Konkurs chopinowski – z kulisów jego powstania

Ocalić od zapomnienia…

W związku z rozpoczętym 18. Międzynarodowym Konkursem Pianistycznym im. Fryderyka Chopina w Warszawie, cytuję artykuł, który ukazał się w tygodniku „Polityka” (nr 40, 29.09-5.10.2021) pt. „Od zapałek do Chopina”.
(za zgodą rodziny Henryka Rewkiewicza*)

Autorka artykułu (Dorota Szwarcman) korzystała z materiałów do książki „Henryk Rewkiewicz. Opowieść rodzinna” (ukaże się 23 października 2021)  przygotowywanej przez Łukasza Żuka**, wypowiedzi Jerzego Żurawlewa i publikacji na jego temat.


Od zapałek do Chopina

Na zbliżającym się 18. Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Fryderyka Chopina w Warszawie po raz pierwszy zostanie przyznana nagroda im. Henryka Rewkiewicza. Niewiele osób wie, kim jest jej patron. A bez niego konkurs w ogóle mógłby nie powstać.

Na nagrodę w wysokości 10 tyś. euro zrzuciła się rodzina: jedyna pozostała przy życiu córka [Teresa Żuk z domu Rewkiewicz] oraz pokolenie wnuków i prawnuków. Otrzyma ją najwyżej oceniony reprezentant następujących krajów: Polski, Białorusi, Izraela, Litwy, Ukrainy lub Rosji. Dlaczego ten patron i takie kryteria? To długa historia i odnosi się do przyjaźni rodziny Rewkiewiczów z twórcą Konkursów Chopinowskich, Jerzym Żurawlewem.

Henryk Rewkiewicz pochodził z ziemi mińskiej, gdzie wówczas żyły obok siebie różne narody, dziś łączone z wymienionymi krajami. Jak piszą w uzasadnieniu fundatorzy nagrody: „…wyniósł ze swojej Małej Ojczyzny i następnie przekazał nam – swojej rodzinie – silny, otwarty polski patriotyzm. Ale – podkreślamy to – połączony z wielkim szacunkiem dla innych narodów, kultur, języków i religii”.

Także Jerzy Żurawlew urodził się na wielokulturowym Wschodzie, ale dalszym: w Rosji, w Rostowie nad Donem. Tam z kolei żyli obok Rosjan Kozacy, Żydzi, Ormianie, Polacy, Ukraińcy, Niemcy i Grecy. Ojciec był Rosjaninem, zginął w wypadku przed jego urodzeniem się (Jerzy był trzecim synem). Matka, Polka, była dla Jerzego pierwszą nauczycielką gry na fortepianie. Chłopiec wykazywał talent, więc jako 8-latek został pokazany Ignacemu Janowi Paderewskiemu i za jego namową, jak również kolejnego nauczyciela, Władysława Sayer-Waszkiewicza, udał się w 1907 r. do Warszawy na studia u cenionego prof. Aleksandra Michałowskiego. Profesor był bezpośrednim spadkobiercą tradycji chopinowskich, ponieważ jednym z jego pedagogów był Karol Mikuli, uczeń Chopina. Także Żurawlew po ukończeniu studiów działał jako pianista, ale też jako pedagog, co stało się jego wielką pasją.

Henryk R

Henryk Rewkiewicz (1888 – 1955)

zurawlew

Jerzy Żurawlew (1886 – 1980)

W trzy lata po Żurawlewie znalazł się w Warszawie również Rewkiewicz, który rozpoczynał wówczas pracę jako księgowy; a parę lat później związał się z przemysłem zapałczanym, w którym szybko zrobił karierę. Ale nawet gdy jeszcze był na dorobku, najważniejszym sprzętem w jego skromnym wówczas mieszkaniu na Powiślu był fortepian.

Szachy i fortepian

W latach 20., gdy Rewkiewicz stał już na czele Polskiego Monopolu Zapałczanego, przez jego eleganckie mieszkanie przy Alei Róż przewijali się liczni goście. Miał szerokie zainteresowania: literackie, malarskie (to nie przypadek, że trzy z czterech jego córek zostało malarkami lub graficzkami) i muzyczne. Działał w Warszawskim Towarzystwie Muzycznym, szacownej instytucji, współzałożonej jeszcze przez Stanisława Moniuszkę, a dziś noszącej jego imię.

Jerzy Żurawlew odwiedzał w tym czasie Rewkiewiczów niemal codziennie. Grywał z panem domu w szachy lub brydża, ale też często grał na fortepianie. Był traktowany niemal jak członek rodziny; został ojcem chrzestnym najmłodszej córki Henryka, Teresy, na ślubie najstarszej Haliny był świadkiem, a na skromnym przyjęciu weselnym kolejnej Rewkiewiczówny, Barbary, już podczas drugiej wojny światowej, zagrał nowożeńcom Marsz weselny Mendelssohna.

Poza mieszkaniem w Alei Róż Rewkiewiczowie mieli dom w Klarysewie pod Warszawą. Tu także życie towarzyskie kwitło. Przyjeżdżali również muzycy: Adam Wieniawski, bratanek Henryka Wieniawskiego i prezes Warszawskiego Towarzystwa Muzycznego w dekadzie przedwojennej, czy też znany pianista i kompozytor Bolesław Woytowicz, ale przede wszystkim oczywiście Żurawlew z żoną. W willi również był fortepian, na którym pianista lubił grać w odosobnieniu. Dzieci chętnie go podsłuchiwały i podglądały, a potem naśladowały miny, jakie robił podczas gry.

