O stronniczości w medycynie

Tytuł jest zawężający, bo wynika z poniższego wyboru – dziedziny, która zajmuje się dr Siddhartha Mukheree – autor książki „Prawa medycyny – zapiski z niepewnego terenu„.
Na okładce znajdujemy jeszcze dwa zdania-motta:
„Czy medycyna rzeczywiście jest nauką?”

„Nigdy nie przypuszczałem, że medycyna okaże się takim niepewnym światem bezprawia.”

Wykorzystam fragmenty tej książki by przedstawić niektóre wątpliwości autora, w komentarzu także swoje, tym bardziej że medycyna jest polem i moich dociekań, a ostatnie lata „pandemii” pokazały jak w wielu aspektach można mieć zastrzeżenia. Ale podobne wątpliwości odnoszą się do wielu dziedzin nauki, co podnosiłem zarówno tutaj jak i na stronie LepszeZdrowie.info.

Autor – utytułowany onkolog, z dużym doświadczeniem, naukowiec i pisarz, w swojej książce skupił się tylko na trzech ogólnych prawach, a trzecie zawarł w rozdziale o tytule „Każdemu doskonałemu eksperymentowi medycznemu towarzyszy ludzka stronniczość”, z którego cytuję niektóre akapity.

Nie będę za każdym razem dawał cudzysłowu do fragmentów, natomiast czasem dodam w nawiasach [ ] kontekst lub swoją uwagę.
————————————————————-

Human Genome Project (Projekt poznania ludzkiego genomu) po­łożył podwaliny nowej nauki, genomiki, zajmującej się analizą całego genomu.
dla biologii nowotworu oznaczał on doko­nanie nieoczekiwanego przełomu.
Nowotwór to choroba genetyczna wywołana mutacjami w genach [jest alternatywna teza, że to bardziej sprawa zmian w mitochondriach]. Do tamtej pory naukowcy analizowali komórki nowotworowe jeden gen za drugim. Wraz z pojawieniem się nowej technologii umożliwiającej jednoczesną analizę tysięcy genów, nagle zdaliśmy sobie sprawę, jak złożony jest w istocie nowo­twór.

Co ważniejsze, możliwość jednoczesnej analizy ty­sięcy genów bez czynienia uprzednich założeń na temat genów zmutowanych umożliwiła badaczom odnalezienie nowatorskich, dotąd nieznanych powiązań genetycznych wskazujących na nowotwór. Niektóre spośród nowo od­krytych mutacji nowotworu były całkowicie nieoczekiwa­ne: geny nie kontrolowały guzów w sposób bezpośredni, lecz wpływały na metabolizm substancji odżywczych lub modyfikacje chemiczne DNA. [jak np. w poprzedniej uwadze]

Entuzjazmowi towarzyszącemu odkryciu tych ge­nów towarzyszyła nadzieja, że otworzy ono nowe drogi leczenia nowotworów. Skoro komórki nowotworowe są zależne od zmutowanych genów w kwestii przeżycia lub wzrostu – „uzależnione” od mutacji, jak często opisywali to biolodzy – to uderzenie w te uzależnienia za pomocą konkretnych molekuł może doprowadzić do ich znisz­czenia. Wreszcie nie trzeba będzie sięgać po chemiczne trucizny zatrzymujące rozwój komórkowy. Najbardziej spektakularnym przykładem podobnego leku był imatynib (pierwotnie dopuszczony do obrotu w Stanach Zjed­noczonych pod nazwą Gleevec), lek na jedną z odmian bia­łaczki, który zelektryzował całą dziedzinę nauki.

[pomijam pierwsze doświadczenia autora ze stosowaniem tego leku]

[potem] dowiedziałem się, że w naszym szpitalu testuje się podobny lek
Lek dał obiecujące wyniki w badaniach na zwierzętach i w pierwszych eksperymentach ludzkich…
Grupę pacjentów poddanych badaniu odziedziczyłem po innym lekarzu specjaliście, który właśnie zakończył program. Nawet pobieżne badanie uczestników podlegającej mi próby wskazywało na niewiarygodne [w sensie pozytywne] wskaźniki reakcji.


Ale sześć miesięcy później końcowe rezultaty badania sprawiły nieoczekiwany zawód. Na podstawie naszych danych oczekiwaliśmy skuteczności na poziomie 70 lub 80 procent, ale okazało się, że

ostatecznie wynosiła ona zaledwie 15 procent. Ta tajemnicza niezgodność nie miała sensu, choć kilka tygodni później, po dogłębnej analizie da­nych, stała się oczywista. Specjalizacja onkologiczna trwa trzy lata, a kończący ją lekarze przekazują część swoich pa­cjentów nowej grupie, resztę oddając pod opiekę bardziej doświadczonych lekarzy prowadzących w szpitalu. To, czy pacjent trafi do lekarza odbywającego specjalizację czy doświadczonego lekarza prowadzącego, to kwestia osobi­stego wyboru. Nakazuje się jedynie, by pacjent oddawany nowemu lekarzowi odbywającemu specjalizację drugiego stopnia był przypadkiem „o wartości edukacyjnej”. [wybiórczość]

Każdy pacjent przekazywany nowym specjalistom wykazywał więc reakcję na leki, podczas gdy wszyscy pacjenci oddawani pod opiekę lekarzy prowadzących nie przejawiali podobnej reakcji. W obawie, że nowi lekarze na specjalizacji nie będą w stanie poradzić sobie z bardziej złożonymi potrzebami medycznymi kobiet i mężczyzn nieodpowiadających na leczenie – pacjentów z najbardziej odpornymi na leczenie, krnąbrnymi odmianami nowotworu – świeżo upieczeni specjaliści drugiego stop­nia przekazywali wszystkie oporne przypadki bardziej doświadczonym lekarzom prowadzącym. Ta decyzja nie była w sposób zamierzony tendencyjna, ale najzwyklejsza w świecie chęć niesienia pomocy pacjentom spowodowała silne zafałszowanie eksperymentu.

Każda dziedzina nauki pada ofiarą ludzkiej stronniczości. Nawet jeśli zaprogramujemy wielkie maszyny, by zbierały i przechowały dla nas dane oraz wykonywały na nich ope­racje, to i tak ludzie pozostają ich końcowymi obserwato­rami, interpretatorami oraz oceniającymi. W medycynie stronniczość jest szczególnie silna z dwóch powodów. Po pierwsze chodzi o nadzieję: wszyscy pragniemy, aby leki okazały się skuteczne. Nadzieja to piękna cecha medycy­ny – jej najbardziej czuły ośrodek ale jest ona zarazem najbardziej niebezpieczna. W historii medycyny trudno o bardziej tragiczną i zarazem rozwlekłą historię łączącą nadzieję z iluzją niż historia zabiegu Halsteda – radykalnej mastektomii.

Na początku XX wieku, w epoce olśniewającego i na­głego rozkwitu nowoczesnej chirurgii, chirurdzy wypra­cowali niezwykle drobiazgowe operacje w celu usunięcia złośliwych guzów piersi. Kobiety chore na nowotwór le­czono za pomocą takiego chirurgicznego „wykorzenienia”, choć mimo zabiegu zdarzało się, że u niektórych pacjentek następowały przerzuty do innych części ciała. Ten poopeacyjny nawrót choroby nie dawał spokoju wielkim chi­rurgicznym umysłom. W Baltimore niezwykle energiczny chirurg William Halsted twierdził, że przyczyną metastazy jest tkanka złośliwa pozostawiona po pierwotnym zabiegu. Halsted nazywał operację usunięcia nowotworu piersi „operacją nieczystą”. Twierdził, że przerzuty powo­dowane przez rozsiane fragmenty nowotworu pozosta­wione po interwencji chirurgicznej.

Hipoteza Halsteda miała sens z logicznego punktu widzenia, lecz była nieprawdziwa. U większości kobiet cho­rych na nowotwór piersi prawdziwą przyczyną poopera­cyjnego nawrotu choroby wcale nie był miejscowy rozrost pozostałych fragmentów tkanki nowotworowej. Chodziło raczej o to, że nowotwór wywędrował z piersi na długo przed samą operacją. Komórki nowotworowe, wbrew oczekiwaniom Halsteda, nie sytuowały się koncentrycznie, uło­żone w porządne parabole metastatyczne wokół ogniska nowotworu. Ich wędrówka po ciele była znacznie bardziej kapryśna i nieprzewidywalna. [obecnie wiadomo, że rak rozprzestrzenia się przez swoje komórki macierzyste, które mogą wędrować po ciele wraz z płynami ustrojowymi]

Ale Halstedowi nie dawała spokoju „operacja nieczysta”. W celu przetestowania teorii miejscowego ogniska nowotworu amerykański chirurg dokonał amputacji nie tylko piersi, ale i szerokiej masy otaczającej ją tkanki, wraz z mięśniami poruszającymi ramieniem oraz barkami, a także węzłami chłonnymi po­łożonymi głęboko w klatce piersiowe j, a wszystko to po to, by „oczyścić” miejsce operacji.

Halsted nazwał ten zabieg „radykalną” mastektomią, nawiązując do pierwotnego znaczenia tego słowa, pocho­dzącego od łacińskiego radu, czyli „korzeń”. Agresywna mastektomią w jego wydaniu miała wyrwać nowotwór z korzeniami, oczyszczając ciało z choroby. Jednak z cza­sem samo słowo zaczęło nabierać nowego znaczenia i zmie­niać się w jeden z najbardziej niepojętych przykładów stronniczości. Uczniowie Halsteda oraz kobiety chore na nowotwór piersi – zaczęli używać słowa radykalny w jego drugim znaczeniu: „odważny, innowacyjny, śmiały”.

Jaki chirurg lub kobieta stojąca w obliczu śmiertelnej nawracającej choroby zdecydowaliby się na mastektomię nieradykalną? Nieprzebadana i niepodważona przez nikogo teoria stała się prawem. Żaden chirurg nie zdecydował się na przeprowadzenie badań nad zabiegiem, co do którego skuteczności miał pewność. Propozycja Halsteda umocniła się, stając się chirurgiczną doktryną. W końcu im więcej wycinamy, tym więcej leczymy, nieprawdaż?

Jednak u pacjentek pojawiały się nawroty cho­roby i to nie tylko od czasu do czasu, ale w licznych przypadkach. W latach czterdziestych niewielka ekipa zbuntowanych chirurgów – wśród nich należy wymie­nić zwłaszcza Geoffreya Keynesa w Londynie – podjęło próbę podważenia logiki leżącej u podstaw radykalnej mastektomii, z mizernym jednak skutkiem. W1980 roku, niemal osiemdziesiąt lat od pierwszej operacji Halsteda, oficjalnie rozpoczęto próbę losową porównującą radykal­ną mastektomię z bardziej konserwatywnymi metodami chirurgicznymi. . Ale nawet ta próba ledwo dotarła do jakichkolwiek wniosków. Uwiedzeni logiką i brawurą ra­dykalnej chirurgii amerykańscy lekarze byli tak niechętni poddaniu je j weryfikacji, że trudno był było znaleźć pacjentów do wzięcia udziału w badaniu. Aby je ukończyć, trzeba było poprosić o pomoc chirurgów z Kanady oraz innych k rajów. Rezultaty były uderzająco negatywne. Kobiety pod­dane radykalnemu zabiegowi cierpiały z powodu wielorakich poważnych komplikacji, nic przy tym nie zyskując. Ich szansę na nawrót choroby wraz z przerzutami były identyczne co u kobiet, które przeszły bardziej konserwa­tywną operację i zostały poddane radioterapii. Pacjentki chore na nowotwór piersi przeszły gehennę radykalnej chirurgii bez żadnego konkretnego powodu. Rezultat próby był tak destabilizujący dla całej dziedziny, że po­wtórzono ją w latach dziewięćdziesiątych, a następnie na początku XXI wieku. Ponad dwadzieścia lat później nadal nie stwierdzono innego rezultatu. Trudno ocenić, jaki był całkowity zasięg oddziaływania radykalnej mastektomii, ale można szacować, że w latach 1900-1985 poddano jej od stu tysięcy do pięciuset tysięcy kobiet. Obecnie wykonuje się ją niezwykle rzadko, jeśli w ogóle.

