Wilki

   

Co za dużo, to niezdrowo.

Słyszymy o tym że wilków jest coraz więcej, że podchodzą pod domostwa, że były ich ataki na zwierzęta domowe, a nawet na ludzi. Sieją strach.
Wiemy, że były z tego względu tępione w przeszłości. Opisuje to np. Adam Wajrak w swojej książce Wilki. Z drugiej strony bardzo się za nimi ujmuje. Ta narracja oddziaływa na młodzież, zwłaszcza na aktywistów ekologicznych, tzw. „animalsów” i podobne organizacje o zabarwieniu lewicowym (książkę wydała Agora).

Nie będę głębiej wchodził w dyskusję za i przeciw. Skupię się krótko tylko na dwóch aspektach – owych zagrożeniach i braku logiki w pewnych działaniach.

Poczucie zagrożenia nie bierze się znikąd, to pokłosie akcji introdukcji wilków, wciąż ich nie tylko ochrony, ale i wspierania. W jakim celu?
Przypomina mi to różne ruchy ekspiacyjne na podobieństwo wspierania imigracji z Afryki, by odkupić grzechy kolonializmu – tutaj za starą eksterminację wilków.
O ile kiedyś chwaliłem Brigitte Bardot za szereg mądrych wypowiedzi, ale tak jak nie lubię dewocji i przesadzonego sentymentalizmu, tak razi mnie jednostronność podejścia do przyrody. Kiedyś przyjechała specjalnie do Polski by agitować tutaj za ową introdukcją. Ale nie ona jedna.
Pewna ilość wilków w lesie jet OK, to przywrócenie dawnego stanu równowagi, która była jednak regulowana przez myślistwo.

Animalśi/ekolodzy (używam tych określeń swobodnie) mocno potępiają myśliwych, którzy – niezależnie od swoich osobistych poglądów, przyczyniają się do zachowania ogólnej równowagi w populacji dzikich zwierząt w lasach.

Wilki (nawet pojedynczy wilk) znane są z tego, że gdy dopadną np. stado owiec lub zwierzęta w zagrodzie, to zabijają wiele sztuk, chociaż nawet jednej nie zjedzą w całości. Mają instynkt masowego zabijania. Nie dziwi więc postawa hodowców, którzy ponoszą duże straty.
Nieco podobna sprawa jest z dzikami – niszczą uprawy, parki i trawniki w miastach – są tam szkodnikami.

W miastach i osiedlach nie można do nich strzelać – czasem odławia się je, wywozi do lasu, a one …wracają. To kosztuje dużo zachodu i pieniędzy.
Nasze „święte krowy” – żubry (też po introdukcji rozmnażające się ponad rozsądek) potrafią wyrządzić jeszcze większe szkody rolnicze. Ale są pod ochroną.

Zieloni litują się nad potencjalnymi ofiarami myśliwych – to nieludzkie, to okrutne itp.

Teraz porównajmy. Zabicie wilka czy dzika na ogół nie wymaga więcej niż jednej kuli – szybka śmierć z zaskoczenia i praktycznie bez cierpienia. Myśliwy często rozważa też jakie zwierzę ma paść ofiarą. Polowania są planowane, mają formalne ograniczenia.
A ofiara wilków? Zwierzę zagonione i okrutnie zagryzane przez stado. Wilki nie przestrzegają też okresów, w których myśliwym polować nie wolno – właśnie ze względów humanitarnych.

Widzimy więc pewien brak logiki w „humanitarnym” podejściu ekologów do spraw zabijania dzikich zwierząt.
Czy wilki, tam gdzie rozmnożyły się za bardzo i stanowią zagrożenie dla ludzi, nie powinny też być objęte polowaniami?

Ogólniej – to także wypaczone stanowisko, że zwierzęta są ważniejsze niż ludzie i ich uzasadnione cele bytowe. Można się spierać na temat szczególnych przypadków, ale generalnie obowiązuje właśnie taka nowomowa i ideologia. Do tej ideologii włącza się też nagonka na zwierzęta hodowlane, jako przyczyniające się do wytwarzania gazów cieplarnianych (co w ogóle wpisuje się w wątpliwą tezę o wpływie tej „frakcji” na zmianę klimatu). Natomiast te dzikie zwierzęta w lesie oraz psy i konie – to już są w porządku. Owszem, mówimy o innych ilościach/”masie”, ale bylibyśmy rozszarpani jak przez wilki po stwierdzeniu, że może wziąć się i za miliony psów? Homo homini lupus est?
A przecież kiedyś tak było, a w wielu krajach populacja psów jest regulowana.
Ok, tyle – bo wdepnąłem w delikatny temat…
O psach już kiedyś pisałem w innym aspekcie i kontekście – https://lapidaria.home.blog/2022/08/19/jak-pies-z-kotem/, więc nie dziwcie się, chociaż … lubię psy – ułożone i ich „ułożonych” opiekunów, którzy wiedzą jak psy  powinny się zachowywać w miejscach publicznych. A do nich zalicza się coraz więcej miejsc, nawet Sejm czy restauracje….

„Taki mamy klimat” – dosłownie i w przenośni

Czas to najlepsza cenzura, a cierpliwość
– najdoskonalszy nauczyciel.
Fryderyk Chopin

ciężkie chmury

Przeniesienie mojego wpisu z fanpage’a  Moc wiedzy 30.05.21

https://www.facebook.com/MocWiedzy/posts/2967534086851218 *
(dalej pokazuję pełne linki pokazujące pierwotne umiejscowienie wpisów)

Łukasz Warzecha w doRzeczy nr 424 /2021 obnaża 5 mitów stronniczych klimatystów:

1. Powodowane przez człowieka globalne ocieplenie jest faktem, a z faktami nie ma co dyskutować.

2. Istnieje 97-procentowy „naukowy konsensus” co do tego że człowiek powoduje globalne ocieplenie, oraz co do jego skutków i czas, jaki nam pozostał na zmianę kierunku

3. Na zmiany mamy czas tylko do 2030 r. ,  w przeciwnym razie nastąpi klimatyczna apokalipsa

4. Z przeciwdziałaniem zmianom klimatu walczą cynicy na garnuszku firm naftowych, a o klimat biją się szlachetni idealiści.

5. Każdy z nas może ratować planetę, jeśli podejmie „ekologiczny tryb życia”.

—–

Szczegóły i argumenty w artykule. Tych mitów jest więcej, o czym też wspomina.

—–

Kiedyś już wspominałem o poglądach  Ł. Warzechy na te tematy, np. w 2. części mojego cyklu na Facebooku bodajże z 2019 r. (?)

https://www.facebook.com/notes/363073898468327/

Niestety powołana tam część 1. została przez FB zablokowana, podobnie jak 3. Ogólnie notatki na FB zostały ukryte (nie można ich odnaleźć bez znajomości adresu) i zdezaktywowane dla edycji.

Uzupełniająco pisałem o tym w „Uciekinierzy z systemu”

https://www.facebook.com/notes/moc-wiedzy/uciekinierzy-z-systemu/2305364533068180/,

ale dziś widzę, że też zablokowali  😦

Szkoda, bo trochę się napracowałem nad tymi tekstami (dużo materiałów źródłowych), ponadto był tam istotny dla tematu aspekt kosztów ekonomicznych i społecznych ideologii zielonego ładu.

Zachował się jeszcze artykuł „Wojna o klimat z kasą w tle” który częściowo nawiązuje do tych innych aspektów.

https://www.facebook.com/notes/431355008255348/

Było jeszcze szereg postów na twitterze…
Nie wiem czy uda mi się to odtworzyć (mam szczątkowe notatki) – może nawet nie warto, bo są nowsze źródła.
Mimo że mam szereg wątpliwości co do szczegółów i wymowy pojedynczych przypadków, to widzę ogólniejszy obraz tego, jak psuje się naukę, lokalnych polityków i gospodarkę dla korzyści oligarchów z wysokiego szczebla wpływów – demiurgów ideologii i matriksu władzy.

W sumie – podzielam wątpliwości p. Łukasza, zwłaszcza pod koniec maja 2021, kiedy „ocieplenie klimatu” po raz kolejny trzęsie nami z zimna rankami i wieczorami na działce…
A niebo w większości i nader często zasnute chmurami.
Tu też możemy zastosować metaforę podobną do tytułowej, bo nad światem wisi ciężka, przytłaczająca chmura w wielu wymiarach naszej obecnej egzystencji.

Żona, która śledzi tematykę klimatyczną i politykę dużo bardziej niż ja, jest przekonana, że mamy do czynienia z manipulacjami pogodowymi lub sabotażami z tłem politycznym, przytacza różne fakty jak zima w Teksasie, powodzie w Chinach, Francji itp. itp.

Ja też i tutaj wspominałem parokrotnie o co najmniej dwuznacznych zjawiskach tego typu, np.:

Co z tym ociepleniem klimatu (2009)

Pożary

Australia

Zamieszania wokół geoinżynierii ciąg dalszy

… (a w kategorii Klimat mam dziś pośrednio nawiązania w 36 wpisach, są też powiązania z kategoria Ekologia)

—-

Okazało się że i ten wpis od razu został odrzucony na FB,  ponieważ jakiś algorytm wyłapał powołanie źródła w którymś z artykułów, musiałem więc tam wpis skrócić. 

Żyjemy w czasach dyktatury – cenzury słowa a nawet wielu prac naukowych…
Jak w motto: to czas i cierpliwość oceni prawdziwy stan rzeczy – tymczasem wszystkie głosy powinny być sprawiedliwie wysłuchane i dyskutowane.

Dziwak

3 czy 4?

Historia ludzkich poglądów jest rzadko czymś więcej
niż historią ludzkich błędów.

Wolter

To jest blog osobisty, więc tym razem – bardzo osobiście.

