Nauka a praktyka

Był czas, który nie sprzyjał nauce i postawił jej adeptów na rozdrożu niewiadomego.
Gdybym urodził się kilkadziesiąt lat później…

nauka2

Jak ten czas leci!
Minęło już prawie 50 lat gdy obroniłem swoją pracę doktorską.
Dziś w ramach cyklu osobistych wspomnień, trochę o tym wydarzeniu i powiązanej historii.

Właściwie praca była gotowa sporo wcześniej, ale miałem pecha że mój promotor uległ groźnemu wypadkowi samochodowemu i na długo został wyłączony z życia uczelni, a tym samym nie był w stanie doprowadzić do końca całą procedurę jaka była wymagana.
Po jakimś czasie udało się znaleźć grzecznościowo zastępstwo w osobie znacznie starszego profesora, u którego kiedyś miałem wykłady. Jednak jego specjalizacja była inna i nie „czuł się dobrze” z tematyką, którą się zająłem.
Otóż napisałem pokaźny materiał na temat kryteriów jakości w ocenie automatycznego sterowania okrętów.
To dość skomplikowane zagadnienie, więc tutaj przybliżę je tylko ogólnie.
Okręt/statek to obiekt poddany na morzu wielu czynnikom jak prądy, wiatry, fale, oddziaływanie głębokości akwenu itp. Te czynniki mają charakter stochastyczny, to jest w dużej mierze przypadkowy, fluktuacyjny. Oznacza to poznanie dynamiki tych zjawisk, co samo w sobie jest dużym wyzwaniem. Do tego dochodzi zjawisko znacznej inercji obiektu. Wiadomo, że wyłożenie steru w jakimś kierunku czy zmiana obrotów śruby (prędkości statku) nie powoduje natychmiastowej reakcji w postaci zmiany toru – czasem trzeba wielu minut. Rolę odrywa też prędkość statku przyjęta ze względów logistycznych w powiązaniu z kosztem paliwa, masą ładunku i terminem dotarcia do celu.
W takiej sytuacji określenie optymalnego sterowania staje się zagadnieniem złożonym i zawierającym wiele czynników decyzyjnych i to zmiennych w czasie. Są to czynniki ekonomiczne i wynikające z bezpieczeństwa. Dochodzą jeszcze sytuacje szczególne jak poruszanie się w wąskich korytarzach (cieśniny, porty).
Zatem zagadnienie optymalności jest w danym przypadku jest w nauce określane jako wielokryterialne. A nawet ta wielokryterialność ma inny model matematyczny dostosowany do paru odrębnych sytuacji ogólnych. Nie komplikując, przykładem jest nawigowanie między wyspami, mieliznami i w kanałach w odróżnieniu od prostej marszruty do dalekiego celu (ale z uwzględnieniem prądów itp.), wreszcie operacje wojskowe jak podążanie po tzw. krzywej pogoni.

Byłem po trzyletnim studium doktoranckim na Politechnice Warszawskiej w dziedzinie automatycznego sterowania oraz robotyki. Studia miały wyraźny profil teoretyczny, skupiający się na matematycznej teorii sterowania. To fascynująca tematyka, przy czym pojecie optymalnego sterowania jest dziedziną samą w sobie. A w niej dział uwzględniający wiele kryteriów optymalności rozpatrywanych łącznie lub hierarchicznie (wielopoziomowo).
Moja pierwotna praca poszła w tym kierunku, co spowodowało pokaźny rozrost materiału.
Nowy promotor był bardziej praktykiem i zalecił skrócenie dysertacji oraz jej ukierunkowanie na rozwiązanie, które względnie szybko mogłoby znaleźć zastosowanie.

To zburzyło moje pierwotne ambicje i spowodowało, że musiałem poznać w większym stopniu realia na styku dostępnej techniki, praktycznych potrzeb i możliwości.
Odbyłem szereg konsultacji na uczelniach i zakładach wytwórczych, zwłaszcza nad morzem.

Ciekawostką było to, że będąc w Warszawie kojarzyłem ze sobą środowiska naukowe i przemysłowe rozproszone po kraju, które – jak się okazało – często nie wiedziały co robią inni i jakie mają osiągnięcia.