[Dodam trzy uwagi. Nadal wykonuje się wycinanie guzów, nawet całych piersi, chociaż nie aż tak radykalnie. Sam guz, o ile swoją wielkością nie zagraża mechanicznie okolicznym tkankom i nie rozsiewa swoich komórek macierzystych, to nie tyle jest chorobą wymagającą ostrej interwencji, co raczej objawem choroby źródłowej. Może to być nieprawidłowy metabolizm w wyniku zatrucia zewnętrznego lub wewnętrznego, w tym groźne nałogi a nawet silny stres, który zachwiał homeostazę w organizmie i spowodował zmiany komórkowe, np. inną ekspresję genów. Zatem warto zająć się leczeniem przyczynowym.
Ponadto, tak długa „kariera” radykalnej chirurgii, miała zapewne związek z finansowaniem szpitali, które otrzymują więcej za trudne i wysoce wyceniane zabiegi]

Z dzisiejszej perspektywy łatwo zauważyć przyczyny stronniczości radykalnej chirurgii: potężny chirurg z obsesją na punkcie innowacji, … pokolenie kobiet zmuszono by słuchać poleceń lekarza, oraz kultura perfekcjonizmu, który często opierał się jakiejkolwiek krytyce. Ale inne źródła stronniczości w medycynie są jeszcze trudniejsze do zidentyfikowania, bo są znacznie bardziej subtelne. W przeciwieństwie do niemal wszystkich innych dzie­dzin nauki, w medycynie jej przedmiot – czyli pacjent – nie jest biernym, lecz czynnym uczestnikiem eksperymentu. [wyłączywszy wyrafinowane metody potrójnie ślepej próby – patrz dalej].W świecie atomów zasada nieoznaczoności Heisenberga głosi, że położenia oraz pędu cząsteczki nie da się jednocze­śnie zmierzyć z dowolną dokładnością. Jeśli wyślemy falę światła w celu zmierzenia położenia cząsteczki, rozumo­wał Heisenberg, to uderzenie fali w cząsteczkę zmieni jej pęd, a więc i jej położenie, i tak dalej, bez końca. Nie da się zmierzyć obu z dowolną pewnością. Medycyna ma swoją własną wersję nieoznaczoności „Heisenberga” – kierując pacjenta na badanie, w sposób nieunikniony wpływamy na jego psychikę, a tym samym zmieniamy wyniki bada­nia. Przyrząd wykorzystywany do badania przedmiotu zmienia zarazem jego naturę.

Aktywna psychika pacjenta sprawia na przykład, że niezmiernie trudno jest przeprowadzić badania lub próby opierające się na jego pamięci. W 1993 roku harwardzki badacz Edward Giovannucci postanowił stwierdzić, czy dieta wysokotłuszczowa wpływa na ryzyko zachorowania na nowotwór piersi. [zagrożenia diety wysokotłuszczowej to osobny szeroki temat, w którym nawarstwiły się rożne mity] Zidentyfikował grupę kobiet chorych na nowotwór piersi oraz grupę kobiet zdrowych w podobny m przedziale wiekowym, po czym zapytał obie grupy o ich zwyczaje żywieniowe w ostatnim dziesięcioleciu. Bada­nie wysyłało wyraźny sygnał: kobiety chore na nowotwór piersi znacznie częściej spożywały pokarmy o wysokiej zawartości tłuszczu.

Ale to badanie miało jeszcze jeden aspekt: uczest­niczki próby Giovannucciego wypełniły ankietę na temat swojej diety także prawie dziesięć lat przed aktualnym badaniem, a jej wyniki leżały sobie spokojnie na dysku komputera. Kiedy porównano wyniki obu ankiet, u ko­biet zdrowych stwierdzono, że dieta faktyczna oraz dieta wspominana są w dużej mierze identyczne. Okazało się jednak, że u kobiet chorych na nowotwór dieta faktycz­na też nie zawierała nadmiaru tłuszczów. Jedynie dieta „wspominana” była wysokotłuszczowa. Te kobiety pod­świadomie zanalizowały swoje wspomnienia pod kątem przyczyn choroby i wymyśliły sprawcę: swoje własne złe nawyki. Bo i kogo lepiej winić niż samego siebie?

Ale czy prospektywne badania kohortowe, badania randomizowane i podwójnie ślepe próby nie eliminują wszystkich przejawów stronniczości? Samo istnienie ta­kiego badania w którym zarówno grupa kontrolna, jak i eksperymentalna są przydzielane losowo, pacjenci są leczeni na bieżąco, a tak lekarze, jak i pacjenci są nieświa­domi leczenia – stanowi świadectwo, jak poważnie me­dycyna traktuje swoją stronniczość i do jakich akrobacji musimy się uciec, aby się przed nią obronić (po równie drastyczne metody uniknięcia stronniczości sięgają nieliczne dyscypliny naukowe). Nie da się przecenić wagi podobnych badań. Istnieją rozmaite przykłady sposóbów leczenia, które na podstawie silnych dowodów anegdotycznych uważano za wysoce dobroczynne dla pacjenta, i które ostatecznie uznano za szkodliwe po przeprowadzeniu ba­dań randomizowanych. Należą do nich, między innymi, wykorzystanie tlenoterapii u noworodków, podawanie leków anty arytmicznych po zawale serca oraz hormonalna terapia zastępcza u kobiet.
[działa to i w drugą stronę, gdy bagatelizuje się
praktykę lekarską odnosząca spektakularne sukcesy, ale teoria nie chce się tym zająć, co zaprzecza podejściu naukowemu]

Ale takie desperackie akrobacje nie są w stanie wyeliminować najbardziej subtelnej odmiany stronniczości. Znowu chodzi o zasadę Heisenberga: kiedy pacjenci biorą udział w badaniu, nie da się uniknąć wpływu badania na ich psychikę. Decyzja o wzięciu udziału w badaniu klinicznym w celu, dajmy na to, zmierzenia wpływu aktywności fizycznej na radzenie sobie z cukrzycą, to aktywna decyzja. Oznacza to, że pacjent bierze udział w procesie medycznym, słucha pewnych poleceń lub mieszka w konkretnej dzielnicy z łatwym dostępem do opieki zdrowotnej i tak dalej. Może to oznaczać, że należy do konkretnej rasy, grupy etnicznej lub klasy społeczno-ekonomicznej. Badanie zrandomizowane prowadzi [wtedy] do pewnych wniosków,… ale odnosi się jedynie jego skuteczności … na konkretnej, grupie ludzi, poddanej procesowi randomizacji.

Eksperyment może być doskonały, ale pytanie brzmi, czy można go zgeneralizować na całą społeczność.

Bałwochwalcze podejście do zrandomizowanych prób kontrolnych w medycynie wnosi swoją własną stron­niczość. Szczepionka BCG przeciw gruźlicy w próbie randomizowanej miała mieć silne działanie ochronne, ale jej skuteczność zdaje się zanikać niemal liniowo, w miarę jak przemieszczamy się wzdłuż równoleżników z Północy na Południe – gdzie gruźlica jest też znacznie szerzej rozpo­wszechniona (ciągle nie wiemy, co wywołuje ten efekt, choć najbardziej oczywistym sprawcą jest zmienność genetycz­na). Te odkształcenia ~ nazwijmy je tendencyjnością heurystyczną – w praktyce medycyny wcale nie są rzadkie. Niemal każdego dnia jestem proszony o zadecydowanie, czy konkretny lek zadziała na konkretnego pacjenta – dajmy na to mężczyznę, Afroamerykanina – jeśli próbę przeprowadzono na populacji głównie białych mężczyzn z Kansas. Kobiety nie są dostatecznie reprezentowane w badaniach randomizowanych. Kiedy się temu przyjrzeć, nawet samice myszy nie są dostatecznie reprezentowane w badaniach laboratoryjnych. Czerpanie wiedzy medycz­nej z próby randomizowanej wymaga więc znacznie wię­cej wysiłku niż przeczytanie ostatniego akapitu artykułu opublikowanego w letnim numerze jakiegoś czasopisma medycznego. Wymaga uwagi, oceny oraz interpretacji a tym samym otwiera drogę do stronniczości.

Narodziny nowych technologii medycznych w ogó­le nie zlikwidują stronniczości. Przeciwnie, jeszcze ją zwiększą.

Aby zrozumieć badanie, trzeba będzie jeszcze więcej ludzkiej oceny oraz interpretacji – a tym samym wzrośnie stronniczość. Big data – duży zbiór danych – nie jest rozwiązaniem problemu stronniczości. To jedynie źródło stronniczości bardziej subtelnych (a może i jeszcze większych).

[widzimy to na przykładzie niektórych odpowiedzi w ChatGPT i podobnych narzędzi, które bazują na zbiorach danych już uprzednio sprofilowanych przez interesy, poprawność polityczną, cenzurę, wpływy korporacji i autorytety, które bywają w ten sam sposób uformowane]

Być może najprostszym sposobem na zmierzenie się z problemem tendencyjności jest stawienie mu czoła i uczy­nienie z niego części samej dęfinicji medycyny. Romantycz­na wizja medycyny, popularna zwłaszcza w XIX wieku, widzi lekarza jako „łowcę chorób” (w 1926 książka Paula de Kruifa Łowcy mikrobów rozpaliła wyobraźnię całego pokolenia). Ale większość lekarzy wcale nie poluje dziś na choroby. Najlepsi znani mi lekarze to tacy, którzy zda­ją się posiadać szósty zmysł, jeśli chodzi o wykrywanie stronniczości. Niemal instynktownie rozumieją, kiedy do ich pacjentów można odnieść zgromadzone wcześniej skrawki wiedzy medycznej, ale co ważniejsze, widzą też, kiedy ta wiedza się do nich nie odnosi. Rozumieją, jak ważne są dane, próby i badania randomizowane, ale są na tyle mądrzy, że potrafią się oprzeć ich uwodzicielskiej sile. Le­karze są w rzeczywistości łowcami stronniczości.

Wiedza uprzednia. Silna intuicja znaczy więcej niż słaby wynik badania
Elementy odstające.”Normy” uczą nas zasad – ale praw uczymy sie od elementow odstających.
Stronniczość. Każdemu doskonałemu eksperymentowi medycznemu towarzyszy ludzka stronniczość.

To ciekawe, że wszystkie trzy prawa medycyny [omówione w książce; znaczenia dwóch pierwszych tu nie ujawniam – zachęcając do lektury książki] dotyczą ogra­niczeń ludzkiej wiedzy.

Lato

W czerwcu się okaże, co nam Bóg da w darze.
W lipcu upały – wrzesień doskonały.
 

Uff, jak gorąco. 
Na szczęście większość czasu spędzam w lesie lub na jego obrzeżach i jest lżej.
Ale wpadłem na trochę do Warszawy (obowiązki, sprawy do załatwienia) i tutaj widzę wszystkie niedogodności rozgrzanego miasta, a szczególnie mieszkania jak moje, które wystawione na słońce staje się  nieznośne…
Widzę też problemy rolnictwa, tę suszę, która niszczy uprawy. W czerwcu padało tylko 4 razy i bardzo mało, przynajmniej w okolicy. W lipcu jak dotąd  – w ogóle.
Postawię niepopularną tezę, że pogoda w Polsce (zapewne i w innych miejscach) jest sterowana – upieram się przy istnieniu broni pogodowych. Ale to osobny temat.
Korzystając z miejskiego, lepszego transferu w sieci, podzielę się wyborem zdjęć, których umieszczenie przez telefon z lasu jest i trudne i pożera limity abonamentu. Nic specjalnego, robione przygodnie telefonem, ale przyroda – to mój „konik” i po prostu zachwyty – nawet prostymi przejawami natury.
Parę zdjęć pojedynczo już przekazywałem we wpisie Anchor Encore oraz na FB i TT, tutaj niektóre powtórzę oraz dodam nowe i też oczywiście nie wszystkie, bo nie chodzi o ilość – raczej o kontynuację sezonowej wakacyjne opowieści. Kolejność przypadkowa.

