafi tego ugryźć (struktura jest zaszyta w sposób niezrozumiały).
Natomiast można komentować i dodawać w ten sposób przyczynki – chociaż tyle, jeśli mogę prosić …[już rozwiązałem to przez przeniesienie na wordpress].
——–

Pytania jakie zadałem w paru miejscach, a na które wciąż nie mam odpowiedzi:

1) Jakiego programu używać do blogowania off-line (bez opcji aktualizacji on-line, a więc niezależnie od platformy zewnętrznej). Takie kalendarium, ale z otwieraniem się na dzisiejszej dacie i z możliwością sięgania wstecz zarówno po dacie jak i po tagach.
2) Jak zrobić efektywnie backup bloxa
3) Dlaczego na blox można mieć do wszystkich wpisów tylko 300 tagów; to spowodowało że nie mogę już dodawać nowych do nowych wpisów 😦
4) Jak komunikować się z administratorami facebooka?
5) Kopia strony www utrzymywana na bezpłatnym serwerze (najlepiej „wiecznym” – chmura?/google/dropbox/ itp. ?) z aktualizacją pobieraną nie z własnego komputera, ale z serwera u prowajdera gdzie  aktualnie serwis jest hostowany (odpłatnie). Chodzi o kopię nie tyle plików, co o pełną funkcjonalność strony (mirror).
——–
Refleksja ponurego dnia:
Niektórzy zatracają się w biznesie. Czy to jest najważniejsze?
Co ci przyjdzie z pieniędzy gdy drastycznie stracą wartość?
Jeśli rozchorujesz się i nie będziesz mógł ani doglądać swego biznesu ani się cieszyć jego wynikami?
A może w ogóle zatracisz umiejętność cieszenia się życiem, albo po latach zmagań już nie będziesz miał na to siły?
Czy nie zaniedbujesz rodziny, która w efekcie cię opuści (małżonek) a dzieci będą nieszczęśliwe?
Co będzie jak twe zyski zjedzą dalsze podatki albo opresje rządowe uczynią biznes zmorą.
A jeśli wybuchnie wojna? Albo sabotażyści lub służby zniszczą Internet?
Wszystko jest bardziej kruche niż się wydaje, także życie. Czy masz czas na Życie?
——–
Ostatnio zaangażowałem się mocno na rzecz lepszego zdrowia. W serwisie o nazwie – nomen-omen www.LepszeZdrowie.info zobacz, proszę, jedną z ważniejszych obecnych akcji pod adresem http://lepszezdrowie.info/O%20reforme%20sluzby%20zdrowia.htm

Dołączysz?
cdn.

BBB czyli Brigitte Bardot – Bardzo…

Często powodem błądzenia jest przewaga uczuć nad rozsądkiem.
Ale czy to zawsze jest złe?
Stefan Garczyński


… polubiłem za to, czym mnie zaskoczyła.

W danym przypadku cytat z Garczyńskiego pokazuje nawet, że emocja podkreśliła racje a nie błądzenie i nadała wypowiedzi aktorki siły oddziaływania.

Świat ‘schodzi na psy’. Akurat to polskie powiedzenie nie jest trafione i nie podobałoby się BB, bo ludzie bywają często dużo gorsi w swych zachowaniach niż zwierzęta. Od dawna i coraz bardziej. Wielokrotnie tutaj i gdzie indziej podawałem przykłady, odnoszące się głównie do naszej polskiej rzeczywistości. Ale to zjawisko niemal globalne.

Oto książka Brigitte Bardot „Krzyk w ciszy” z 2003 r (wyd. Assimil Polska), którą napisała w swej nadmorskiej rezydencji La Madrague, jedynie w otoczeniu zwierząt, pragnąc wyrazić aktualny stan swojej duszy, bunt przeciw zagrożeniom świata i stracone złudzenia.

Chyba dobrze, że przeczytałem ją dopiero teraz i teraz komentuję, bo w 2003 r. może bym jej nie dowierzał, może pomyślałbym że to jakaś wybiórcza nadwrażliwość aktorki…
Ale przez te lata sam się wiele nauczyłem.
A krzyk zwierząt – jeden z głównych wątków książki – jest stale aktualny i coraz bardziej przerażający w dobie postępującej, niehumanitarnej mechanizacji naszego świata i gonienia za zyskiem.

