Mój drugi świat

spanie

Sen jest balsamem dla duszy.
William Szekspir.

Chyba każdy z nas ma co najmniej parę światów: świat prywatny versus zawodowy, świat zainteresowań i świat codziennych spraw bytowych, świat marzeń, fantazji, niektórzy świat poezji i sztuki, świat ról społecznych w tym rodzinnych, itd. Nakładają się jakoś na siebie.
Obecnie, zwłaszcza młodzież, ma swój świat wirtualny, szczególnie w grach.

Ale dziś nie o tym.
Jak zdarza się na prywatnym blogu – ujawnię bardzo osobiste sprawy – związane ze snem.

Sen zabiera nam ok. jednej trzeciej życia. Czy rzeczywiście zabiera?
Sny ubogacają, inspirują, przynoszą nawet rozwiązania problemów i ukojenie, regenerują.
Spanie jest konieczne, chociaż nie koniecznie w takim wymiarze czasowym.

Ale i nie o tym, ani o fizjologii i aspektach naukowych.
Noc to mój przedziwny drugi świat – świat niezwykłych snów.
Zapewne nie jestem oryginalny, ale nie śledziłem jak to inni przeżywają, nie oglądałem o tym filmów, nie czytałem o tym ani nie analizowałem senników.

Owszem, kiedyś – dawno temu widziałem film fabularny (chyba francuski, nie pamiętam tytułu) o pewnym mężczyźnie, który za dnia uciekał w sny dla marzeń erotycznych, romantycznych romansów.
Ja nie śpię w dzień, może czasami dla krótkiej drzemki regeneracyjnej.

Za to w nocy zdarzają mi się prywatne „Baśnie 1000 i jednej nocy”.
Jakaś zagadkowa druga rzeczywistość – wyrazista, niemal namacalna, pełna szczegółów, kolorów, nawet dźwięków – te szczególnie wprawiają w zachwyt, zwłaszcza gdy mogę się włączyć w chór i brzmię jak wirtuoz.
Reakcja na niespełnione marzenia zdolności muzycznych?
Ale przede wszystkim są to jakieś fantastyczne podróże, pełne niespodzianek, nieznanych miejsc, z pięknymi, wręcz zapierającymi dech widokami, czasem niebezpiecznych przepraw przez góry lub leśne zasadzki.  Zjazdy na nartach, czy nawet na butach, śnieżnymi stokami, czasem pomykam tuż nad ziemią unoszony tajemniczym napędem.
Zwiedzam miasta, w których domy mają niezwykłe fasady, widzę je w szczegółach, jakby były mi dobrze znane, chociaż nie mam pojęcia jakie to miasta i miejsca. Czasem powracają.
Czy to jakieś deja vu z poprzednich wcieleń?
Są i wizje miast, które chyba (?) nie istniały – np. olbrzymich jakby ludzkich mrowisk w kształcie wielkich piramid lub wbudowane w góry. Piętrzą się tarasowo, wewnątrz są wielkie eleganckie przestrzenie wspólne, atrialne i komunikacyjne, poruszam się szybkimi windami, które działają nie tylko w pionie, ale dowożą mnie także poziomo do jakiegoś docelowego miejsca.
Są też mniej imponujące obrazy, czasem nawet wprawiające w przestrach, np. schody prowadzące do nikąd, chyba że w końcu z powrotem do punktu wyjścia.

Mógłbym długo wymieniać różne motywy tych snów – pewne powtarzają się w podobnej formie. Zapewne mógłby to być jakiś materiał dla psychoterapeuty – podświadomość ma duży wpływ na nasze życie. W moim przypadku nie widzę ani związku z życiem na jawie ani z doświadczeniami z przeszłości, co jeszcze bardziej mnie intryguje.
Jestem w snach uczestnikiem różnych towarzyskich spotkań, w tym z bardzo ciekawymi ludźmi o wyraźnych charakterystykach, które to osoby rzadko identyfikuję z kimś mi znanym. Rozmowy, dialogi są całkiem realne, konkretne – nadawałyby się na materiał powieściowy, jakiś scenariusz – gdybym je tylko zapamiętał. Osoby te jednak potrafią się nagle zmienić na inne, wcielają się w inne role itp. Tematy potrafią zaskakująco przeskakiwać na inne, wpadają w absurdy, sytuacje niemożliwe w realnym świecie – jak to w snach…
Niestety mam w głowie jedynie część z nich, podobnie jak inne szczegóły – tylko przez chwilę, gdy się budzę. Najlepiej rano.

Niektóre mogłyby nawet być osnową jakieś filmowej historii kryminalnej lub przygodowej.