Dziwię się niektórym postawom i zwyczajom, ale … sam też jestem dziwakiem (przynajmniej pod pewnymi względami), więc raczej szybko odpuszczam sobie owo zdziwienie dziwactwami – gdy nie szkodzą  innym lub nie są ostentacyjnie pokazywane lub narzucane. Oczywiście – „dziwny jest ten świat” i tak jak w manifeście Niemena, trudno mi się pogodzić z okrucieństwem, nienawiścią, niewoleniem ludzi, chamstwem, głupotą, egoizmem, krótkowzrocznością i podobnymi zjawiskami.
Ale nie aż o takich drastycznych przypadkach będzie ten wpis. I nie należy mieszać zdziwień w związku z tymi negatywnymi i ekstremalnymi zjawiskami z pozytywnymi zadziwieniami nad światem – jego pięknem, rozmaitością, bogactwem, tajemnicami…
Jakże różni są ludzie! I dobrze. Nie osądzam pochopnie. Czyli – żyję i daję żyć innym. Krytykuję, gdy widzę jawne i bezczelne nadużycia, ale daję na starcie wszystkim ludziom kredyt zaufania…
Trochę dla zabawy przyjrzę się sobie pod tym kątem. Jak mówią: najskromniej jest mówić o sobie, bo … na tym się znamy najlepiej. Czyli … niby skromnie, ale usprawiedliwię pewne swe dziwactwa, może takimi nie są?

Wiele z tego, co charakteryzuje każdego z nas, to nawyki.
Kiedyś byłem adeptem 7 nawyków efektywnego działania wg Stephena Coveya (patrz wprowadzenie w tym archiwalnym wpisie z nieistniejącej już strony).  Potem założyłem grupę Rozwój i efektywność.

Chociaż to obszerny obszar tematyczny (lubię takie gry słowne), to nie tylko teoria, bo warto prakseologię wykorzystywać praktycznie.
Przechodzę do owych wybranych codziennych nawyków, które niejeden uzna za dziwactwa.
Co do sprawności – staram się by każdy ruch był wymierzony w jakimś celu, czasem robię parę rzeczy na raz, gdy ze sobą nie kolidują – cenię czas i energię. Po przekroczeniu pewnego wieku dochodzi do człowieka, że czasu na wykonanie zamierzeń życiowych jest coraz mniej…
Cenię więc przede wszystkim pracę i czas – swój i innych (Czas – jak go mieć,  Lapidarnie o efektywności, …), nie gonię za nowinkami technicznymi, chociaż je umiarkowanie śledzę i czasem podziwiam, zwłaszcza gdy pomagają w efektywności.
Opracowuję książki podczas czytania (zaznaczenia, notatki), by wykorzystać poświęcony na to czas i zdobytą wiedzę, czasem piszę recenzje (Nextboox.blogspot.com i inne miejsca). Dziwactwo (?) – kładę się zawsze spać o g. 24 – mam wtedy poczucie, że dzień wykorzystałem w pełni, mimo iż wiem, że to mniej zdrowe niż położenie się wcześniej.
A propos snu – śnię dużo i ciekawie – niejako tak multiplikuję po części swoje życie  (pisałem o tym osobno we wpisie Mój drugi świat).
A co do zdrowia (o czym jeszcze dalej), to mam trochę inne nawyki jak większość ludzi. Parę drobnych przykładów.
Na ogół nie biorę porannego prysznica – ze względu na brak takiej subiektywnej potrzeby – i tak wstaję rześki i pełen energii do działania, ale także po co marnować tyle wody. Za to myję się dokładnie wieczorem, gdy po trudach dnia trzeba zmyć i brud i zmęczenie. (Jeszcze co do poranków – nie piję wtedy kawy, bo to niefizjologiczne – kortyzol jest naturalnie na wysokim poziomie, i słabo nawadniające, natomiast  robię to w południe – w czasie pierwszego znużenia). Ograniczam możliwie stosowanie szamponów, dezodorantów itp. – to chemia szkodząca skórze (szerszy temat – omawiałem kiedyś np. tutaj: Czy mycie jest zdrowe? )
Podobnie z myciem zębów – to po jedzeniu (nie zawsze) i wieczorem, rano przecież są po tym czyste. Natomiast wtedy płuczę usta, gardło i nos. I nie przesadzam z pastą – ta z fluorem może szkodzić.

Dbam o zdrowie, bo wiem że jest podstawą. Co do medycyny  – jestem jeszcze bardziej sceptyczny (> LepszeZdrowie.info , zwłaszcza dział ANTY). Nie ma chorób nieuleczalnych, tylko jeszcze nie znamy odpowiednich metod i środków, a w wielu przypadkach są one ukrywane. Prawie wszystko możemy odpowiednimi terapiami naturalnymi oraz mocą myśli i intencji, i nie dotyczy to tylko zdrowia.

Przyziemniej:  Kładę nacisk na domowe żywienie, co daje przy okazji podstawę do okazjonalnej celebracji wyjść do restauracji na coś egzotycznego.
Lubię się ruszać, dużo chodzę, a jeśli nie jestem obciążony wchodzę po schodach, nawet ruchomych (po co stać bezczynnie?), ale nie spieszę się samochodem ponad dozwolone prędkości (mimo, że mogę docisnąć do 240 km/h).
Latem dużo chodzę boso, zażywam kąpieli słonecznych.

Jeszcze o innych drobiazgach, które faktycznie sprawiają wrażenie dziwactw.
Np. podnoszę śrubki, podkładki, guziki itp. drobiazgi znalezione gdziekolwiek – zbieram „przydasie”, co wielokrotnie mi pomogło, bo lubię majsterkować,  reperować. Także rozbieram urządzenia przed wyrzuceniem – zagospodarowuję właśnie  drobne elementy, które mogą się przydać przy majsterkowaniu i dla lepszej selekcji odpadów dla recyklingu.

Co do odpadów selekcjonuję je precyzyjnie. Mamy w domu pewne zwyczaje, które opisałem kiedyś krótko wpisem W porządku. Oto fragmencik: „… segregujemy dokładnie śmieci, brudne opakowania myjemy, wynosimy często niedużymi porcjami (by nic nie śmierdziało). Nie wyrzucamy żywności i nie kupujemy jej bez sensu. Regularnie robimy remanenty, by pozbywać się niepotrzebnych rzeczy, pamiętamy o PCK, Caritasie itp.
Wyłączamy na noc komórki i rzadko używamy wi-fi by ograniczać elektrosmog. …”

Kocham i szanuję przyrodę, obcuję z nią. Dużo fotografuję w plenerze i część zdjęć udostepnim w mediach społecznościowych – niech cieszą i innych ludzi.
Oprócz tego, co się z tym powszechnie  kojarzy, np. wypuszczam owady i pająki, odwracam żuka z pleców na nogi, itp. drobne akty poszanowania życia, ale… protestuję gdy dla ekologów życie zwierząt jest ważniejsze od życia ludzkiego. Inaczej zapatruję się na ekologię niż jej typowi piewcy (patrz np. Ekologiczne?, Ekologicznie na święta, Internet … ekologiczny, …)
Zbieram śmiecie w lesie, sprzątam po sobie, a czasem … po innych (dziwactwo – prawda?)

Podnoszę lub przestawiam zawalidrogi, np. ostatnio porzucone bezładnie w mieście hulajnogi elektryczne. Ale także jakieś kamienie, patyki na ścieżkach po których jeżdżą owe hulajnogi, rowery, bo to może przeszkadzać ale i zagrażać (by pieszy czy rowerzysta się nie potknął), podobnie usuwam wiszące czy groźnie wystające suche gałęzie. A czasem – ze względów estetycznych.

Przed wyrzuceniem wykorzystuję częściowo zużyte chusteczki do czyszczenia miejsc czy przedmiotów, które wydają się brudne (innymi słowy – wykorzystuje je maksymalne).
Szanuję rzeczy, a przez to przyrodę, pracę innych i swoje pieniądze.
Pewien szczegół. Sporo piszę na papierze (małe notatki, karteczki przypominające o jakichś  sprawach, zakupach itp. Zatem zbieram takie małe kartki, nawet gdy są po drugiej stronie zapisane, ani nie wyrzucam dużych kartek, które są tylko częściowo lub jednostronnie czyste.  W ten sposób – przy sporych potrzebach – nie pamiętam od ilu lat  nie musiałem kupować papieru. Filmowa czy teatralna scena gdy poeta czy pisarz po napisaniu jakiejś strofy ze złością zgniata kartkę i wyrzuca ją do kosza – to nie moja postawa.

Nie wyrzucam żywności ani nie kupuję nadmiernie.  W ogóle: „donaszam” odzież, nie ulegam ślepo modzie. Jednak mam wiele ładnych i dobrej jakości, markowych ubrań … i tu kogoś mogę zadziwić – kupionych na ogół z drugiej ręki często za 1/10 (lub mniej) oryginalnej ceny. Po co przepłacać i nabijać kasę spekulantom i żerującym na modzie?  Często głupiej – jak np. te spodnie sztucznie postarzane i z przewagą dziur nad okryciem. Praktycznie nie uznaję syntetyków (niezdrowe, nieekologiczne), krzykliwych kolorów lub ozdób. Ale to kwestia gustu / smaku. Lecz faktem jest że „przemysł mody” jest istotnym czynnikiem zaśmiecania świata (kup impulsywnie, a niedługo potem wyrzuć i tak w kółko).

Wracając do oceny ludzi. Nie spieszę się z tym – nawet jeśli nie lubię tatuaży czy  piercingu (i wiem, że to niezdrowe), to wygląd  nie decyduje o tym, podobnie nie oceniam wydarzeń czy postaw, jeśli nie mam  dostatecznej informacji. Przyjmuję na wstępie że każdy ma dobre intencje, daję szansę… Więcej – cieszę się szczęściem innych.
Generalnie kocham ludzi, promuję tych, których cenię, a w ogóle zachwycam się wieloma (!) ludźmi.
Nie chowam uraz, wybaczanie uważam za wielką siłę. Tonuję spory osób trzecich.

Teraz ze spraw poważniejszych. Dla niektórych jestem dziwakiem ze względu na swoje poglądy. Bywa, że działam odwrotnie niż większość ludzi – zwłaszcza gdy zapalają mi się „czerwone lampki” nieufności lub intuicja/doświadczenie mówi mi że coś jest „nie tak”.