Byłem łącznikiem pomiędzy tymi ośrodkami, co nie zawsze było wygodne ze względu na lokalne ambicje i strzeżenie własnych pomysłów tych ośrodków.
Ten etap znacznie wydłużył termin ukończenia dysertacji. Nałożyło się na to zarówno moje pewne zniechęcenie, jak i konieczność pójścia do pracy.
Trzeba pamiętać, że były to czasy gdy informatyka była jeszcze w powijakach.
Zagadnienie, jakim się zajmowałem, dla jego zastosowania wymagało skomplikowanych obliczeń.
Królowały jeszcze „komputery” analogowe. Maszyny cyfrowe były wtedy względną rzadkością (wczesne lata 70te). Na PW początkowo korzystałem właśnie z komputera analogowego do modelowania zagadnień optymalizacji. Potem, gdy zainstalowano „Odry” (generacja wczesnych maszyn cyfrowych) przeniosłem i doskonaliłem i adaptowałem odpowiednie algorytmy na płaszczyznę cyfrową tworząc emulator (język odpowiednich komend).
To jednak było dość prymitywnym rozwiązaniem – potrzebowałem czegoś bardziej zaawansowanego.
Nauczyłem się języka Fortran, potem Pascal i szukałem miejsca, gdzie mógłbym to wykorzystać, a jednocześnie mieć pracę. Zatrudniłem się w RADWARrze – instytucie naukowym na Grochowie, który pracował głównie dla wojska. Zyskałem dostęp do zagranicznych komputerów oraz lepszy przystęp do centrum obliczeniowego zlokalizowanego wtedy w PKiN.
Gdy wspominam te czasy, to mogę dużo lepiej od obecnego pokolenia zobaczyć postęp jaki się dokonał w dziedzinie elektroniki i informatyki. Programy były zapisywane na taśmach dalekopisowych, potem na perforowanych kartach.
Pomyłki poprawiało się ręcznie zaklejając dziurki lub robiąc nowe…
Same maszyny stosowały pamięć zewnętrzną na taśmach magnetycznych, a pamięci wewnętrzne liczyło się w kilobajtach, rzadziej w megabajtach, a do tego potrzebny hardware to były duże szafy w specjalnych klimatyzowanych pomieszczeniach…

Cóż, praca pod dyktando zakładowych zamówień nie sprzyjała jednak wykorzystaniu tych możliwości dla celów prywatnych, chociaż chwilami udawało się przemycić jakiś plik kart pod takie obliczenia.
To też wydłużyło czas finalizacji dysertacji w jej nowym ujęciu. Doszło do tego „bujniejsze” życie prywatne – miałem pieniądze, własne mieszkanko, przyjaciółki (krew nie woda), sporo podróżowałem. Jedną z takich podróży opisałem w Amerykańska przygoda.

Wracając do samej pracy doktorskiej – mimo znacznego obcięcia zagadnień teoretycznych, zostawiłem przynajmniej ideę optymalizacji wielokryterialnej, chociaż już z ograniczeniem ilości czynników.
Mając też na względzie jeszcze małe możliwości zastosowania komputerów pokładowych uprościłem także model dynamiki statku, zastępując go takim, dla którego znane są rozwiązania analityczne dla optymalnych regulatorów.

Jednak ze względu na zmienność środowiska przyjąłem układ regulacji z automatyczną adaptacją w pętli sprzężenia zwrotnego, co pozwalało na bieżąco zmieniać niektóre parametry w równaniach stanu.

Z inżynierskiego punktu widzenia zaproponowałem rozwiązanie zwane autopilotem morskim.

Swoją dysertację skutecznie obroniłem w 1978 roku.
Ciekawostką było to, że mój pierwszy promotor (J.K.) doszedł chwilowo do lepszego zdrowia i zdążył ustalić mi recenzentów oraz był na obronie.
Niestety niedługo potem J.K. zmarł, a ów starszy profesor też – bodajże w 1980.

Nie opisując dalej samej pracy warto wspomnieć o dalszych moich losach związanych z tym etapem życia.
Zostałem pozostawiony przez swoich opiekunów i pewne obietnice pracy i „kariery” nie miały szans na realizację, tym bardziej że w Warszawie nie było zainteresowanego sprawą środowiska. Pomimo udziału w różnych konferencjach, wygłaszania i pisania referatów, zainteresowanie tematem mojej pracy było niewielkie.
Chociaż miałem trochę doświadczenia dydaktycznego na uczelni, to ta ścieżka mnie nie pociągała.