Warto nadmienić, że te senne marzenia raczej nie są inspirowane widzianymi filmami, bo prawie ich nie oglądam. Mógłbym zażartować, że nie muszę, skoro mam swoje własne filmy…  Jeśli chodzi o inspiracje, to już raczej lekturami, chociaż też od lat rzadko czytam beletrystykę, jako że preferuję zdobywanie wiedzy praktycznej, opracowania naukowe.

Pewne tematy snów powtarzają się w różnych wariantach. Z tych nieprzyjemnych przykładowo niepokój, że nie zdążę ze spakowaniem się przed jakąś podróżą lub przeprowadzką, niemożliwość ważnego połączenia się z jakieś dziwnej komórki z niezrozumiałymi przyciskami, zagubienie w nieznanym miejscu z dodatkowym stresem, że nie potrafię powiedzieć gdzie chcę powrócić.
Na szczęście potrafię przerwać taki scenariusz, budzę się lub zmieniam „temat”, może dlatego że zdarza mi się mieć tzw. lucid dreaming, tj. zdaję sobie sprawę, że w danym momencie śnię – taki sen w śnie.

Kładę się spać bardzo późno (wbrew zaleceniom zdrowotnym, ale jakoś przywykłem i nie widzę szkody). Przed zaśnięciem, już w łóżku, robię w głowie przegląd dnia, planuje zgrubnie następny, czasem deklaruję, co chciałbym by mi się przyśniło, niestety prawie nigdy się to nie sprawdza – mój drugi świat rządzi się po swojemu. Natomiast zdarzają mi się w snach oryginalne pomysły – praktyczne lub tematów do opracowania. Szkoda, że często niedokończone, ale chyba trudno na to liczyć.
Zasypiam łatwo, także po nocnym przebudzeniu.
Miałem jednak paromiesięczny okres gdy prawie w ogóle nie spałem – z powodu silnego bólu. Mocne środki przeciwbólowe i nasenne pomagały na krótko. Zagłuszałem ból słuchaniem muzyki, czytałem. Próbowałem różnych pozycji, najlepsze okazała się próba drzemki na siedząco w fotelu. Zatem mam różne doświadczenia.
Ciekawe jest np. to, że wielokrotnie budzę się o godzinie 4:44. Zaintrygowany sięgnąłem do sieci, gdzie wynalazłem ezoteryczne wyjaśnienie, że to podobno anielskie przesłanie „wszystko jest w porządku, na dobrej drodze”.
W ogóle ezoteryka ma sporo do powiedzenia w kwestii snów, np. że dusza w tym czasie zrywa się z więzów ciała i wędruje po alternatywnych światach.
Ezoterycznie można potraktować i to, że dość często śnią mi się nieżyjący już dawno rodzice. Sympatycznie. Np. odwiedzam ich w starym mieszkaniu, jestem świadkiem ich przedsięwzięć lub jesteśmy jakby razem na wczasach. Niektórzy mówią mi: wołają cię do siebie. Hm, już tak od wielu lat, a ja wciąż żyję i zamierzam jeszcze możliwie długo.
Oczywiście padnie pytanie o sny erotyczne. Miewam, i tu może niejednego zaskoczę – są czułe, delikatne, romantyczne, pełne uczucia, nawet jeśli lubieżne – prawie zawsze bez seksualnego zakończenia. Też bardzo realistyczne. Gdy w sytuacjach z żoną (90%), to rano niemal kusi mnie zapytać – jak to przeżyłaś?, gdy po chili zdaje sobie sprawę, iż to był tylko sen. Bywają też jakieś wspomnienia moich starych, wręcz młodzieńczych miłości…

Czy zatem żyję jak lunatyk? Senny marzyciel?
Nie, jestem w realu bardzo aktywny, konkretny, zapominam na cały dzień o swoim drugim świecie, planuję i wykonuję to, co zamierzam i cieszę się życiem, które jest jeszcze większym cudem, chociaż na co dzień mniej bajkowym.
Przypomnę swój stary (1983 rok?) wierszyk:

Mieszkasz gdzieś lata, a ulic nie znasz sąsiednich,
śpisz i w karty grasz,
gdyś przyjechał nad Adriatyk
– przedziwny życia lunatyk.

Zawstydź się i przebudź
– choć ci wolno wszystko.
Kiedyś ockniesz się nagle: życie minęło,
a szczęście … bywało tak blisko.

Dodatkowa refleksja: rzeczywiście dużo osób żyje na jawie, a jakby w uśpieniu, zamykają oczy na wiele zjawisk, żyją jakimiś złudzeniami i tym, co np. powiedzą w telewizji, ograniczają świat do swego bliskiego horyzontu…

A jakie są wasze przygody ze snem?