Sylwester w supermarkecie

Nie ma na świecie nic równie potężnego jak pomysł,
którego czas właśnie nadszedł.
Victor Hugo

zegar sylwestrowy

Nie pretendując do niczego wielkiego podzielę się pewnym pomysłem.
Robiąc świąteczne i przedsylwestrowe zakupy w dużych marketach w Warszawie, przyszła nam do głowy (a w pierwszej refleksji żonie) taka innowacja (?).

Ludzie lubią chodzić do marketów, czy to dla zakupów, czy dla wystaw i rozrywki.
Trzeba przyznać – w wielu miejscach jest teraz tak strojnie jak na salach balowych.
Z drugiej strony –  wyjście na bal czy zabawę sylwestrową jest dla przeciętnego obywatela zarówno dość kosztowne jak i utrudnione, ponieważ ilość odpowiednich miejsc jest ograniczona.

Od dłuższego czasu unikamy zwłaszcza zabaw w restauracjach, gdzie panuje duży ścisk, zaduch oraz obowiązkowa (opłacona ryczałtowo) konsumpcja jest ponad potrzeby i granice przyjemności.
I … prawie nie pijemy alkoholu, nawet ograniczamy sklepowe napoje, więc po co nam po min. 1/2 litra wódki na głowę?

Marzy się duża przestrzeń, miejsca gdzie można także oddalić się od hałaśliwej muzyki, trochę się przejść i … rozwinąć taneczne fantazje bez wpadania bez przerwy na kogoś innego.

Takim miejscem dysponują na ogół większe markety, a właściwie – ich galerie handlowe.

Gdyby więc tak na te szczególną noc niektóre z nich uruchomić na zabawę sylwestrową?

Jest dużo miejsca, jest już dekoracja, są na ogół na miejscu bary, kawiarnie i restauracje. Cała infrastruktura. Jest i nagłośnienie.
Lokalny sklep RTV mógłby udostępnić telewizory w określonych cichszych miejscach, dla tych którzy chcieli by zobaczyć też sylwestrowe transmisje i filmy.
Stosunkowo łatwo byłoby urządzić szatnię. Jest miejscowa straż.
Niektóre sklepy mogłyby uatrakcyjnić wieczór na wzór już spotykanych estrad promocyjnych lub/i konkursów oraz prezentacji np. mody. Teoretycznie możliwe są różne atrakcje.
Oczywiście nie mówię o otwieraniu sklepów, a nawet może nie o ich ochronie, bo są na ogół zabezpieczone metalowymi żaluzjami. Obsada ochrony mogłaby być zatem mniejsza niż zwykle.

Wyobrażam sobie także kąciki dla dzieci – dla osób które mają w takich przypadkach problem, co z nimi zrobić.

Bilety mogłyby być dużo tańsze niż na salach balowych czy w klubach i restauracjach, bo konsumpcja nie musiała by być obowiązkowa, co niejednego by ucieszyło, a bary zarobiłyby i tak dobrze, bo trudno by nie miały przez te ~6 godzin klientów.

Nie wiem, może pomysł nie jest wcale oryginalny?
Może ma jakieś zasadnicze wady? Np. zaangażowanie personelu barów i niektórych sklepów w dzień tradycyjnie wolny?

Co o tym sądzisz?

A przy okazji – dobrej zabawy w ten wieczór
i szczęśliwego 2016!