Także to, co mogło być nowatorskie w 1972-3, przestało być takim w latach 80.
Pojawiły się też podobne koncepcje oraz rozwiązania praktyczne – głównie w gotowych produktach z Zachodu.
Wkrótce potem małżeństwo odwiodło mnie od koncepcji przeprowadzki na wybrzeże.
Natomiast zagadnienie autopilotów przeniosłem do zagadnień lotniczych. Niedługo po obronie zacząłem pracę w Instytucie Lotnictwa. Tam jako adiunkt byłem szefem zespołu, który miał zaprojektować komputer pokładowy dla nowego samolotu szkolno-treningowego Iryda. W tym przypadku też pojawiły się różne problemy i rozwiązania natury naukowej. Dodatkowo doszło zagadnienie kompresji danych, co na pewnym etapie stało się moją ulubioną specjalizacją.
Gdy komputer był prawie gotowy, przynajmniej od strony koncepcji i oprogramowania, co wyczerpało moje zadanie (pozostał etap konstrukcji i wdrożenia), otrzymałem intratną ofertę kontraktu w Libii (co w szerszym kontekście było tematem wpisu Casus libijski). Po trzech latach wróciłem do Instytutu, gdzie objąłem projekt systemu naziemnego przygotowania lotu w powiązaniu z nawigacją. Stworzyliśmy prototyp urządzenia z czytnikiem map i planowaniem trasy w wielu aspektach.
Jednak Instytut w tych latach był już czymś innym. Zaczęła się wykruszać kadra, także w moim zespole awioniki, coraz trudniej było dopinać pewne podprojekty. Dodatkowa trudność stanowiła współpraca z wojskiem, dla którego były realizowane te projekty. Nasi „opiekunowie” nie do końca byli kompetentni, ale za to mnożyli utrudnienia biurokratyczne. W instytucie obserwowałem także wpływ starych układów personalnych, co nie rokowało dobrze dla kariery względnie nowych pracowników.
Nie wiem dokładnie jaki był powód, że projekt Irydy zaczął się chwiać, ale podejrzewam, że jednym z nich była ogólna zapaść finansowa.
Tak jak wielu innych kolegów, z czasem zacząłem rozglądać się za inną pracą. Instytut płacił marnie, a ogólna atmosfera w zespołach była przygnębiająca.
I tak koniec lat 80. był dobrowolnym końcem mojej pracy naukowej – trzeba było zarabiać na życie, rodzinę, mieszkanie itp., a nie bujać w obłokach na skrzydłach wcześniejszych zainteresowań.
Dalsze lata, aż do emerytury, to praca w firmach prywatnych, co było korzystniejsze, aczkolwiek też nie bez stresów, bo właściciele potrafili mocno przycisnąć dla efektywności i zysków.
Nie oznaczało to porzucenia mojego inżynierskiego przygotowania oraz umiejętności programowania, ale już bez kontynuacji wcześniejszej specjalizacji.
A życiowo szkoła nauk ścisłych, krytyczymu i studiowania wielu źródeł bardzo się przydała. W drugiej połowie życia, oprócz zajęć zawodowych, poświęciłem się amatorsko, ale nie bez naukowj dociekliwości, paroma innym dzidzinami, w szczególnosci związanymi ze zdrowiem. I wtedy jeszcze dobitniej zrozumiałem znaczenie praktyki, co wyjaśnia tytuł tego wpisu. W innych miejscach publikowałem informacje o rozziewie pomiędzy teoretykami a praktykami, którzy potrafili skutecznie leczyć – w przeciwieństwie do tych pierwszych.
To naprowadziło mnie na tropy tego, jak w ogóle nauka bywa skorumpowana i manipulowana przez układy biznesowe i personalne.
Natomiast na tej dalszej drodze zawodowej mój tytuł naukowy przeważnie nie miał znaczenia, zresztą sam nigdy nie podkreślałem jakiegoś przywileju z tego powodu.
Może w ogóle źle wybrałem swoją zawodową ścieżkę? Już dla mnie za późno by wykorzystać  w pełni doświadczenie i obecne wielkie możliowości techniki.
Ale to już inna historia…

Amerykańska przygoda

Blogowanie miało początek w prywatnym notowaniu wydarzeń
– osobistych i wokół nas.