Ok. tyle z klimatów lata i późnej wiosny. Będę do tego wracał, a teraz – starym zwyczajem – parę zdań o zdrowiu. Mój serwis LepszeZdrowie.info też jest … na urlopie. Dłuższym, bo pokomplikowały się sprawy techniczne oraz dochodzę do wniosku że prawdopodobnie zmienię charakter strony. Tak jak i świat się zmienia.
Opisałem to krótko w Nowościach czerwca. Nietypowo, ponieważ są tam niespodziewane (dla wielu) wizje medycyny przyszłości, mówiąc skromniej – zapowiedzi zmian idących w tym kierunku. To nie nowość także na tym blogu – były wzmianki o tym w Anchor Encore. Jest w tym i aspekt polityczny np. rozliczenie decydentów za ich przewinienia z czasów „pandemii”.
Rozliczenia należą się w dużo szerszym zakresie. Temat na granicy tych niebezpiecznych, gdy porusza się go w mediach społecznościowych (ban, zamknięcie konta,  „ruska onuca”, szur itd.). Ale widzę, że jestem aniołkiem na tle wielu tych, którzy poczynają sobie bez pardonu wobec głównych polityków, partii, kościoła czy ideologii. Zatem odkrywam publicznie prywatny starszy wpis (pisany dla kogoś specjalnie) – Lepiej wiedzieć niż być ofiarą złej polityki.
Zbliżają się wybory – podobno „decydujące” o przyszłości Polski.
Cóż, jeśli będziemy wciąż głosować na tych samych polityków – niewiele a może nawet nic się nie zmieni. Jest sporo inicjatyw oddolnych, które to rozumieją w jakimś stopniu, ale są rozproszone i dążą do „przejęcia władzy”. 
Zmiana nastąpi gdy władza będzie w rękach Narodu, a nie polityków – zgodnie z art. 4 Konstytucji.
Ciekawy aspekt tego rozwiązania i metodę jego wdrożenia znajdziemy w niedawnej wypowiedzi J. Zięby – https://vk.com/video-201956532_456241994  (od momentu gdy jest mowa o specjalnych uprawnieniach Senatu) oraz parę późniejszych wpisów tamże..
Znajdziesz tam powiązane materiały i inspirację do działań dla wprowadzenia demokracji bezpośredniej. O ile wierzę w zasadniczą rolę odgórnego ramowego modelu wdrażanego przez CARE, to takie lokalne i specyficzne dla danego kraju działania są potrzebne.
Zrozumienie działań organizacji CARE czyni dwa przysłowia na początku wpisu adekwatnymi do tego, co się dzieje i co przyniesie jesień…
Na tym kończę ten wpis i życzę równowagi – pomiędzy letnim odpoczynkiem a zaangażowaniem na rzecz lepszej przyszłości.

 

 

Starość w paru odsłonach

Twarz starek kobiety
Tylko starość ma przenikliwe spojrzenie.

Friedrich Dürenmatt 

Ten artykuł będzie miał parę wątków i dygresji, bo zahacza o wiele powiązanych tematów i o osobiste doświadczenia.

Moi Rodzice odeszli już dawno. Bolesne wspomnienia naturalnym biegiem rzeczy bledną z czasem, ale powracają z powodu nowych wydarzeń.

Te dawne odejścia były związane głównie z wiekiem, ale i chorobami, które się pojawiły, chociaż nie musiały. Wtedy stosunkowo mało wiedziałem o sprawach zdrowia ludzi starszych, sam byłem jeszcze stosunkowo młody. Można jednak powiedzieć, że własnie wtedy bardziej się tym zainteresowałem.

Te doświadczenia zaczęły się od śmierci dziadków, których częściowo byłem świadkiem, a także uczestnikiem posług w ostatnim okresie. Nie będę się jednak cofał we wspomnieniach aż tak, natomiast przy okazji, jako dygresję-ilustrację, podam krótkie fragmenty (mocno skrócone) moich wspomnień o Rodzicach  – w kontekście ostatnich lat ich życia.

Tata praktycznie do emerytury nie chorował. Gdzieś w latach 1969-70 zaczął gwałtownie chudnąć. Po dłuższych badaniach w końcu ustalono, że przyczyną jest jakaś nietypowa choroba krwi. Tata został skierowany do Instytutu Hematologii w Warszawie, gdzie dłuższy czas przebywał. To pierwsze moje doświadczenie  asystowania choremu  w szpitalu, chociaż sam już też byłem po paru szpitalnych pobytach.
W końcu wyszedł z tego.

Jakiś czas później, w czasie pobytu na wybrzeżu ojciec nagle  źle się poczuł i znalazł się w gdańskim szpitalu. Nie wchodząc w szczegóły,  po badaniach okazało się że ma poważną chorobę wymagającą pilnej i rozległej operacji. Doskonały specjalista (prof. Mlekodaj), chociaż  szansa powodzenia była mała podjął się operacji, która się udała. Zdolności chirurga oraz wola przeżycia mimo  pozostałość po owej chorobie krwi okazały się zbawienne. Oddaję hołd temu lekarzowi za uratowanie życia. To były dla nas dramatyczny czas.  Przez ponad 4 miesiące asystowaliśmy pobytowi Taty w szpitalu gdańskim, mieszkając u kuzynów i w wynajętym mieszkaniu. Zwłaszcza Mama odwiedzała Go codziennie. Ja ze względu na pracę i uczelnię – dojeżdżałem okresowo z Warszawy. Był to czas pełen troski i uczuć – pisałem do Ojca listy z konsolacjami… bo nie wiadomo było czy przeżyje tę chorobę.
Po powrocie do Warszawy Tata przebywał jeszcze dłuższy czas w sanatorium w Otwocku. Wywiązały się stany ropne i komplikacje. Jednak organizm i wola życia Taty zwalczyły to wszystko. Był z nami po tej operacji jeszcze ok. 20 lat.

Znów, nie wnikając w  szczegóły medyczne, na początku 1991 r. znalazł się po interwencji pogotowia w szpitalu. Jego stan nie był dobry, ale zasadniczo zażegnany. W czasie wizyty u Taty 6 stycznia pamiętam, że żartował, abyśmy po cichu wymknęli się ze szpitala, ponieważ nie chce już tam dłużej być.
Niestety, w nocy na 8 stycznia nagle odszedł od nas. Przeżył więc 84 lata, co jak na przejścia ostatnich lat było godne podziwu.
Jest pozytywnym przekładem dzielnego dotarcia do starości.

Mama przeżyła Ojca wiele lat, ale  borykała się z własnymi chorobami i konsekwencjami kontuzji – dawniejszych (wypadek kolejowy w czasie wojny) i późniejszych (wypadek samochodowy, upadki). Ale  Jej pokolenie było twarde i zdrowsze od  obecnego.
W przypadku Mamy i Ojca pewien wpływ mogły mieć ćwiczenia sportowe w młodości – pływanie Mamy, lekka atletyka Ojca. Dzięki temu Mama wykazała sporo dzielności, do połowy 2004 r. była samodzielna: ruch, drobne sprawunki, dbanie o dom, traktowała to  jako błogosławioną szansę na utrzymywanie kondycji. Niestety w końcu  niedomagania i  kłopoty zdrowotne dramatycznie nasiliły się w 2. półroczu 2004 r. – Mama w parę miesięcy bardzo zgarbiła się, prawie przestała się poruszać i jeść.  Jestem wdzięczny Rodzinie za okazaną serdeczność i troskę o Mamę w tym trudnym okresie. …

Półrocze opiekowania się Mamą uważam za jeden ze wznioślejszych okresów w swym życiu, pełnym uczuć – mimo jego dramatyzmu i naprawdę trudnych chwil.

Mama zmarła w wieku 91 lat w tym samym w szpitalu co Ojciec, 2 kwietnia 2005 r. – w tym dniu, w którym odszedł  nasz Papież.

Te szpitale „ostatniej drogi” tamtych czasów, jakkolwiek robiły przygnębiające wrażenie („umieralnie”), miały jeszcze na względzie elementy empatii względem pacjentów.

Aż nadszedł czas epidemii Covid. Nie umniejszając szczerych prób niesienia pomocy, nader często empatia zamieniała się w niemal sadystyczny system na pograniczu eutanazji.
O koszmarze tego czasu pisałem wielokrotnie i wieloaspektowo na http://www.Lepszezdrowie.info, a słowo eutanazja pojawiło się np. w tytule artykułu „Respiratorowa eutanazja” (obecnie wiele doniesień medycznych potwierdza ten proceder).
By nie roztrząsać szczegółów, wspomnę tylko o losie właśnie osób starszych, które umierały w szpitalach bez widzeń z rodziną, niemal bez kontaktu ze światem, z niezałatwionymi sprawami i bez pożegnania z bliskimi. Dramatyczne, okrutne i bez sensownego uzasadnienia.

Także kładzenie nacisku na szczepienie osób starych, które mają najmniejszą odporność, a jak się okazało szczepionki, a nie tylko choroba, przyczyniała się do zgonów. I znana sprawa zamrożenia służby zdrowia, co uderzało głównie w osoby czekające na operacje i zabiegi – przede wszystkim właśnie osoby starsze.
Ten system zabrał mi wtedy dwie bliskie osoby, które najprawdopodobniej wcale nie musiały umrzeć. W ogóle – niezależnie od epidemii, wielu moich bliskich przyjaciół przedwcześnie odeszło, także przez błędy medyczne lub nie udzielenie pomocy na czas. A to uszczuplenie  otoczenia przyjaciół i znajomych to dość powszechny symptom życia osób starszych, takich jak ja. I pewnego rodzaju memento mori.
Zatem – dbajmy o swoje zdrowie, dla siebie i by nie być ciężarem dla innych.
Biorę to i osobiście, bo – chociaż jeszcze nieźle się trzymam mimo przebytych różnych wypadków, operacji, chorób i traum (no. duża część życia w bólu) – zbliżam się powoli do 80… To jednocześnie stresuje tym, że mam coraz mniej czasu na swoje cele i pragnienia.
Ostatnio doszły liczne doniesienia o nagłych zgonach osób młodych, które zawierzyły „medycynie epidemicznej”, która nie tyle leczyła, co szkodziła, a wysyp powikłań prawdopodobnie jest jeszcze przed nami, ponieważ  preparat genetyczny może mieć działanie nie tylko nieprzewidywalne ale i rozciągnięte w czasie. Tragiczne są doniesienia o wczesnych licznych poronieniach…

Ogólniej – młodzi ludzie często nie szanują swego zdrowia – alkohol, papierosy, narkotyki, tatuaże, śmieciowe lub nieodpowiednie jedzenie, operacje upiększające (często wątpliwe nie tylko medycznie), brawura („motocykliści to potencjalne warzywa”), itd. 
Przez zatrucie środowiska, właśnie złe żywienie, szczepionki itd. mamy coraz więcej przypadków raka, cukrzycy II, zaburzeń neurologicznych i innych chorób, które wcześniej prawie nie występowały wśród młodych. Zostawiam ten bolesny temat na boku… 
W kulce młodości i wyglądu ludzie wypierają ze świadomości proces starzenia się i śmierci. Nie znają starości, natomiast  my – starsi, znamy starość i młodość; może więc warto słuchać rodziców i dziadków? Chociażby dla tej jednej sprawy dziadkowie są cenni – swoim doświadczeniem. Istnieje też pogląd, że to dziadkowie są predysponowania do dużego udziału w wychowaniu dzieci, ponieważ w obecnych czasach rodzice są na tyle zapracowani i nieprzygotowani do roli wychowawców, że to odbija się na dzieciach.
A starość potrafi być piękna, godna – zarówno tym wkładem jak i realizacją wcześniej odkładanych pasji, nawet twórczością.
O ile zgony starszych, jakkolwiek często do wytłumaczenia, tak odchodzenie osób w pełni sprawności i planów, ojców i matek małych dzieci, osób wnoszących wkład w PKB – to zjawisko nie do wybaczenia.
W ogóle służba zdrowia nie zdała egzaminu, a medycyna, uwięziona w skostniałych procedurach i służbie dla biznesu farmacji, to osobny przykład patologicznego układu.

W tym miejscu wracam do głównego tematu starości i śmierci.

