Pociągiem w przeszłość

Urodziłeś się po to, by wieść nadzwyczajne życie,
robić nadzwyczajne rzeczy i pomóc nadzwyczajnej liczbie ludzi.
Mike Litman

Za oknami przetaczał się smętny widok przedwiosennych szarych pól i lasków.
Siedzieliśmy w przedziale we dwóch w milczeniu.
Chcąc przerwać tę przygnębiającą atmosferę zagaiłem

– Ten widok przypomina obecne smutne czasy, nasze szare życie w czasie epidemii.
Ale najbardziej szkoda mi dzieci …

Starszy przygodny towarzysz podróży westchnął
– tak, i młodzieży.
Po chwili zaczął opowiadać  historię, która wydała mi się ucieczką od tematu, ale nie wiedząc o co  rozmówcy chodzi, wtuliłem się w oparcie i zamieniłem w słuch.

… Aleksander N. po ojcu miał duże zdolności matematyczne, lubił różne zagadki, a z czasem jego zainteresowania stały się poważniejsze niż określał to młody wiek.
Jednocześnie, jak to dość często bywa u osób z takimi zdolnościami, wcześnie opanował nuty, grał na harmonii, miał dobrą pamieć muzyczną i udzielał się w starszych klasach szkolnych przy okazjach gdy trzeba było coś  zagrać czy zaśpiewać.
Na styku tych dwóch zainteresowań szkicował rozprawki o matematycznych aspektach muzyki, o tzw. stroju podstawowym i innych kanonach. Jego spostrzeżenia kilkadziesiąt lat później znalazły potwierdzenie w pracach naukowców.
Po maturze zastanawiał się jaką drogę życiową obrać. Zdecydował się na matematykę – od jesieni 1939 r. miał podjąć studia. Wojna to pokrzyżowała.
Dalsze losy Olka były podobne do doświadczanych przez wielu rówieśników. Po pewnym czasie zaczął działać w AK. Właśnie w organizacji poznał Basię. Zakochał się bez pamięci, wyglądało że ze wzajemnością, zresztą podobał się wielu dziewczynom – uwodził je swym śpiewem i muzyką. Mieli wziąć ślub w 1944, ale akcje oddziału przerzucały go to tu to tam i jeszcze nie założyli wspólnego gniazda – licząc na lepszy czas po rychłym końcu wojny. Ten zastał ich znów razem, ale nie na długo, bo partyzantka trwała nadal. Po dłuższym niewidzeniu się, odnowili swe przyrzeczenie zaręczynowe i przypieczętowali to poczęciem Janka. Gdy stało się jasne że Basia jest w ciąży, Olek snuł marzenia o synu, który mógłby pójść kiedyś  w jego ślady i rozwinąć naukowo teorie na styku muzyki i matematyki.
Aleksandra czekała jeszcze trudna akcja w lesie, gdzie oddziały partyzanckie były coraz bardziej  osaczane przez milicję. Miał zobowiązania nie tylko służbowe ale i osobiste wobec paru przyjaciół.
Olek pocieszał Basię, że wyjdą z tego. Jednak jako umysł ścisły zawsze przewidywał różne warianty, łącznie ze śmiercią – zostawił narzeczonej dyskretny liścik do późniejszego otwarcia na taki przypadek oraz zdeponował swój gruby matematyczny notatnik.
Niedługo potem odział Olka zastał okrążony, dowódca go rozwiązał i dał żołnierzom wolną rękę. Wg milicyjnego komunikatu wszyscy zostali wybici. Po ok. miesiącu nadal nie było wieści o ocalałych, domyślano się, że może niektórzy wylądowali gdzieś w więzieniach, ale nadal nic do Basi nie dochodziło.  Otworzyła liścik , w którym Olek prosił by w przypadku jego śmierci zajęła się dzieckiem, urządziła sobie życie i przechowała jego notatnik.

Na tym kończy się pierwsza historia, historia życia, które nie spełniło się w swym potencjale – ślad po Aleksandrze zaginął na zawsze, nie wiadomo co się z nim stało.
Jak tysięcy innych. W tym przypadku nawet grób Aleksandra jest nieznany, a jego nazwisko może gdzieś zostało skrócone do NN.

Historii Barbary nie będę szerzej opowiadał. Wkrótce jej urokowi poddał się inny mężczyzna, a ona – widząc, że w tych trudnych czasach potrzebuje wsparcia, zgodziła się zostać jego żoną.

Starszy pan zawiesił głos, przez chwilę coś w sobie ważył, po czym kontynuował….

Urodziła syna, który faktycznie po ojcu po latach wykazał duże zdolności matematyczne. Najpierw  w turniejach szachowych i konkursach szkolnych, potem zrealizował niespełnione marzenie ojca podejmując studia matematyczne.
Po ich ukończeniu zatrudnił się w instytucie naukowo-przemysłowym. Zrobił doktorat w zakresie telekomunikacji, w którym uzasadnił możliwość nowej zasady przekazywania informacji.
Jego zainteresowania szły dalej w tym kierunku, przy czym inspiracje znalazł w pracach Tesli i … tu rozmówca lekko się uśmiechnął – w notatkach ojca o olśniewającej koncepcji  w ramach teorii fal.  Była rewolucyjna , bo umożliwiała pozbycie się masztów  nadawczo-odbiorczych. Przypominała to, co pojawiło się jako koncepcja telefonu grawitacyjnego.
Wtrąciłem – słyszałem o niej.