 

W moich osobistych wspomnieniach ważną część stanowią podróże. Były już np. o Chinach, Libii, Krecie, były tu wzmianki o Szwecji i Francji… Czeka mnie jeszcze sporo innych, w tym rodzinnych, bo mieliśmy krewnych rozproszonych po świecie – część z dawnej emigracji, część jako skutek drugiej wojny światowej, której żołnierze potem trafiali do Anglii, USA, Australii itd.  Piszę, że mieliśmy, bo już wiele osób nie żyje, a z innymi, zwłaszcza z młodszym pokoleniem, kontakt osłabł lub się urwał. Ale większość tych podróży nie bazowało na powiązaniach z rodziną.
W tym odcinku opiszę w skrócie (bo po 50 latach już nie pamiętam wielu szczegółów) przygodę amerykańską. Skrót wynika też z tego, że to jest wersja robocza względem tej, która powinna powstać gdy uzupełni ją mój kuzyn, z którym tę przygodę dzieliłem. Jednak jeszcze nie uzgodniliśmy wspólnego wspomnienia, a ja spieszę się z chociaż tak skróconą wersją – przed poważną operacją, która wkrótce mnie czeka.

———

Ta przygoda była ważna ze względu na jakościowy skok w stosunku do wielu poprzednich, które ograniczały się do podróży krajowych (wczasy z rodzicami, obozy harcerskie i studenckie wędrowne, autostop) lub do paru autostopów europejskich. Tak, jednak w PRLu przez pewien czas też można było mieć taką zagraniczną przygodę. Potem  było trudniej, a mimo to jednak wiele osób wyjeżdżało, więc nie był to jakiś ewenement. O tym trochę dalej.
To wspomnienie przytaczam dla siebie jako pobudzenie pamięci i dla mojej rodziny – bardziej niż jako coś publicznego, chociaż zawiera parę ciekawostek, które kogoś mogą zainteresować…

W innym miejscu wspomniałem już krótko o dalszej rodzinie w USA, gdzie po kądzieli wymienię Amelię Koziński (używane zdrobnienie to Mela lub Mimi), która parokrotnie nas odwiedzała w Polsce.

Był rok 1973, lipiec, czyli wakacje. Kończyłem studia doktoranckie na Politechnice Warszawskiej, także angielską szkołę językową „U Metodystów”, byłem po rozstaniu z dziewczyną – czułem się gotowy na nowe wyzwania.
Przyszło dość niespodziewanie jako zaproszenie do USA.

Zaproszenie trafiło także do kuzyna z Wrocławia – Aleksandra Sulkowskiego – z racji podobnego powiązania rodzinnego. Nie znałem wcześniej Olka osobiście. Też miał zainteresowania techniczne – był bodajże wtedy na pierwszym roku studiów Politechniki Wrocławskiej.

Mieliśmy dotrzeć do Wilmingtonu w stanie Delaware (wschodnie wybrzeże, First State). Wszystkie koszty – podróży i pobytu były pokrywane przez Melę/rodzinę.