Osobiście wyznaję wiarę, że śmierć nie istnieje – w sensie kontynuacji życia duszy.  Kiedyś (2005 r.) dywagowałem o nieśmiertelności, a potem coraz bardziej upewniałem się o naszej duchowej naturze…

Jednak w życiu cielesnym ludzie mają różne plany i zobowiązania, a odejście fizyczne może znacznie skomplikować życie bliskich osób.
Innym aspektem jest, że śmierć często jest poprzedzona wieloma cierpieniami – zarówno osoby chorej i/lub starej oraz otoczenia, zwłaszcza rodziny.  Nakłada na nią różne ciężary, szczególnie w końcowej fazie życia części rodziny. To banalne stwierdzenie ma w sobie jednak aspekt egzystencjalny, który wciąż nie jest dostatecznie brany pod uwagę jeśli mówimy o humanizmie, gdy podchodzimy do tego filozoficznie. Dotyczy to i spraw praktycznych – w szczególności takich jak rezygnacja z uporczywej terapii w przypadku braku szans na efekt leczniczy przy jednoczesnym długim cierpieniu (bólu) i naruszeniu godności pacjenta.  Te sprawy są różnie regulowane na świecie, w Polsce w Kodeksie Etyki Lekarskiej mówi się, że rezygnacja z uporczywej terapii jest autonomiczną decyzją chorego, który został dobrze poinformowany o stanie swojego zdrowia i zbliżającej się śmierci. Przy spełnieniu tego warunku i w kontekście sumienia lekarza nie oznacza to eutanazji – o czym parę słów dalej.
Oceniam, że ważne jest ustalenie co doprowadziło do takiego stanu – czy sam wiek, czy zaniedbania i szkodzenie, nawet umyślne lub z przyjęcia złych metod leczenia.
Warto też przypomnieć afery związane z tzw. śmiercią mózgową. Bywa że błędnie uważa się to za znak definitywnej śmierci i wykorzystuje do pobierania narządów.
To dzieje się oczywiście nie tylko w przypadku osób starszych, ale i młodych. Są kraje (jak np. Chiny) gdzie w ten sposób „eksploatuje” się więźniów i niechciane dzieci. Handel ludźmi, w tym dziećmi, ma i ten aspekt.
Poszanowanie życia  ludzi maleje przy jednoczesnym hołubieniu życia zwierząt.

Żyjemy w czasach alienacji, gdy rodziny, dawniej powszechnie wielopokoleniowe i  wielodzietne, zanikają i często osoby starsze są osamotnione.
Z kolei cywilizacja materialistyczna coraz mniej widzi wartość osób starszych, gdy w rzeczywistości to one budowały podwaliny tego co jest oraz są skarbnicą życiowych mądrości i doświadczeń.
W skrajnych przypadkach, zwłaszcza w większości krajów zachodnich,  młode pokolenie odcina się od rodziców i dziadków, często przestaje się nimi interesować.
Domy opieki bywają dobrze wyposażone i obsługiwane, ale to przywilej bogatych.
Są kraje gdzie stosuje się lub postuluje eutanazję osób starszych . Przypomina to programy eugeniczne typowe dla dyktatur jak w nazistowskich Niemczech, przy czym było to rozszerzone na ludzi niepełnosprawnych lub ze „złym” pochodzeniem.
Te idee odżywają. Wystarczy poczytać to, co głosi np.  Harari w swoich książkach (polecam dobre opracowanie tych lektur w książce prof. Adama Wielomskiego „Yuval Noah Harari – Grabarz człowieczeństwa”).  Innym lansowanym tam pomysłem jest cyborgizacja ludzi, co ma rzekomo uczynić ich prawie nieśmiertelnymi poprzez technikę sztucznych organów – aż do zaniku człowieka, jakiego znamy. To ma być jednak dostępne tylko dla elit ze względu na koszty i doprowadzić do stworzenia klasy podludzi – biednych, schorowanych , niepotrzebnych – do stopniowej likwidacji.
To pokłosie lewackich (ale nie wszystkich lewicowych) i globalistycznych ideologii, w których próbuje się zniweczyć także rolę rodziny. A to przekłada się też na dalsze patologie. Nie będę tego tu rozwijał, ale warto wspomnieć że ma to związek także z ideologią klimatyczną, wg której, w pewnym ekstremizmie,  ludzie swoim istnieniem i aktywnością niszczą planetę, co z kolei uruchomiło programy depopulacyjne.  Są ludzie, którzy w imię tej ideologi wyrzekają się posiadania dzieci – zarówno przez takie postanowienie jak i przez aborcję.
Depopulacja ma rożne aspekty (duży temat), np. aborcja jest głównym czynnikiem nienaturalnych śmierci – wielokrotnie przewyższającym ofiary raka, chorób serca i innych znanych czynników. Wiedziałeś o tym?

O ile trzeba przyznać, że emeryci są obecnie trochę lepiej zadbani przez parę programów rządowych (dodatkowe emerytury, zasiłki itp.), to jeszcze daleko do spełnienia postulatu, że po długim życiu i pracy, zasługują na godne życie.
Szeroki znany temat, który także osobiście mnie dotyka, ale tu nie będę się skarżył.
Chodzi mi o opiekę państwa nad ludźmi u schyłku życia.
O ile wiedziałem, że jest źle, to gdy zagadnienie dotknie cię osobiście – odzywają  bolesne wspomnienia z czasów gdy odchodzili bliscy.
Osoba z rodziny, kochana bo dobra i zasłużona, którą darzę wielkim szacunkiem (z odwzajemnioną wręcz miłością), do swego 95 roku życia była jeszcze dość aktywną głową-seniorem części rodziny, chociaż już z ograniczoną sprawnością ruchową i początkami demencji. Radząc sobie mieszkała od lat sama po śmierci męża. Aż zdarzył wypadek. Pobyt w szpitalu, operacja. Całkowita niesprawność wymagająca całodobowej fachowej opieki. Nie dawaliśmy rady – potrzebne specjalne łóżko, system karmienia i „odwrotny”, leki, opatrywanie… Co robić?
Specjalistyczne domy opieki, te z NFZ (ZOL itp.) – długie terminy, co nie wchodziło w grę. Zakłady prywatne – w Warszawie brak miejsc, a nawet poza Warszawą ceny sięgające 8 000 zł /m. Opieka domowa – nie mniej skomplikowane i drogie rozwiązanie. W końcu udało się znaleźć – właśnie poza Warszawą, względnie odpowiednie miejsce, na które możemy sobie pozwolić dzięki oszczędnościom.  „Względnie odpowiednie” to eufemizm – małe pokoiki 3-osobowe, pacjenci w stanie niemal wegetatywnym, widok i nastrój przygnębiający, wręcz wymagający odporności psychicznej. Mimo odległości – odwiedzamy i widzimy bezsilną przerażoną kobietę, tak jak i my czujemy swoją bezsilność. Tam zapewne dokończy swego żywota.
Cóż, to i tak pewne rozwiązanie, ale co począć z tysiącami starców, kalek, niepełnosprawnych, którzy nie mają rodziny i oszczędności lub ich rodzin nie stać na zapewnienie opieki? Chce się krzyczeć – jakie to państwo, które mimo buńczucznych haseł nie potrafi zadbać o swoich seniorów?
To powinno być zorganizowane ustawowo i systemowo – zapewnienie godnej opieki dla takich osób w razie potrzeby. Prywatne zakłady to kropla w morzu, a ponadto widzę, że to bardziej biznes niż misja pomocy.
To samo widać na przykładzie chorych dzieci, osób z rzadkimi chorobami, które żebrzą o datki na ratowanie życia czy jakieś protezy lub drogie leki,  bo państwo nie poczuwa się do takiej pomocy. Także szpitale i inne placówki państwowe borykają się z niedofinansowaniem, niezrozumieniem potrzeb i biurokracją.
A jednocześnie wydaje się miliardy na wydumane potrzeby, sprzyjanie uchodźcom lub polityczne przekupywanie ludzi oraz trwoni się tyleż przez niegospodarność.

Reasumując – wpis pełen rozgoryczenia i oburzenia.
Czy jednak jest jakieś światełko w tunelu?
O ile łatwo pokazywać niedociągnięcia i oskarżać, co przeważa w większości publicystyki i rozmów, to wartość ma pokazywanie rozwiązań.
Staram się to robić. Nawet od wielu lat jeden z moich adresów mailowych ma  postać rozwiazanianakryzys@…
Jeśli chodzi o sferę zdrowia, to na wspomnianej wyżej stronie wielokrotnie były podawane dobre, w tym alternatywne, skuteczne metody postępowania zarówno w kontekście C-19 jak i w wielu jednostkach chorobowych. 
Nauka robi postępy w zakresie długowieczności, pewne aspekty starości można uważać za chorobę, a na pewno starość przyspieszana jest przez choroby, które można leczyć. 

Cóż, wszyscy kiedyś umrzemy, ale nadzieja umiera ostatnia.
Ogólniej biorąc przywołam jeszcze raz swoje nadzieje związane z globalnym projektem Global Health & Wellness Consortium  (GHWC.global) w ramach ruchu CARE (Center of Amity and Resatoration of Earth). Pod tym adresem znajdziemy więcej szczegółów, a krótki zarys GHWC tutaj.
Skrótowa charakterystyka CARE podana jest tutaj, a dokładniejszy opis autorki i liderki projektu w tym wpisie (do aktualizacji, bo dochodzą nowe funkcje).
Przekazuję tę nadzieję by ludzie nie poddawali się defetyzmowi i propagandzie strachu. Z namiarami, bo rozwiązanie  jest dość złożone i dla większości ludzi zaskakujące – wymaga zagłębienia się w temat. Wskazuje i realizuje szereg dróg dla lepszego zdrowia, długowieczności oraz nowej, sprawnej i bezpłatnej opieki zdrowotnej dla wszystkich.
Szkoda tylko, że wielu nie doczekało tej nowej rzeczywistości, która dopiero jest stopniowo wdrażana, a w polskich warunkach napotka prawdopodobnie na duży inercyjny opór istniejącego systemu. A może nie? 

 – – – – 
źr. ilustracji – https://photocontest.smithsonianmag.com/

Teoria relacji – refleksja

„Prostota jest tania. Skuteczna. Łatwa w zastosowaniu.“
Maciej Bennewicz

Teoria w tytule jest stanowczo na wyrost, ale skusiło mnie to jako przyczynek do pewnego szczególnego ujęcia. Jest też duże zderzenie myśli z motta z rzeczywistością życia…

Biorąc ogólnie – to rozległa dziedzina logiki, teorii zbiorów, teorii organizacji, ma też wiele konotacji socjologicznych i psychologicznych. Mimo tak szerokiego zakresu tutaj będzie krótko – to cegiełka, potrzebna mi do dużego eseju o … demokracji (w szkicowaniu).
Jeśli kogoś interesuje ujęcie matematyczne, to tylko odeślę przykładowo do  
https://www.math.edu.pl/rodzaje-relacji  (co i tak stanowi pewien wycinek w dużym uproszczeniu, szerzej w wikipedii – za odnośnikami).

W ujęciu abstrakcyjnym chodzi o jakieś obiekty tworzące relacje, sprawa komplikuje się gdy odróżnimy przedmioty od podmiotów, szczególnie, że taki podział jest rozmyty. Nie będę naukowo ścisły, ale chcę zwykłym językiem pokazać niektóre związane z relacjami zagadnienia.
Ogólnie obiekty mogą mieć względem siebie hierarchie wynikania, zawierania lub wpływu, np. własność, podległość funkcjonalna. Najważniejszymi (elementarnymi) relacjami są relacje dwuargumentowe, tj. między elementami pary obiektów/zbiorów:
A <-> B
Tu oznaczyłem relację zwrotną (wzajemną), chociaż nie musi zawsze tak być (Słońce oddziaływa na człowieka ale nie odwrotnie).
Gdy weźmiemy większą ilość obiektów: A, B, C,… n,  to mamy następującą ilość relacji  n*(n-1)/2  , przykładowo:

