Czy jestem oszczędny w laniu wody?
Czytam, że zmywarki zużywają dużo mniej wody i energii niż zmywanie tradycyjne.
Hm, zależy jak to się robi. Mam wrażenie, że to w dużej mierze reklama zmywarek.
Kiedyś mieszkałem na ostatnim piętrze starego domu, który był na górce, przez co często brakowało wody lub ciśnienie było b. niskie. Woda była z termy.
Żartowałem wtedy, że kocham wieczorne programy TV, bo … można było się wykąpać 🙂
Miałem jednokomorowy zlew. Po jedzeniu naczynia zawsze były przynajmniej lekko spłukane, więc odpadało namaczanie czy skrobanie. Wymyśliłem taki sposób:
Układam czystsze w zlewie, dodaję płynu do zmywania.
Puszczając porcjami nieduży strumień gorącej wody myję zwilżoną (w już nabranej spienionej wodzie) myjką daną sztukę i od razu spłukuję wodą tego strumienia, która i tak ma być napuszczona. Odkładam na suszarkę, itd. W ten sposób stężenie brudu w wodzie nie rośnie (bo wody powoli przybywa), a gdy zlew jest (prawie) pełny połowę naczyń mam już wypłukanych w idealnie czystej wodzie i zwolnione miejsce w zlewie na sztuki brudniejsze, np. garnki.
Teraz muszę dodać jeszcze trochę płynu, bo jego stężenie zmalało, a naczynia też wymagają go więcej. Po ich umyciu i wylaniu pomyj, płukanie już też nie wymaga wiele wody – ustawiam garnki mniejsze w większe, a nad nimi płuczę w bieżącej wodzie po kolei sztuki najmniejsze i odkładam. Przelewająca się woda napełnia stopniowo pozostałe garnki, które wstępnie się płuczą. Kończę dokonując końcowego płukania w niewielkiej ilości bieżącej wody, jej resztki zużywając do umycia zlewu.
Dziś, chociaż nie muszę, bywa że właśnie tak zmywam, rozmyślając na ile oszczędzam wodę, energię i pośrednio środowisko. Podobno miarka do miarki…
PS. lubię pomedytować w czasie zmywania.