Czas ujawnień?

Prawda ma mało przyjaciół...

Motto z nagłówka nieco prowokuje, bo chociaż (a może właśnie dlatego) żyjemy w oceanie kłamstw – prawda znajduje jednak coraz więcej przyjaciół.
Pozostaje pytanie: jaka jest prawda?
Mając to na uwadze obstaję przy kryterium: Po owocach poznacie ich.
Napisanie tej krótkiej notatki zostało spowodowane coraz szybszym przebiegiem pewnych zdarzeń – doszedłem do wniosku, że skoro już tyle osób jawnie o nich pisze i mówi, to mój pierwotny plan by ujawnić co się dzieje w książce nie był dobrym pomysłem.

Już wyjaśniam. Co się dzieje, to pierwsza część tytułu książki, którą piszę od ponad roku (powolutku, bo temat jest trudny i duży – draft zawiera już ok. 400 stron, a zajmuję się jeszcze dwoma innymi publikacjami).
Oczyszczenie tego szkicu, redakcja (ona trwa najdłużej) – to może jeszcze parę miesięcy uwzględniając owe inne zajęcia. I wtedy może się okazać, że wiele moich “przepowiedni” albo już się dokona albo sprawy pójdą jeszcze inną drogą, i cały mój zamysł będzie chybiony.
Bo nie chodzi o to, bym miał satysfakcję typu “a nie mówiłem?”, ale o to, by ludzie się przebudzili i podjęli konkretne działania.
O tej książce i jej temacie dotąd tylko krótko napomykałem na blogu, np. w tym wpisie: https://lapidaria.home.blog/2018/12/03/lapidaria-listopadowe/

W ogóle temat jest kontrowersyjny z punktu przeciętnego czytelnika, przy czym nie chodzi mi o deprecjonowanie “przeciętnego człowieka”, ale o mały odsetek ludzi, którzy interesują się rozważaniami o przyszłości z włączeniem spraw duchowych, nawet ezoterycznych oraz takich, które mają łatkę teorii spiskowych. To – z kolei – potrafi przykleić ową przysłowiowa łatkę fantasty a nawet wariata każdemu, kto ten temat porusza. Był to kolejny powód, dla którego czułem pewne opory dotyczące wyjścia na front tej narracji – nie tyle ze względu bym miał dużo wątpliwości merytorycznych, co ze względu na możliwy “ferment” wśród paru bliskich mi osób.
Ale do rzeczy.