Zanim przejdę do opisu samej podróży, wrócę jednak do paru ciekawostek związanych z przygotowaniem do wyjazdu.
Żyliśmy w PRL, takie podróże były na celowniku. Owszem, związki z Polonią były na nieco ulgowych zasadach, ale jednak administracyjnie kontrolowane. Prawdopodobnie zwłaszcza przez służby.
Ponieważ państwo zainwestowało w moje studia, a były przypadki ucieczek na Zachód, to zastosowano zabezpieczenie przed takim przypadkiem. Dobrzy znajomi Rodziców, wiedząc że nie miałem takich zamiarów, bo moim bliskim celem było ukończenie doktoratu i ciekawa praca, podpisali weksel na znaczną sumę, która opiewała na te koszty kształcenia (szczegółów nie pamiętam).
Z Olkiem poznaliśmy się bezpośrednio już na lotnisku Okęcie. Towarzyszyły nam reprezentacje rodzin. Objuczeni bagażem, w którym były też prezenty, po odprawie weszliśmy długim korytarzem do samolotu Lotu. Było sporo emocji, bo to był nasz pierwszy w życiu lot i to na tak dalekiej trasie.
Siłą rzeczy nie mieliśmy też doświadczenia w odprawach, procedurach, dokumentach przelotu itp.
Samolot miał dotrzeć do Amsterdamu, a tam miała być przesiadka na lot do Nowego Jorku (lotnisko Kennedy).
Wystartowaliśmy. Po jakimś czasie, chyba po komunikacie kapitana, że do celu dolecimy o określonej godzinie, zorientowaliśmy się że leci on do Frankfurtu. Wsiedliśmy nie do tego samolotu! Potwierdziło się to szybko w rozmowie z załogą. Jak się to mogło stać? Nie tylko my coś przeoczyliśmy.
Oczywiście samolot z tego powodu nie zawróciłby, więc dolecieliśmy do Frankfurtu (olbrzymi port lotniczy), gdzie udaliśmy się jakiegoś biura. Tam po dłuższych dywagacjach ustalono że skierują nas na bezpośredni [o ile dobrze pamiętam?] samolot do Nowego Jorku . Nie wiem jak to załatwiono formalnie, ale załatwili. Nasze bagaże miały być przeniesione. Po dłuższym oczekiwaniu na samolot rejsowy (samo lotnisko było dla nas atrakcją, chociaż mieliśmy tylko częściowy jego ogląd, zapamiętałem np. niekończące się ruchome chodniki), zasiedliśmy do Jumbo Jeta. Robił wrażenie ogromem na zewnątrz a zwłaszcza wewnątrz. Szerokie przejścia, wygodne fotele ze sprzętem wideo-audio…

Po długim wygodnym locie wylądowaliśmy w NY. Rutynowo czekaliśmy na bagaż na taśmach, ale gdy już wszystko zostało zabrane przez pasażerów – okazało się że naszego nie było. Zostaliśmy tylko z małym podręcznym. Zapewniono nas że odnajdzie się później, ale mieliśmy przejść odprawę nie czekając dalej. Zagubieni w wielkim porcie lotniczym nie widzieliśmy by ktoś nas powitał. A przecież czekała nas jeszcze dalsza część podróży – do Wilmingtonu.

W końcu zobaczyliśmy Melę, bladą ze zdenerwowania. Biedaczka trwała na posterunku od wielu godzin. Gdy tłumaczyliśmy co się stało – trudno jej było uwierzyć. Pomogła w wypełnieniu reklamacji bagażowej. Musieliśmy podać listę rzeczy jakie były w bagażach, a Mela szacowała ich wartość w dolarach na przypadek gdyby się nie odnalazły i otrzymalibyśmy odszkodowanie. Okazało się, że z naszego punktu widzenia było to znacznie więcej niż ich wartość w złotówkach – może lepiej by było aby się nie odnalazły? Szkopuł w tym, że były tam prezenty o znaczeniu symbolicznym ale ważnym.

Po wyjściu z lotniska zaskoczył nas upał połączony z dużą wilgotnością powietrza. Taka aura towarzyszyła nam przez długi czas naszego pobytu w Stanach.
Dalszy odcinek podróży odbyliśmy pociągiem. A na miejscu samochodem.
Kozińscy mieli nieduży, ale ładny dom, w którym czekał na nas przygotowany pokój na piętrze.
Nie zapomnę zapachu jaki tam był, zresztą także w wielu innych miejscach jakie potem odwiedzaliśmy – jakiś delikatny aromat świeżości, coś specyficznego dla Ameryki (?).
Rodzina, którą poznaliśmy to brat Meli – David (oboje z linii rodowej powiązanej z rodziną mojej Mamy, jego żona Eleanor oraz dwóch ich synów – Stefan i David. Mela nie miała dzieci, była niezamężna. Jej życiem była muzyka, podobnie jak jej brata Dawida, była w pewnym okresie nauczycielką muzyki. W jej ślady poszedł zwłaszcza Stefan, który zrobił karierę międzynarodową, o tym znajdziesz dość obszerne informacje – zał. 1.  To był muzyczny dom…
Ze Stefanem korespondowałem od czasu do czasu jeszcze wiele lat później gdy mieszkał i pracował jako m.in. dyrygent w Niemczech.

Stefan Koziński – był wybitnie uzdolnionym kompozytorem, multinstrumentalistą, dyrygentem…

Zmarł przedwcześnie – wg mojej oceny z przepracowania, co odbiło się na zdrowiu serca.
Młodszy David miał jeszcze nieokreślone plany, ale i on po latach dał się poznać od strony artystycznej – zajął się poezją, w czym ma sukcesy znane nie tyko w Delaware (o tym krótko w zał. 2).