U nas Bardotka z okresu pofilmowego znana jest głównie z zaangażowania w obronie zwierząt. Ale to bardzo zawężony obraz. W tej książce Brigitte Bardot szeroko i wielotematycznie piętnuje społeczeństwo, jego tchórzostwo oraz nikczemność, obojętność wobec bezprawia, upadek tradycji i wartości dawnej Francji. Ostro, ‘z jajami’, wyraża bunt przeciwko ograniczaniu wolności, uważa, że wolność dzisiaj została zamknięta w klatce, niczym wolność zwierząt, których obronie poświęca z pasją cały swój czas. Aktorka, wolna i pogodna, z nostalgią wspomina czasy, kiedy zdecydowała, że oprócz odniesionego sukcesu, zaangażuje się również w trudną i samotną walkę o ochronę zwierząt. Krzyk w ciszy – jak ‘wołanie na pustyni’  – jest niezwykłym orędziem zdrowego rozsądku o wolność wypowiedzi i konieczność powrotu podstawowych wartości człowieka: zaufania, nadziei, współczucia, szacunku, harmonii życia i miłości. (zacytowałem częściowo z notki wydawcy, z którą się zgadzam).

W tej bezkompromisowej książce jest więcej w mądrości niż w wielu uczonych artykułach. Pomijam pewną egzaltację zarówno kobiecą, uczuciową w stosunku do zwierząt, jak i wegetariańską, ale sedno mówi samo za siebie.
Dotknę tylko paru wątków.
Obecnie coraz bardziej nabrzmiewa problem islamizacji Europy i napływu imigrantów.
Bardot już kilkanaście lat temu celnie wskazywała zagrożenia. Zanim my przystąpiliśmy do UE, obnażała (nie po raz pierwszy) fatalne skutki brukselskiej politycznej poprawności i tamtejszego biurokratycznego dyktatu. Ten coraz bardziej drobiazgowy, totalitarny dyktat  który ‘przedstawia sobą obraz nienawiści, który zwalczają wytrwale, tej nietolerancji, którą piętnują’.
A Francja stała się zakładnikiem ślepego (i niekorygowanego do wymogów czasu) swego trwania przy hasłach egalitaryzmu i braterstwa. Teraz zbiera owoce zbytniego liberalizmu. Było by dobrze gdybyśmy umieli wyciągnąć z tego wnioski – póki jeszcze czas.

Przy okazji widzimy jak nie tylko u nas klasa polityczna w swej większości jest wykwitem selekcji negatywnej, oportunizmu i degrengolady zasad. Ach, ta ukochana przez Bardot i przeze mnie w czasach młodości Francja…

Jest i bliski mi wątek ‘służby zdrowia’ oraz medycyny. Jak wysiłek idzie w gwizdek a nie na rzecz realnych potrzeb, jak z pogardą traktuje się ludzi starych i biednych, a bogatych drenuje. O tym jak – mimo wzniosłych haseł –  programy socjalne obróciły się w swoje przeciwieństwo.

Nie wchodzę w szczegóły – to pokrywa się często z tym, co przedstawiam na http://www.LepszeZdrowie.info .  (Tyle, że oni przerabiali to już wiele lat temu, a ja zacząłem sprawy nagłaśniać dopiero 2 2007 r.)

Bardzo przemawia do mnie rozdział 21. o kulturze.

Zanim o nim, wspomnę któryś z moich wpisów (na efemerycznym  Facebooku?), o tym jak czasem odwiedzam Muzeum Sztuki Współczesnej w Warszawie i zawsze wychodzę mocno zdegustowany. Płacić bilet za takie zniesmaczenie? Odtąd korzystam z darmowych czwartkowych wstępów. Podobnie do Zachęty, która też coraz mniej … zachęca.