Jest parę nurtów takiej alternatywnej narracji. Wspólnym ich mianownikiem jest przeświadczenie, że czekają nas ogromne zmiany cywilizacyjne, de facto załamanie wielu struktur, i to w niedalekiej przyszłości. Profetyzm jest śliską dziedziną – nie skuszę się na publiczne sprecyzowanie kiedy to nastąpi.
Istotne jest zrozumienie, że apokalipsa wg źródłosłowu oznacza właśnie ujawnienie, odkrycie zasłony tajemnicy, chociaż skojarzenie z katastrofą czy zagładą też jest uprawnione. W tym sensie, że owo ujawnienie będzie dla wielu takim wstrząsem światopoglądowym, naukowym, religijnym, społecznym, gospodarczym, że faktycznie spowoduje swoiste tsunami.
Zacznę “z grubej rury”.
Od tego, co od niedawna publikuje Stanisław Milewski.
Ma sporą “wiedzę alternatywną” w ramach narracji o obecnych zjawiskach kosmicznych i ingerencji “Obcych”. Patrz np. ostatnie nagranie Umowa sprzed 16 tys. lat i międzygalaktyczna bitwa 2019 oraz poprzednie do znalezienia na YT lub jego profilu na FB. Występował też publicznie na paru seminariach. Dla wielu szokujące, ale przecież nie musisz wierzyć we wszystko (tak jak ja nie dowierzam wszystkiemu).
Wkrótce poznamy dalsze informacje przy okazji Seminarium 26 – 27 października 2019 p.t. „Duchowe przebudzenie – Transformacja na 5D” – Ośrodek Wypoczynkowy Anpol Stare Oleśno ul. Kolejowa 2, 46-300 Olesno https://www.facebook.com/owANPOL/ .
Będzie tam podobno też obecny jeden z głównych jego informatorów reprezentujący badaczy niemieckich.
Skoro pan Stanisław (i jemu podobni “sygnaliści”) robi to w wielu miejscach, a jego wpisy i nagrania są czytane i powielane przez wiele osób, to dlaczego i ja miałbym czekać?
Tym bardziej, że moje informacje nie są aż takie “rewelacyjne”.
Też mam swoich “informatorów”, przy czym niektórzy są dość powszechnie znani.
Wielu z nich ma głęboką wiedzę w swoim “profilu”, której jeszcze mi brakuje i zapewne nie starczy mi czasu i powodu by taką posiąść, ja natomiast staram się ogarnąć szerszy interdyscyplinarny horyzont – podobne jak Alex Berdowicz, który przeprowadza wywiady z takimi ludźmi jak S. Milewski.
Igor Witkowski opublikował już 15. i 16. tom swojego cyklu “Instrukcje przebudzenia”, a kluczowy tom 17. („Przemiany na Ziemi jako wrota do przyszłości„) jest już napisany, ale będzie ujawniony gdy zapowiadane zmiany będą miały miejsce.
Jego narracja, aczkolwiek potwierdza że mamy kosmicznych opiekunów i przeciwników, skupia się bardziej na samym człowieku. Wymowne są tytuły ostatnich publikacji – tom 15. to „Zagrożenia dla przemian na Ziemi wypływające z podświadomości – i droga do pokonania najważniejszej blokady rozwoju„, a tomu 16 – “Dlaczego ludzie nie chcą rozwoju?”.
Z opisu tomu 16.:
“…reakcją na [poprzednie informacje z omawianego cyklu książek] … było kompletne zamknięcie mentalne – zarówno ludzi edukacji, jak i laików. Wydało się to czymś tak źle wróżącym na przyszłość, że autor postanowił potraktować zaobserwowane zamknięcie jako problem kluczowy dla przyszłości sam w sobie.
Tom 16 przedstawia stan faktyczny wraz z analizą źródeł powyższego zjawiska, uzupełniającą względem treści tomu 15 – irracjonalnych blokad psychicznych, które okazują się być POTĘŻNE, więc można z powodzeniem uznać je za niewidziane przez ludzi (wypierane) źródło zbliżającego się załamania tego świata. Jednak najcenniejszą i naprawdę unikalną częścią tej książki są recepty pokonania tych ograniczeń. Jest to strategia rozwoju cywilizacji na przyszłość, nie mająca przybliżonego nawet odpowiednika w jakichkolwiek innych publikacjach, bo jedyna wynikająca z tak wielopłaszczyznowego podejścia (Czytelnicy znajdą wiele rzeczy, o których nie wiedzieli), ale przede wszystkim uwzględniająca psychologiczny mechanizm rozwoju człowieka, który z jakiegoś powodu jest przez innych wręcz unikany.”
Jeszcze częściowo inną, bo bardziej duchową narrację przedstawia od wielu lat w swoich książkach Neale D. Walsch.
(na tym blogu już o nim pisałem).
Tu źródłem informacji jest sam Stwórca. Jeśli budzi to w Tobie wewnętrzny sprzeciw, to możesz się skupić na samym przesłaniu, które wnosi wiele ożywczej nadziei, do ziszczenia której wystarczy znów wewnętrzna przemiana człowieka – nawet bez oglądania się na sensacyjne informacje z zewnątrz. Co do Stwórcy – w podsumowującym cykl “Rozmów z Bogiem” tomie pt. “Co powiedział Bóg” Walsch ujął celnie jak Stwórca mógłby to najkrócej ująć:
“Zupełnie mnie nie zrozumieliście”.
To swoista klamra, która oddaje ludzką iluzję lub ludzką ignorancję co do rzeczywistości, która właśnie jest źródłem nadchodzącego kolapsu.
Jest jeszcze paru innych “informatorów”, o których na razie nie wspomnę (jeszcze wciąż ich “studiuję”). Jeden z nich twierdzi i sukcesywnie to opisuje, że sam Stwórca nie pozostaje bezczynny i właśnie przemodelowuje Wszechświat, a kosmiczne zmiany jakie dotykają Ziemię, są tylko jednym z elementów tego działania…
To wszystko ma coraz większe odzwierciedlenie w mediach niezależnych i raczej tylko tam.
Wpisuje się w hasło poszerzania świadomości. W tym zakresie ważne jest, że Ty sam decydujesz co z tym zrobisz, jak widzisz swoją rolę i naturę.
I zawsze możesz na to … zmrużyć oko. Twój wybór.
Nawet gdyby jednak podobne przewidywania opierające się na zrozumieniu powyższych ukrytych mechanizmów miały jeszcze inne, bardziej przyziemne powody, to staje się dla wielu jasne, że świat zmienia się szybko i to w niepokojącym kierunku, zapędził się w “kozi róg” i coś z tym musimy zrobić. Wypowiada się o tym wielu analityków i pisarzy, zaczęły też działać pewne siły polityczne w duchu tajemniczego Qanon i likwidacji patologii.
Tym bardziej warto poznać propozycje rozwiązań.
————-
Reklama

Czy czeka nas niewyobrażalny kataklizm? (cz. 1)

W codziennym zabieganiu, po którym znajdujemy chwile rozrywki (?) w płytkich wiadomościach telewizyjnych lub programach sensacyjno-politycznych, na ogół gubimy sprawy naprawdę ważne. W polityce widzi się niekończące się dyskusje o sprawach trzeciorzędnych, często na tematy zastępcze – aby tylko wypełnić czas, a co gorsze – oszukiwać ludzi.