Angażuję się w sprawy społecznie słuszne, chociaż moja ocena, które to są, niektórych gorszy – nazwijmy to w uproszczeniu postawą prawicową, mimo, że wolę kwalifikację wg owoców działania dla dobra „szeregowych” ludzi. Staram się pomagać w rozsądnych akcjach charytatywnych.
Myślę, że jestem tu na świecie i w tym czasie po coś, może między innymi by przebudzić pewną ilość osób?
Ty też jesteś tu po coś …

Rozszerzam swoje horyzonty, a tym co odkrywam dzielę się z innymi, propaguję treści ukrywane, spoza mainstreamu, zwłaszcza mam obsesję na punkcie prawdy vs kłamstwa i manipulacje. Włączam się w obalanie różnych mitów. Tu napotykam nie tylko podwójne dno, ale i głębsze warstwy.
Nie ulegam propagandzie – zawsze staram się myśleć samodzielnie,  unikam tv (oprócz filmów przyrodniczych i dokumentalnych – głównie historycznych), za to dużo czytam, ale nie czytam byle czego. Prawie zawsze robię ołówkowe notatki na marginesach (książek własnych) lub podkreślenia – to ułatwia zapamiętanie, odwoływanie się do treści później. Raczej nie wracam do lektur (oprócz podręczników, leksykonów itp.) – jeszcze tyle innych rzeczy jest do przeczytania, zbieram książki i ciekawsze czasopisma z wiedzą ponadczasową… Są to raczej nie fabuły, ani pop-kultura, ani sensacje filmowe z gatunku thriller czy kryminał.
W tym zakresie ogólnie doceniam ezoterykę, ale nie całą  – nie wierzę w numerologię (mam  dowody), w dużym stopniu w astrologię, magię na poziomie z tabloidów – chociaż życie … jest magią.
Wiem, że istnieją cywilizacje pozaziemskie (UFO to tylko mała manifestacja tego faktu i też nie zawsze) i że Wszechświat kipi życiem. Jesteśmy Jedno (jesteś innym ja).
Generalnie daję prymat duchowi. Wszystkie drogi w końcu prowadzą do Boga, bo ostatecznie nie ma we Wszechświecie innego celu. Modlę się inaczej niż większość – to bezpośrednia „rozmowa” z Bogiem, głównie dziękczynna i pytająca.
Jestem sceptyczny zarówno wobec instytucjonalnych religii jak wobec nauki, bo jesteśmy jeszcze w kolebce rozwoju. Jako pracownik naukowy poznałem jak wiele w nauce jest niedociągnięć a nawet tendencyjności. Pociągają mnie naukowe tajemnice i niezwykłości.

Nie wierzę w pandemię covid – to nadinterpretacja i rozdmuchana akcja nie związana ze zdrowiem, w globalne ocieplenie (w ogóle lub w formie słabszej – że jest antropogenne), nie muszę wierzyć w Boga, bo … WIEM że istnieje, podobnie nie muszę wierzyć w cuda, bo wiem że istnieją, itp. – i „co gorsza” – mam na to wszystko szereg dowodów.
Nie ufam politykom, wierzę w „teorie spiskowe”, bo w rzeczywistości to nie teorie tylko nader często zakamuflowana praktyka.

Lubię pisać, także amatorsko wierszować, bawić się słowami, grę słów – już w pierwszym zdaniu to widać, a inne przykłady znajdziesz np. tutaj – Traktat o złocie, Bawiąc się słowamiBurfil ….

Sporo piszę publicystycznie (także anonimowo), prowadzę pamiętniki, zapisuję życie, popełniałem także poezje, czego drobiazgi czasem wtrącam do wpisów. Może kiedyś opublikuję zbiorek?

Bywałem dość szalony. Wrzucę swój stary wiersz:

Wyzwania

Wybacz, że polubiłem
rzeczy niesłychane.
Taki już jestem i byłem
takim zostanę.

Rozmaitości życia, przygodę,
chwile straszne i błogie.
Długie wędrówki,
tygodniami życie clocharda,
pieszo, autostopem
– bez złotówki,
ognisko z pieśnią barda.

Świeżość rana,
zamki, chaty, łany,
nocleg w stogu siana,
szlak nieznany.

Z huczącym morzem
z całych sił śpiewanie,
w strumieniach rwących
słońca migotanie.

Pęd samochodu
gdy waży chwilka.
Las ciemny zimą,
oczy wilka.

Miasto niebezpieczne nocą,
urwisko nad otchłanią,
rudne stawiać zadania
me samotne wyzwania.

Często wzruszam się, zwłaszcza piękną muzyką lub widokami, jestem uczuciowcem, a szczególnie w modalności dotyku (nietypowo) i wzroku.

Niepoprawny optymista, czuję się młody i naiwnie myślę, że „wszystko” jeszcze przede mną  – mimo przekroczenia siedemdziesiątki. Wierzę, że przez katharsis obecnych trudnych czasów wchodzimy w epokę wielkich pozytywnych zmian i rozwoju. Jestem tego ciekaw i to też mnie napędza.

Dużo podróżowałem i jeszcze podróżuję na miarę możliwości – kocham to, ale raczej zwiedzam niż jestem biernym wczasowiczem, planuję wycieczki, podobnie jak trasy w mieście – zobaczyć nowe miejsca, nawet w ramach okolic, coś przy okazji załatwić, kogoś poznać…

Mieszkasz gdzieś lata, a ulic nie znasz sąsiednich,
śpisz i w karty grasz,
gdyś przyjechał nad Adriatyk
– przedziwny życia lunatyk.

Zawstydź się i przebudź
– choć ci wolno wszystko.
Kiedyś ockniesz się nagle: życie minęło,
a szczęście … bywało tak blisko.

Cieszę się małymi sprawami. Zatem i nie mam dużych wymagań, co powoduje, że nie angażuję się już od dość dawna w pracę zarobkową. Pracuję dla przyjemności – za darmo, pro publico bono.  Przykładowo tak prowadzę serwisy LepszeZdrowie.info,
www. StefanGarczynski.pl oraz różne fanpage i grupy na FB – nic tam nie sprzedaję (jak dotąd?).
Co do biznesów w ogóle – też mam nietypowe podejście. Świat zbyt goni za mamoną i coraz mniej uczciwymi metodami. To zawsze hamowało mnie przed biznesami, bo nawet biznes bez przekrętów w naszych czasach to gra marketingowa, która z natury stara się komuś coś sprzedać – nawet gdy jest to rzecz zbędna lub niskiej jakości. To szeroki temat z mego życia, kiedy z oporami i  z konieczności uprawiałem zawodowo marketing i wiem o tym sporo. Zresztą nie miałem smykałki do biznesu, uważam że zwłaszcza w Polsce graniczy to z szaleństwem – gdy uwzględni się gąszcz ciągle zmieniających  się przepisów, polowanie państwa na potknięcia przedsiębiorcy, mnożenie podatków itp.
Także dlatego, że z natury nie rywalizuję z innymi, np. nie emocjonuję się meczami piłkarskimi (może trochę tymi finałowymi) i tymi wszystkimi gdzie rywalizacja prowadzi do agresji i otumanienia tłumów kibiców (czyż to nie trafna gra słów?).

Sam od dawna nie gram w żadne gry, bo samo życie to największa i najbardziej pasjonująca gra, a zajmowanie się czymś sztucznym to strata czasu – naszego najcenniejszego zasobu. Zwłaszcza stronię od wciągających seriali i innych złodziei czasu i … nudziarzy.
Ale … lubię obejrzeć dobry film, pójść na koncert – w ogóle – dla wspomnianych wzruszeń, poświecę i pracę i czas.

Tyle na teraz, a mógłbym dużo więcej, ale już i tak za bardzo się odsłoniłem. Lecz chyba nie ma się czego wstydzić, zwłaszcza, że żyję uczciwie, pogodnie…
Zresztą – kogo to obchodzi?

O zieleni i przyrodzie można nieskończenie

 

To jedna z „moich” narciarsko-saneczkowych górek w okolicy, gdzie spędzam obecnie letni czas. (Skrót perspektywiczny nie pokazuje długości i sporego nachylenia).

 

Nie ma lepszej aury pogodowej niż własna pogoda ducha.

Otoczony zwierzętami lubię je obserwować. To mnie kapitalnie uspokaja, nawet gdy psocą.
Przede wszystkim koty, które na tym blogu już mają swoje ślady. Półdzikie, odwiedzają nas codziennie, w tym roku cztery. Niedawno brzemienna a teraz karmiąca kotka, którą najbardziej hołubimy i dokarmiamy z wiadomych względów. Dwie inne kotki jakby rozumieją jej pierwszeństwo przy talerzach na werandzie, ale chętnie korzystają gdy tej pierwszej nie ma. Wszystkie czarne. Szare koty z lat poprzednich gdzieś zniknęły.
Jest i piękny czarno-biały kot, który czasem się zbliża, ale dumnie idzie dalej swymi ścieżkami.
Zatem czekamy na moment gdy małe kotki będą nam „przedstawione” – prawie coroczny rytuał pełen uroku, potem psot i  harców.

Teraz harcują wiewiórki.  Objadły wszystkie orzechy na leszczynach – trudno … I tak byśmy nie upilnowali. Renkloda miała w tym roku ledwie parę owoców – też spodobały się wiewiórkom. Wyścigi na sosnach, nieprawdopodobne skoki z drzewa na drzewo, cmokanie, czasem wzajemne z nami wpatrywanie się – z obopólnym zaciekawieniem.

Ptaki już rzadko śpiewają, ale jest ich pełno. Podziwiam zwinne przedzieranie się przez krzaki i drzewa. Aronię trzeba było zebrać wcześniej bo każdego dnia rekwirowały spore ilości jagód. Ciekawostka: w okolicy jest parę posesji na których widzimy dorodne i pełne owoców krzaki aronii, ale tam ptaki nie zaglądają. Tylko do nas. Dziękujemy za sympatię, ale mniej nas cieszy obłupianie z owoców.
Smutno też, że bociany odleciały już dość dawno …

Nie mamy psa, ale w  okolicy gospodarze i letnicy w pewnym sensie uzupełniają ten brak. W tym sensie, że często znajdujemy psie kupy przy parkanie. Cóż, to samo zjawisko co w mieście, niestety. W tym roku zdarzyła się nam dwa razy śmieszna (?) przygoda. Przyjeżdżamy na działkę i co widzimy? Rozwłóczone po ogrodzie buty, które stały na werandowej półce. Po pewnym czasie sprawa się wyjaśniła – namierzyliśmy gagatka – mały piesek (bezpański?) przełaził dziurą/podkopem w płocie i robił sobie taką zagadkową zabawę. Potrzebna  była dokładna inspekcja strony w którą uciekł by odkryć tę dziurę w praktycznie niedostępnych dla człowieka gęstych zaroślach.

Wokół dużo pomniejszych zwierzątek. Szczęśliwie w tym roku praktycznie bez komarów, trochę tylko gzów, czasami, ale rzadko kleszcz. Podziwiam motyle. Zaglądając do atlasu „Motyle polskie” Jerzego Heintze próbuję je identyfikować.