Na początek, ponieważ nasze ubrania nie dotarły z bagażem, wyposażono nas w ubiór stosowny do pogody – szorty cut-offs na bazie dżinsów, jakieś koszulki. Okazało się, że nie potrzebowaliśmy wiele więcej, taki swobodny styl panował wśród niemal wszystkich z kim mieliśmy do czynienia.

Niestety mam mało zdjęć z tego wyjazdu, a te które pokażę są dość słabej jakości – słaby aparat, nie wszystkie wyszły i nastąpiło blakniecie odbitek po wielu latach.
Poniższe zdjęcie pokazuje nas przy obiadowym stole (od lewej David, Olek, ojciec Davida, ja),  podobnie kolejne, a następne jedną z licznych scenek w ogrodzie.

Te spotkania, zwłaszcza w domu, nie za bardzo sprzyjały doskonaleniu jezyka angielskiego, ponieważ rodzina chciała jak najwięcej słyszeć i ćwiczyć język polski.

Od lewej: Olek, David, Stefan, ja.

Zwracają uwagę nasze długie włosy – to był czas takiej mody, pokłosie kultury hippisowskiej. I spocone czoła – był gorący, wilgotny sierpień.

Po lewej stoi Stefan, poniżej ja, po środku znajomy rodziny, Elenaor, X, Olek.

Zapewniono nam różne atrakcje. Wrzucę niektóre „okruchy wspomnień”.
Np. wizyty w olbrzymich marketach, czego w Polsce wtedy nie było. Mogliśmy tam kupić jakieś pamiątki oraz trochę się doposażyć ubraniowo.
Co do ubrań i w ogóle zaginionego bagażu – znalazł się po ponad 3 tygodniach.

Nie czekając jednak na to, odwiedziliśmy szereg miejsc we wschodnich stanach.
Przede wszystkim zwiedzaliśmy Nowy Jork. Był Empire State Building z widokiem na miasto, była wizyta promem na wyspę Liberty Island ze statuą wolności, był Central Park, poznaliśmy klimat znanych ulic, także dosłownie w sensie gorąca.

Na promie do Liberty Island

Dość męczące doświadczenie, ponieważ każda wizyta była jednodniowa – Mela nie chciała tam nocować – mówiła, że to niebezpieczne, ale może chodziło o koszty?

Podobnie było w Filadelfii. Tam zwiedzaliśmy pamiątki narodowe jak Independence Hall, Liberty Bell, oraz oglądaliśmy zabytkowe budynki.

Z powagą oglądamy wnętrze Independenc Hall, gdzie podpisano Deklarację niepodległości Stanów Zjednoczonych

Byliśmy też w Waszyngtonie (DC) – większe przestrzenie i kolejne narodowe świętości – widzisz niektóre na paru zdjęciach: Kapitol (wg mnie przeładowany, kiczowaty wystrój), Lincoln Memorial, kompleks WaterGate, przepastny Smithsonian Institute, okolice Białego Domu, Centrum sztuki Johna F. Kennedy’iego…

Słynny obelisk w Waszyngtonie

 Widok na kompleks WaterGate

Z Melą przed Lincoln Memorial

Przed Białym Domem

Ale poznaliśmy także bardziej zwykłe, lecz równie ciekawe miejsca. Sam Wilmington oprócz patriotycznych pamiątek to także miejsce wielkich korporacji, np. Du Ponta. Przez jakieś kontakty Kozińskich mieliśmy możliwość zwiedzenia części ich siedziby.

Po „oficjalnej wizycie” w siedzibie Du Ponta

Wtedy jeszcze zupełnie nie zdawałem sobie sprawy z charakteru tej korporacji (niezbyt chlubnej) jak i w ogóle z politycznych cech zarówno stanu (zdecydowanie pro Demokraci) jak i wizytowanej rodziny. To mnie nie interesowało.
Mieliśmy dłuższy objazd po Delaware i paru innych stanach, który wynikał z tego, że David wizytował koledże by wybrać ten w którym miał kontynuować naukę.

Zatrzymywalismy się w motelach.