A dzieją się sprawy do których pasuje przysłowie „Nie czas żałować róż, gdy płoną lasy”.

Znalazło by się co najmniej kilka takich, które mogą zaważyć o losie Polski – np. planowe i długodystansowe przysłowiowe „gotowanie żaby” w postaci stopniowego oddawanie naszej suwerenności na rzecz stronnictwa żydowsko-amerykańskiego, przykryte zdradą naszych sprzedajnych (głupich) polityków. Ale to obszerny temat, który sam możesz śledzić dzięki niektórym niezależnym mediom i komentatorom. W telegraficznym skrócie ten akurat aspekt omawiam tutaj Polityczne otrzeźwienie.

Ale są sprawy potencjalnie, a może i realnie, jeszcze ważniejsze, na tyle że mogłyby połączyć wszystkich ludzi, bez względu na obecne podziały.

Piszę „mogłyby”,  bo mentalność ludzka jest na tyle dziwna, że nawet gdyby się paliło, to niektórzy albo by zaprzeczali,
że coś się wokół pali albo krzyczeli, że niech się pali. Po drugie, to, co poniżej opiszę, nie musi się zdarzyć, bo to hipoteza – chociaż prawdopodobna. Wszystko jest grą prawdopodobieństw.

I trzeba pamiętać, że tak wiele razy wieszczono globalne katastrofy, końce świata, że na ludziach nie robi to już większego wrażenia – poprzednie zapowiedzi często skompromitowały się. Przypomnijmy np.:

  • „Koniec czasów” wg różnych proroctw, zwłaszcza religijnych.

  • Kataklizm 2012 roku

  • Głód i wyczerpanie zasobów wg Raportu Rzymskiego „Granice wzrostu” z  1972 r., a wcześniej przepowiednie  teorii Thomasa Malthusa (1798 r.), że skoro liczba ludności rośnie w postępie geometrycznym, a produkcja żywności – w arytmetycznym, to nieunikniony jest stan przeludnienia i głodu. Te przepowiednie nie sprawdziły się.

  • Globalne ocieplenie i przekroczenie nieodwracalnego punktu zmian w przyrodzie – prawdopodobnie wielkie oszustwo w zakresie pokazania przyczyn.

  • Wojna atomowa – już nie raz  wieszczona.

  • Dość częste doniesienia astronomów o jakimś ciele kosmicznym, które zbliża się niebezpiecznie do Ziemi.

Zatrzymajmy się przy owych zjawiskach kosmicznych, bo to przedmiot zainteresowań i badań naukowców, a nie tylko spekulacje tabloidów i wróżbitów.
Od razu trzeba jeszcze zastrzec, że i w nauce panuje konformizm, inercja a nawet sprzedajność. Ponieważ najczęściej odnoszę się do medycyny, to jako drobny przykład podam wątpliwą wartość tzw. Medycyny Opartej Na Faktach (Evidence Based Medicine) – Jeszcze o EBM. Dalej bedzie wskazane podobne zjawisko na polu historii i klimatologii.

Ale zważmy, że nawet nie trzeba komety czy czegoś na podobieństwo meteorytu tunguskiego, by wywołać duże zamieszanie i potężne szkody. Przykładowo erupcja wulkanu Eyjafjallajökull na Islandii w 2010 roku, po której powstała chmura pyłów nad Europą, co spowodowało zamknięcie przestrzeni powietrznej w większości krajów kontynentu.  Przy okazji wydzieliło się bardzo dużo dwutlenku węgla, nieporównywalnie więcej niż ze źródeł sztucznych, które są oskarżane o gazy cieplarniane. Obecnie na Islandii budzi się wulkan Öræfajökull, a  wulkan Tambora na Sumatrze w 1815 r. spowodował tsunami, którego fala miała około 10 m wysokości. W następstwie wybuchu do atmosfery trafiło około 160 km3 materiału piroklastycznego. Jego waga sięgała w przybliżeniu 140 mld ton, a słup dymu, w którym się unosił, miał wysokość około 44 km.
Aktywność wulkanu doprowadziła do śmierci setek tysięcy osób, w tym blisko 12 tys. zginęło bezpośrednio wskutek wybuchu. Rok 1816 nazwano „rokiem bez lata”. Temperatura na całym globie spadła o 3-4 stopnie. Dochodziło też do znacznych anomalii pogodowych, których skutkiem było między innymi niemal całkowite wymrożenie upraw na półkuli północnej.
Wcześniejsze wybuchy (z tych słynnych) pogrzebały np. Pompeję.