Muzyka i sport

To właśnie w Alei Róż wykluła się koncepcja stworzenia konkursu dla pianistów, poświęconego muzyce Chopina. Wszystko zaczęło się w 1925 r. od podsłuchanej przez Żurawlewa w pociągu rozmowy studentów. Jeden z nich miał powiedzieć: „Moim zdaniem Chopin jest nudny i przestarzały”, a drugi dodał: „A nawet szkodliwy. Muzyka jego jest zniewieściała i jakaś chorobliwa Niepotrzebnie roztkliwia i osłabia ducha”. Dla pianisty, szczególnie przywiązanego do tradycji chopinowskiej, te słowa były prawdziwym ciosem. Zbulwersowany, zapragnął zaradzić takiemu postrzeganiu kompozytora. Dyskusje na ten temat odbywały się u Rewkiewiczów. Pianista zastanawiał się głośno, co zrobić, by ta młodzież, która interesuje się głównie sportem, zajęła się też muzyką? W pewnym momencie powstał pomysł: a może by tak konkurs? A może poświęcić ten konkurs właśnie Chopinowi? l przy okazji udałoby się odczarować niesłuszne opinie o jego muzyce. A do tego młodzi artyści otrzymaliby możliwość zdobycia nagród i międzynarodowej sławy.

Gdy jednak w 1926 r. Żurawlew zwrócił się ze swoim projektem do prezydenta Stanisława Wojciechowskiego o protektorat, usłyszał odmowę. W Ministerstwie Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego spotkał się – jak wspominał po latach – z niezrozumieniem, obojętnością, a nawet niechęcią; uważano, że pomysł jest niewykonalny. Muzycy zaś twierdzili, że Chopin jest tak wielki, że sam się obroni. Organizatorem konkursu miało być Warszawskie Towarzystwo Muzyczne, które jednak nie podejmowało się pokryć ewentualnego deficytu. Wówczas Rewkiewicz – członek zarządu Towarzystwa – zaproponował, że osobiście zagwarantuje pokrycie tych kosztów z własnych, prywatnych funduszy (a nie Monopolu Zapałczanego, jak pisano w niektórych publikacjach), podając sumę 15 tyś. zł – gigantyczną, jak na owe czasy. Stwierdził jednak, że dla pięknej idei może podjąć takie ryzyko.

Zarówo ta ofiarność, jak i zmiana sytuacji po zamachu majowym, gdy prezydenta Wojciechowskiego zastąpił Ignacy Mościcki, spowodowały przychylny stosunek władz do pomysłu. Żurawlew, dzięki protekcji innego ze swych przyjaciół, Juliusza Kadena-Bandrowskiego, został przez Mościckiego przyjęty i doczekał się wsparcia.

Pierwsza edycja Konkursu odbyła się w styczniu 1927r. w Filharmonii Warszawskiej. Była jeszcze skromna, miała tylko dwa etapy (pozostałe konkursy przedwojenne również), ale już wymiar międzynarodowy: wzięło w niej udział 26 pianistów z 8 krajów. Triumfowali muzycy z ZSRR i Polski: wygrał Lew Oborin, II miejsce otrzymał Stanisław Szpinalski, a jedno z wyróżnień przypadło przyszłemu wielkiemu kompozytorowi Dymitrowi Szostakowiczowi. Konkurs okazał się wielkim sukcesem i na kolejny, po pięciu latach, przyjechało już 89 muzyków z 18 krajów. Laureat II nagrody, niewidomy węgierski pianista Imre Ungár, ćwiczył podczas konkursu w mieszkaniu Rewkiewiczów. Przed wojną odbyła się jeszcze jedna edycja; na czwartą trzeba było czekać aż 11 lat.

Wojna i po wojnie

Pod okupacją hitlerowską Chopin był zakazany. Co nie znaczy, że nie rozbrzmiewał w prywatnych mieszkaniach. Także w tym warszawskim na rogu Puławskiej i Willowej, gdzie na kilka lat przed wojną przeprowadzili się Rewkiewiczowie. Przychodził tam Jerzy Żurawlew, by spokojnie poćwiczyć – i znów podsłuchiwała go rodzinna młodzież, tym razem po prostu z tęsknoty za Chopinem. Pianista przyjeżdżał też grać do willi Rewkiewiczów w Klarysewie. Przyjaciel wspierał go również materialnie, m.in. cenną wówczas walutą, jaką były zapałki – podczas wojny pozostał w branży.

W Klarysewie rozkwitała atmosfera patriotyczno-konspiracyjna, w którą zaangażowane było młode pokolenie. Jedna z Rewkiewiczówien, Barbara, przypłaciła działalność w AK, również po wojnie, więzieniem stalinowskim; inna, Halina, zdążyła uniknąć aresztowania i przedostać się na Zachód. Henryk Rewkiewicz pod koniec lat 40. odbudowywał przemysł zapałczany, ale został aresztowany trzy lata po córce – w 1950 r., pod zarzutem handlu walutą. Trafił do obozu pracy w Mielęcinie. Wyrok opiewał na dwa lata, udało się go jednak skrócić dzięki rodzinie, ale także dzięki Jerzemu Żurawlewowi, który wówczas był już cenionym profesorem warszawskiej uczelni muzycznej i miał za sobą pracę nad wznowieniem dzieła swego życia – Konkursów Chopinowskich (pierwsza powojenna edycja odbyła się w 1949 r., na stulecie urodzin kompozytora).

Żurawlew złożył oświadczenie, że Henryk Rewkiewicz podczas drugiej wojny światowej świadczył pomoc materialną zarówno jemu, jak i Adamowi Wieniawskiemu, przewodniczącemu jury II i III Konkursu Chopinowskiego. Rewkiewicz wyszedł więc na wolność, ale żadnej pracy nie udało mu się już załatwić nawet tak wpływowej osobie, jaką by jego przyjaciel.

Henryk Rewkiewicz zmarł w 1955 r. Jego nazwisko w historii Konkursów Chopinowskich bywało pomijane lub przekręcane – za PRL, bo był „burżujem”, a z czasem po prostu zapomniano o tym epizodzie. Teraz  tę historię przypomina jego rodzina, która przyjaźń z prof.  Żurawlewem utrzymywała do samego końca.  Gdy twórca Konkursów Chopinowskich zmarł w 1980 r., jego nagrobek zaprojektowała z córek Henryka, Danuta.