Rozmówca uśmiechnął się znów i przytoczył parę szczegółów – najwidoczniej znał się na tym.
Kontynuował:
– Pomysł Jana pokazywał możliwości realizacji. Jednak to nie miało szans na faktyczną realizację – lobby naukowe, a tym bardziej przemysłowe,  nie było gotowe na taką rewolucję. Ponieważ instytut pracował nad projektami wojskowymi, a ten był przyklejony do właśnie takiego – wszystko było utajnione, nie mówiąc o możliwości publikacji w piśmiennictwie naukowym.
Niektórzy koledzy naukowcy wspominają, że Jan mógłby pretendować do nagrody Nobla.
Niestety zahukany i niedoceniony docent Jan po różnych próbach przebicia się, zmarł nagle na zawał serca – przypuszczam, że przysłużyli się do tego jego przełożeni.  Jego prace wciąż są ukrywane, a właściwiej byłoby powiedzieć, że gdzieś zaginęły.
I tak kolejny potencjał życia, talentu, zastał zmarnowany.

Przytaknąłem, ale chciałem do tego nawiązać przez porównanie do losu obecnie odbieranych szans niektórym młodym oraz naszym wynalazcom, których pomysły są wykradane przez zagraniczne korporacje.
Pociąg zaczął hamować przed kolejną stacją i mój rozmówca ubierał się szybko do wyjścia.
Miałem jeszcze parę pytań, ale już nie miałem na to szansy.
Będąc w drzwiach pan X przygwoździł mnie.

– Ta historia jest naprawdę trochę inna.
Jan został abortowany w trzecim miesiącu ciąży – mąż Barbary nie chciał tego dziecka. Był ustawiony w nowej rzeczywistości PRLu – pasierb po akowcu – to mu przeszkadzało.
Ilość aborcji wtedy i teraz  – to jest kolejna odsłona zmarnowanych potencjałów, nawet gdyby nie były tak nośne.
Ale historia Jana – tu pokazał rękoma cudzysłów – jest prawdziwa,  znałem go.
Tyle że miał na imię Wiktor – niestety nie odniósł wiktorii.
Nieznajomy zniknął w korytarzu, a ja zadumałem się jeszcze bardziej…

Na zakończenie 2018 roku

skokwNowyRok

Nie będę robił obszernych podsumowań ani szumnych deklaracji na przyszłość.
Trzymając się tytułowej lapidarności – tylko parę wzmianek o ostatnich sprawach.
Niewątpliwie żyję akcją dotyczącą powstrzymania technologii komórkowej 5G.

Pisałem o tym w ostatnim poście Alert 5G
Ponieważ uważam sprawę za bardzo ważną, to dodam jeszcze poniższy akapit (biorę ze swego twittera).

Rozmowa dr Barrie Trower’em, czołowym specjalistą od #5G, którą TRZEBA wysłuchać by zrozumieć niewiarygodną skalę zagrożenia – https://youtu.be/mElVn08aZQk 
An interview with dr Barrie Trower, 5G leading specialist. MUST see to understand the incredible
scale of the threat. English version – https://youtu.be/DLVIbPtNrVo

I zapowiedź konferencji #Stop5G oraz tamtejsze informacje „Must see”
http://mywolniludzie.net/wydarzenia/polska-strefa-wolna-od-5g-miedzynarodowa-konferencja-krakow-luty-2019/   
Uzupełnienie: „Jest wrakiem człowieka – pracował przy instalacji anten GSM – Technologia 5G nas zmasakruje?” 
https://youtu.be/e2grtSuRkjQ .

Oprócz takich aspektów jak niszczenie przyrody, inwigilacja i sterowanie ludźmi interesują mnie zwłaszcza zagrożenia zdrowia przy stosowaniu tej technologii.
Co do zdrowia – już przed świętami ukazały się Nowości miesiąca na stronie LepszeZdrowie.info.
Tam między innymi: Podsumowanie roku w zakresie szczepień, nowe książki o mitach medycznych i chorobach nieuleczalnych, dobrodziejstwa konopi, metody dra Burzyńskiego i E. Piaseckiego, opieka medyczna wg S7Health, pomoc edukacyjna dla rodziców i wiele więcej… Jest i prezent….
Tych nowości nie było dużo, bo pracuję nad sporym ebookiem. Sprawa się opóźnia ze względu na ilość materiału i konieczność uwzględniania nowego, jako że – jak mówi tytuł „Co się dzieje” – dzieje się wiele.
Będzie o wielu książkach, w tym z przepowiedniami. Ten wątek jest dość kontrowersyjny, zatem wydzieliłem go częściowo jako materiał zewnętrzny (do powoływań). Zacząłem więc np. serię krótkich omówień książek Neale D. Walscha – tych w Polsce jeszcze nie wydanych. To może być dla niektórych osób ciekawe niezależnie od głównego wątku, jako że te pozycje prawie nie są u nas znane.

I tak: część pierwsza zawiera przedstawienie autora (ważne dla zrozumienia całości), wstęp do tej serii oraz skrótowy opis książki The new revelations (Nowe Objawienia).

Odcinek drugi zawiera krótkie fragmenty z książki Bringers of light (Przynoszący światło).