Najbardziej jednak podziwiam te najmniejsze stwory – są nawet wielkości ćwierci milimetra a wykazują w zachowaniach dużo swoistej inteligencji. Pisałem już kiedyś o tym. Wśród nich małe pająki. Temat do zgłębienia, bo to jakaś magia. Obserwuję np. jak od podstaw takie maleństwo tworzy kolistą sieć pajęczyny. Najpierw „linki” rozpinające konstrukcję między gałązkami, potem promieniście szereg nici do centrum a następnie spiralnie od zewnątrz do wewnątrz coraz mniejsze kółka. Pracuje szybko wieloma nóżkami naraz – jak automat.

Na kwiatach pracowite pszczoły. Cieszy to, że wciąż są, bo mówi się o ich depopulacji – osobny ważny temat…

Z większych zwierząt widzimy tylko skutki działania bobrów, bo je same trudno spotkać. Wzdłuż strumyka leśnego kolejne zwalone drzewa, a inne już nadgryzione – do zniszczenia wkrótce. Leśnicy nie reagują. Myślę sobie, że pracownicy leśni, którzy nie dalej jak kilka-kilkanaście metrów od strumyka zostawiają sporo nieużytecznych gałęzi po przycince lasu, mogliby przesunąć te sterty nad brzeg i może bobry tym by się zadowoliły w swoich  budowach? Ale może się mylę co do bobrzych zwyczajów… Jedyny plus, że za żeremiami postał bród, którym skracamy sobie drogę do pięknej partii puszczy, do której normalnie dostęp jest dopiero kilometr dalej przez mostek.

Las urzeka. Ale tego starego, pięknego coraz mniej. Doceniam nowe nasadzenia, ale z tego las będzie dopiero po dziesięcioleciach.
Dwie refleksje. Czy wokół siedlisk-letnisk nie powinno się zachowywać stref krajobrazowych? (mam na myśli pasy leśne).
Wycinki służą głównie drewnu na meble, budowy i na papier. Wyczekuję czasu gdy papier będzie robiony z konopi lub innego biodegradowalnego surowca, jaki będzie wynaleziony w ramach postępu  techniki.
Mam niewyjaśnione pytanie co do surowca z jakiego  IKEA produkuje swoje meble i eksportuje do wielu krajów. Wiem że Szwedzi szanują swoje lasy, zatem czy przypadkiem nie jest to polskie drewno?

I jeszcze jeden wątek ekologiczny, też częściowo związany ze Skandynawią.
Obecnie jest głośna sprawa nadużywania przelotów samolotowych przez polityków. I coraz większej ich ilości w ogóle, zwłaszcza w ramach masowej turystyki. Wiadomo, że to samoloty tworzą w atmosferze dużo więcej zanieczyszczeń niż samochody. Zatem czy nie jest hipokryzją, gdy ci, którzy mówią tyle o czystym powietrzu i ekologii często latają?
A co to ma wspólnego ze Skandynawami? Tam narodził się trend ograniczania się w przelotach. Chociaż irytują mnie różne dziwactwo pseudoekologów, to akurat w tej kwestii byłbym za.

Wracam do ogrodu, bo pokazało się słońce i szkoda go tracić – podobnie jak na rozpisywanie się o tym, co trzeba przede wszystkim poczuć a nie omawiać po raz kolejny… I chociaż uznaję mądrość motta, to po prostu lubię być na słońcu.

Obrazki lipcowe

W powiązaniu wszystkiego ze wszystkim,
bywa że nawet wakacyjne refleksje dotykają spraw globalnych.

Ponieważ większość wakacji spędzam w lesie (z gorszym zasięgiem internetowym) skupiłem się głównie nad lekturami.
Jest tyle tematów, którymi chciałbym się z Wami podzielić, że „głowa boli”, ale liczne pokusy – wycieczki, odsłuchiwanie płyt, właśnie lektury oraz prace działkowe odciągają od pisania.  Przede wszystkim byłyby to wieści z zakresu moich głównych zainteresowań – zdrowie i technologie.
Już prawie koniec miesiąca, a widzę że zapomniałem poinformować o czerwcowych nowościach zdrowotnych ze strony LepszeZdrowie.info.
W skrócie – było o: nowej wizji uzdrawiania, o homocysteinie, jak skutecznie się odchudzić (wg zasad metabolizmu), i jak lepiej oddychać, aktualności z Polski – wciąż zagrożenia dla zdrowia oraz porady by było lepsze.

Właśnie ze względu na leśne otoczenie zająłem się obecnie tematem boreliozy. Uprzedzając niektóre nowości lipcowe (artykuły już opublikowane)  – w dość obszernym artykule jak pod linkiem znajdziesz omówienie różnych aspektów tej choroby  i chorób odkleszczowych, ich występowania, diagnostyki i leczenia, w tym metodami IDSA i ILADS (co wybrać?), oraz metodami komplementarnymi – także biorezonansowymi i ziołowymi. Powołuję liczne źródła.

Do artykułu nawiązuje notatka Mycoplasma odsłaniająca niektóre związane z nią tajemnice, zwłaszcza wokół stowarzyszonych  działań i wprowadzanych do medycyny nieporozumień. Ważne dla zrozumienia HIV, AIDS, różnych zakażeń, testów serologicznych i DNA oraz dla zdrowszego życia.

Z obydwoma powyższymi tematami wiąże się artykuł Czy niektóre choroby są sztucznie wywoływane? – cz. 1.
Część pierwsza, ponieważ zagadnienie jest obszerne.
Wśród takich chorób mocno podejrzana jest właśnie borelioza, co posłużyło mi jako wprowadzenie do tematu  – wg ostatnich informacji ze śledztwa w USA.

Innym głośnym ostatnio tematem jest technologia telekomunikacyjna 5G, którą na siłę władze chcą wprowadzić i w Polsce. Na świecie i u nas odbywają się liczne protesty związane z udowodnionymi szkodliwościami zdrowotnymi.
To obszerne zagadnienie do osobnego omówienia (szykuję). Przyczynki znajdziesz w artykule z 2018  Alert 5G, do którego dodałem ostatnio ważny dopisek.
Otóż chodzi o działanie pól torsyjnych (skalarnych), a nie fal elektromagnetycznych (te są tylko w 5G narzędziem ich precyzyjnego nakierowywania).
Sprawa dotyczy broni strategicznej, o czym wspominali już przed laty Barrie Trower, a obecnie naglaśnia to dr Diana Wojtkowiak, mówiąc o milowym skoku w tym zakresie i w nauce w ogóle. Stąd reglamentacja tej wiedzy w publicznym przekazie…
Przy okazji zaczyna się układać w całość podstawa naukowa wielu dotąd tajemniczych zjawisk: homeopatii, zdalnego uzdrawiania ale także zdalnego szkodliwego działania na ludzi (mind control), różdżkarstwa, telepatii, zjawisk psychotronicznych, nawigacji ptaków, oddziaływania miejsc na człowieka, itd. itp.
Wszystko za sprawą odkrycia 5. oddziaływania, dotąd nieznanego oficjalnej nauce, a już dość dawno stosowanego w tajnych projektach wojskowych. Fascynujący temat – do dalszego zgłębiania.

Wracając do leśnego życia. Obserwujemy wciąż wielką suszę. To budzi zaniepokojenie o plony, ale skłania też do szerszych refleksji. Głośnym tematem są zmiany klimatu. Omawiam to kolejny raz w artykule Wojna o klimat z kasą w tle. Nawiązuję do niektórych artykułów w prasie jak „Nowa religia – klimatyzm” Rafała Ziemkiewicza, „Szaleństwo klimatyczne” Tomasza Cukiernika, ale i szeregu innych.  Wciąż  obstaję przy tezie że mamy do czynienia z wielkim szwindlem w imię biznesu.
Jednak muszę i ja zmienić nieco swoją narrację.  Tak, człowiek ma wpływ na zmiany klimatu. Ale nie w tym sensie jak się to nagłaśnia propagandowo.
Pogoda, niezależnie od zjawisk kosmicznych i naturalnych, najwyraźniej wygląda na lokalnie sterowaną. Są ku temu odpowiednie środki techniczne i finansowe oraz motywacje.
Będę o tym jeszcze pisał, bo dotarłem do relacji alarmistów (whistleblowers). Klimat jest zwłaszcza sztucznie zmieniany w Europie wg określonego planu. W tym sensie jest to wpływ antropogenny.

Przechodząc do lżejszych tonów – na fali ocieplenia (chociaż mieliśmy ostatnio raczej zaburzenia pogody niż jednoznaczne ocieplenie) ruszyła w Polskę fala urlopowiczów i turystów. Chociaż kochamy Bałtyk – celowo zrezygnowaliśmy z tego kierunku w czasie wakacji ( -> Wczasowo). Nie lubimy tłoku.  W ogóle turystyka przybiera groźne rozmiary stwarzając szereg problemów. Zobacz starsze dywagacje na ten temat –https://lapidaria.home.blog/2018/08/05/turystyka-co-o-niej-myslec-cz-1/ ( i cz. 2).
Od dawna bardziej optuję za modelem skandynawskim, gdzie wiele rodzin ma domki letniskowe i tam spędza urlopy, przy okazji nie przyczyniając się do ciągłego zwiększania ruchu lotniczego. Zabrzmiało jak punkt manifestu zielonych ekologów, z którymi się nie utożsamiam, ale akurat tu widzę wielką hipokryzje tych, którzy nie poruszają tego aspektu a piętnują np. ludzi jako tych, którzy sami w sobie są zagrożenie  dla środowiska … oddychając  🙂
W tym kontekście niepokoi mnie też skala planowanego centralnego portu lotniczego w Baranowie pod Warszawą. W tym skala zagrożeń ekologicznych i dla zdrowia – zanieczyszczeń powietrza i hałasu – coś co przerośnie wszystko, czego dotąd doświadczyliśmy – przy planowanej  przepustowości 100 milionów pasażerów, a nawet mniejszej. Taka ilość nie koresponduje w żadnym stopniu z potrzebami Polaków – stąd pytanie: dla kogo będzie budowany jest ten port?