———

Przypisy prywatne dot. wspomnianej rodziny

* Henryk Rewkiewicz – ojciec mojej cioci Teresy, najmłodszej córki Rewkiewicza, a także ożeniony z jej matką – Józefą Korolkiewicz, siostrą mojego dziadka Aleksandra

** Łukasz Żuk – syn Teresy i Henryka Żuka – brata mojej mamy.
Jego książka będzie uzupełnieniem historii rodzinnej, tym razem linii seniora Rewkiewiczów, po tym jak część dotycząca rodziny ojca Łukasza została opisana przez Henryka Żuka w książce „Na szachownicy życia” (zwłaszcza na szerokim tle wydarzeń wojennych i działań AK).
Rodzina  H. Rewkiewicza jest liczna, wielu jej przedstawicieli zjedzie z kraju i ze świata na wręczenie przedstawionej nagrody.

Reklama

Od głuchoty umysłowej do faktycznej

Właściwością człowieka jest błądzić, głupiego – w błędzie trwać.
Cyceron

Napisałem w Nowa odsłona bloga,  że jego pierwowzór, założony w 2007 r. na platformie blox.pl był moim pierwszym blogiem. Przypomniałem sobie, że to niezupełnie było tak, bo robiłem próby także w innych miejscach jeszcze wcześniej – od 2005 r. Np. w Interii. Potem jeszcze od czasu do czasu coś tam wrzucałem, aż w końcu tego zaniechałem, a po czasie sama Interia zrezygnowała z tej (bezpłatnej) usługi.
Ten blog o nazwie Mirrors w Interii miał takie intro:

Mirrors=lustra – naszej rzeczywistości, mnie samego, a może odnajdziecie swój własny wizerunek?
Charakter bloga: krytyczny a nawet uszczypliwy. Po co? Wyrzucę z siebie urazy i złości, aby przez swoiste katharsis oczyścić swój umysł, wybaczyć sobie i innym, iść do przodu.
A Ty, jeśli znajdziesz siebie w tym lustrze – może też coś zrozumiesz, zmienisz?
Nie będę regularny, nie mam na to czasu. Bedę się także cofał w przeszłość.
To jest nie tyle dziennik, co raczej notatnik myśli.

Odgrzebałem w swoich archiwach szkice a nawet kopie niektórych tych wpisów.
Okazuje się, że są tam takie, które wciąż mają jakąś wartość, że nadal są po części aktualne albo pokazują rzeczywistość tamtego czasu.
Zatem postaram się wpleść w bieżące postowanie te ciekawsze stare.
Odróżnię je powiększonym podtytułem

Z archiwum

podkreślając kolorem oraz podając datę oryginału (czasem w przybliżeniu).


Od głuchoty umysłowej do faktycznej (z archiwum)

2006-10-26

Do pracy dojeżdżam komunikacją miejską, mniej więcej w tym czasie, gdy młodzież podąża do szkół.
Wielu uczniów i studentów ma na uszach słuchawki. W zdecydowanej większości słuchają muzyki. Skąd to wiem? Bo nawet dla mnie, mimo że stoję w pewnej odległości, jest to na tyle głośny dźwięk, że słyszę wyraźnie,  co jest grane (chociaż nie zawsze mam na to ochotę).
A dla delikwenta? Nie chcę być zbyt mentorski (niestety taką rolę często przybieram), ale przecież wiadomo, że pewne natężenie dźwięku i to często dawkowane, jest szkodliwe dla słuchu. Podobno rośnie nam pokolenie półgłuchych. Lubię różne rodzaje muzyki, ale w odpowiednim otoczeniu i warunkach oraz taką, która nie nudzi, a więc nie „łubu-dubu” w kółko. Ale nie o gusta chodzi…
Jeszcze jedno. Żyjemy w czasach, w których trzeba się wciąż uczyć i doskonalić, w czasach rywalizacji. Trzeba mieć otwarte oczy i uszy.
Na szczęście technika przynosi nam różne udogodnienia, w tym klasy audio: nagrania lekcji (np. języka), audiobooki, a ostatnio podcasting, czyli audycje (radiowe i nie tylko), które możemy przesłuchiwać, kiedy chcemy. Czyż czasu spędzonego rano w podróży lub w kolejce (kiedy umysł jest jeszcze świeży), nie warto właśnie tak wykorzystać, a muzykę puścić sobie dla relaksu po zajęciach?
Ale czy ktoś nadstawi ucha tej dobrej radzie?

—-
PS. po latach widzę, że zjawisko istnieje nadal a nawet się nasila. Doszły do tego głośne rozmowy przez telefony w miejscach publicznych.

Lapidaria marzec 2019

Chory jest ten, kto unika miłości.
Sokrates

1. Nowości marcowe serwisu LepszeZdrowie.info skupiły się głównie na podsumowaniu wpisów na Facebooku. Moje perypetie zdrowotne i szpitalne, które tam krótko opisuję, zabrały sporo czasu i energii. 
Teraz błąkam się od lekarza do lekarza, bo sprawy sie komplikują i widzę, że moje dawniejsze krytykowanie obecnej medycyny znajduje praktyczne i osobiste potwierdzenie. Działanie „aby-aby” i wg schematu „jednostka chorobowa” > lek > dawka – bez wnikania w przyczyny i korelacje. Poruszam na stronie między innymi takie tematy: o leczeniu i uzdrawianiu, metoda klawiterapii, rodzaje i leczenie refluksów, czy mleko jest zdrowe, niebezpieczeństwa 5G i szczepień, metody na raka, co dla duszy to i dla ciała, S7Concierge(sprawdź co to jest).

nowości marcowe LepszeZdrowie.info

2. Pewne tematy wracają. Na przekór głosom, które bagatelizują takie sprawy jak technologia 5G lub przyczyny globalnego ocieplenia, ja – nomen omen niepokornie, widzę to albo odmiennie lub przynajmniej ostrożniej.