„Idąc za ciosem” pozwolę sobie tutaj dać odcinek 3 w którym przedstawiam kolejną książkę (jak zwykle tłumaczenie z angielskiego  własne; aha –  przygotuj się na zaskoczenie…):

Happier than God.Turn Ordinary Life into an Extraordinary Experience. (Szczęśliwszy niż Bóg. Zmień swoje zwykłe życie w niezwykłe doświadczenie).

Z noty wydawniczej

Jesteś mistrzem duchowym a możesz tego nie wiedzieć. To jest twoja instrukcja. Została stworzona dla ciebie, przez ciebie. Neale Donald Walsch nie tylko mówi nam, jak możemy przetrwać tydzień w tych ciężkich czasach, ale pokazuje nam, jak każdy dzień może być przepełniony radością i optymizmem.

Powiada nam, że dobra wiadomość jest taka, że każdy z nas miał być szczęśliwy – szczęśliwszy niż Bóg! Ciepłe i kojące słowa Walsch’a zachęcają czytelnika do poszukiwania ukrytych zasobów, które znajdują się głęboko w każdym z nas. Pokazuje, jak każdy z nas ma moc w sobie, aby manifestować wszystko, czego potrzebujemy i chcemy.

To nie jest książka o teorii duchowej. Podaje plan, który może zmienić życie. Zawiera program, który Walsch nazywa „17 kroków do bycia szczęśliwszym niż Bóg”. To plan, który łączy w sobie najlepsze z konceptualnych prawd z jego 10-książek Rozmowy z Bogiem z najbardziej przejrzystym opisem – jak przekształcić te koncepcje w praktyczne narzędzia do zmiany życia na lepsze – na zawsze.

Z rozdziału 4

Wszystkie wielkie prawdy zaczynają się jako bluźnierstwaGeorge Bernard Shaw to powiedział, i miał rację.

Jego obserwacja wyjaśnia, dlaczego tak wiele wspaniałych prawd musi być wprowadzanych bardzo delikatnie, cichym głosem i z zaniżaniem znaczenia tych prawd.

Nadchodzi jednak czas, kiedy nie można ich już zwalczać dłużej. Bąbelkują do powierzchni życia i wybuchają w swej chwale. To są wielkie chwile dla ludzkości, dzięki czemu gatunek ewoluuje.

Pomyśl, że możesz być szczęśliwszy od Boga.

Co za myśl! Co za koncepcja! To rewolucyjne!
A więc wielu ludzi się temu opierało. Przez lata byli naciskani by występowali przeciw szczęściu, zaprzeczając mu , nawet czyniąc je czymś „złym”.

Tak, ludzie – i, jak na ironię, religie – twierdziły że źle jest być nawet trochę szczęśliwym, o wiele mniej szczęśliwym niż Bóg (Cóż, może nie zrobili tego źle, aby być szczęśliwym, a popełnili błąd przy robieniu większości rzeczy, abyś ty był szczęśliwy.)

Wielu ludzi wierzy, że życie miało mieć wiele bólu. Cierpienie powinno być „ofiarowane” Bogu. Powinno trwać w milczeniu. To daje ci punkty w niebie.

Kultura tak całkowicie przyjęła tę ideę, że niektórzy ludzie nie chcą być szczęśliwi przez cały czas. Kiedy mówisz o tym, jak możesz być „szczęśliwszy od Boga”, stają się niespokojni, czują się niewygodnie. Ostrzegają, że jesteś „surealistyczny”. Możesz nawet „handlować z diabłem”.

Będą ci mówić, że życie miało być beznadziejne. Życie jest próbą. To szkoła. „Bez bólu, bez zysku” i tak dalej. Ludzie w dużej liczbie w to wierzą. Kiedy mówisz im, że życie nigdy nie miało być nieszczęśliwe, że nikt nie musi być nieszczęśliwy, patrzą na ciebie zezem. Nie wiedzą co z tym zrobić.

Tak, to bluźnierstwo, ten pomysł, że możesz być szczęśliwszy niż Bóg. Ale to prawda. To nie jest zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe, i jest tak piękne, żeby nie było prawdą.

Dobrą wiadomością jest to, że nie musisz przechodzić przez piekło by dostać się do nieba.

Słyszałeś to? Niech to będzie wykrzykiwane z każdego dachu! Niech to będzie słychać z każdej mównicy i pulpitu. Niech słowo wyjdzie z tego czasu i miejsca: Szczęście jest twoim naturalnym stanem bycia i możesz zajmować tę przestrzeń przez cały czas.

Już nigdy nie będziesz musiał być tchórzliwy.

To nie znaczy, że nigdy już nie będziesz smutny, ale smutek i nieszczęście to nie to samo. Zajmiemy się zbadaniem tego tutaj.

Czy jestem szczęśliwy przez cały czas? Nie. Skłamałbym, gdybym powiedział, że jestem.

Czy cieszę się teraz bardziej niż kiedykolwiek wcześniej? Tak. Czy to znaczy, że zaczynam czuć się tak przez większość czasu? Tak. Czy naprawdę tak myślę, że można być szczęśliwym przez cały czas? Tak.

I ty też możesz być. Możesz być szczęśliwszy niż Bóg.

Nic z tego nie wiąże się z materializmem, lub „ja-pierwszy-ismem”. W rzeczywistości „formuła” nie działa w ten sposób. Ona pozwala ci tworzyć cokolwiek i wszystko, czego chcesz, i wiem, że brzmi to jak materializm, ale gdy już znasz całą formułę, gdy usłyszysz w pełni Nieopowiedzianą Prawdę, będziesz miał jasność jak to jest.