n                il. relacji

3                    3

4                    6

5                  10

6                  15

7                  21

8                  28

9                 36

10               45

… 
Weźmy trójkę A, B, C co daje 3 relacje: A<>B, A<>C, B<>C.
Jeśli jednak odniesiemy to do podmiotów społecznych, np. Ojciec, Matka, Dziecko,  to widzimy, jak dużo bardziej te relacje mogą być skomplikowane. Zresztą – każdy wie jak złożone w praktyce mogą być związki rodzinne.  Na tak prostym przykładzie oprócz „binarnych” relacji wzajemnych mogą wystąpić niesymetryczne relacje podrzędności Ojciec>Dziecko itd. lub koalicje Ojciec + Matka > Dziecko i inne podobne.  Wtedy ilość takich relacji rośnie lawinowo z n.
Można by jeszcze dodać, że relacje te mogą zmieniać się w czasie i zależnie od okoliczności i że zwykle dane dwie osoby są nieporównywalne oraz przy uwzględnieniu relacji na podobieństwo tzw. jednoargumentowych – tu np. Ojciec może podlegać własnym nastrojom lub uzależnieniom itp. Bywają wewnętrzne wyobrażenia self i mogą one być nawet sprzeczne ze sobą i/lub schizofreniczne.
To uzmysławia jak jeszcze bardziej złożone mogą być relacje społeczne.
Zatem i organizacje – by mogły sprawnie działać, przynajmniej po części powinny uwzględniać tę złożoność. Znane są różne schematy organizacyjne jak gwiaździsta, wojskowa – odpowiedzialności jednostkowej, każdy z każdym itd.
W opisie pierwotnych plemion i przekształcania się ich w społeczeństwa przyjmuje się, że póki zbór składa się z mniej niż ok. 150 osobników, to wszyscy jako tako mogli się wzajemnie znać i coś wspólnie uzgadniać. Po przekroczeniu tego umownego progu wspólnota się rozpada, chyba że ma silne przywództwo – powstaje wspólnota feudalna lub jednostka militarna (upraszczając).
Oczywiście w dobie Internetu jakiś celebryta może być znany przez miliony, natomiast odwrotnie – zna tylko stosunkowo nielicznych. Ale to nie nowość, bo podobnie było z przywódcami, pisarzami, artystami itd.
W społeczeństwie z tyloma relacjami część z nich regulowana musi być przez prawo. Widzimy jak niepomiernie się rozrasta w coraz to nowych aktach. 
Można zastanawiać się czy musi tak być, czy raczej powinniśmy się zdać na jakieś prostsze rozwiązania. I tutaj zahaczamy o sprawy ustrojowe, form samorządności, w tym demokracji. Złożoność relacji utrudnia wiele spraw codziennego życia i rozwiązanie konfliktów społecznych. Czy jest na to jakieś rozwiązanie?
Ale to osobne zagadnienie…
Odniosę jeszcze złożoność relacji do zjawisk biologicznych i przyrodniczych.
Teoretycznie można zastanawiać się nad relacją wątroby i układu nerwowego, ale wątroba i układ nerwowy same w sobie stanowią złożone systemy, a w ich ramach moglibyśmy analizować oddziaływanie mniejszych tkanek, potem komórek.
I w drugą stronę – te duże organy mają relacje z wieloma innymi organami i w sumie konstytuują działanie całego organizmu.
Piszę o banałach, ale z praktyki lekarskiej widać jak bardzo upraszcza się leczenie nie uwzględniające organizmu jako całości (specjalizacje, które często mają małe pojęcie o innych specjalizacjach) oraz pomijające synergie.
Te z kolei mają duże znaczenie przy interakcjach leków.
Podobnie w naukach przyrodniczych, np. o klimacie. Tu związki są tak złożone i jeszcze nierozpoznane, że wszelkie sądy uogólniające (zwłaszcza „konsensusy”) są uzurpacją ze strony naukowców nieświadomych ilości możliwych relacji.

Na zakończenie wspomnę jako ciekawostkę stary wpis Trójca nawiązujący do relacji trójkowych i ich miejsca w kulturze.
.

 

Wyłączenie

na linie

Życie nie jest łatwe,
ale wciąż pozostaję optymistą…

Luty 2023 nie był dla mnie łaskawy. Pogoda była kapryśna i niezbyt przyjemna, czasem depresyjna. Tym bardziej złakniony prawdziwej zimy ze śniegiem wykorzystywałem każdą okazję by być w lesie na biegówkach. Mam swoje ulubione miejsca o urozmaiconym terenie. Zdarzyło się, że zjeżdżając w dość ostrej górki z zakrętem nie zauważyłem kamienia wystającego spod śniegu.
Wywrotka z podparciem ręką. Zwichnięty nadgarstek i dwa palce, w tym jeden złamany z odpryskami przy stawie. Prawie 5 godzin na SOR, złożenie, usztywnienie. Ponad miesiąc w ortezie, która była bardzo niewygodna i utrudniała wiele czynności, w tym pisanie. Po tym okresie okazało się, że palce są sztywne (nie zginają się) i nadal spuchnięte – wymaga to rehabilitacji.
O ile od dawna psioczę na lekarzy, że nie umieją sobie radzić z chorobami przewlekłymi, tak ogólnie chwaliłem chirurgów i pomoc ratunkową.
Niestety to już drugie moje negatywne doświadczenie i w tej dziedzinie po nieudanej operacji sprzed paru lat.

Uderzenie w czasie wypadku znów nadwerężyło bark – jego grudniowa rehabilitacja związana z wieloletnim bólem została zniweczona. Czekają mnie więc dwie nowe rehabilitacje (znów wyłączenie na wiele godzin).
Plany na wiosenne odświeżenie mieszkania a potem odwlekane przycinki drzew na działce stoją pod znakiem zapytania.

Skoro jestem przy sprawach zdrowotnych, to krótko o tym co działo się w lutym na LepszeZdrowie.info. Jak zwykle podsumowałem to w raporcie miesięcznym.
Ujmując krótko:

Kolejne rady zdrowotne, uwagi o sporze między mięsożercami a wegetarianami i walce z mięsem, dlaczego powinniśmy się bić o jajka, o dietach keto i carnivore, propagandzie jedzenia robaków i związanych z tym zagrożeniach – z szerszym tłem tych akcji. Rozliczanie epidemii i antidota na powikłania. Nowe książki i więcej…

Były to więc tematy aktualne i z mojej perspektywy ważne.
Niestety w czasie publikacji tych nowości popełniłem duży błąd techniczny, który zniszczył mi funkcjonalność linkowania wewnętrznego i do lewego menu strony (które zniknęło).
To co jest w sieci – działa, ale cokolwiek zmienię lub napiszę nowego, nie będzie miało już owego lewego menu. To jeszcze bardziej uszczupliło możliwości mojego back-endu, który w ogóle od lat szwankuje i tworzy wpisy nie pasujące do obecnego odbiorcy, zwłaszcza używającego urządzeń mobilnych. Wróciła więc sprawa przełożenia serwisu na nową platformę. Zacząłem tę akcję na początku 2020 r. , ale jej zakres opisany w zarysie w notatce technicznej jest tak duży, że wystraszył mnie ilością pracy. I nadal straszy – obecnie do przełożenia jest ponad 1000 wpisów nie mówiąc o różnych sprawach technicznych.
Teraz będę raczej do tego zmuszony. Zatem dalsze aktualizacje będą na tymczasowej stronie wp.lepszezdrowie.info, która kiedyś będzie przełożona na domenę podstawową (na razie jest to tylko szkic, z paroma próbami, nie koniecznie wg ostatecznego wyglądu i funkcjonalności –  już widzę konieczność zmian…).  Zacznę od najnowszych wpisów, ale jeśli są tam linkowania wstecz, to trzeba będzie i przełożyć te odnośne strony. Robota na miesiące, rok?
Jak wspomniałem, stara strona tymczasem będzie działać, ale raczej nie będę tam nic dokładał, a ew. poprawki będą wprowadzane dość uciążliwą drogą podmian kodu html.
To mnie wyłączy z innych spraw, których mam i tak sporo. (nie mówię o obowiązkach domowych i rodzinnych, tylko o moich „zajęciach publicystycznych”).
Przykładowo, zacząłem duży esej o demokracji (znacznie wykraczający poza tutejszy stary wpis Demokracja?), a właściwie o ustrojach społeczno-politycznych przyszłości, ale temat wymaga jeszcze przeczytania sporej ilości przyczynków innych osób, by móc to dobrze poukładać i wyciągnąć wnioski.
Generalnie uderza brak wyobraźni zainteresowanych  środowisk, które uparcie trzymają się starych schematów partyjnych i koncepcji. Obecnie w polityce przeważa kadencyjna krótkowzroczność i zepsucie.
Podobnie jak brak wyobraźni i wiedzy o tym jak będzie wyglądał przyszły świat, ale nie taki, który zniewoli i wyalienuje ludzi (widzimy zakusy w tym kierunku), lecz podniesie ich w rozwoju, zapewni suwerenność.
I to wcale nie w jakimś dalekim horyzoncie czasowym, bo jeszcze za życia wielu obecnych polityków i komentatorów. W tym świetle szereg obecnych rozwiązań gospodarczych oraz planów politycznych prawdopodobnie okaże się stratą energii i środków.
Chociaż sprawę braku odpowiedniej perspektywy poruszałem tutaj parokrotnie i od dawna (np. Na kłopoty – perspektywa), to obecnie raczej odnoszę się do tego w niektórych wpisach na stronie Our Life Force. (uwaga  – wkrótce końcówka domeny będzie zmieniona na .one). Przykładowo w jednym z ostatnich https://locusmind.com//posts/33302  pokazano rozmach nowych projektów związanych z ruchem CARE, w tym z nowymi źródłami energii i nowymi technologiami. Istnieją takie, które wyprzedzają te „oficjalne” o wiele dziesięcioleci, powstają też nowe. A liczne te, na  które wydaje się olbrzymie środki, nazywam czasem… ostrzeniem dzidy.
To może zdezaktualizować nawet projekty energii atomowej, co do których już od dawna też miałem duże wątpliwości.  Pisałem prawie 10 lat temu Co z tą energetyką? Nie wszystko obecnie jest dokładnie jak przewidywałem, ale potwierdza się, że ostatecznie wygra koncepcja energetyki rozproszonej.
Opracowywanie tamtejszych (na locusmind) wpisów zabierało mi dużo czasu, więc i z tego będę musiał się wyłączyć, przynajmniej w znaczącym zakresie. Będę raczej odsyłał do materiałów źródłowych. Będzie to jednak utrudnieniem dla Czytelnika, ponieważ są to na ogół mało dokładne tłumaczenia.
Wlecze się jeszcze bardziej mój dawny plan pisania książki, dużej monografii tematycznej – podobna sytuacja – brak czasu oraz coraz to nowe materiały ze świata, które dezaktualizują pewne starsze przyczynki…
Reasumując „siła złego na jednego”, przy czym słowo „złego” biorę tylko za sprawą przysłowia, bo nie są to rzeczy złe, tylko absorbujące – zwłaszcza w kontekście mniejszych sił po niedawnym skończeniu 76 lat. Dolegliwości przybywa i nimi też trzeba się zająć. Nie to, że się użalam (Dzień Mężczyzny nieco mnie rozpieścił), ale trzeba spojrzeć prawdzie wieku w oczy… (a oczy też zaczynają dokuczać).
Zatem tutaj wpisy będą zapewne krótsze i rzadsze, a tytułową lapidarność tego bloga będę realizował na twitterze.

They Always Knew the Cause and the Cure

Czyli zawsze znali przyczynę i lekarstwo.
Wpis reblogowany.

Zobacz krótkie filmiki z oryginalnego wpisu – https://judyeunkyung.wordpress.com/2023/02/07/they-always-knew-the-cause-and-the-cure/

Tematy:
Programowanie predykcyjne dotyczące chipów w szczepionkach z gry wideo z 2005 roku.

„Szczepionki nigdy nie były bezpieczne” Brandi była przedstawicielem farmaceutycznym, ale została demaskatorem, myślę, że jej śmierć była podejrzana.

Zagrożenie 5G, możliwy związek z koronawirusem i lekarstwem – hydrochlorochiną ukrywane przed opinią publiczną.

Niefarmaceutyczna wersja hydrochlorochiny, kwertyna, jest łatwo wytwarzana z gotujących się organicznych skórek grejpfruta i cytryny, myje i obiera owoce, odcedza płyn i pije go jak herbatę przez całą chorobę. Jest bardzo gorzki w smaku, więc można dodać do napoju miód, to naturalne lekarstwo przeciwwirusowe, przeciwzapalne i zapobiegawcze

Wyjaśnienie dotyczące kwercetyny.

Nadzieja

„Nadzieja umiera ostatnia”
Aktualnie: Nadzieja żyje i ożywia.

Wiele czasu na przestrzeni ostatnich lat poświęciłem lekturom i pisaniu o szczepieniach, jako że sprawy zdrowia i medycyny to moje bodajże główne zainteresowanie. Ale to gdzie indziej np. na LepszeZdrowie.info, na VK (https://vk.com/etsaman3), innych blogach i stronach, twitterze, FB …
To miejsce, gdzie teraz piszę, jest dedykowane raczej innym sprawom, ale krótko poruszę temat „szczepień” przeciw SARS-Cov2.
Cudzysłów bierze się stąd, że większość stosowanych iniekcji to nie jest klasyczna szczepionka, ale aplikowanie preparatu genetycznego oddziałującego na struktury komórkowe z ich genetyczną modyfikacją włącznie. Jest coraz więcej doniesień, że to proces którego nie można odwrócić i zmiany genetyczne o nieznanej ekspresji mogą być dziedziczone. To BARDZO niebezpieczne.