Co do 5G, to po tutejszym wpisie Alert 5G napisałem jeszcze notatkę 5G- niebezpieczna technologia.

Temat zjawiska ocieplenia klimatu i jego źródeł jest znacznie obszerniejszy, zatem rozbijam go na odcinki o nazwie Zmiany klimatu – co o tym sądzić?
Pierwszy z przynajmniej trzech znajdziesz tutajNastępne ukażą się tamże – przewiduję że w kwietniu.
Zanim pójdę dalej pozwoliłem sobie na ogólniejsze refleksje – zarówno o klimacie jak i obliczu współczesnej nauki. Tak jak widzę degrengoladę w medycynie chorób przewlekłych, tak i dzieje się gdzie indziej. Notatka ma tytuł Uciekinierzy z systemu
A propos – czy i ty nie miewasz ochoty by wyrwać się z Sytemu?
Nawet jeśli miejscami się mylę, to przynajmniej w tym odczuwam pewien komfort, że w jakiejś mierze to mi się udało.

3. Te notatki są umieszczone na stronie Moc Wiedzy – jeszcze mało znanej. Wpadnij – może polubisz?

5. A propos wiedzy i ostatniej informacji o tym, jak mało Polacy czytają (nawet tych, którzy przeczytali chociaż jedną jest tylko 37%). Podane źródło przedstawia szereg danych szczegółowych oraz analizę przyczyn. Obawiam się że te przeczytane to często pozycje o małej wartości…
Co możemy zrobić? Wręcz mikroskpijnie wspieram czytelnictwo wpisami na Future Books, chociaż przyznam że rzadko – obecnie wolę czytać (obłożony jestem wieloma książkami) niż pisać.
Statystyki mocno podbija moja żona – przynajmniej dwie książki tygodniowo. Też na tym korzystam, bo opowiada mi o nich 🙂

6. Przypominam, że z końcem kwietnia platforma blox przestanie istnieć. Zamierzam się przesiąść z tym blogiem na wordpressa, ale zrobię to chyba nie prędzej niż w połowie miesiąca.

7. Na zakończenie akcent liryczny od mojego ulubionego wykonawcy i autora – Kortez śpiewa Hej, wy! Zwróć uwagę także na słowa.

Zaproszenie na stronę MOC WIEDZY

„…niedostateczna wiedza bywa groźniejsza od braku wiedzy.”
Dan Brown

Właśnie otrzymałem status ko-redaktora strony (fanpage) MOC WIEDZY (https://www.facebook.com/MocWiedzy).

W związku z dużym obciążeniem innym projektem i brakiem czasu na redagowanie strony dotychczasowy administrator (znajomy na FB) prosił mnie o wsparcie. Jak dotąd niewiele się tam działo i z dużymi odstępami czasowymi. 
Mam w dużym zakresie swobodę publikowania w uzgodnionym zakresie treści.

Prawdopodobnie nasze wpisy będą się przeplatać – jako redaktorów, chociaż dotychczasowy będzie pisał dużo rzadziej..

Oryginalne przesłanie strony brzmi:

Wiedza ma moc. Żyjemy już w epoce informacji.

Chociaż informacja ma cenę i służy do uzyskiwania przewagi, zwłaszcza politycznej i handlowej, to chcę się tutaj zająć informacją która da Ci przewagę innego typu. Chodzi bardziej o WIEDZĘ, a ta może dać mądrość, która pomoże Ci żyć i przeżyć. Przede wszystkim trzeba wiedzieć jak dużo wiedzy jest przed nami ukrywanej. Jak jesteśmy nieświadomi pewnych mechanizmów, swojej istoty i roli. Zatem, będzie sporo „wiedzy alternatywnej”. Jest jej dużo i nie trzeba wynajdywać prochu. Będę raczej zbierać to, co napisali inni (agregacja). Może kiedyś nagromadzi się tutaj tyle tej wiedzy, że tytułowa „moc” będzie miała też wymiar ilościowy.
Ale nie o ilość tu chodzi…

Strona jest poświęcona najróżniejszym kategoriom wpisów.

Sam nie mam też za wiele czasu, ale postaram się ją uzupełniać o wpisy dotyczące wiedzy/nauki, będą też wątki polityczne oraz interesujące mnie specjalnie tematy medyczne.

Zapraszam na Moc Wiedzy i proszę o polubienia, polecanie, komentowanie i dzielenie się wpisami!

Sylwester w supermarkecie

Nie ma na świecie nic równie potężnego jak pomysł,
którego czas właśnie nadszedł.
Victor Hugo

zegar sylwestrowy

Nie pretendując do niczego wielkiego podzielę się pewnym pomysłem.
Robiąc świąteczne i przedsylwestrowe zakupy w dużych marketach w Warszawie, przyszła nam do głowy (a w pierwszej refleksji żonie) taka innowacja (?).

Ludzie lubią chodzić do marketów, czy to dla zakupów, czy dla wystaw i rozrywki.
Trzeba przyznać – w wielu miejscach jest teraz tak strojnie jak na salach balowych.
Z drugiej strony –  wyjście na bal czy zabawę sylwestrową jest dla przeciętnego obywatela zarówno dość kosztowne jak i utrudnione, ponieważ ilość odpowiednich miejsc jest ograniczona.

Od dłuższego czasu unikamy zwłaszcza zabaw w restauracjach, gdzie panuje duży ścisk, zaduch oraz obowiązkowa (opłacona ryczałtowo) konsumpcja jest ponad potrzeby i granice przyjemności.
I … prawie nie pijemy alkoholu, nawet ograniczamy sklepowe napoje, więc po co nam po min. 1/2 litra wódki na głowę?

Marzy się duża przestrzeń, miejsca gdzie można także oddalić się od hałaśliwej muzyki, trochę się przejść i … rozwinąć taneczne fantazje bez wpadania bez przerwy na kogoś innego.