Jeszcze a propos ekologii. W „zielonej polityce” obserwuje się rugowanie samochodów na rzecz rowerów, a ostatnio w Warszawie (zapewne nie tylko) elektrycznych hulajnóg. Te ostatnie – przez brak uregulowanego statusu prawnego, hulają (nomen-omen) po chodnikach stwarzając zagrożenia, co miało już swe skutki. Jestem za takim sposobem poruszania się (chociaż to nie sprzyja nawykom ruchu dla zdrowia), ale w sposób cywilizowany – z poszanowaniem bezpieczeństwa pieszych. Przy okazji – niezwykle duże zainteresowanie wzbudził mój wpis na FB (5,5 tyś. udostępnień) o hulajnogach z własnym napędem z roku  …1916.

Natomiast ograniczanie ruchu samochodów w imię ekologii prowadzi się w sposób co najmniej dyskusyjny, jeśli nie głupi.
Zwęża się ulice, w tym o zasadniczym znaczeniu dla komunikacji. Ma to odstraszyć kierowców. Ale jest to przeciwskuteczne ekologicznie. Ulice się korkują. Pomijając samą uciążliwość, stratę czasu i ekonomię w ujęciu indywidualnym i zbiorowym, ruch przerywany generuje dużo więcej spalin niż w ruchu płynnym i szybszym. Te spaliny tworzą chmurę oddziaływującą na samych kierowców oraz przechodniów. Hamowanie co chwila ściera też okładziny hamulcowe przyczyniając się tworzenia niezdrowych pyłów. Samochody zagrzewają się. Spalanie jest większe. W sumie absurd do jakiego doprowadza ideologizacja pewnych aspektów naszego życia.
Podobnie tworzenie na siłę „stref relaksu” w miejscach zupełnie do tego niedostosowanych (ruch, spaliny, hałas, nagrzany asfalt, brak naturalnego cienia…) – jak na Placu Bankowym w Warszawie – na złość kierowcom, by nie mieli gdzie parkować przed Urzędem Miejskim, ale nie dając nikomu nic w zamian – owa strefa jest pusta, a kosztowała ok. 900 000 zł.

Cieszę się, że mam gdzie uciec od tych niedogodności, trudniej uciec od wiadomości o głupocie i różnych przekrętach.
Mam takie powiedzenie:
Głupota i naiwność karalne nie są. Ale gdy dotyczy to ministrów, decydentów itp. – grozi tragediami dla Narodu i powinny być karane.

Na tym zakończę mój cząstkowy „raport” lipcowy – idę na hamak, bo kusi kolejna ciekawa książka.
Udanych wakacji!

Wczasowo

Jeśli nie znajdziesz czasu na odpoczynek,
będziesz musiał znaleźć czas na chorobę.

Wydobyte z archiwum dawnego bloga „Mirrors” z 2007-08-22  stare refleksje, które potwierdziły się wielokrotnie (byliśmy nad Bałtykiem prawie co rok) i nadal są aktualne.
W [   ] parę późniejszych uzupełnień.

… Kolejne zadziwienia – tym razem z wczasów spędzonych w małym pensjonacie. 
Jak zwykle, nie twierdzę że jestem lepszy a nawet, że coś jest lepsze, tyle tylko, że istnieją metody, zachowania i zwyczaje bardziej przydatne i bardziej przyjazne ludziom. 

Obrazek 1
Idziemy na plażę ok. 9-9.30, gdy nie jest na niej tłoczno, wybieramy sobie fajne miejsce i delektujemy się przestrzenią. Nie ma jeszcze skwaru, a wiadomo, że dłuższe opalanie się między 10 a 15-tą nie jest zalecane ze względu na zagrożenia ultrafioletem.  [później dowiedziałem się, że między ok. 11 a 13 jest najlepsza pora na krótkie opalanie dla wytwarzanie w skórze witaminy D3 z promieniowania UVB – patrz Słońce- dobre czy złe?
Jest też o kremach do opalania, antyperspirantach itp.]
Dozując po trochu spacer, leżenie na słońcu i w cieniu wytrzymujemy tak do maksimum godz.13, po czym wracamy do pensjonatu, gdzie bez kolizji z innymi (czasem braki ciepłej wody) bierzemy prysznic, odpoczywamy trochę i pijemy aperitif (nie alkoholowy!) przed obiadem. Po małej sjeście poobiedniej (na dworze jeszcze skwar), po południu idziemy jeszcze raz na plażę, ale już raczej na długi spacer wybrzeżem, z małymi postojami wypoczynkowymi, już bez objuczenia parawanami, parasolami itp. 
W ogóle, leżenie godzinami bez ruchu to nie nasz styl, to nie odpoczynek. 
Natomiast, to co widzimy, to gremialne ściąganie ludzi na plażę po 11-tej i pozostawanie tam przez większość dnia, z posiłkiem w pobliskim barze fast-food. [właśnie takie ostre opalanie powoduje później różne dolegliwości a nawet choroby skórne  – jak wspomniałem w ww. artykule].

[W tym kontekście nie dziwi słynna wypowiedź Agaty Młynarskiej z 2016 r.  o tłoku, niskiej kulturze itp. nad morzem – chociaż było to tak mocno hejtowane. Może forma była nieodpowiednia, ale miało to sens. Nie chodzi przecież o to, by komukolwiek wzbraniać odpoczynku nad morzem, ale o to by zachowywać się prawidłowo.
Zagadnienie zahacza o turystkę w ogóle – pisałem o tym tutaj].


Obrazek drugi.
Wieczór. Do późnych godzin wokół grillowanie, biesiadowanie, picie, co prawdopodobnie wyjaśnia późne przychodzenie na plażę następnego dnia. Natomiast dziwi mnie i porusza, że małe dzieci towarzyszą rodzicom w tych biesiadach do późnych godzin! Maluchy, które powinny (tak przynajmniej było „zawsze”) już ok. 20. być w łóżkach buszują jeszcze po 23. 
I jeszcze o dzieciach. Coraz częstszy obrazek: dzieci 2-3 miesięczne towarzyszące rodzicom na wakacjach w pensjonatach, kwaterach, a nawet na plaży. Czy to jest w porządku? Nie będę rozwijał tematu – tym, którzy nie wiedzą o co chodzi polecam jakieś podstawowe lektury. 

Obrazek trzeci. 
Tak się składa, że w miejscu gdzie byliśmy, system ciepłej wody był mało wydolny i często brakowało jej do wieczornych kąpieli. A może to nie instalacja była niewystarczająca, lecz sposób jej używania niewłaściwy? 
Otóż, sąsiednie pokoje były „akustyczne”, dobrze wiedzieliśmy kiedy i jak się ktoś kąpie. 
Woda potrafiła się lać pół godziny. Czy to nie wyjaśnia sprawy? A przecież można polać się w minutę, namydlić i wyszorować prawie bez udziału wody w ciągu następnych paru minut i wypłukać dokładnie poniżej minuty… 
Można by mówić o oszczędności i ekologii, ale czyż nawet bardziej prozaiczne uświadomienie sobie, że zabiera się szansę kąpieli innym, jest takie trudne? 
Widocznie jest. 

[Przy okazji – jak to jest z tymi częstymi kąpielami? Zobacz artykuł Kąpiele  ]

A jakie są Twoje doświadczenia?

W tym roku nie pojechaliśmy nad polskie morze, chociaż kochamy Bałtyk ze względu na unikalne długie piaszczyste plaże, zwłaszcza puste, i uroki – nawet w niepogodę. Plan był taki by wyprzedzić ruch na początku szkolnych wakacji. Późniejszy najazd i ciasnota – to odstręcza. Ale czerwcowa pogoda była w kratkę, były też pewne obowiązki i nie wyszło.
Przy okazji – dlaczego bezpośrednie połączenia kolejowe do popularnych miejsc (np. Łeba  z Warszawy) nie funkcjonują – chociażby raz w tygodniu! – poza wakacjami?

 

Lektury leśne

Moje jaśminy (w płocie)

Nie było nas, był las, nie będzie nas, będzie las.

Jestem od dłuższego czasu w lesie (na „daczy”), by chociaż trochę łatwiej przeżyć upały.
Przez temperatury praktycznie spacery robimy po 19. – dopiero wtedy robi się przyjemnie a długi dzień to umożliwia. Niestety, mazowieckie lasy to głównie lasy sosnowe. Mają swoje uroki, ale dają mało cienia a przy obecnej suszy ścieżki to pył – ciężki dla pieszego, nie mówiąc o jeździe rowerem. Przy przerywnikach, kiedy trzeba z racji pewnych obowiązków wrócić do Warszawy, ratunkiem jest Lasek Bielański. To jedyne miejsce w bliższym zasięgu z dużą ilością drzew liściastych, zatem i cienia i wilgoci. Jest to w ogóle ewenement, ponieważ prawie w środku miasta mamy rezerwat – dzika przyroda, starodrzew z unikalnymi okazami, ptaki. A przy okazji – czasami wizyta na Uniwersytecie Kardynała S. Wyszyńskiego – zabytkowym ale i nowoczesnym, zadbanym i uroczym, spokojnym miejscu przy ul. Dewajtis – „Dobre miejsce” , gdzie miło wpaść do kawiarni Luna na kawę i ciastko (serwują też smaczne obiady domowe).

Wracając do działki. Reszta dnia upływa na pracach domowych, lżejszych ogrodowych i lekturach.
Jak tu już parokrotnie wspominałem, cześć z nich dotyczy właśnie lasu.
(oprócz sporej ilości tych o zwierzętach – ogólnie i gatunkowo, ogrodzie i jego florze, o  uprawach, przewodników po lasach itp. Mamy też różne podręczniki pozwalające identyfikować gatunki, oznaczać rośliny, grzyby…).

Może kogoś to zaciekawi, tak jak i mnie, zatem podam parę przykładów z lektur ostatniego roku (+/-). Najpierw tytuł, potem autor i ew. inne dane.

Co w lesie piszczy. Rafał Skoczylas. WRiT.
To głównie o zwierzętach leśnych.

Jadalne owoce leśne. … PWLiL. Przydatne w trakcie wędrówek po lesie.

Sekretne życie drzew. Peter Wohlleben.

Wspominałem o niej kiedyś tutaj.