Niezależnie od tego mamy wysyp powikłań, z których najbardziej głośne są te dotyczące zatorów naczyniowych i tzw. naglicy sercowej – po prostu zgonów.

Jednak wiele osób kpi z odnośnych ostrzeżeń, często od znanych naukowców i lekarzy, mówiąc, że wzięli już ileś zastrzyków i nic im nie jest, nie wyrosły im czułki ani nie odpadła uschnięta ręka itp.

Faktycznie – chociaż ilość powikłań dawno przekroczyła pułap przy którym dawniej wstrzymywano akcje szczepień, to ludzie bez powikłań są w większości.
Kiedyś próbowałem to wyjaśnić następująco:

1. Istnieje pula szczepionek w postaci placebo – zgodnie w zasadami badań szczepionki (podobno są placebo całkowite i połowiczne).
2. Wiara w skuteczność szczepionki jest rodzajem placebo – możliwe że potencjalnie zmniejsza NOPy.
3. Każdy człowiek jest inny, w szczególności ma inną odporność, zwłaszcza gdy o nią dba i zapobiega skutkom szczepień. Wpływ wieku, płci.
4. NOPy mogą wystąpić z dużym opóźnieniem – po miesiącach a nawet wielu latach, więc na razie ich nie widać. Tak działa modyfikacja DNA poprzez mRNA i lokowanie się białka kolcowego w różnych organach.
5. Administracyjnie NOPy kwalifikuje się do 1 mies. od szczepienia, potem trudniej kojarzyć je ze szczepieniem i dlatego…
6. Zgłaszanych jest mała część NOPów, a rejestrowanych jeszcze dużo mniej (do bazy VAERS trafia niecałe 1%)
7. Stosownie szczepionek różnych producentów, różnych serii, mieszanie lub nie szczepionek przez biorcę
8. Producenci eksperymentują z seriami, różne komponenty i ilości (?)
9. Ampułki nie są sobie równe – w produkcji ich zawartość pobiera się ze zbiornika, gdzie zawartość nie jest jednorodna (sprawa wymieszania i zanieczyszczeń).
10. Różna staranność i higiena przy szczepieniu (?)
11. Stan osoby w dniu szczepienia – fizyczny a nawet psychiczny.
12. Powód „narzekania” jest subiektywny względem objawów, co dla jednego jest znaczącym objawem, to dla innego nie.
13. Są lekarze i terapeuci, którzy potrafią leczyć powikłania po szczepieniach.

Dochodzę teraz do tego, co o tych „szczepieniach” mówiła od dawna Kimberly Goguen, która ma głęboki wgląd w tajne operacje i historię wydarzeń.
Jest zdania, że wirus SARS-CoV2 został sztucznie spreparowany przez agentów Deep State w paru celach jak wywołanie strachu i zorganizowanie globalnych operacji podporządkowania ludzi (co widzieliśmy), z likwidacją części ludzi starszych i słabszych – element „straszaka”, a także depopulacyjnym. Jednak docelowo akcja z wywołaniem COVID była od dawna przygotowywana pod kątem powszechnego zastosowania specyficznych szczepień i ich wykorzystania do wprowadzenia jeszcze większej kontroli przez powiązanie z cyfrową walutą i systemem kredytu społecznego.
Brzmi to bardzo spiskowo, ale w rzeczywistości większość tego, co obecnie obserwujemy na różnych polach, to wynik spisków – tak jak w ogóle polityka i władza ma to do siebie.
Znów- nie chcąc wchodzić w przykłady i w głębsze opisy, C-o-V-ID można rozszyfrować jako Certificate of Vaccination ID, gdzie kluczowe jest owo ID, czyli identyfikator zaszczepionego.
W fazie operacji jawnej byłby to paszport szczepionkowy, który pozwalał kontrolować przemieszczanie się ludzi oraz nakładanie na nich różnych obostrzeń. Wiadomo po czasie, że te paszporty niczemu innemu nie służyły, bo przed niczym nie chronią.
W fazie lub w warstwie ukrytej – „szczepionka” mRNA zawiera elementy w zaawansowanej technologii femto (czyli dużo większej miniaturyzacji niż popularne nanochipy, co trudno wykryć) – pozwalające na lokalizację zaszczepionego oraz na elementy sterowania. Te rozwiązania Kimberly też opisywała parokrotnie.
Ale o możliwościach zdalnego kierowania ludźmi różnymi sposobami, z ich zabijaniem włącznie, wiemy już od dawna za sprawą przecieków z badań wojskowych – z zakresu mind control, sterowania super-żołnierzmi, zabójcami i prowokatorami itp. Jako przykład można podać wypowiedzi Barry Trowera, który nad tym pracował (szersze tło w artykule 5G-pięć głównych uwag – cz. 1, w sekcji http://www.lepszezdrowie.info/5G-5uwag-1.htm#czemu_sluzy ; niestety pewne materiały cenzura zdjęła z YT).

I tu pojawia się dodatkowa szansa dla ludzi, nawiązująca po części do punktu 13 w powyższym zestawieniu.
Tak jak zdalnie można ludziom szkodzić tą technologią, tak można im także pomóc.

W rozmowie Kimberly z Sunny Gault z 16 stycznia 23 na platformie Unitednetwork.tv*  (UNN) Kimberly mówiła (przybliżone tłumaczenie):

„Niektórzy zgłaszali nawet wczoraj, że zaczynają czuć się lżej. Teraz dla tych, którzy mają mRNA, którzy czują się odłączeni od Boga. Teraz wiecie dlaczego? Wiecie, dlaczego wszyscy tak mówili, bo to też jest implant, ale na mniejszą formę Archona. To ludzka technologia, wadliwa, dała im błędne informacje. Wiesz, oni wiedzieli, że to się stanie w latach 80-tych, to było właściwie podpisane … myślę, że w 1984 i do tego czasu inni, genetycy, którzy są tutaj, dali im całkowicie i całkowicie błędne informacje. Więc nie rozumieją, dlaczego to nie funkcjonuje tak, jak myśleli, że będzie funkcjonować. A czy teraz ludzie mają z tego powodu efekty? Tak. Widzieliśmy, jak mówiłam, nie zapominajcie nigdy, ile to kosztowało, ile to nas kosztowało. Wiesz, jak ten biedny ojciec w wiadomościach [nawiązanie do wcześniejszego klipu w wiadomościach redagowanych przez Sunny]. Nie mogę sobie tego wyobrazić. Tak, to było naprawdę trudne do oglądania. Tak. Ale dobrą wiadomością jest to, że dla ludzi, którzy stracili ukochaną osobę, mRNA może zostać zrekalibrowane w ramach projektu Alpha. Więc innymi słowy, możemy faktycznie podłączyć się do mRNA zamiast Omegi [starego systemu używanego przez Deep State] … to będzie Alfa podłączona się do niego, i możemy faktycznie użyć Alfy do uzdrowienia. Powiedziałam wam kilka tygodni temu, że wymyśliliście sposób na wykorzystanie tego dla dobra. Po prostu nie bardzo rozumiałam jak to będzie działać, ale faktycznie możemy. Więc miejmy nadzieję, że w ciągu kilku tygodni, możemy zacząć leczyć niektóre z tych problemów, które ludzie mają. Oczywiście, nie ma lekarstwa na śmierć. Ale, pomocne jest wiedzieć, jeśli straciłeś kogoś z powodu tej kwestii, że to było, [a teraz] może być i będzie wykorzystane dla dobra.

Sunny Gault  

Teraz, Kim, czy to byłoby zrobione zdalnie? To nie jest jak procedura lub coś, co ktoś by miał, to jest coś poprzez częstotliwość lub coś takiego, co byłoby zrobione?

Kimberly Ann Goguen  

Więc zasadniczo, to jest sieć, to jest Internet Rzeczy Ciała [lansowany zwłaszcza przez technokratów transhumanizmu].
I to jest prawie jak twój telefon działa w twojej sieci danych. Tak właśnie działa mRNA. To jak Wi Fi, ale inny system zamkniętej pętli. Podłączenie systemu Alpha do tego, i odwrócenie programowania może być zrobione. I to jest robione.”

I to wyjaśnia, że oprócz samych działań odważnych i świadomych ludzi, którzy zatrzymają szkodliwe „szczepienia”, a także nowych metod medycznych, że dodatkowo i zasadniczo jest nadzieja na wyleczenie/cofnięcie  owych zmian w DNA i może także innych powikłań.
Ale to tylko jedna z nadziei jakie tutaj prezentujemy** dzięki ruchowi CARE i jego liderce – Kimberly Ann Goguen.

————

* Unitednetwork.tv to platforma ruchu CARE (Center for Amity and Restoration of Earth), która oprócz wielu innych materiałów ma raporty z udziałem Kimberly Goguen 3 razy w tygodniu.

Wszystkie audycje i raporty UNN są dostępne o każdej porze w postaci nagrań dla subskrybentów serwisu. Rejestracja możliwa jest  na platformie oraz w aplikacji mobilnej serwisu. 
Główne raporty są nadawane jako darmowe w poniedziałki, środy i piątki o g. 24 czasu polskiego i powtarzane następnego dnia w południe (nominalnie, czasem są zmiany lub utrudnienia). Ale ten darmowy dostęp jest utrzymany tylko w czasie nadawania.  Abonenci są powiadamiani o wcześniejszym dostępie.
Raporty są dostępne na poniższych kanałach:

https://www.unitednetwork.tv/browse (źródło podstawowe) oraz

ODYSEE, RUMBLE, YOUTUBE, BITCHUTE – szukaj hasłem Unitednetwork.tv 
Niekiedy ważniejsze materiały są tam udostępniane na stałe.
Tamże znajdziesz „zajawki” wszystkich nagranych programów.
CARE ma też wiele kanałów tematycznych na Telegramie.

** Tematy z tym związane przedstawiam na https://locusmind.com//pages/korcz . Niestety ostatnio ta platforma wymaga zalogowania się by można było czytać tamtejsze wpisy. Chociaż rejestracja jest łatwa a platforma jest darmowa dla czytelników i piszących uczestników w podstawowej (i wystarczającej) formie, to logowanie może dla kogoś stanowić utrudnienie. 
Dlatego niniejszy wpis jest adaptacją z tamtejszego  https://locusmind.com//blogs/29217/NADZIEJA


Nadmiar

Stres (il. z Neuroimmun)

Od przybytku głowa nie boli?

Tytuł miał dotyczyć jednej sprawy – przytłoczenia ilością informacji. Bo jak każdy widzi i doświadcza – rośnie ona wykładniczo i coraz trudniej jest przeciętnemu człowiekowi połapać się co jest istotne, co jest prawdą, a co nie, i czego warto słuchać lub jakkolwiek odbierać. Stresujące. Jestem i ja tym przywalony, tym bardziej że interesuje mnie wiele dziedzin i nie starcza czasu aby to ogarnąć, a jeszcze bardziej jakoś relacjonować w wielu miejscach sieci, co od dawna weszło w moje codzienne życie, takiego niszowego reportera, edukatora…?

Jednak natychmiast słowo nadmiar zainspirowało mnie do poruszenia wielu innych przykładów.
Nadmiar przykładów.
Wybieram parę w dość arbitralnej kolejności, jak przychodzi mi to do głowy i staram się by było krótko, by nie tworzyć jeszcze więcej nadmiarowej informacji.

Czego mamy nadmiar?
Zapewne urzędników-darmozjadów, powiem mocniej – często pasożytów i obiboków, którym płacimy z podatków (tych też jest nadmiar). Na przykład 460 posłów i 100 senatorów – też nadmiar i jeszcze bardziej kosztownych.
Nadmiar przepisów prawnych, które ci ludzie tworzą, a ludzie się w nich gubią.

Wiele z nich głupich, w ogóle to głupie by wciąż wszystko komplikować – mamy nadmiar głupoty – wszelakiej.
Ogólnie nadmiar polityków i medialnych komentatorów – nadmiar gadulstwa zamiast realnego działania.
A przy okazji stanowczo nadmiar społecznego zaufania do nich.
Jeśli chodzi o różne patologie, to słowo nadmiar nie bardzo pasuje, bo chodzi o to by ich nie było, ale opieramy się o stan groźnego „nadmiaru”. Patologie prawa, sądownictwa, gospodarki, w życiu społecznym, w wychowaniu i stanie młodzieży itd.
Zajmuję się od dawna sprawami zdrowia – piszę o patologii w metodach leczenia, nadmiarze procedur, leków które szkodzą, a potem mamy indukowany nadmiar pacjentów, z którymi „służba zdrowia” nie daje sobie rady.