Takim miejscem dysponują na ogół większe markety, a właściwie – ich galerie handlowe.

Gdyby więc tak na te szczególną noc niektóre z nich uruchomić na zabawę sylwestrową?

Jest dużo miejsca, jest już dekoracja, są na ogół na miejscu bary, kawiarnie i restauracje. Cała infrastruktura. Jest i nagłośnienie.
Lokalny sklep RTV mógłby udostępnić telewizory w określonych cichszych miejscach, dla tych którzy chcieli by zobaczyć też sylwestrowe transmisje i filmy.
Stosunkowo łatwo byłoby urządzić szatnię. Jest miejscowa straż.
Niektóre sklepy mogłyby uatrakcyjnić wieczór na wzór już spotykanych estrad promocyjnych lub/i konkursów oraz prezentacji np. mody. Teoretycznie możliwe są różne atrakcje.
Oczywiście nie mówię o otwieraniu sklepów, a nawet może nie o ich ochronie, bo są na ogół zabezpieczone metalowymi żaluzjami. Obsada ochrony mogłaby być zatem mniejsza niż zwykle.

Wyobrażam sobie także kąciki dla dzieci – dla osób które mają w takich przypadkach problem, co z nimi zrobić.

Bilety mogłyby być dużo tańsze niż na salach balowych czy w klubach i restauracjach, bo konsumpcja nie musiała by być obowiązkowa, co niejednego by ucieszyło, a bary zarobiłyby i tak dobrze, bo trudno by nie miały przez te ~6 godzin klientów.

Nie wiem, może pomysł nie jest wcale oryginalny?
Może ma jakieś zasadnicze wady? Np. zaangażowanie personelu barów i niektórych sklepów w dzień tradycyjnie wolny?

Co o tym sądzisz?

A przy okazji – dobrej zabawy w ten wieczór
i szczęśliwego 2016!

Obciach? To aspekt pośledni…

Kto utracił wstyd, tego można uznać za straconego.
Plaut

Widać coraz szerzej, że niektórych olśniło (dopiero teraz!), że PO to … obciach.

Mnożą się kawały, satyryczne memy, artykuły i wypowiedzi w Internecie. Zaczynają być dostrzegane racje opozycji, która przecież od lat nie tyle satyrycznie co całkiem poważnie wytykała grzechy PO.

Notowania partii rządzących i jej zwolenników maleją z dnia na dzień. Może uogólniam, ale wiadomo o co chodzi.

Podejrzewam, że zawodowi oportuniści już teraz obracają chorągiewki, szukają nowych pozycji, myślą o alibi dla swej dotychczasowej usłużności. Myślę, że trzeba być na nich szczególnie uczulonym, włączyć pamięć przeszłych czynów i zaniechań.

Ponieważ mam oczywiście minimalny (bliski zeru) wpływ na innych swą okazjonalną „publicystyką”, więc mój dawny ironiczny wpis „Pożytki z PO” nie odnotował żadnego dostrzegalnego odzewu (no, może spadek ilości znajomych na Facebooku…).

W ogóle poczucie humoru jest teraz oficjalnie na cenzurowanym, zwłaszcza gdy chodzi o stosunek władz do wszelkiej krytyki. Nawet Szymon Majewski, który dowalał głównie PIS-owi, gdy wychylił się parę razy przeciw tuskolandowi, stracił swą audycję w TVN. Świetny humor Roberta Górskiego jest bodajże ostatnim szańcem wolnej satyry (np. „Obrady rządu”), chociaż jakoś i on pojawia się coraz rzadziej (nie śledzę).

Już nie powiem o Janie Pietrzaku i szeregu innych, którzy od dłuższego czasu nie mają miejsca w telewizji.
Nadzieją napawa jednak fakt, że pojawił się w Opolu ze swą kultową pieśnią „Żeby Polska była Polską” i był gorąco przyjęty przez publiczność. Ale może to tylko wyjątek zrobiony dla podratowania wielu gaf przy organizacji tego jubileuszowego festiwalu.

Jeśli chodzi o kabarety, to ich poziom jest coraz słabszy – niewybredne plebejskie żarty, unikanie polityki i czegokolwiek ambitniejszego, nawet brak znośnego wyrazu artystycznego. Patrz przykład żenującego poziomu ostatniego kabaretonu w Koszalinie.

Podobnie jak żenujący jest idol lemingów – Kuba Wojewódzki. Jednak i ta „gwiazda TVN” (jaka telewizja, taka gwiazda) już się przejada…

Wracając do obciachu – być oń posadzonym to bardzo bolesne dla celebrytów, lemingów, warszawkę i podobne sfery.

Ale obciach to tylko odczucie, jakieś ewentualne zaszeregowanie, i jako takie, to sprawy poślednie.

Ważniejsze są szkody jakie lata rządów i wpływów oportunistów i konformistów wyrządziły Polsce, a mówiąc mniej górnolotnie: kulturze, gospodarce, szkolnictwu, pozycji Polski, itd. To lata myślenia władzy i popleczników (hm, ilu tam myśli samodzielnie?): tylko my mamy rację (mniejsza o rację stanu), a po nas choćby potop.
I nie chodzi o jakiś podział PO/PIS, mamy w kraju naprawdę wielu mądrych i trzeźwych ludzi z różnych środowisk, których nie dopuszcza się do głosu – nie tylko w satyrze.

Nie miejsce tutaj na głębsze historyczne analizy, ale ktokolwiek chciałby dociekać przyczyn takiego stanu rzeczy – powinien zacząć właśnie od historii. Może dlatego historia w szkołach jest rugowana? To już nie obciach, to tragedia.

Czy przesadziłem? Cóż, nawet jeśli (raczej nie dopowiedziałem) – tu trzeba ostrza jak w satyrze. Znów ubędzie mi znajomych 🙂 , ale nie dbam o to, gdy chodzi o dużo ważniejsze sprawy.