Instrukcja obsługi lasu. Peter Wohlleben. …

Tu parę słów więcej – o niektórych ciekawostkach. Las to skomplikowany organizm. Autor używa dowcipnego określenia wood-wide-web nawiązując między innymi do „Internetu” korzennego opisanego już wcześniej w Sekretnym życiu drzew. Inne pasujące określenie: tkanka społeczna drzew. Podobnie jak sieć grzybni; wg Wohllebena największym znalezionym na świecie organizmem jest właśnie grzyb (sądziłem że koralowce, ale to może raczej kolonia odrębnych bytów?). W ogóle – nasze wyobrażenia o lesie polegają często na grze pozorów i niedostatecznej wiedzy. Pewne kwestie wciąż są dyskusyjne. Np. sprawa wilków – autor jest za ich introdukcją do lasów i ochroną. Mają być antidotum na zbyt szybko rosnące stada kopytnych – łosi, saren itp. które niszczą las. Natomiast ujmuje się za dzikami, póki są one w obrębie lasu – jako zwierzętami pożytecznymi. Te sprawy nabrzmiewają i w Polsce, szczególnie kontrowersję budzi rozprzestrzenianie się wilków, które niezagrożone i mnożące się, już wkraczają do wiosek.
Co do niszczenia lasu, to przyczyniają się do tego coraz cięższe maszyny – szkodzące nie tylko poszyciu, ale swym ciężarem uszkadzające system korzenny. Sam obserwuję jak ze względu na praktyczny brak śniegu prace przy wyrębie i zwózce nawet zimą (zalecany czas na tego rodzaju prace) niszczą i drogi i tkankę leśną.
Są też ciekawostki specyficzne dla ojczyzny autora – Niemiec, chociaż jego doświadczenia i opisy opierają się także na obserwacjach z licznych podróży po świecie. Np. przyzwolenie na tworzenie cmentarzy w lesie. Chodzi o wydzielone miejsca na kilkanaście dyskretnych pochówków pod drzewami, nie ingerujące w wygląd lasu. Osobiście popierałbym takie rozwiązania w Polsce zamiast betonowych molochów w miastach. Nie miałbym nic przeciwko wobec mego pochówku w takim miejscu.
Jest w książce sporo ciekawostek o zwierzętach.

Shinrin-Yoku. Qing Li. O tej pięknej książce też wcześniej pisałem w jednym z mych leśnych wspomnień.

O ziołach i zwierzętach. Simona Kossak.  (Z jej długiej serii fachowych i ciekawych opowieści leśnych).

Lasy w parkach narodowych i rezerwatach przyrody. (Zbiorowa)
To poważniejsza praca – zbiór 17 referatów i raportów z ogólnopolskiej konferencji naukowej z września 2014 w Izabelinie.
Potężna dawka wiedzy o lasach w różnych aspektach od leśników, naukowców, geografów, biologów, strażaków….

cdn.

Na zakończenie 2018 roku

skokwNowyRok

Nie będę robił obszernych podsumowań ani szumnych deklaracji na przyszłość.
Trzymając się tytułowej lapidarności – tylko parę wzmianek o ostatnich sprawach.
Niewątpliwie żyję akcją dotyczącą powstrzymania technologii komórkowej 5G.

Pisałem o tym w ostatnim poście Alert 5G
Ponieważ uważam sprawę za bardzo ważną, to dodam jeszcze poniższy akapit (biorę ze swego twittera).

Rozmowa dr Barrie Trower’em, czołowym specjalistą od #5G, którą TRZEBA wysłuchać by zrozumieć niewiarygodną skalę zagrożenia – https://youtu.be/mElVn08aZQk 
An interview with dr Barrie Trower, 5G leading specialist. MUST see to understand the incredible
scale of the threat. English version – https://youtu.be/DLVIbPtNrVo

I zapowiedź konferencji #Stop5G oraz tamtejsze informacje „Must see”
http://mywolniludzie.net/wydarzenia/polska-strefa-wolna-od-5g-miedzynarodowa-konferencja-krakow-luty-2019/   
Uzupełnienie: „Jest wrakiem człowieka – pracował przy instalacji anten GSM – Technologia 5G nas zmasakruje?” 
https://youtu.be/e2grtSuRkjQ .

Oprócz takich aspektów jak niszczenie przyrody, inwigilacja i sterowanie ludźmi interesują mnie zwłaszcza zagrożenia zdrowia przy stosowaniu tej technologii.
Co do zdrowia – już przed świętami ukazały się Nowości miesiąca na stronie LepszeZdrowie.info.
Tam między innymi: Podsumowanie roku w zakresie szczepień, nowe książki o mitach medycznych i chorobach nieuleczalnych, dobrodziejstwa konopi, metody dra Burzyńskiego i E. Piaseckiego, opieka medyczna wg S7Health, pomoc edukacyjna dla rodziców i wiele więcej… Jest i prezent….
Tych nowości nie było dużo, bo pracuję nad sporym ebookiem. Sprawa się opóźnia ze względu na ilość materiału i konieczność uwzględniania nowego, jako że – jak mówi tytuł „Co się dzieje” – dzieje się wiele.
Będzie o wielu książkach, w tym z przepowiedniami. Ten wątek jest dość kontrowersyjny, zatem wydzieliłem go częściowo jako materiał zewnętrzny (do powoływań). Zacząłem więc np. serię krótkich omówień książek Neale D. Walscha – tych w Polsce jeszcze nie wydanych. To może być dla niektórych osób ciekawe niezależnie od głównego wątku, jako że te pozycje prawie nie są u nas znane.

I tak: część pierwsza zawiera przedstawienie autora (ważne dla zrozumienia całości), wstęp do tej serii oraz skrótowy opis książki The new revelations (Nowe Objawienia).

Odcinek drugi zawiera krótkie fragmenty z książki Bringers of light (Przynoszący światło).

„Idąc za ciosem” pozwolę sobie tutaj dać odcinek 3 w którym przedstawiam kolejną książkę (jak zwykle tłumaczenie z angielskiego  własne; aha –  przygotuj się na zaskoczenie…):

Happier than God.Turn Ordinary Life into an Extraordinary Experience. (Szczęśliwszy niż Bóg. Zmień swoje zwykłe życie w niezwykłe doświadczenie).

Z noty wydawniczej

Jesteś mistrzem duchowym a możesz tego nie wiedzieć. To jest twoja instrukcja. Została stworzona dla ciebie, przez ciebie. Neale Donald Walsch nie tylko mówi nam, jak możemy przetrwać tydzień w tych ciężkich czasach, ale pokazuje nam, jak każdy dzień może być przepełniony radością i optymizmem.

Powiada nam, że dobra wiadomość jest taka, że każdy z nas miał być szczęśliwy – szczęśliwszy niż Bóg! Ciepłe i kojące słowa Walsch’a zachęcają czytelnika do poszukiwania ukrytych zasobów, które znajdują się głęboko w każdym z nas. Pokazuje, jak każdy z nas ma moc w sobie, aby manifestować wszystko, czego potrzebujemy i chcemy.

To nie jest książka o teorii duchowej. Podaje plan, który może zmienić życie. Zawiera program, który Walsch nazywa „17 kroków do bycia szczęśliwszym niż Bóg”. To plan, który łączy w sobie najlepsze z konceptualnych prawd z jego 10-książek Rozmowy z Bogiem z najbardziej przejrzystym opisem – jak przekształcić te koncepcje w praktyczne narzędzia do zmiany życia na lepsze – na zawsze.

Z rozdziału 4

Wszystkie wielkie prawdy zaczynają się jako bluźnierstwaGeorge Bernard Shaw to powiedział, i miał rację.

Jego obserwacja wyjaśnia, dlaczego tak wiele wspaniałych prawd musi być wprowadzanych bardzo delikatnie, cichym głosem i z zaniżaniem znaczenia tych prawd.

Nadchodzi jednak czas, kiedy nie można ich już zwalczać dłużej. Bąbelkują do powierzchni życia i wybuchają w swej chwale. To są wielkie chwile dla ludzkości, dzięki czemu gatunek ewoluuje.

Pomyśl, że możesz być szczęśliwszy od Boga.

Co za myśl! Co za koncepcja! To rewolucyjne!
A więc wielu ludzi się temu opierało. Przez lata byli naciskani by występowali przeciw szczęściu, zaprzeczając mu , nawet czyniąc je czymś „złym”.

Tak, ludzie – i, jak na ironię, religie – twierdziły że źle jest być nawet trochę szczęśliwym, o wiele mniej szczęśliwym niż Bóg (Cóż, może nie zrobili tego źle, aby być szczęśliwym, a popełnili błąd przy robieniu większości rzeczy, abyś ty był szczęśliwy.)

Wielu ludzi wierzy, że życie miało mieć wiele bólu. Cierpienie powinno być „ofiarowane” Bogu. Powinno trwać w milczeniu. To daje ci punkty w niebie.

Kultura tak całkowicie przyjęła tę ideę, że niektórzy ludzie nie chcą być szczęśliwi przez cały czas. Kiedy mówisz o tym, jak możesz być „szczęśliwszy od Boga”, stają się niespokojni, czują się niewygodnie. Ostrzegają, że jesteś „surealistyczny”. Możesz nawet „handlować z diabłem”.

Będą ci mówić, że życie miało być beznadziejne. Życie jest próbą. To szkoła. „Bez bólu, bez zysku” i tak dalej. Ludzie w dużej liczbie w to wierzą. Kiedy mówisz im, że życie nigdy nie miało być nieszczęśliwe, że nikt nie musi być nieszczęśliwy, patrzą na ciebie zezem. Nie wiedzą co z tym zrobić.

Tak, to bluźnierstwo, ten pomysł, że możesz być szczęśliwszy niż Bóg. Ale to prawda. To nie jest zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe, i jest tak piękne, żeby nie było prawdą.

Dobrą wiadomością jest to, że nie musisz przechodzić przez piekło by dostać się do nieba.

Słyszałeś to? Niech to będzie wykrzykiwane z każdego dachu! Niech to będzie słychać z każdej mównicy i pulpitu. Niech słowo wyjdzie z tego czasu i miejsca: Szczęście jest twoim naturalnym stanem bycia i możesz zajmować tę przestrzeń przez cały czas.

Już nigdy nie będziesz musiał być tchórzliwy.

To nie znaczy, że nigdy już nie będziesz smutny, ale smutek i nieszczęście to nie to samo. Zajmiemy się zbadaniem tego tutaj.

Czy jestem szczęśliwy przez cały czas? Nie. Skłamałbym, gdybym powiedział, że jestem.

Czy cieszę się teraz bardziej niż kiedykolwiek wcześniej? Tak. Czy to znaczy, że zaczynam czuć się tak przez większość czasu? Tak. Czy naprawdę tak myślę, że można być szczęśliwym przez cały czas? Tak.

I ty też możesz być. Możesz być szczęśliwszy niż Bóg.