A lekarze (chociaż nie wszyscy) mają nadmiar pracy papierkowej, która nie pozwala na lepsze zajęcie się pacjentem.
W ogóle wielu ludzi jest obciążonych nadmiarem pracy, np. dwoma etatami, by poradzić sobie z kredytami, a nawet po prostu z utrzymaniem rodziny.

Przeciwieństwem nadmiaru jest niedobór, braki.

Obecnie straszy się nas kryzysem żywnościowym, nawet głodem. W Polsce nie ma takiego zagrożenia – mamy nadprodukcję żywności, zatem i jej nadmiar – do tego stopnia, że olbrzymie ilości produktów jest wyrzucanych na śmietnik. Podobnie jest na świecie – braki mogą wynikać ze złej dystrybucji i cen.
Na świecie jest nadmiar, że tak się wyrażę, miejsc do upraw.

Jeśli chodzi o śmieci, to ich nadmiar jest zagrożeniem ekologicznym i zdrowotnym. Zatruwają glebę, wodę, powietrze a pośrednio ludzi. Szczególnie wpływa na to nadmiar jednorazowych opakowań z plastiku. Chociaż sporo przetwarza się do wtórnego użytku i na paliwo, to nie byłoby tyle zanieczyszczenia mórz i rzek (zwłaszcza mikroplastikiem) gdyby ten nadmiar ograniczyć.

Wspomnę jeszcze … przemysł modowy – produkuje się monstrualny nadmiar odzieży słabej jakości. Częsta jej wymiana wymuszona jest właśnie niszczeniem się z powodu marnych materiałów oraz szybko zmieniającą się modą, co napędza sprzedaż. Uogólniając – nadmiar szmiry – jakościowej i estetycznej.
Oczywiście także w kulturze – za dużo złych dzieł, np. filmów – szczególnie tych z nadmiarem przemocy i taniej sensacji.
Nadmiar czasopism (obecnie w Polsce kilkaset tytułów, ktoś to czyta?) to uszczuplenie zieleni – lasów, nadmiarowe użycie chemikaliów, wody, energii. A potem dodatkowe śmieci, bo recykling nigdy nie jest całkowity.

Wracając do kryzysów – podobnie jest z kryzysem energetycznym – nie brakuje węgla (tego mamy w Polsce „nadmiar”), ropy, gazu itd. Znów chodzi tutaj o dystrybucję i politykę, w tym nadmiar ideologii klimatycznego zagrożenia podszytej (nadmiarem?) chciwości tych, którzy bogacą się na certyfikatach „śladu węglowego” i podobnych opłatach środowiskowych. Spodziewam się, że nie będziemy długo czekać, gdy za sprawą uwolnienia wynalazków dot. wolnej/taniej energii będziemy mieli jej jeszcze duży nadmiar.
Ideologiczna jest też nagonka na tych, którzy chcą zrównoważyć do naturalnego stanu nadmiar dzików w lasach, które powodują wiele szkód na terenach rolniczych i wdzierają się do osiedli.
Itd. Itd.

Hej, czy nie wpuszczam tu znów nadmiaru słów? Można tak jeszcze długo o tym, ale chyba już czujesz o co mi chodzi…
Zatem tylko na krótko wrócę do wspomnianego na wstępie nadmiaru informacji.
I pierwotnie zamierzone pod koniec miesiąca jego resume ograniczę do komunikatu, że są już Nowości zdrowotne listopada na LepszeZdrowie.info, a w nich – w skrócie: o losie dzieci w czasach epidemii C-19, także w epidemii autyzmu w powiązaniu ze szczepionkami – recenzja monografii o tym i fragment książki. Zjawiska: shedding i died suddenly; iluzja medycyny opartej na dowodach, nagonki na lekarzy i sądy kapturowe, codzienne pasmo dalszych ujawnień – czy komisje i śledztwa pogrążą winowajców? O co chodzi z tym jodkiem? Dobrych rad zdrowotnych cd. O tym, że potrzebujemy optymizmu i zjednoczenia…
Wspomniana jest recenzja kolejnej książkiJak zakończyć pandemię autyzmu? Związek autyzmu ze szczepionkami.
By najkrócej to powiedzieć o recenzji książki mającej 550 stron i kilkaset przypisów naukowych:
To rozwinięcie własnej „oficjalnej” recenzji (w innym miejscu) zawierające odniesienia do wcześniejszych przyczynków nt. tytułowej choroby (w skrócie ASD) i jej otoczki medialnej. Skrót zasadniczych wątków, polecenie tej wartościowej i potrzebnej pracy, w szczególności o losie dzieci i możliwości opanowania tej realnej epidemii.
Zapraszam też na twittera, gdzie mogłem nie używać nadmiaru słów, aby pokazać przynajmniej cząstkę tego, co działo się w listopadzie.
Niestety, gdzie nie spojrzeć, w tych informacjach mamy nadmiar negatywnych wiadomości.
„Siła (nadmiar) złego na jednego”…
Chciałbym by było to przynajmniej zrównoważone dobrymi informacjami, a później nawet z rozsądnym ich „nadmiarem”.
Myślę że w tym kierunku stopniowo zbliżamy się w ramach CARE (Center for Amity and Restoration of Earth), co relacjonuję na https://locusmind.com//pages/korcz .
A na tym blogu zrobiłem sobie prawie miesięczną przerwę – w imię ograniczania nadmiaru, a także przez nadmiar innych zajęć…



Dlaczego świat się stacza?

Jedne błędy pociągają lawinę następnych, ale kulę śniegową czeka zawsze ten sam los

Odbijesz się od ściany, jeśli nie umiesz inaczej zmienić kierunku
– zanim odbijesz się od dna, jeśli nie chcesz utonąć
.
L. K.

Mnożące się klęski żywiołowe*
– wielkie powodzie w Pakistanie, Chinach, w USA,…
– huragany, z których najbardziej głośne medialnie były te na południu USA, niosące ogromne zniszczenia

– wybuchy wulkanów

– potężne tsunami

– trzęsienia ziemi, osuwiska

– pożary jak te, które nawiedzały Australię, Kalifornię, Afrykę, by wymienić najbardziej znane

Głód* np. na coraz większych obszarach Afryki, a tam także
– wojny lokalne

– panoszenie się band

– eksperymenty medyczne na ludności ze szkodami dla zdrowia

Fale emigracji z tamtych terenów i z Azji do Europy
Podobne z Południowej Ameryki w kierunku Ameryki Północnej
– wszystko to z napływem bojówek, obcej kultury niszczącej lokalną, roszczeniowymi postawami kosztującymi miliardy

Wojny i konflikty zbrojne (nie o wszystkich się mówi) na Bliskim Wschodzie i w innych rejonach

Wojna na Ukrainie

Przerwane łańcuchy dostaw skutkujące brakami w zaopatrzeniu ludności i zakładów produkcyjnych

Kryzys energetyczny, brak* paliw i prądu

Inflacja*, wzrost cen

Narastanie biedy*

Rozboje, narastanie przemocy – dosłownie i w polityce

Pandemie*

Załamanie opieki zdrowotnej*

Wzrost chorób – ilościowo i w sensie nowych i przewlekłych

Wzrost śmiertelności

Zatruta żywność, woda, powietrze

Trucizny w lekarstwach i szczepionkach

Nagłe zgony, samobójstwa

Lawinowy wzrost chorób i stanów psychicznych wymagających działań terapeutycznych

Lawinowy wzrost autyzmu (będzie o tym wkrótce książka)

Olbrzymie zadłużenie – państw, firm, ludzi
Krachy giełdowe, bankructwa banków, zapaść finansowa w pewnych rejonach

Wyzysk, rugowanie indywidualnej i małej przedsiębiorczości

Handel ludźmi, dziećmi, praca nieletnich

Znikanie dzieci – porwania na organy, do pracy niewolniczej, prostytucji i dla pedofilów

Pedofilia

Zapaść moralna, egoizm, zanik wartości, zdziczenie

Upadek edukacji, obniżenie poziomu inteligencji, czytelnictwa,…

Oto przykłady, wybrane dość chaotycznie i arbitralnie, ale wystarczające do zadania pytania:
Co się dzieje? Przypadek?

Czy tak ma wyglądać postęp XXI wieku, w którym powstało tyle wynalazków, usprawnień, ruchów na rzecz demokracji, równości, rozwoju?

Chyba, że … nasze czasy miały być właśnie takie specjalne.

Tu zrobię dygresję – można nawiązać do niektórych plag biblijnych i egipskich, nie traktując ich dosłownie i nie wpadając w profetyzm.
Przypomnę przykładowo:

Plaga wrzodów – 1. w Apokalipsie, 6. egipska – można przyrównać do obecnej plagi różnych chorób.

Plaga zatrutych wód – 2. i 3. w Apokalipsie i 1. i 2. egipska, przy czym wylanie do nich krwi może być też znakiem przelania jej w wojnach i w krwawych rytuałach. Mamy obecnie wiele zatrutych wód, ogólniej – środowisko.

Plaga gorąca, 4. w Apokalipsie – obecnie wiele regionów świata przeżywa takie zjawiska.

Plaga ciemności 5. w Apokalipsie i 9. egipska – może nawiązywać do blackoutów oraz celowego przykrywania nieba (chemtrails itp.)

Plaga suszy i wysychających rzek – 6. w Apokalipsie – można ją przypisać zjawiskom pogodowym, jakie obserwujemy, ale ta plaga 6. mówi też o gromadzeniu demonów na wielką bitwę z Bogiem (Armagedon). Faktycznie mamy wojnę o dusze, zła z dobrem.

Plaga trzęsień ziemi, zapadania się miast oraz gradobicia – 7. w Apokalipsie i częściowo 7. egipska.

Nadto, z plag egipskich:

5. Pomór bydła – można skojarzyć z masowymi ubojami zwierząt gospodarskich z powodu zaraz lub pod ich pozorem, oraz ich likwidację z pobudek ideologicznych (ekologia, weganizm, ochrona klimatu).

10. Śmierć pierworodnych – na przykładzie aborcji (1. miejsce w statystykach depopulacyjnych) oraz zgonów dzieci pod wpływem praktyk medycznych – też z podtekstem depopulacyjnym.

Nie chcę wpadać w nadinterpretacje, ale te plagi mogły być inspiracją dla planu współczesnych ciemnych sił, o których wspomniałem jako stronie wojny o dusze.

Wracając do głównego wątku.

Widać pewne związki przyczynowe podanych zjawisk lub istotne korelacje.
Owszem, ale może jest jedna podstawowa przyczyna?

Najpierw wyjaśnię co oznaczają tutaj gwiazdki przy pewnych punktach (mógłbym ich wstawić więcej).
Wg mnie wskazują na zjawiska pozorne, przynajmniej w sensie, że sztucznie nagłaśniane i siejące strach – nie bez powodu.
Przykładowo:

Klęski żywiołowe – wiele z nich było spowodowanych sztucznie – przez geoinżynierię, tajne bronie, ukrytą wojnę, działania szantażujące i zastraszające, dla uzyskania środków na odbudowę dla korporacji, by dać zastraszający przykład dla ideologicznych działań na rzecz klimatu lub „zrównoważonej gospodarki” wg modeli globalistów. Innym razem jako konsekwencja rabunkowej gospodarki i chęci szybkiego zysku.

Głód – nie wynika z braku żywności, bo na świecie już jest nadprodukcja oraz istnieje wielki potencjał dalszego zwiększania produkcji. To wina złej, krzywdzącej pewne rejony dystrybucji, uzależnienia od korporacji, które wyparły (celowo) produkcję lokalną. Nadto, wynik dostarczania produktów złej jakości, wręcz szkodliwych – to nie to samo co odżywiać.

Brak paliw – zasobów naturalnych jest wielka ilość. Nie brakuje ropy, gazu, węgla (jednym z przykładów jest Polska, jej nie wykorzystane złoża). Braki na rynku wynikają z błędnej polityki wydobycia, przetwarzania i dystrybucji, często inspirowanej ideologią klimatyczną oraz narzucaną przez światowych potentatów dążących do monopolu. Nadto, nowe źródła energii są „za rogiem”.