Ach, Grecjo!

Wolność to dobro, które umożliwia korzystanie z innych dóbr.
Monteskiusz

Festos, Kreta (widok na Mesarę)

Ach, Grecjo!

Mam do ciebie słabość, mimo a może przez twoją niefrasobliwość.
Nie dzieje się dobrze, ale ponieważ nie dowierzam politykom, widzę ich obłudę, to podejrzewam, że rację mają ci zwykli Grecy, którzy swą gospodarczą kondycję przypisują przede wszystkim machinacjom bankierów i imperializmowi Unii.
Zaskakujące stwierdzenie? Główni gracze Unii mają na względzie swoje interesy i swój styl życia, bez względu na rezultaty dla rolnika czy rzemieślnika greckiego, bez wsłuchania się w jego głos. Nawet chętnie wykupili by ten piękny kraj (co już po części zrobiono).
Grecy zawsze byli dumni i kochali wolność. Głos Greka jest głosem wolności. Ich styl życia jest tego wyrazem, jest wartością o której zabiegani przedsiębiorcy Zachodu tylko marzą, jeśli w ogóle jeszcze potrafią. Bo dali się zwariować mamonie.

Kocham wracać do Grecji i poczuć tego ducha.
Dziś ta refleksja naszła mnie wraz z powrotem do przepięknej muzyki Vangelisa – jednego z mocarzy „greckiego ducha”. Konkretnie do Mythodei, która scala ukochane mity i ody greckie a jednocześnie uskrzydla nowe heroiczne przedsięwzięcia. Bo akurat ten utwór był dedykowany misji kosmicznej NASA  – Mars Odyssey.

Ta muzyka powala (pozytywnie), zwłaszcza gdy wykonanie z 2001 roku OGLĄDA się w monumentalnej inscenizacji ze świątyni Zeusa w Atenach.
Namiastkę (w stosunku do odbioru na żywo, a mimo to robiącą wrażenie) tego wydarzenia przedstawia nagranie dostępne np. tutaj 
http://www.youtube.com/watch?v=Rm0noyQpzEY

Na początku miałem obawy, że ten monumentalizm i maniera patosu mnie przytłoczy, ale wkrótce ukazało się bogactwo i różnorodność pięknych arii i cieniowań muzyki w kolejnych (10) bezimiennych „movements”. Yes, I was really moved!

Ktoś powiedział, że przy tej muzyce trzeba  dać się ponieść. Bogactwo skojarzeń i odniesień jest ogromne. Sam Vangelis powiedział o tym:

„Nauka i mitologia były tematami, które fascynowały mnie od wczesnego dzieciństwa. Słuchałem wielu takich opowieści od mojej rodziny i ludzi wokół. I to był moment gdy zacząłem pamiętać. Z biegiem czasu przekonałem się jak ważne jest pamiętać – pamiętać tak głęboko jak to możliwe. To pewne, że przez całą historię i teraz tkwią w nas wszystkie kody stworzenia i ewolucji. Uranos i Gaja, walki Tytanów i Gigantów, porwanie Europy, Argonauci i złote runo, Tezeusz i Minotaur, Herkules, Syreny i Nimfy, czerwona planeta Mars ze swymi dziećmi (księżycami) Deimos i Fobos, oliwne drzewo Ateny, dziewięć muz, które łączą to wszystko w harmonii, i coś jeszcze… To wszystko było i jest kawałkiem tych obszarów, którymi wędruję ja oraz muzyka którą tworzę. I każdym razem gdy zagłębiam się w pamięć… odkrywam coś nowego. Mythodea jest właśnie tą małą częścią tych przestrzeni, małą częścią mej łączności z pamięcią, która może być mocniejsza niż uczenie się, jeżeli pozwolimy temu działać.”

Gdy myśl i duch tak odrywa się od twardej rzeczywistości i podąża w inny własny świat, czuję się jak argonauta i jak kosmonauta, jak rozmarzony Grek. I rozumiem dodatkowy element jego buntu, gdy każą mu teraz spłacać wierzycieli, którzy chociaż mają swoje racje, ale nie mają tej bezcennej transcendencji…

O wolnościach w 2012

Biedni koncentrują się na przeszkodach,
Bogaci koncentrują się na szansach
.
T. Harv Eker

Nowy Rok - życzenia

Dziś Nowy Rok, więc składamy sobie życzenia zdrowia, szczęścia, pomyślności,…

Pisałem kiedyś o istocie i sensie  życzeń a w dzisiaj ogarnęła mnie refleksja na temat wartości bodajże największej, jaką jest wolność – i jej chcę Ci życzyć.

Nie mam nastroju by pisać jakiś elaborat, bo temat jest rozległy i dość trudny.

Skupię się krótko na jednym aspekcie – wybaczcie, że bardzo praktycznym i dla wielu przyziemnym.
Sam większość życia poświęciłem idealistycznie na sprawy, które niewiele mi przysporzyły i nie stworzyły poczucia osobistej wolności.

Chcę Ci  życzyć dostatku, czyli … pieniędzy .

Nie dają ponoć szczęścia, ale przyznasz – pomagają, gdy umiemy nimi mądrze gospodarować.

Dość późno zająłem się tą sprawą i widzę jak inaczej potoczyłoby się życie, gdybym np. systematycznie oszczędzał od młodych lat.

Niby się o tym wie, ale książka Andrzeja Fesnaka „Jakie decyzje finansowe podejmują bogaci i dlaczego biedni robią błędy, działając inaczej
( http://bit.ly/rIuvv5 )  nie tyle otworzyła mi oczy (to zrobił dawno temu R. Kiyosaki), co przypomniała boleśnie ów fakt na szeregu przykładach liczbowych.

Hm, czy w ten sposób daleko odszedłem od postawy idealistycznej?