Zacznijmy więc od podstawowej prawdy, a potem dotrzemy do prawdy ukrytej za kolejną prawdą … coraz więcej tej Niewypowiedzianej Prawdy.

Podstawowa prawda została ci dana w pierwszych czterech słowach tej książki.

Życie miało być szczęśliwe.

Zapytałem cię wtedy, zapytam cię teraz: czy wierzysz w to? Jeśli tego nie zrobisz, życie nie będzie miało innego wyjścia, jak tylko grać zgodnie z twoją niewiarą. Nie bądź zaskoczony, jeśli nie jesteś szczęśliwy przez więcej czasu niż chciałbyś. Ale jeśli wierzysz, że życie miało być szczęśliwe, będzie.

Teraz możesz myśleć: naprawdę? Więc jak wyjaśnić cały ból i całe cierpienie na świecie?

Uczciwe pytanie. I zanim przejdziemy do tego tutaj, uzyskasz odpowiedź. Ale teraz, na razie, skup się na czterech słowach, którymi ta książka się zaczęła. Zobaczmy, czy to można przyjąć jako przynajmniej możliwość …

—-
Podstrona poświęcona książce http://www.nealedonaldwalsch.com/Store/HTG


Cóż – skoro o szczęściu – życzę Ci go wiele w 2018 roku. Szczęście to wielkie słowo. Ale radość to rzecz osiągalna na co dzień.
Umiesz cieszyć się małymi rzeczami? To droga do częstszych radości a nawet szczęścia. I do zdrowia!
(Pisałem przed laty o tym w artykuliku Radość lekarstwem).
I jeszcze zdążę życzyć Ci dobrej zabawy na Sylwestra – niech się dzieje!

W porządku

dający dostają

Myśl z obrazka, to tylko fragment pewnej postawy, ale pasuje i do poniższego wpisu

Wchodzę do domu. Ochroniarz mówi dzień dobry. W windzie ze znajomym wymieniamy parę miłych zdań. Wszyscy sąsiedzi kłaniają się sobie. Młodsi starszym. Właściciele psów trzymają je krótko i wyprowadzają za potrzebą z dala od budynku. Portier anonsuje przez interkom każdą wizytę, także listonosza.
Agent, który załatwia nam różne sprawy, dzwoniąc, zawsze pyta na wstępie, czy teraz możemy rozmawiać. Dozorca codziennie sprząta obejście. Sąsiedzi przepraszają ogłoszeniem w windzie lub gablocie, że w najbliższym tygodniu będą hałasować ze względu na prace remontowe w mieszkaniu.

W naszym segregujemy dokładnie śmieci, brudne opakowania myjemy, wynosimy często niedużymi porcjami (by nic nie śmierdziało). Nie wyrzucamy żywności i nie kupujemy jej bez sensu. Regularnie robimy remanenty, by pozbywać się niepotrzebnych rzeczy, pamiętamy o PCK lub Caritasie.
Wyłączamy na noc komórki i rzadko używamy wi-fi by ograniczać elektrosmog.

Dbamy o mieszkanie – każdy ma swoją działkę obowiązków. Lubię zmywać naczynia (!). Dbamy o estetykę. Ja np. książki (moja słabość) w salonie układam w „kompozycje” kolorystyczne i formatowe a w bibliotece – tematycznie. Wykonujemy swe obowiązki bez narzekania, ale często pytamy się „w czym mogę pomóc” albo deklarujemy „dziś ja to zrobię”.
Sprzątamy po sobie.

Żona pilnuje rytmu ziół i przygotowuje napary. Lubi gotować i robi to dobrze. Nigdy nie mam powodu by nie pochwalić.
Często się przytula i mówi „kochanie”. Przeprasza zawsze, gdy coś stało się nie tak. Gdy zrobię jakiś hałas, np. coś stłukę – nie przybiega z krzykiem (jak poprzednia).
W swych kobiecych monologach (bywają długie) patrzy na mnie i przerywa, gdy widzi, że chcę coś wtrącić. Gdy pracuję w gabinecie, puka lub pyta czy może przeszkodzić. Robię podobnie, gdy chcę przerwać jej lekturę. Dzielimy się wrażeniami i wiedzą z naszych lektur, często czytamy to samo oboje i porównujemy wrażenia.
Często razem wychodzimy, wtedy prawie z reguły zapraszam ją na ciastko lub na kawę.
Towarzyszę cierpliwie w sklepach z odzieżą. Dajemy sobie wolność – gdy wychodzimy nie wypytujemy się „po co”, ale deklarujemy „wrócę ok. godziny….”.
Każdą poważniejsza decyzję dyskutujemy. Ustępujemy sobie, np. jeśli chodzi o preferencje spacerowe, przy oglądaniu telewizji, w tym, co będzie na obiad itp.

Dzieci dzwonią często i pytają, co słychać i czy w czymś pomóc. Gdy syn z synową przychodzi do nas – nigdy z pustymi rękoma. My czymś obdarowujemy. Wizytując rodzinę lub znajomych myślimy. jaki podarunek sprawiłby im przyjemność. Znajomi pytają z wyprzedzeniem czy i kiedy mogliby wpaść. Wróciwszy do siebie jeszcze dzwonią z podziękowaniem – to i nasz zwyczaj.
Po podróżach dzieci meldują „wróciliśmy szczęśliwie” – nie musimy się niepokoić.
Dzwonimy do mamy, gdy wiemy, że gdzieś wyjeżdżała lub wychodziła dalej, by sprawdzić czy wszystko OK. Nawzajem pytamy się o zdrowie i potrzebna pomoc.