Zatem i kryzys energetyczny jest wtórnym fałszem.

Inflacja, wysokie ceny i bieda – to częściowo skutek powyższych rzekomych braków, ale także braku zrozumienia zasad ekonomii (np. wiara w pieniądz fiducjarny, globalny wolny rynek …) i idącej za tym złej polityki. W tej polityce bieda, uzależnienie ludzi od dotacji, zadłużanie są instrumentami władzy.
Pandemie – to twór medialny, bo nawet skala zachorowań na C19 nie odpowiada klasycznej definicji pandemii, a zjawisko zostało rozdmuchane dla celów sprzedaży szczepionek i innych działań biznesowych. Są mocne poszlaki że ostatnia zaraza była sztucznie wywołana. Nauka i medycyna sprzedała się farmacji a ta mamonie.
Bardziej można mówić o Załamaniu opieki zdrowotnej i nadmiarowych chorobach i zgonach. Niszcząca branżę propaganda, wyciąganie środków budżetowych na nieistotne cele, korupcja oraz brak wiedzy jak efektywnie zapobiegać i leczyć – to przyczynki załamania służby zdrowia. Można by leczyć szybko, tanio i skutecznie gdyby uwolnić lekarzy od sztywnych i skostniałych procedur, dopuścić do głosu wypróbowane metody naturalne i leki, których farmacja nie dopuszcza ze względu na zagrożenie dla tych, na których obecnie zarabia się bajońskie sumy.
Równoległym zjawiskiem jest coraz więcej chorych z powodu błędnych praktyk i zatrutego środowiska (w szerokim rozumieniu), czego skutki realnie przerastają wydolność obecnego systemu.

Wszystkie te zjawiska były wielokrotnie opisywane lub wymieniane zarówno na tym blogu jak i na stronie LepszeZdrowie.info – nie będę tutaj tego powtarzał.

U podłoża wielu z nich leży zanik podstawowych wartości (jak słusznie wskazują moraliści odwołujący się do prawa naturalnego, ale już mniej słusznie do różnych religii, które mają i elementy szkodliwe), nieuczciwość, złodziejstwo, korupcja – od samej góry, po podobne zjawiska na najniższych szczeblach.
O ile na tych niższych bywa to skutkiem potrzeby przetrwania w trudnych warunkach, to na wyższych i najwyższych, gdzie nikomu niczego nie brakuje, jest to nieokiełznana chciwość i używanie bogactwa dla powiększania władzy. Ważnym elementem władzy jest kontrola. Łamanie prawa jest na porządku dziennym.
Widzimy jak państwa i monopole podążają w stronę faszyzmu pod różnymi barwami, przy czym faszyzm, zgodnie z definicją, jest przejmowaniem wszystkich kompetencji rządzenia i kontroli w sposób bezwzględny i brutalny.
Światu zagraża model chiński ubrany w hasła komunizmu.
Z drugiej strony, chociaż to tylko pozorna różnica, światem już od dawna rządzą skrycie tajne stowarzyszenia jak Czarne Słońce, masoneria, chazaria, stare rody i zakony, z satanistycznymi odłamami lub nawet trzonem. Wspierają lewacką lub ultraprawicową ideologię, grając na dwie strony, skłócając je i dzieląc ludzi by ich osłabić.
Zatem najprawdopodobniej wspólną przyczyną zła jest właśnie długofalowy plan tych dystopijnych sił, by na gruzach dawnej względnej normalności zbudować Nowy Porządek Świata (NWO) z pełną kontrolą i podporządkowaniem ludzi, z transformacją w kierunku transhumanizmu, z wyparciem humanizmu na rzecz technokracji.
Wymienione na wstępie zjawiska, to narzędzia zastraszenia i uzależnienia ludzi, by poddali się nowemu systemowi. Większość tych zjawisk oceniam jako stworzone sztucznie lub jako skutki innych sztucznie wywołanych okoliczności.
Przezwyciężenie tych sił jest możliwe i już się dokonuje za sprawą oddolnego połączenia się świadomych ludzi w „ruchy ocalenia”. Piszę o tym trochę na stronie https://www.locusmind.com//pages/korcz.
Powoływany tam i tutaj parokrotnie ruch Life Force zmienia obecnie nazwę na CARE – Center for Amity and Restoration of Earth tj. Centrum Przyjaźni i Odbudowy Ziemi.
(Pod starszą nazwę podpięło się już sporo fałszywych organizacji i osób, a nowa lepiej oddaje cel tego społecznego ruchu).
Pora dostrzec przyczyny i obudzić się do działania – na miarę możliwości każdego, kto chce być wolny, zdrowy i ogólnie żyć lepiej.

Powrót do innego* świata

identyfikacja

Mówienie prawdy nie jest propagandą,
natomiast kłamstwo jest właśnie narzędziem propagandy
lub świadectwem niewiedzy.
Najgorsza jest propaganda wbrew swojej wiedzy.
L.K.

Brzydka pogoda wrześniowa skłoniła nas do powrotu do Warszawy po miesiącach letniego wypoczynku. Z tym wypoczynkiem było różnie, działka wymagała sporo pracy.
O tym nadmieniałem wcześniej. Ale absolutnie nie narzekam, lato było piękne (lubię ciepło), chociaż zbyt suche i pyliste w naszej leśno-wiejskiej okolicy. A jednocześnie to była ucieczka od uciążliwości w Warszawie, gdzie tuż przy domu trwają różne prace budowlano-remontowe, bardzo nieznośne.

Gwiazdka w tytule jest uzasadniona nie tylko tą osobistą zmianą, ale i tempem zmian na świecie w ogóle. Powierzchownie, co nie znaczy że bez znaczenia, odczuwamy rosnącą drożyznę, napięcia społeczne i polityczne, wzrost przestępczości, kryzys energetyczny, straszenie wojną, falami covidu, szczepieniami  itd.
Nie poddaję się temu straszeniu. Witold Gadowski, pomimo paru zastrzeżeń, ma moje uznanie za powtarzanie iż damy sobie radę, gdy się zjednoczymy, nie damy zastraszyć i podtrzymamy normalność. Ten wpis zakończę jego pozdrowieniem.
Mniej powierzchownie, sięgając do działań globalnych i zakulisowych, widzę jak sypie się stary układ zniewolenia – mimo jego paroksyzmów złości i kłamstw oraz usiłowań by się ostać.
Chociaż wielu to przeraża i paraliżuje,  to w bardziej odważnych i świadomych ludziach wzbudza nadzieję. Na ów inny świat, jednak lepszy. Nie ten zaplanowany przez globalistów w imię NWO, nie ten wg „nowej normalności”, z transhumanizmem i innymi szaleństwami, co faktycznie może przestraszyć.
Tutaj ważne jest pewne ostrzeżenie. Jest cały nurt zwodzenia opinii, że tzw. Białe Kapelusze, tajemnicze Q, rożne galaktyczne wróżki i anioły już nas wyzwalają (słyszę to od lat). Że lada chwila będziemy mieli system NESARA, a nawet GESARA. Większość tych informacji odbieram jako celowe usypianie ludzi przez agencje, które tę narrację podtrzymują, a nawet inicjują. Widzę jak mocno jest to kolportowane w sieci (pewne kanały), co też wzbudza podejrzenia.
Są jednak osoby, które chociaż częściowo z podobnego nadania lub z nieświadomości, przemycają jednak część informacji, którym warto się przyglądać – wspominany tutaj Benjamin Fulford, Hanna Kazahari, wszyscy ci, którzy wierzą w powrót D. Trumpa i podobni. Dotykają bardziej konkretnych zjawisk. W jeszcze innej puli widzę Igora Witkowskiego, jako jednego z nielicznych pisarzy i publicystów na świecie, który wnikliwie analizuje zjawiska antropologiczne i psychologiczne w powiązaniu ze zmianami na Ziemi i w polityce. Wiele jego przewidywań się potwierdza, chociaż może za bardzo opiera się na oficjalnych źródłach, które też są sterowane przez globalistów i interesy biznesowe.
Osobiście straciłem większość wiary w te wersje przebiegu zdarzeń i nadal trzymam się przede wszystkim nadziei jakie wynikają z ruchu Life Force z Kimberly Goguen na czele.
Informacje o tym w miarę na bieżąco umieszczam na stronie Our Life Force.
Nie jest to łatwe dla Czytelnika, ponieważ zarówno samo zjawisko jest dla niego zbyt „egzotyczne”, jak i tamtejsze raporty w transkrypcji i tłumaczeniach na język polski mają punkty niejasne bez wiedzy o poprzednich działaniach i wyjaśnieniach. Dla mnie z kolei, są dość trudne przy opracowywaniu właśnie ze względu na te amerykanizmy i wyjaśnianie znaczeń. A także czasowo.

Jednak polecam uwadze wszystkim ciekawym tego, co się dzieje REALNIE.
Tym bardziej, że to jednocześnie sprawy o których w mediach prawie nie usłyszysz.
Nie będę tutaj dalej w to wchodził – zapraszam na stronę.

Drugą sferą moich zajęć były jak zawsze sprawy zdrowia.
By krótko w punktach podsumować nowości wrześniowe na LepszeZdrowie.info:

O końcu pandemii, której nie było, Biała Księga Pandemii Koronawirusa (pobierz), co z epidemią autyzmu, dobre rady zdrowotne z podsumowaniem, pigularstwo szkodzi, na co pomaga dobry stres, przypomnijmy Davida Hawkinsa, dramat sepsy, którą łatwo się likwiduje, wielka nadzieja ale i zagrożenie dla Polaków.
Oczywiście było znacznie więcej, ale może w ten sposób wzbudziłem twoje zainteresowanie…

Jedna ważna rzecz – nie myl ww. Białej Księgi (ponad 400 stron naładowanych wiedzą i odwołaniami do olbrzymiej ilości źródeł naukowych, jej fragment mieściłem wcześniej na tym blogu) z inną Białą Księgą z NIL (Naczelna Izba Lekarska), która jest bardziej ulotką propagandową niż czymś poważnym.
Tutaj pasuje motto niniejszego wpisu.

Ale to moje motto pasuje jeszcze do innych sytuacji, np. tej związanej z postrzeganiem wojny rosyjsko-ukraińskiej i spraw towarzyszących.
Otóż, ktokolwiek wypowie coś rozsądnego, wyważonego w tej sprawie, a nie pasującego do oficjalnej narracji rządowej, jest okrzyknięty propagandzistą Putina, lub dosadniej.
Są rzeczy, które można sprawdzić przy dozie starania, zatem mówienie prawdy o tym nie jest propagandą.

Nawet abstrahując od głębszej odnośnej wiedzy, jaką od czasu do czasu znajdziemy we wspomnianych audycjach United Network.news, niektóre wydarzenia czy dane liczbowe mówią same za siebie.
Znów – nie wchodząc w szczegóły odeślę może do wpisów na twitterze, w tym moich (plus komentarze), by zorientować się jak wiele uzasadnionych pytań tam pada i jak dużo Polaków widzi wiele spraw zgoła inaczej niż propaganda. Tak samo jak było (i poniekąd jeszcze jest) z epidemią, klimatem lub kryzysem energetycznym.
Akurat w tej ostatniej ważnej sprawie widać jej grzech pierworodny – jak zwykle – kłamstwa.
Ponieważ to niezwykle ważne i pilne – zapraszam do poprzedniego wpisu Polacy – dacie się wywłaszczyć?

Czyli – czy nie powinniśmy uwzględnić lekcji z tych zjawisk?

Jest wiele innych ciekawych zjawisk z dziedziny nauki, zdrowia, polityki lub historii – ludzie świadomi to prawdopodobnie ci, którzy kojarzą ze sobą różne fakty i poglądy. Czerpią je nie z telewizji, ale z wybranych książek, czasopism i niezależnych stron w sieci, w trakcie rozmów.
W sezonie poza letnim zachęcam do takiej aktywności, a sam kończę te ogólne refleksje i sięgam po kolejny numer Nexusa (niedawno reklamowałem ten tytuł), by zainspirować się do dalszych poszukiwań na jeszcze nieznanych mi ścieżkach.

Zdrowia i wolności!
I .. głowa do góry – wbrew kasandrom wrócimy do innego, normalnego świata. Więcej – zarówno jak widzimy to w Life Force, jak głosi nawet Fulford, a zwłaszcza Igor Witkowski – możliwa jest wspaniała przyszłość.

Design a site like this with WordPress.com
Rozpocznij