Każdy (choćby po cichu) marzy albo o bogactwie, albo przynajmniej o takim stanie by móc godnie żyć. Gdy słyszę co innego, to mam odczucie albo czyjejś hipokryzji, albo niedojrzałości albo … głupoty (może to być też postawa narzucona przez wychowanie i środowisko).

Dlaczego tak sądzę? Zastanówmy się na chłodno dlaczego … lepiej być bogatym niż biednym  (zbiór dość nieuporządkowanych myśli – możesz je pogrupować wg własnych priorytetów).

  • WOLNOŚĆ – dla siebie  (czasem „od siebie” – zatroskanego, złego,…)
  • Dawanie innym, wspomaganie innych, ratowanie z opresji
  • Wspomaganie wartościowych/słusznych celów, inicjatyw
  • Możliwość pomnażania bogactwa (łatwiejsza, gdy już się coś ma)
  • Realizacja projektów biznesowych, kulturalnych, społecznych,…
  • Lepsza możliwość rozwijania własnych talentów i zamiłowań
  • Jakaś siła/władza, która pomaga realizować ambitne cele
  • Możliwość zatrudniania ludzi – jako pomoc dla nich i dla siebie, większa skuteczność, praca zespołowa, outsourcing
  • Satysfakcja z bycia hojnym
  • Podnoszenie swojej samooceny i pewności siebie
  • Odciążając się od rutynowej pracy, niepotrzebnych obowiązków – zyskujemy CZAS a więc ŻYCIE

Możemy mieć:

  • co potrzebne
  • co pożyteczne
  • co przyjemne
  • co nas wspomaga
  • o czym marzyliśmy

Pod te punkty możemy podłożyć wiele spraw jak:

  • fascynujące podróże, dobre i zdrowe jedzenie, ładny dom, dobre wykształcenie, ubiory, sporty, otaczanie się pięknem, itd. itd.)
  • Możliwy (chociaż nie zagwarantowany) wyższy status społeczny (dla tych którzy go poszukują)
  • Bezpieczeństwo faktyczne i psychiczne, spokój o przyszłość, mniej stresów
  • Zadbanie o zdrowie i kondycję (swoją i rodziny)
  • Dobry start dla dzieci
  • Większa i bardziej odpowiedzialna możliwość adaptowania dzieci
  • Szerszy dostęp do wiedzy (kursy, książki, docieranie do ludzi)
  • Doznania, radości ze wszystkich wymienionych stanów
  • Zostawienie czegoś (nie tylko pieniędzy) po sobie dzięki temu, co mając zasoby, stworzyliśmy.

Jeśli ktoś myśli jeszcze o sławie lub zasługach społecznych, to ma możliwość  ufundowania np. szpitala, jakiegoś ośrodka kultury, itp. na wzór dawnych mecenasów sztuki lub lokalnych społeczności.

Jeśli ma serce, to zrobi to nie dla sławy lecz z wewnętrznej potrzeby – wierzę, że zrobi więcej, gdy będzie więcej mógł materialnie .

Jeśli ktoś  marzy np. o tym by być pisarzem i w tym chce się realizować, ale jego prace nie przebijają się przez kordon recenzentów czy nawet cenzury, to może sam sfinansować swe przedsięwzięcia.

W sumie – przy rozsądku – nie musi to oznaczać materializmu, ponieważ możemy rozwijać jednocześnie swoją duchowość i być altruistycznym.

Jeśli ktoś przedkłada wartości czysto duchowe, to uznaję to, ale pamiętajmy że i w Ewangelii mówi się o dobrym gospodarowaniu i pomnażaniu talentów.  Oczywiście zawsze należy pamiętać o postawie nie krzywdzenia i zasadzie wygrana-wygrana.

Niektóre wschodnie postawy pełnego odcięcia od świata jednak mi nie odpowiadają, ponieważ uważam że jesteśmy (zwłaszcza teraz) coś winni innym, światu, rodzinie, co zakłada aktywność.

Chyba jest to przekonywujące, że dzięki środkom materialnym uzyskujemy więcej wolności.

Skoro jednak wziąłem na warsztat temat pragmatyczny, to pójdę dziś dalej w pragmatyczności.

Otóż zająłem się generowaniem dodatkowych dochodów na różne sposoby – jedne się wiodą, inne próbuję i odrzucam, poznaję nowe.

Zwłaszcza w obliczu kryzysu opanowującego świat warto zastanowić się nad czymś, co da nam nadzieję na stabilność.

Jako synonim stabilności finansowej – tak jak w historii tak i obecnie – coraz bardziej postrzegane jest posiadanie złota i inwestowanie w rzadkie kruszce.

Pieniądz papierowy i wirtualny (ten pierwszy w dużym stopniu już nim jest) wkrótce prawdopodobnie się załamie.

Jak ZAPEWNIĆ sobie emeryturę, a nawet (wcześniejszą) wolność finansową?
W co inwestować z ponadprzeciętnym zyskiem? Jak zacząć sensownie oszczędzać? W co inwestują „wtajemniczeni”?

O ile dawniej inwestowanie w złoto było zastrzeżone dla bogatych i w ogóle trudne, to sytuacja się zmieniła.

Odkryłem w 2010 firmę Noricum (reprezentant światowej firmy Four Gates), która stworzyła unikalny produkt finansowy – oszczędzanie/inwestowanie nie w pieniądze ale właśnie w złoto „dla każdego”- z opcjonalnymi elementami mlm.

Rzecz w tym, że można lokować miesięcznie (ale bez rygorów) nieduże kwoty, które są zamieniane na złoto po cenach hurtowych. Cena złota w ostatnich latach pnie się w górę od ok. 30 do 40%, a dodatkowo – gdy kupujemy zespołowo w ramach systemu po cenie hurtowej – zyskujemy dalsze procenty. No i złoto depozytowe nie jest objęte podatkami VAT i Belki!