Nic z tego nie wiąże się z materializmem, lub „ja-pierwszy-ismem”. W rzeczywistości „formuła” nie działa w ten sposób. Ona pozwala ci tworzyć cokolwiek i wszystko, czego chcesz, i wiem, że brzmi to jak materializm, ale gdy już znasz całą formułę, gdy usłyszysz w pełni Nieopowiedzianą Prawdę, będziesz miał jasność jak to jest.

Zacznijmy więc od podstawowej prawdy, a potem dotrzemy do prawdy ukrytej za kolejną prawdą … coraz więcej tej Niewypowiedzianej Prawdy.

Podstawowa prawda została ci dana w pierwszych czterech słowach tej książki.

Życie miało być szczęśliwe.

Zapytałem cię wtedy, zapytam cię teraz: czy wierzysz w to? Jeśli tego nie zrobisz, życie nie będzie miało innego wyjścia, jak tylko grać zgodnie z twoją niewiarą. Nie bądź zaskoczony, jeśli nie jesteś szczęśliwy przez więcej czasu niż chciałbyś. Ale jeśli wierzysz, że życie miało być szczęśliwe, będzie.

Teraz możesz myśleć: naprawdę? Więc jak wyjaśnić cały ból i całe cierpienie na świecie?

Uczciwe pytanie. I zanim przejdziemy do tego tutaj, uzyskasz odpowiedź. Ale teraz, na razie, skup się na czterech słowach, którymi ta książka się zaczęła. Zobaczmy, czy to można przyjąć jako przynajmniej możliwość …

—-
Podstrona poświęcona książce http://www.nealedonaldwalsch.com/Store/HTG


Cóż – skoro o szczęściu – życzę Ci go wiele w 2018 roku. Szczęście to wielkie słowo. Ale radość to rzecz osiągalna na co dzień.
Umiesz cieszyć się małymi rzeczami? To droga do częstszych radości a nawet szczęścia. I do zdrowia!
(Pisałem przed laty o tym w artykuliku Radość lekarstwem).
I jeszcze zdążę życzyć Ci dobrej zabawy na Sylwestra – niech się dzieje!

Z lasu 2018 – czyli kolejne wakacyjne impresje (1)

Już dawno wycięto wszystkie lasy,
a głosy wołających na puszczy rozlegają się nadal.
Ryszard Motas

Od ok. miesiąca, korzystając ze świetnej pogody, spędzam czas (z małymi wypadami do miasta) w swoim domku w lesie. Jest cudownie. Wielokrotnie dawałem tutaj upust swemu przywiązaniu do tego miejsca i ukochaniu przyrody. Na szczęście żona podziela ten zachwyt, a nawet bardziej niż ja – często poprzez werbalne „akty strzeliste” podziwiając to piękno. Właśnie ukończyliśmy lekturę cudownej książki japońskiego profesora Qing Li pt. „Shinrin-Yoku. Sztuka i teoria kąpieli leśnych„. Otrzymałem świeżutki egzemplarz recenzencki, bo jest to książka wydana w 2018 r. (przez Insignis z Krakowa). Prawdopodobnie powiem o niej więcej w osobnej recenzji, ale tutaj nawiązuję do owego ukochania lasu i polskiej przyrody. Jednak wyjaśnię o co chodzi z tymi kąpielami leśnymi i w skrócie co książka zawiera.

Po japońsku Shinrin to las a Yoku to kąpiel. Gdy wchodzimy do lasu to faktycznie zanurzamy się w specyficzny żywioł: zieleni, świeżości, aromatów, odgłosów i wielu innych czynników, z których na ogół nie zdajemy sobie świadomie sprawy. Ten termin w Japonii oznacza już dość rozpowszechnioną praktykę relaksu w lasach i parkach, także wycieczki, poznawanie przyrody i zabiegi lecznicze na łonie przyrody. Przeludniona Japonia i tamtejsze tempo życia (włącznie ze zjawiskiem karoshi) bardzo tego potrzebują. Na szczęście Japonia to w 2/3 lasy. Japonia to cywilizacja lasu i jego kult (naukowo biofilia, ale także występujący w tamtejszej filozof, religii i tradycji). Wiemy o sztuce ikebany, ale przyroda opiewana jest tam od tysiącleci w różnych rodzajach sztuki a tradycyjne budownictwo jest drewniane. Książka opisuje co najmniej setkę aspektów więzi człowieka z lasem. Autor jest naukowcem, który od młodzieńczego przeczucia wagi tych zjawisk doszedł do nauki o nich, którą propaguje w Japonii i na świecie. Ozdrowieńcza moc drzew jest znana głównie z medycyny ludowej i naturoterapii – profesor nadał im rangę naukową. Nazywa to medycyną leśną. Z wielu oddziaływań wymienię podnoszenie przez pobyt w lesie ilości komórek układu autoimmunologicznego (NK) w organizmie, aromatoterapię, uspokajające oddziaływanie leśnej ciszy albo odgłosów ptaków, specyficzne promieniowania, jakość powietrza, zioła jakie daje las …
Książka zawiera piękne zdjęcia, także z innych części świata, które autor badał, oraz liczne linki do stron omawiających temat. Przykładowo podam: www.forest-medicine.com, www.shirin-yoku.org, …
A z własnych zasobów polecam swoją tablicę na Pinterest – https://pl.pinterest.com/oromind/trees-drzewa/  (wybrane ciekawostki dotyczące drzew), ale na tym portalu znajdziesz tysiące niezwykłych i zachwycających zdjęć lasów, drzew, roślin i krajobrazów jakie tworzą.
Drzewa kryją w sobie jeszcze wiele tajemnic – pisałem kiedyś o tym wspominając książkę Sekretne życie drzew

Z powodu tych i innych tajemnic trudno ostatecznie wyrokować, kto ma rację i w jakim zakresie jeśli chodzi o naszą Białowieżę. W ciągnącej się dyskusji warto słuchać obu stron. Zaproponuję przeczytanie artykułu Gryzący problem z ochroną z portalu Naukaonline.pl (stowarzyszonego z periodykiem drukowanym PAN – Academia). Jest to dwugłos „za” i „przeciw” kilku specjalistów. Jak dotąd byłem raczej po stronie b. ministra Jana Szyszki, ponieważ uważam go za kompetentnego specjalistę właśnie od lasów, który ma dostęp do wszelkich danych i który spokojnie bronił swego stanowiska bez emocji, jakie towarzyszą drugiej stronie. Poza tym wykazał rozsądek i patriotyzm w paru innych sprawach dotyczących polskich zasobów naturalnych. Ale słucham i drugiej strony i dlatego trudno mi by całkowicie przekonanym.

Tym bardziej, że widzę z lokalnego podwórka pewne nieprawidłowości dotyczące leśnictwa. Od razu zastrzegę się, że to może być przypadek jednostkowy i nie rzutujący na całą branżę. Jednak irytujący. Nie po raz pierwszy krytykuję (tu i gdzie indziej) leśnictwo z mego rejonu. A zwłaszcza miejscowych leśników. To dwóch młodych panów, którzy mieszkają prawie w luksusie w nowym sporym domu wraz z rodzinami. Przed domem flota służbowych samochodów terenowych. Od kilkunastu lat nie widziani przeze mnie w lesie – ani w tych samochodach ani pieszo – chociaż prawie codziennie po nim spaceruję (latem). Natomiast co roku kolejne połacie tutejszego parku krajobrazowego są wycinane, co oczywiście nas boli nie tylko z powodu wspomnianej atencji dla drzew, ale dlatego że już nie poznajemy niegdyś ukochanych miejsc. Za to widzimy połacie nie zerwanych przez lata pozostawionych pniaków i korzeni, chwasty i hulający z wiatrem pył.
W resztkach lasu pozostawiony bałagan – porozrzucane gałęzie, zdewastowane krzaki i ściółka na licznych nowych drogach technicznych oraz pod składowiskami drewna, a te na stanowiskach konwalii pod ochroną, rozjeżdżone ciężkim sprzętem drogi, potem nie naprawiane. Te uszczerbki byłyby mniejsze gdyby starym zwyczajem wyrębu dokonywano zimą a przy okazji nie zakłócałoby się spokoju letników. Rowy przeciwpożarowe są zaniedbane (zarośnięte, czasem prawie ich nie widać). Tolerowanie palenia ognisk przez robotników leśnych a także motocrossów i kładów w tak wysuszonym jak teraz lesie, co grozi pożarem i płoszy zwierzynę. Niedbałość widać i po zwalonych i nie reperowanych tablicach przyrodniczych, a także w obejściu leśniczówki – rozwalony od lat płot drewniany w części gospodarczej – tak jakby leśnicy nie mieli drewna…

No, dość żali w tym zakresie…
Na działce oddaje się licznym lekturom. Z racji zainteresowań są to głównie książki i artykuły o zdrowiu. Niedawno przy okazji nowości majowych  mego serwisu LepszeZdrowie.info spisałem swoją zdrowotną biblioteczkę. Może któraś z wymienionych książek cię zainteresuje albo zainspiruje.
Te ostatnie nowości to w największym skrócie przegląd (osobiste recenzje) dwóch starszych książek o zdrowiu, artykuły o wodzie zwłaszcza z kranu, o zagrożeniach z prysznica, o wielu zastosowaniach sody oczyszczonej, pogadanki doktora Jerzego Jaśkowskiego i Emila Piaseckiego, czy naukowcy zawsze mówią prawdę, anonse i omówienia wydarzeń, i … dużo więcej. Zapraszam.
Jako kontestator medycyny zwrócę twoją uwagę zwłaszcza na artykuł Naukowcy.
Ale oprócz tych specyficznych zagadnień i książek są i lektury lżejsze oraz z innych sfer życia – o nich innym razem.