Pamiętamy o rocznicach i imieninach.

Itd. itd. Można by długo wymieniać.

Jest w porządku.

Czy zawsze i w każdym szczególe? Nie. Bogactwo życia jest wielkie, występują też niespodzianki. I dobrze. Zauważ, że nie zająłem się np. polityką…
Wierzę, że można wiele rzeczy w naszym życiu samemu kształtować – swoją postawą. 

Największym odkryciem mojego pokolenia było zrozumienie faktu,
że ludzie mogą zmieniać swoje życie poprzez zmianę stanu swego ducha.
William James

Najlepsza gra

…w życiu można uciec od wszystkiego z wyjątkiem samego siebie.
Graham Masterton

pilot tv

Gry komputerowe (i nie tylko) stały się wielkim przemysłem. Zyski z tej branży napędzają rozwój technologii – zarówno w samych grach jak i w podobnych dziedzinach np. w animacjach filmowych, reklamach, technikach wirtualnej rzeczywistości, symulatorach, itp. Zresztą to napędzanie idzie w dwie strony – zwłaszcza gdy ‚uwalniane’ są pewne rozwiązania, które były stworzone na potrzeby wojska.

Trzeba przyznać, że postęp w tych dziedzinach jest niesamowity – szczególnie gdy ogarnia się pamięcią jakże niezgrabne początki na prymitywnych komputerach.
Pamiętam to dobrze – jako facet starszej daty i ktoś, kto przez lata był (też) programistą.

Dziś chciałbym spojrzeć na gry komputerowe właśnie z perspektywy starszego człowieka.
Nie ujmując nic znaczeniu rozwoju tej techniki  przychodzi zastanowić się nad jej skutkami społecznymi.
Przyznam, po dawnych fascynacjach, sprawa już mnie osobiście nie dotyczy – nie gram.
Może z tego powodu nie powinienem się  wypowiadać o samych grach.

Prędzej o tym rodzaju rozrywki.

Dlaczego nie gram?
Cóż,  zacznę od (smutnego) zagadnienia czasu – w moim wieku ma się go już mało, a … tyle chciałoby się jeszcze przeczytać, zobaczyć, zrobić… (wspomniałem o tym na początku wpisu Czas- jak go mieć [jest tam odwołanie do strony
L-earn.net, która obecnie jest prawie nieczynna – rekonstrukcja]).
Przywilejem młodości jest nie tylko zabawa, ale poczucie, że czasu jest dużo, że „jeszcze wszystko zdążę”.

Po drugie – już dawno opuściła mnie chęć rywalizacji z kimkolwiek, a nawet podnieta zdobywania jakichś wirtualnych punktów. Zapewne frustrowałbym się tym, że już nie jestem taki sprawny.
Rywalizacja, walka w realnym świecie to wielki problem – w opozycji do współpracy i rozwoju, powiem nawet, że to zarzewie wielu problemów cząstkowych, które trapią naszą cywilizację. Nie będę rozwijał tego szerokiego tematu, natomiast mam przekonanie, że nasza kultura masowa i polityka wciąż podsyca takie nastawienia.

Widać to zwłaszcza w zalewie filmów sensacyjnych z przemocą na każdym kroku, z pompą adrenaliny, z „bij-zabij”.
Ma to przełożenie na gry komputerowe, w których wciąż jest dużo ‚strzelanek’.
Ponieważ gry są głównie dla młodych, to czy nie stoi za tym pewnego rodzaju indoktrynacja w kierunku przemocy, a nawet tego, co czasem nazywają „cywilizacją śmierci”?

To wciąga i deprawuje mniej zrównoważonych emocjonalnie. Nie bez racji są stwierdzenia, że obecny terroryzm, czy przestępstwa w ogóle, są karmione i tym wpływem. Kształtowaniem nieczułości już od najmłodszych lat.

To wciąganie staje się czasem początkiem hazardu i smutnym końcem w postaci nie tylko całkowitego uzależnienia, ale i realną katastrofą materialną – ze skutkami także dla całej rodziny.
Znam takie przypadki.
Jest w tym także pewien bardzo nieciekawy aspekt – zarabianie na wciąganiu młodzieży w ten  wirtualny świat. Jak powiedziałem na wstępie – to wielki biznes.
Sam też jestem nagabywany w sieci by przyłożyć rękę do tego biznesu jako pośrednik. Nawet gdybym miał na tym nieźle zarobić – nie mógłbym z powodów etycznych…

Młodzież teraz coraz bardziej alienuje się – i wśród rodzin i wśród rówieśników. Paradoksalnie, chociaż ilość kanałów porozumiewania się rośnie – komunikacja bezpośrednia – twarzą w twarz – powoli zanika.  Wszyscy wpatrzeni w smartfony lub siedzą wiele godzin przy komputerach zamknięci w swych pokojach.
Ma to nie tylko skutki  społeczne, ale i zdrowotne. Brak ruchu (który jest konieczny dla rozwoju ciała i jest niezastąpionym lekarstwem), zła postawa (przygarbienie), psucie oczu.