Do tego dochodzą liczne inne atuty jak ochrona na zasadach prawa depozytowego a nie bankowego, płynność (szybie odkupywanie), dowolność wpłat, …

Długo by o tym pisać – wszystkie te kwestie – strategiczne i taktyczne są ładnie przekazane w serii prezentacji on-line, które odbywają się w poniedziałki i w środy o 20:30 (chyba że nastąpią okazjonalne zmiany).

[Dalsze szczegóły później wyciąłem, bo  ten konkretny projekt został zawieszony, ale temat złota żyje – np. tutaj: Tajemnice Złota]

To jest rozsądna propozycja dywersyfikacji portfela inwestycyjnego.

Jest to też rozsądna obietnica wolności finansowej  – zwłaszcza dla młodszych inwestorów, którzy mają czas na zobaczenie efektu wzrostu w dłuższej perspektywie. Ale rocznie do 30% to też ewenement na tle niepewnych spekulacji na akcjach i innych papierach.

To nie tylko perspektywa wolności ale i perspektywa jej utrzymania, ponieważ nie było w historii tak uniwersalnego i stabilnego wzorca wartości.

Tyle pragmatycznie.

Kusi mnie zabranie głosu o wolności, jaką tracimy w państwie dryfującym w kierunku swoistej dyktatury, jaką stracimy w Unii Europejskiej jeśli będziemy zbyt podlegli zakusom potęg polityczno-finansowych, jaką tracimy z braku wiedzy, przez uleganiu propagandzie, nałogom itd., itd.

Ale to może innym razem i w porcjach, a dziś – w święto i dla otuchy, dołączam jeszcze starą piosenkę Marka Grechuty –

SZCZĘŚLIWEGO 2012 roku!

Bieszczady

W górach jest wszystko, co kocham…
z piosenki Elżbiety Adamiak

Bieszczady

Przypomniał mi się mój wiersz o Bieszczadach, pisany bodajże w 1980 r.
Ciągnie mnie do gór…

Bieszczady wiosną

W Bieszczadach, po urokach jesieni

odkrywam piękno wiosny;

wczesnym rankiem w góry wyszedłem

jakby młodszy, radosny.

Pnę się szybko – dni mam tylko parę,

plecak wcale nie ciąży,

Połoniny błyskają w dali,

wszystko zobaczyć, dotknąć – zdążyć.

Mgły w dole zginęły,

cieplej się robi – jestem już wysoko,

w dal patrzę chciwie

– zieleń – jak sięga oko.

Jestem ptakiem i lecę!

ręce-skrzydła wyciągam ku szczytom,

widzę wszystko – daleko i blisko;

ślę pozdrowienia lasom, kwiatom,

                               strumykom.

Wiatr już zatyka i widok –

majestat to w słońcu, to w chmurze,

na dumnym gnieździe zasiadam

– oto jestem na górze.

I czuję się lepszy, bez grzechu:

Jestem tu, jestem! – krzyczę,

pieśń słyszę w echu:

„dalekie miasta są niczym”…

Dawne rajdy wspominam,

szczęście w zmęczonych nogach,

była kiedyś dziewczyna…

Wstaję. Dalsza czeka mnie droga.

Na drugą stronę szczytu przechodzę

i – nagle jestem w raju:

Kamieniami wśród starych traw brodzę

w dół, do doliny – białogaju.

——

Skoro tak poetycko, to posłuchaj:

Kocham góry i wiążę z nimi pewne plany

 

Wszystko jest falą?

Nieskończona ilość i różnorodność przenikających się fal…

fala

Ciekawie jest być naukowcem, poznawać tajemnice przyrody.
Pewnie dlatego poświęciłem formalnie nauce ćwierć wieku, chociaż nie było to aż takie górnolotne i głębokie badanie tajemnic jak by się marzyło.
Dziś żałuję, że odpuściłem i dalsze lata zajęła mi dużo bardziej banalna praca „na chleb”.
Gdybym dziś zaczynał  od nowa lub doradzał młodemu adeptowi nauki jakiś kierunek lub temat, to mam pewną ideę fix (chociaż nie jedyną).
Chociaż dualizm korpuskularno-falowy jest znany od dawna, to fizycy coraz bardziej dostrzegają, że wszechświat to energia i to w postaci falowej (upraszczając).
Fala tworzy, fala rządzi. W zjawiskach falowych, być może, kryją się wszystkie tajemnice istnienia.
To nie tylko fizyka, bo zjawiska falowe to obszerna dziedzina w matematyce.
Było już wielu i naukowców i pasjonatów z ambicją stworzenia teorii wszystkiego, objaśnienia świata prostą, pierwotną formułą.
Nie sądzę aby takowa istniała, ale do „prawdy” możemy się zbliżać.
Kolejne spotkanie z taką teorią to publikacje (wiele książek i artykułów) Bruce L. Cathe, który od lat sukcesywnie drąży m.in. falowy obraz świata.
W szczególności opracował falową wersję słynnego równania
E=mc2, tzw. równania harmoniczne.

Badania te objaśniają (jak sądzi autor) powiązania między grawitacją, elektromagnetyzmem oraz materią i antymaterią.
Chociaż nie wgryzłem się na tyle aby to zrozumieć, to lektura jest frapująca!
Tak więc – tym bym się zajął, gdybym zaczynał.
Pole popisu dla ambitnych i z otwartym umysłem!

O falach, wibracjach, częstotliwościach mówią też inne dziedziny wiedzy oprócz fizyki. Zatem zakres tematu jest szeroki.

PS. Bruce Cathie ma też zasługi na polu badania UFO, co dla niektórych osłabia jego naukowy status, ale inne jego osiągnięcia wzięły od tego początek…
Kojarzy mi się to z przypadkiem prof. Jana Pająka.

Parę linków:
http://en.wikipedia.org/wiki/Bruce_Cathie  (niedopracowane)
http://www.amazon.com/Harmonic-Conquest-Space-Bruce-Cathie/dp/0646216791   !

About Us