Korzystając z okazji buszowałem po akademickich bibliotekach szukając czegoś co dodałoby coś wartościowego do mojego doktoratu. Nie było to łatwe ze względu na dość hermetyczny temat, ale w końcu udało się wytropić dodatkowy wątek.

To, co zwróciło mają uwagę w bibliotekach, to niezwykle dużo pozycji dotyczących demokracji – temat wałkowany na wiele sposobów. Po czasie uświadomiłem sobie, że ten kult demokracji nie do końca odpowiadał amerykańskiej rzeczywistości.
Jako ciekawostkę (polityczną?) powiem, że podczas całego pobytu w USA rzadko widywaliśmy „kolorowych”. Specyfika tego regionu?

Po drodze podziwiałem kameralne osiedla eleganckich domów zanurzonych w zielonych okolicach, zwłaszcza Pensylwanii.
Niezależnie od tej dużej wycieczki zwiedzaliśmy ciekawe miejsca jak Atlantic City w stanie New Jersey z tamtejszą plażą i miejscami rozrywki. To były wypady w grupie zaprzyjaźnionej młodzieży, z którą zdążyliśmy się zżyć. Mieliśmy do dyspozycji sporą limuzynę.

Z przyjaciółmi na przybrzeżnym deptaku w Atlantic City

Niezależnie od tego lokalnie sam prowadziłem półsportową Hondę. Nie pamiętam, czy w tym przypadku miało znaczenie to, że posiadałem już wtedy polskie prawo jazdy, ale dla bezpieczeństwa towarzyszyła mi Mimi.
Z ciekawszych miejsc wspomnę jeszcze piękny ogród oraz muzeum Winterhur.
Mieliśmy też  bodajże tydzień spędzony w domu przyjaciół, byśmy mogli czuć się swobodnie w młodzieżowym gronie.

Nie będę dalej zanudzał takimi prywatnymi szczegółami i przejdę do końca tej przygody.
Pełni doświadczeń i wrażeń zakończyliśmy swój pobyt odwrotną drogą samolotem Lotu przez Nowy Jork, ale w tym przypadku bezpośrednio i bez wpadek.
Melu (+) – dziekujemy za serdeczność, wspólny czas i tyle warażeń!

——–

Zał. 1. https://de.wikipedia.org/wiki/Stefan_Kozinski

Zał. 2. https://www.capegazette.com/article/fick-and-kozinski-read-irish-eyes-milton-aug-26/89136

Anchor Encore

„Powrócisz tu…”

Przepraszać, że w tytule zastosowałem grę obcych słów?

Cóż – często obcuję z obcymi nazwami, sytuacjami i miejscami – w tym sensie, że mogą być obce lub dziwne dla wielu. A dla tych, którzy może nie wiedzą o co chodzi w takie frazie – jeszcze raz kotwica, a raczej jeszcze raz zarzuciłem kotwicę i osiadłem w pewnym miejscu nieznanym nawet niektórym członkom rodziny. 
Wielokrotnie na tym blogu wspominałem o tym osobistym refugium – domku w lesie, gdzie co roku zaszywam się przynajmniej na parę letnich miesięcy. 

W tym roku będzie inaczej, bo obowiązki wobec pewnej starszej osoby będą nas wzywały dość często do Warszawy (była o tym wzmianka w jednym z ostatnich wpisów Starość w paru odsłonach).
Tym bardziej cieszę się każdą chwilą, szczególnie że gdy to piszę – jest pięknie.

Co do zakotwiczenia, to jest w tym i konkretny wymiar – większego związku z ziemią, uziemianie gdy chodzę boso po trawie, gdy czuję, że natura mnie leczy i wzmacnia.
Pierwsze dni zawsze są dość wymagające – coś co znają dobrze działkowicze i właściciele domów – wiosenne porządki. Tu dochodzą jeszcze sprawy specyficzne: pozimowa kontrola domu (nie bywamy tutaj poza sezonem letnim – dom jest nie ocieplony i zimny w okresie jesienno-zimowym), rozruch instalacji, zawsze jakieś naprawy, osuszenie piwnicy, wietrzenie szaf  bo wilgoć zawsze jakoś przenika, wstępne ogarnięcie ogrodu, zwłaszcza wybujałej trawy i zbieranie gałęzi pozrzucanych z licznych drzew w czasie zimy, skopanie grządek pod te zasiewy, które nie powinny czekać, i dziesiątki innych czynności, często nie do przewidzenia.
Nie narzekam – lubię ruch i jak coś się tworzy. Inna sprawa to mniejsze już siły i pytanie – na ile jeszcze sezonów ich starczy?
Także powitanie z półdzikimi kotami, które przetrwały jakoś zimę w okolicznych szopach, a może dzięki paru gospodarzom w okolicy.
Pamiętają o nas, bo mogą liczyć na coś smacznego, ale okazują na swój sposób też przyjazne uczucia.
Pierwsze spacery po okolicy i dalej, by sprawdzić co się zmieniło.