Teraz wspomnę tylko o tych dotyczących polityki oraz parę słów o niej samej. Lektury książek Wojciecha Sumlińskiego (którego dotąd znałem z wypowiedzi na YT) wstrząsną chyba każdego. Dotyczą mafijnego oblicza III RP – na podstawie autentycznych przypadków z niedalekiej przeszłości, ale ze skutkami a nawet kontynuacją i dzisiaj. Od już dłuższego czasu – dzięki słuchaniu wywiadów i audycji niezależnych dziennikarzy i badaczy jak Stanisław Michalkiewicz, Witold Gadowski, Marcin Rola, Grzegorz Brown, Leszek Żmijewski, Zbigniew Kękuś i innych gości internetowych telewizji … odsłania się nam pozaoficjalną rzeczywistość. To, że TVP to w dużej mierze propaganda rządowa, a TVN i Polsat oraz inne zniemczone media to propaganda PO i UE – to wiemy. Ale to tylko najprostszy schemat. Ponieważ sceptycyzm i kontestacja – jak wspomniałem wcześniej – to mój charakter, to nie zdziw się, że za sprawą ww. głosów i z lektur wyciągam wniosek o podwójnej grze w naszej polityce – o zatrważającym dla patriotów uwikłaniu od dziesięcioleci władzy w ukryte plany groźne dla Polski. W każdym systemie działała piąta kolumna, a nawet parę – z różnych stron. Poraża naiwność niektórych, którzy myślą że teraz jest inaczej. Jest, i oprócz tego, co dość łatwe dla domysłów, pod płaszczykiem hipokryzji i dezinformacji toczy nas termit, że tak to nazwę. Powiem wprost – nie wierzę Amerykanom, nawet bardziej niż Rosji, a jeszcze bardziej nie ufam Żydom, chociaż w tym przypadku polskie społeczeństwo już się trochę przebudziło przez wypadki tego roku. Jesteśmy oszukiwani – nawet jak pozory i narracja oficjalna sprawiają inne wrażenie. Nikt nie lubi być oszukiwany a zwłaszcza gdy robi się to cynicznie i z uśmiechem głosząc frazesy, że to dla naszego dobra. Znasz powiedzenie o efekcie gotowanej żaby? Właśnie tak od dziesięcioleci jesteśmy „przerabiani”.
Nie wiem, czy Zbigniew hr. Potocki pomoże (to też wydaje się na dziś naiwne), ale to może jedyna nadzieja? Raczej w oddolnym przebudzeniu Narodu – takie ruchy i organizacje już powstają…

Na tym poprzestanę – wracając do leśnego spokoju, którego tak mi trzeba w obliczu wspomnianych spraw. Także dla swego zdrowia, które – niestety, z wiekiem – zaskakuje różnymi niespodziankami.

Dwa alarmy

Mnożymy majątki, okrajamy własne wartości.
Dalai Lama

ważne alarmy1.

Na tym blogu pisałem już parokrotnie o energetyce (np. Co z energetyką?).

Wobec przyjęcia decyzji o budowie elektrowni atomowej w Polsce (jednak) oraz skutków ostatnich nawałnic, postanowiłem zająć się energetyką ponownie. Powstał spory artykuł przeglądowy Energetyka rozproszona, głupcze! traktujący sprawę dużo szerzej. Artykułu  jednak nie umieszczam tutaj, ponieważ edytor  wariuje oraz nie pozwala na tak długie teksty.  Zatem odsyłam w inne miejsce – podzieliłem go na dwie części.

Jest to kolejna przymiarka do ważnego tematu, który zadecyduje o kierunkach rozwoju kraju.

Ale efektywność … w energetyce będzie kiedyś także elementem efektywności i wolności osobistej.
Rozwój idzie w tym kierunku. Dyskusyjne? To dobrze…

https://www.facebook.com/notes/leszek-korolkiewicz/energetyka-rozproszona-g%C5%82upcze-1/1471888926182234/ 

 cz. 2

https://www.facebook.com/notes/leszek-korolkiewicz/energetyka-rozproszona-g%C5%82upcze-2/1472037846167342/

2. Druga sprawa to już autentyczny alarm.

Zamach na prawa rodzicielskie, wolność. Medyczno-sądowy terror.

Komentarz Jerzego Zięby na FB, który przedstawia sprawę i jej kulisy

NIELEGALNY wyrok Sądu Rodzinnego w Białogardzie !!!

ALARM! PROTEST W OBRONIE RODZINY Z BIAŁOGARDU 19.09. godz. 13:00 pod sądem w Białogardzie!!

A tutaj dane szpitala :

https://www.gdzierodzic.info/placowka/675

Przesłanie na wideo

Jerzy Zięba do Jarosława Kaczyńskiego cz. 3 o końcu wolności Polaków
[emocjonalnie, ale czy można inaczej?]

https://www.youtube.com/watch?v=Qb6kYPpjZjg

Początek końca wolności Polaków… !!!

Bardzo wszystkich uprzejmie proszę, żeby nie zamieniać tego w walkę polityczną !!!
Nie o PIS tutaj chodzi. Chodzi o system.

Chodzi o ZASADY, które w bezczelny sposób pogwałcono. Napluto w twarz każdemu Polakowi… a przynajmniej ja się tak czuję.

Chodzi mi tutaj nie o szczepionki (o tym będzie później), a o sam sposób przeprowadzenia BEZPRAWNEJ akcji PRAWNEJ – i tylko na tym się skoncentrujmy, bo to będzie miało swoje konsekwencje dla wszystkich Polaków.

Dzisiaj szczepienia, a jutro ? Jutro może być już cokolwiek…

Zastanówmy się grupowo, społecznie – CO ZROBIĆ????

Nie wytykajmy sobie niczego… nie używajmy argumentów politycznych, nie ubliżajmy sobie, myślmy KONSTRUKTYWNIE… i wypowiadajmy się konstruktywnie. Bez wycieczek osobistych do Pana Jarosława Kaczyńskiego itd…

W miarę możliwości bez emocji, wiem, że w tym przypadku to trudne, ale… nie zaśmiecajmy tego wątku mową nienawiści… błagam Was o to…

+++++++++++

Ponieważ media bezczelnie kłamią tutaj jest wypowiedź ojca dziecka: 
https://www.youtube.com/watch?sns=fb&v=nbiwye5C_go&app=desktop

TUTAJ CYTOWANY TESKST ZE STOP NOP
Ogólnopolskie Stowarzyszenie Wiedzy o Szczepieniach STOP NOP
15 września o 23:58
 · 


OGRANICZENIE PRAW RODZICIELSKICH DZIEŃ PO PORODZIE – RODZINĘ ŚCIGA POLICJA…

Jak nigdy dotąd teraz prosimy Was o udostępnienia! To absurdalny precedens nie tylko na skalę Europy, ale i całego świata…

Ogromny sukces Ministra Zdrowia, Prezesa Naczelnej Izby lekarskiej, Głównego Inspektora Sanitarnego i Rzecznika Praw Dziecka.

Dzięki licznym wystąpieniom publicznym wyżej wymienionych, dzięki ich szantażom i zastraszaniu, w Polsce władzę rodzicielską nad dziećmi przejmują funkcjonariusze medyczni.

Dnia 14.09.2017, w zachodniopomorskim, pewnemu młodemu małżeństwu urodziło się dziecko. Poród bez powikłań, dziecko zdrowe, 37 tydzień. Tylko gratulować. Normalna, porządna, spokojna rodzina. Błyskawicznie tego samego dnia Sąd Rodzinny postanowił wszcząć z urzędu postępowanie o ograniczenie władzy rodzicielskiej.

Już 15.09.2017 Sąd Rodzinny odbył o 8.00 rano posiedzenie w budynku szpitala, na którym wydał Postanowienie o OGRANICZENIU WŁADZY RODZICIELSKIEJ matki i ojca dziecka w zakresie decydowania o stosowaniu świadczeń zdrowotnych u noworodka oraz ustanowił nadzór Kuratora. NIE WYSŁUCHANO RODZICÓW!

Kuratorem została ustanowiona pewna Pani adwokat. Sąd upoważnił ją do wyrażania zgody na stosowanie świadczeń zdrowotnych z zakresu opieki okołoporodowej nad noworodkiem.

Powód ingerencji Sądu Rodzinnego w życie tej rodziny? Patologia, nałogi, bieda, brak warunków, choroby, przemoc? Może kwestie ratowania życia? Dziecko potrzebowało inkubatora? NIE. Normalne, spokojne, porządne małżeństwo z dobrymi warunkami, żadnych nałogów, patologii, konfliktów z prawem, biedy. Dziecko zbadane po porodzie, zupełnie zdrowe.

Powód jest tylko jeden. Funkcjonariusze medyczni donieśli do sądu rodzinnego, już w kilka godzin po porodzie, że rodzice nie zgodzili się na zaszczepienie ich dziecka przeciw BCG i WZWB, oraz podanie Wit K w zastrzyku. OD WIELU LAT NIE MA ULOTKI PO POLSKU1

To jest jedyny powód ograniczenia praw rodzicielskich. Zgodnie z wolą urzędników wymienionych w tytule. Na pewno są z siebie zadowoleni i świętują sukces.

A młoda rodzina? Zastraszona, zszokowana totalitaryzmem medycznym, nie mogąca uwierzyć w rozmiar bezprawia, zamiast przeżywać najszczęśliwsze chwile w życiu i cieszyć się potomkiem – ukrywa się ścigana przez policję. Mama, zamiast w spokoju dochodzić do siebie po porodzie, karmić, tulić i pielęgnować noworodka – przeżywa najstraszniejsze chwile w życiu. Oczywiście urzędników medycznych nie obchodzi jak taki ogromny stres wpływa na matkę i dziecko, jakim jest zagrożeniem ich zdrowia.

Sąd próbował zignorować ojca, nie pozwolił na nagrywanie sprawy odbywającej się poza siedzibą sądu – w szpitalu, nie dał szansy reprezentacji przez adwokata, nie pozwolił zadawać pytań świadkom, nie dał możliwości przedstawienia żadnych dowodów. Teraz tata chroni dziecko i matkę najlepiej jak może i potrafi. Przebywają w bezpiecznym miejscu.

TYLKO W POLSCE I W BUŁGARII SZCZEPI SIĘ NOWORODKI W PIERWSZEJ DOBIE ŻYCIA BCG I WZW B!

Tu można składać ‚podziękowania’… 
Główny Inspektorat Sanitarny
Marek Michalak
Kancelaria Premiera
Naczelna Izba Lekarska

—-

O NOP i szczepieniach w tym kontekście mówi Justyna Socha https://youtu.be/XKG7-RCAR-0, ale jest mnóstwo informacji o NOP w ogóle. 

To osobny temat (można sięgnąć do licznych publikacji np. na STOP NOP i ich stronie na FB –https://www.facebook.com/stowarzyszeniestopnop/ , kiedyś trochę różnych danych uzbierałem w tym artykule http://lepszezdrowie.info/szczepienia3.htm).

W danym przypadku chodzi o brutalność sądu i medyczny terror.