Młodzież teraz coraz bardziej alienuje się – i wśród rodzin i wśród rówieśników. Paradoksalnie, chociaż ilość kanałów porozumiewania się rośnie – komunikacja bezpośrednia – twarzą w twarz – powoli zanika.  Wszyscy wpatrzeni w smartfony lub siedzą wiele godzin przy komputerach zamknięci w swych pokojach.
Ma to nie tylko skutki  społeczne, ale i zdrowotne. Brak ruchu (który jest konieczny dla rozwoju ciała i jest niezastąpionym lekarstwem), zła postawa (przygarbienie), psucie oczu.

Wszechobecne wi-fi, smog elektromagnetyczny, dopełnia ponury obraz podstępnego psucia zdrowia.
Szczególnie smutne jest wystawianie na te zagrożenia już małych dzieci, które ‚muszą’ mieć swój smartfon, a niekoniecznie czas na zabawę ‚na podwórku’.
Z tym czasem jest coraz gorzej dla wszystkich – zagonienie rywalizacją, postawy roszczeniowe (mieć wszystko już za młodu) dokładają stresów. Z jednej strony potrzeba odprężenia jest w tej sytuacji zrozumiała, z drugiej strony – jej forma potrafi dodać jeszcze więcej stresu i zabrać dodatkowo czas, który można spożytkować korzystniej. Na rozwój, sport, lektury, spotkania towarzyskie…
Sam, chociaż też spędzam sporo czasu w sieci, to jest to moje miejsce pracy i marketingu (widzę w tym pożytki dla siebie i innych) oraz staram się równoważyć bycie w sieci z życiem w ‚realu’.

Dziś wirtualne życie coraz bardziej zastępuje prawdziwe, to surogat.

Na koniec powiem, że odkryłem już dawno pewną fascynującą grę, która przebija komputerowe.
Angażuje wszystkie zmysły, uczucia, stawia nas przed realnymi zagrożeniami ale i wynagradza realnie. Stwarza nieskończone możliwości dla chętnych i prawdziwie odważnych.

To życie. Najlepsza gra.

Trójca – moje trzy (!) grosze

Początek, środek, koniec

3

Fascynują mnie liczby, zwłaszcza te naturalne, bo widzę w nich ponadczasowy i uniwersalny dla wszechświata element i język.
Stąd też bierze początek tzw. święta geometria, symbolika, harmonia i matematyka.

Natomiast nie chodzi mi o symbolikę jaką uprawia numerologia, czego daję wyraz (wątpliwości a nawet dezaprobaty) np. w artykule http://www.l-earn.net/index.php?id=91[serwis L-earn.net może być czasowo niedostępny ze względu na przebudowę]

W szczególności fascynująca jest liczba 3, uważana za liczbę doskonałą już przez wielu starożytnych. Pitagorejczycy wierzyli w istnienie trzech światów – Niższego, Wyższego, Najwyższego, a uczniowie Sokratesa i Platona wyznawali trzy wielkie zasady: Materię, Ideę, Boga.
Tak jak jedynka jest symbolem jedności i jedyności, dwójka jest zaczątkiem i symbolem mnogości oraz podstawą dychotomii i biegunowości, tak trójka uważana była za liczbę doskonałą z powodu obejmowania całokształtu rzeczy w wyniku tego, że jest sumą cyfr 1 oraz 2. Znane jest łacińskie przysłowie: „Wszystko, co złożone z trzech, jest doskonałe„.

To skłaniało do doszukiwania się i tworzenia trójpodziałów w najróżniejszych dziedzinach, a szczególnie w mitach, magii, grach, życzeniach.

W potocznym odczuciu troistość jest mocno zakorzeniona.

Przykładowo:

  • przestrzeń to obszar trójwymiarowy
  • przeszłość, teraźniejszość i przyszłość
  • trzy stany podstawowe materii – stały, płynny i gazowy
  • coś, co może stać, musi mieć przynajmniej 3 nogi (punkty podparcia)
  • początek, środek, koniec
  • wzrost, rozwój, owocowanie
  • niebo, ziemia, piekło
  • 1+2: dziecko i rodzice
  • cnoty: wiara, nadzieja, miłość
  • alchemia: siarka, sól, rtęć – podstawowe zasady

Te skojarzenia można by mnożyć.

Tzw. boskie trójce

  • chrześcijańska: (Trójca Święta) Bóg-Ojciec, Syn i Duch Święty
  • hinduistyczna: (Trimurti) Brahma-stwórca, Wisznu-życie, Siwa-śmierć
  • egipska: Ozyrys, Izyda, Horus
  • babilońska: Ea, Marduk, Gibil
  • hinduistyczna: Brahma-stwórca (Trimurti) , Wisznu-życie, Siwa-śmierć;
  • grecka: Zeus z potrójną błyskawicą, Pluton (Hades) z trzygłowym psem Cerberem, Posejdon z trójzębem

Przysłowia i frazy:

„gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta”

„pleść trzy po trzy”

„trzy wróżki”

„do trzech razy sztuka”

„raz, dwa, trzy – start!”

… (trzykropek!)

Trzy to podstawa pojęcia trójkąta – najprostszej figury płaskiej, ale też źródło trygonometrii, funkcji trygonometrycznych o bardzo dużej liczbie zastosowań.

Jest to też pierwsza liczba Fermata.