W filmach katastroficznych, jakie wypuścił licznie Hollywood, pokazywano szereg innych możliwych scenariuszy (olbrzymie tsunami, nagłe zlodowacenie, trzęsienia ziemi…).
Mimo że barwione dramatycznie, mogą nie oddać w pełni sytuacji jeszcze bardziej katastroficznych w skutkach, chociaż może nie aż tak gwałtownych, o czym trochę dalej.

Bywało że mniejsze sensacje wzbudzały społeczny popłoch a nawet panikę. Prawie każdy słyszał o tym jak po audycji radiowej w 1938 r., na podstawie powieści Orsona Wellesa „Wojna Światów”, ludzie uwierzyli że następuje inwazja Marsjan.
Potem jeszcze wielokrotnie, jak. np. po mającej pozór naukowości  przepowiedni z książki „Jupiter Effect”, że 10 marca 1982 r. nastąpi koniec świata w wyniku koniunkcji planet. W tymże dniu na zachodnim wybrzeżu USA zapanowała panika, że w połączeniu z niespokojnym tektonicznie uskokiem kalifornijskim rzeczywiście może się to stać.

Wobec takich wydarzeń jak trzęsienia ziemi oraz wybuchy wulkanów jesteśmy w dużym stopniu bezradni, ponieważ wchodzące w grę siły są tak potężne, że żadna technologia nie daje zabezpieczenia. Ale przede wszystkim, są w dużej mierze nieprzewidywalne. Nawet alarmy na dzień czy godziny wcześniej to za mało, by zarządzić skuteczną ewakuację.

Są jednak kataklizmy, które występują cyklicznie i to w takim odstępie czasowym, że moglibyśmy się przed nimi zabezpieczyć.

Po tym przydługim wstępie dochodzę do głównego wątku, który był zainspirowany prezentacją  pt. PĘTLA CZASU – złamanie kodu bestii Grzegorza Skwarka i Artura Lalaka. To długi i dyskusyjny materiał, przy czym pominę tu wątki na pograniczu ezoteryki i symboliki oraz dywagacje historyczne (skądinąd ciekawe), skupiając się na cyklu katastrof i pandemii zilustrowanym poniższym diagramem). Wymienieni badacze opublikowali szereg podobnych materiałów jak np. https://www.youtube.com/watch?v=2bg5oNvbvQI.

Diagram nie jest wyraźny więc skomentuję, że chodzi o dość ścisły cykl 676 letni, który prawdopodobnie odpowiada za naturalną redukcję populacji ludzkiej. Ostatnia taka katastrofa miała miejsce na przełomie 1347-8 r. i podobno spowodowała śmierć ok. 90% (!) ówczesnej populacji w Europie i być może na świecie (co do tego jest mało danych). Było to wiązane z pandemią dżumy, ale prelegenci wykazują, że objawy nagłych zachorowań i szybkiej śmierci opisywane przez kronikarzy nie pasują do objawów dżumy.

Są one dużo bliższe chorobie popromiennej lub zatruciu toksycznym gazem. Cofając się w cyklu mamy kolejne trzy podobne zjawiska możliwe częściowo do odtworzenia na podstawie zapisów i badań archeologicznych, omówione w prezentacji.. Poprzednie analogiczne wydarzenia były początkiem okresu historycznej „białej plamy”, „wieków ciemnych”.
W takich sytuacjach następował swoisty reset cywilizacji, przejęcie władzy przez nowe dynastie, zaburzenie oficjalnego liczenia czasu. To inne liczenie czasu może mieć zatem wpływ na błędne datowanie różnych wydarzeń historycznych.
Dla nas istotne jest, że 1347 +  676 to rok 2023 (+/- 1 rok).
Zatem kolejna zagłada możliwa jest już „wkrótce”.

Pytanie:  założywszy np. tylko 50% prawdopodobieństwo zagłady lub nawet 5% – to, przy takim znaczeniu dla cywilizacji, czy nie powinno to być tematem pilnego zainteresowania? Czy w Polsce jest jakiś sztab kryzysowy związany z tego rodzaju zjawiskami? Na ile w ogóle rząd i naukowcy są go świadomi?!