Jakieś obsceniczne instalacje, trywialność, wulgarność, bazgroły, bylejakość rzemieślnicza, nieudolność, epatowanie brzydotą, sadzenie się na oryginalność która nie służy żadnemu uczuciu oprócz żachnięcia się lub obojętności…
Z mniej kontrowersyjnych, ale równie bezsensownych działań, ostatnio wspominałem o owej kilkunastometrowej bezładnej pryzmie ziemi rzuconej na jeden z trawników przy ścianie Pałacu Ujazdowskiego (obecnie porośniętej miejscami już chwastami) z dumną mosiężną tabliczką tytułującą to wielkie dzieło artystyczne. Żartowałem, że szkoda, że sam nie wpadłem na ten pomysł, gdybym chciał się uwiecznić w annałach kultury jako artysta. Jakże łatwo.
Trzeba było, co prawda, pracy koparek, paru ciężarówek, paliwa i smrodu, nadzoru i biurokracji – za to wszystko łożymy pośrednio do budżetu kultury – by powstało to dzieło, które leży tam od miesięcy i nie wiadomo kiedy zostanie wywiezione (znów za nasze pieniądze).

Bardot rozprawia się z wieloma takimi patologiami, zwłaszcza w bliskiej sobie domenie sztuki wizualnej, z tymi wszystkimi idiotele…
Karmią nas przemocą, pornografią, szmirą i reklamą piorącą mózgi. Nie będę powtarzał mocnych słów autorki. Tak jak i ją, boli mnie że w imię ‘nowoczesności’ promuje się szkodników uchwalających zwykłą brzydotę, różnych beznadziejnych konformistów, a usuwa się w cień i krytykuje artystów, którzy w swe dzieła wkładają serce, pracę, często iskrę boskiego geniuszu.

Jest i wiele innych tematów wołających o nasze otrzeźwienie lub refleksję (polityka, sprawiedliwość, obyczaje, mody, rynek, duchowość, …) –  pozostawiam je potencjalnemu czytelnikowi książki.

Czy musimy się na tym wszystkim wzorować – małpując bezkrytycznie Zachód?

Ten głos Bardotki nie jest odosobniony, współgra z tymi, z którymi mieliśmy do czynienia we wspomnianych przez nią pracach jak Zabójczy postęp Eugena Drewermanna, Zachować nadzieję Konrada Lorenza, Czas, wielki rzeźbiarz  Marguueritte Yourcenar, i późniejszych.

I jakbym czytał Waldemara Łysiaka – podobne obrzydzenie do tak pojmowanej sztuki, poprawności politycznej prowadzącej do zidiocenia i absurdów, niesuwerennej polityki podporządkowanej mondialistom i mafiosom rządzących światem.

Dziękuję Brigitte za tę książkę. Jak piszesz na końcu:

„Wszystko co dajesz, należy do ciebie na zawsze
Wszystko, co zostawiasz sobie, jest na zawsze stracone”

(autor nieznany, może ostatnie zdanie przesadzone, ale tu pasuje).

Wierzę, że jest jakaś granica, jakieś dno, od którego się odbijemy.

Nie ma spisków?

Obłęd u jednostki jest czymś rzadkim,
atoli u grup, stronnictw, ludów i epok – regułą.
Friedrich Nietzsche

3 małpy

Wciąż ‚boksuję się” z tymi, co mi nie wierzą…, chociażby w to, co pisałem w Spiski?

A ja spotykam ciągle nowe dowody.

Zobacz np. film
Polecam też ksiażkę  „Zasada nenufaru” Daniela Goeudevert’a (Wyd. BC.Edu).
Jest w tym jakiś obłęd, zwłaszcza w kontekście wyczerpywania surowców, zaśmiecania świata i zniewalania ludzi.
Chora jest ekonomia, chory system monetarny.
Nie twierdzę, że zmiana systemu jest prosta, ale wydaje się że będzie konieczna.
Zdanie z filmu „Każdy kto myśli,  że produkcję można zwiększać nieograniczenie, jest głupcem, albo … ekonomistą„.
Czy nagradzanie co roku nagrodą Nobla w ekonomii autorów przedstawiających SPRZECZNE teorie nie daje do myślenia?
Ale – dziś Wigilia, nie chcę nikogo zasmucać.
Życzę tylko każdemu byśmy dożyli lepszego, rozumniejszego świata.

Ps. podobnych filmów jest sporo, nawet na stronie YT na której jest ten film.