Trójka wprowadza nas w świat złożonych relacji (dwójka jeszcze nie).

Jeśli mamy 3 elementy A, B i C, to mamy 6 permutacji oraz następujące relacje wzajemne elementów (tu bez znaczenia kierunków):

A-B, A-C, B-C (pary); A-B-C (wszystkie razem); A,B,C (brak relacji = każdy osobno).

Tutaj (zaskakująco?) chcę powrócić do konotacji z Trójcą Św.

Chociaż od wieków trwa spór miedzy jej zwolennikami a antytrynitarianami, to ciekawa jest myśl Ryszarda od św. Wiktora, który twierdził tak:

Dla Boga, jako nieskończenie doskonałego, nie jest konieczne istnienie innych bytów, poza Nim samym, ale jednocześnie posiada On Miłość w stopniu nieskończenie doskonałym i, skoro tak, to nie może być ona egoizmem.. Z tego wynika, że Bóg istnieje przynajmniej w dwóch Osobach. Każda z Osób może dokonać nieskończenie doskonałego obdarowania z Miłości względem drugiej pełnią Siebie, a druga Osoba jest w pełni zdolna takie obdarowanie przyjąć. Ponieważ w rezultacie całkowitego obdarowania żadna z tych Osób nie przestaje istnieć (bo przeczyłoby to Miłości Osoby przyjmującej względem Osoby obdarowującej), to wyłania się konieczność zaistnienia trzeciej Osoby, będącej (ze względu na charakter tego aktu) podmiotem wzajemnego obdarowania się dwu pozostałych Osób. Istnienie większej ilości Osób nie jest konieczne, a skoro Bóg jest nieskończenie doskonały, to nie ma w Nim też niczego zbędnego…

Chociaż to trochę zawiłe, to oddaje myśl, że miłość bez obdarowywania nie ma sensu. Mam wątpliwość, czy symetria dawania i brania zaprzecza podmiotowości dawcy i biorcy, ale są jeszcze inne przesłanki za trójcą (i nie mówię o dogmatach, w ogóle wolałbym się nie wypowiadać o  teologii, bo nie jestem specjalistą!).

Moja (?) myśl o Trójcy, a właściwie o trójce:

Najważniejsze we wszechświecie są Życie, Miłość, Wolność.

Dlaczego?

W myśli ezoterycznej utożsamia się  często Boga z życiem ale i z miłością. Nie ma miłości bez życia (szeroko pojętego), a nawet jest teza, że wszelki byt (nawet „nieożywiony”) istnieje dzięki miłości.

Bóg – przynajmniej w ujęciu chrześcijańskim, chociaż to co powiem nie jest powszechnie dostrzegane czy uznane – jako pierwszą zasadę i darem dla stworzenia uczynił wolność (wolną wolę), przez co dał dowód bezgranicznej miłości: bądź i czuj się wolny, stwarzaj siebie i swoje otoczenie wg swych pragnień (ale to pociąga odpowiedzialność).

Współbrzmi to częściowo z niektórymi przekazami duchowymi, np. Neale D. Walscha w jego książkach z cyklu „Rozmowy z Bogiem”.
Właśnie  tam podane są bardzo nieortodoksyjne interpretacje Trójcy, i tak: przypomina o troistości naszej natury – umysł, ciało, dusza, co można odnieść do istnienia na planie fizycznym, nie-fizycznym i meta-fizycznym.

Odpowiadają temu znane ze współczesnej psychologii pojęcia świadomość, podświadomość i (ezoterycznie) – nadświadomość.

Autor idzie dalej – przypominam fragmenty z księgi 1.

(ulegam też pokusie by dodać dalsze akapity wykraczające już poza tytułowy temat, ale to daje szerszą perspektywę).

Wiedza to boski stan, ale największa radość płynie z bycia. Bycie osiąga się jednak przez doświadczenie. Ewolucja przebiega w sposób następujący: wiedza, doświadczenie, bycie. Oto Święta Trójca – która jest Bogiem.

Bóg Ojciec to wiedza – sprawca wszelkiego rozumienia, źródło wszelkiego doświadczenia, gdyż nie sposób doświadczyć czegoś, czego się nie wie.

Bóg Syn to doświadczenie – ucieleśnienie, odegranie w czasie tego wszystkiego, co Ojciec o sobie wie, gdyż nie możesz być tym, czego nie doświadczyłeś.

Bóg Duch Święty to bycie – odcieleśnienie tego wszystkiego, czego doświadczył o sobie Syn; proste, wyśmienite „jestestwo” możliwe tylko dzięki wspomnieniu wiedzy i doświadczenia.

To proste bycie stanowi błogostan. To Bogo-stan, następujący po Boskiej samowiedzy i samodoświadczeniu.

Po dodaniu trzeciego członu Trójcy otrzymujemy relacje:
To z którego powstaje / To które powstaje / To które jest.

Ta Troista Rzeczywistość to Boska pieczęć. To Boski wzór. Występuje on powszechnie w wyższym wymiarze. Nie sposób nie dostrzec go w kwestiach związanych z czasem i przestrzenią, Bogiem i świadomością czy którejkolwiek wzniosłej relacji. Natomiast nie spotyka się tej Troistej Prawdy w przyziemnych relacjach życia.