Prawdopodobieństwo śmierci w wypadku samochodowym ocenia się na 1/113 czyli 0,8%,  przy rocznej ilości ofiar śmiertelnych w Polsce w 2017 r. w liczbie 2 831.
Jak to się ma do owego założonego arbitralnie ale minimalistycznie 5%-go prawdopodobieństwa kataklizmu na wielką skalę, w którym zginą miliony?
A sprawę wypadków drogowych mocno nagłaśnia się (słusznie) i łoży się środki na zapobieganie im, przy jednoczesnym pomijaniu dużo większego niebezpieczeństwa.

Temat możliwych przyczyn takich zjawisk omawiał Krzysztof Nowak w swej prelekcji  Wielkie zmiany małej ziemi.
Sugeruje periodyczne zjawisko przebiegunowania magnetycznego, co już wielokrotnie występowało w przeszłości. Wiąże się to ze stopniowym osłabieniem pola magnetycznego, co się właśnie obserwuje, aż do momentu gdy na parę miesięcy zaniknie ono w ogóle, a potem zacznie rosnąć przy zmieniającej się orientacji biegunów. W tym krytycznym czasie Ziemia pozostaje bez ochrony przed promieniowaniem jonizującym ze Słońca oraz promieniowaniem kosmicznym. Skutki są porównywalne z zabójczym promieniowaniem jądrowym. Stąd bodajże jedyna ochrona może być zapewniona przez głębokie lub odpowiednio dostosowane schrony i pieczary.

O ile wiem, w USA, w Niemczech i zapewne gdzie indziej są i buduje się rozległe systemy schronów podziemnych. Gromadzi się zapasy. Chyba nie bez przyczyny. A u nas?
Były budowane przez Niemców w czasie II Wojny Św. – np. jako kompleks Riese (Osówka), ale raczej w innych celach (?).
Częściowo i na niedużą skalę można wykorzystać podziemia Sandomierza, Kostrzyna, Kłodzka, wojskowe schrony w Świnoujściu i podobne obiekty.
Takie refugia były budowane i wykorzystywane w czasach prehistorycznych, przykładowo kompleks w tuneli w Visoko w Bośni.

Ale to oczywiście nie zapewni ocalenia ludności, podobnie jak amatorskie przygotowania prepersów, co najwyżej uratuje  wybrańców, jeśli będą szybko przemieszczeni w odpowiednie miejsca. Optymalnie byłoby ocalić przynajmniej elity intelektualne i specjalistów, dla zachowania dorobku naukowego  i potrzebnej wiedzy dla odbudowy po katastrofie. Ale to raczej mało prawdopodobne, by mieli pierwszeństwo przed politykami, którzy uważają się za najważniejszych… I czy będą to akurat Polacy?
Tak więc pobożne życzenia o Wielkiej Polsce, plany strategiczne rozwoju a także plany i aspiracje osobiste nas wszystkich mogą być rozjechane przez walec natury.
Jest podobno drobna nadzieja w tym, że akurat część Polski ma szczególnie korzystne warunki geomagnetyczne, co wskazały mniejsze straty w tych rejonach, niż gdzie indziej w Europie, podczas zagłady w 1347 roku.

Jeśli w ten sposób – przez zapobiegliwość –  nasi polityczni przeciwnicy zachowają swoje elity i ważniejsze zasoby, a my nie, to możemy się liczyć już z zupełną utratą państwowości.

Wspomniani prelegenci G. Skwarek i A. Lalak mają zastrzeżenia do niektórych tez K. Nowaka, zwłaszcza co do budowy Ziemi i przebiegunowania jako przyczyny zagłady, co przedstawione jest np. w polemicznym wystąpieniu https://youtu.be/JXxZCvOFMxo . Jest i więcej zastrzeżeń, chociaż i w nich (wg mnie) pojawiają się kolejne nieporozumienia.
Możliwa jest hipoteza o okresowym zbliżaniu się tajemniczej planety Nemezis o bardzo wydłużonej orbicie, która sprowadza na Ziemię rój meteorytów o wielkiej sile niszczącej lub odchylenie osi obrotu Ziemi. Istotny jest zanotowany przez kronikarzy fakt, że zagłada nastąpiła bardzo szybko i na wielkich obszarach  – w ciągu paru dni, co raczej nie pasuje do tezy o kulminacji przebiegunowania, ani przenoszenia zarazy, co jest rozciągnięte w czasie. Być może….

Tutejszy edytor Bloxa sygnalizuje mi przekroczenie objętości wpisu – cd. w części 2).