Rozpoznać można ten wzorzec w wyższych relacjach życia.
W ujęciu religijnym staje się on Trójcą Ojca, Syna i Ducha Świętego. W pewnych szkołach psychiatrii mówi się o nadświadomości, świadomości i podświadomości. Nauki duchowe wymieniają ciało, umysł i ducha. Niektórzy uczeni głoszą istnienie energii, materii i eteru.
Filozofowie powiadają, że nie można uznać czegoś za prawdę, jeśli nie jest prawdą w myśli, mowie i uczynku. Mówiąc o czasie, wyróżniamy tylko trzy czasy: przeszły, teraźniejszy i przyszły. Podobnie w postrzeganiu istnieją trzy chwile – przedtem, teraz i potem.
W kategoriach przestrzennych, czy mówimy o punktach we wszechświecie czy miejscach w swym pokoju, zawsze uznajemy tutaj, tam i przestrzeń pomiędzy.

Sprawy przyziemne nie dopuszczają żadnego „pomiędzy”. To dlatego, że relacje niższe występują w postaci diad, podczas gdy relacje wyższe niezmiennie występują jako triady. Stąd biorą się lewo-prawo, góra-dół, wolno-szybko, zimno-ciepło i największa ze wszystkich diad, męski-żeński. Nie ma tam miejsca na żadne pomiędzy i każda rzecz jest jednym albo drugim, lub mniejszym czy większym stopniem jednego czy drugiego bieguna.

W obrębie relacji przyziemnych nie można pomyśleć o niczym bez koncepcji jego przeciwieństwa. Osadzona jest w tej rzeczywistości większa część naszych codziennych doświadczeń.

W obrębie relacji wyższych nie istnieje nic, co miałoby swoje przeciwieństwo. Wszystko jest Jednym i każda rzecz przechodzi od pierwszego do drugiego zataczając niekończący się krąg.

Czas to subtelna dziedzina, w której wyróżniane przeszłość, teraźniejszość i przyszłość istnieją współzależnie. Nie ma między nimi przeciwieństwa: to elementy jednej całości, etapy rozwojowe tej samej idei, cykle tej samej energii, aspekty tej samej niezmiennej Prawdy. Jeśli wyciągniesz stąd wniosek, że przeszłość, teraźniejszość i przyszłość istnieją jednocześnie, będziesz miał rację.

Nawet jeśli kogoś to zaskoczy czy zgorszy jako nie biblijne nie personalistyczne itp., to – jak widać – temat może być głębszy niż się potocznie widzi, a przecież jeszcze nawet nie sięgnąłem do poważniejszych rozważań filozofów i teologów …
Przytaczam tutaj głównie w kontekście związków z trójką. Nawet jeśli pominiemy aspekt religijny (dyskusyjny), to pozostaje wgląd w powszechność tych związków.

Tego nie ucza w szkole!

Paradoksem jest że szkoła, liceum ogólnokształcące a nawet uczelnie wyższe w ramach swych kierunków  nie uczą wielu rzeczy, które można uważać za bardzo ważne w życiu.
Nie szeregując wg jakiegoś kryterium wymieniłbym:

  • Inteligencja finansowa (to termin może wydumany), czyli o istocie i roli pieniądza, jak nim gospodarować, jak inwestować, itp. – to czego uczy np. Robert Kiyosaki, w tym nowe możliwości jakie daje era informacyjna
  • Planowanie swego życia, wytyczanie celów długofalowych i cząstkowych,
  • Sprawdzone metody planowania i motywowania się do realizacji planów.
  • Efektywność, prakseologia, organizacja pracy
  • Rozwój osobisty uwzględniający powyższe oraz rolę pozytywnego i kreatywnego myślenia
  • Zasady poprawnego myślenia, wnioskowania i kreatywności
  • Wiedza o zdrowiu, profilaktyce i zagrożeniach obecnej doby, powiązanie z ekologią i metodami naturalnymi
  • Poszerzanie horyzontów uwzględniające inne kultury, systemy wartości i religie

W sumie – szkoła nie uczy życia, spraw praktycznych.
Przydałoby się gdyby kierowała uczniów w kierunku mądrości, czyli wiedzy właśnie stosowanej w praktyce.

Kiedyś wziąłem się za te tematy na swoich stronach internetowych, co spowodowało że także swoje życie wziąłem bardziej w swoje ręce.

PS. komunikat: „za dużo tagów przypisanych do bloga”  nie pozwolił mi otagować tego wpisu i … spowodował, że dodam jeszcze jeden temat, którego szkoła chyba nie uczy „nie stwarzajmy sobie głupich ograniczeń”.

Przyjdzie czas…

Nic nie dzieje się bez marzeń.
Carl Sandburg

 

Przyjdzie czas, gdy nasze niektóre wyobrażenia, techniki, zwyczaje wydadzą się śmieszne.

Przyjdzie czas, gdy nasze nawyki i wierzenia będą ocenione jako barbarzyńskie.

Przyjdzie czas, gdy ludzkość będzie wstydziła się swej przeszłości.

Nasze codzienne życie zmieni się.

Obecna polityka, medycyna, prawo, szkolnictwo i wiele innych sfer będą lekcją o nieprawościach i braku rozumu.

Nasze drogi, szosy, linie kolejowe – wszystko to stanie się reliktem i balastem.

Zniknie takie samoograniczenie człowieka, które wynika z wpojonego przez kulturę i system polityczny poniżenia godności własnej.

Dzisiaj marzę…