Gdy, jak co roku, to wszystko już zostanie uładzone, zanurzam się w książkach.  W 2023 nawiozłem kolejne czytelnicze zaległości, a szczególnie 9 (jak na teraz) pozycji o demokracji (wprost lub pośrednio, temat do którego chcę dodać drugie dno i możliwe alternatywy), 3 niedoczytane książki W. Sumlińskiego*, ok. 50 czasopism do ostatecznego przeczytania przez wyrzuceniem oraz kilkadziesiąt zgranych ebooków. No i na pewno coś skapnie z licznych lektur żony.
Będę też pisał. Ale mniej na bieżąco w sieci, bo ta tutaj ma małą przepustowość, czasem łączność nawet zanika. Najłatwiej mi schwycić coś lub umieścić na twitterze.

Będą wycieczki rowerowe i piesze, nowe odkrycia…
W sumie dość banalnie – ale cieszą nas zwykłe rzeczy, możemy odnaleźć i w nich coś niezwykłego.
Ten wpis nie będzie długi – to tylko „meldunek” dla znajomych o prawdopodobnie mniejszym zaangażowaniu i uprzejma prośba o rzadsze „wywoływanie mnie do tablicy”. To i tak będzie tylko połowiczny urlop, ale każdemu się należy.
Kończę paroma pierwszymi impresjami fotograficznymi (na razie niewiele czasu na to było) – nie egzotyka, nie jakieś ekstra ujęcia – proste widoki sielskiego życia, przyrody, która potrafi zaskoczyć lub pokazać nowe oblicza piękna.

 

dziko4

Tego zakątka jeszcze nie koszę

Niedaleko domu

beda_jagody

Będzie dużo jagód

rogacizna

Egzotyczna (?) rogacizna w sąsiedztwie

jagodowa_gora

Jagodowa góra

Kwietnie

100.powrot_nad_Bug

Setny (?) powrót nad Bug

za_cieplo_na_morsowanie

Za ciepło aby morsować…

Cd. relacji i zdjęć nastąpi.

____

*  Często nieważne jest kto mówi, ale co mówi. Wojciech Sumliński jest dla wielu postacią kontrowersyjną, zastanawia ich jak może funkcjonować w naszym systemie wypowiadając tak ostre tezy wobec polityków, także obecnej władzy. Jednak owym tezom warto się przyjrzeć, wiele z nich to ważne sygnały ostrzegawcze i wglądy, o których mało kto wie.

Aforystyka itp.

Lubię dawać przed wpisami jakiś cytat, „złotą myśl” (czasem wymyślam własną), i nie sprawia mi to specjalnego kłopotu, bo jeszcze w czasach gdy Internet nie był w tym pomocny, zgromadziłem spory zbiorek almanachów mniej lub bardziej poświęconych takim treściom.
Zdjęcie pokazuje próbkę z domowej biblioteczki.

Granice między aforyzmami, cytatami z ładunkiem mądrości lub humoru, anegdotami, maksymami, sentencjami, dykteryjkami itd. są dość płynne. Zatem dodanie do tytułu „itd.” ma uzasadnienie. Ciekawe myśli można wyłowić z najróżniejszych książek (dość często są to też motta do rozdziałów lub do całości dzieła), świętych pism, filmów, memów, nawet z kalendarzy lub w trakcie rozmowy. Mam też setki wycinków i notatek z takimi materiałami. Czyli nie tylko chodzi o sztukę pisania aforyzmów, co skądinąd bardzo doceniam, ale o ich wyławianie i wykorzystywanie stosownie do sytuacji.
Cenię zwłaszcza te ich krótsze formy, powiedziałbym lapidarne, co kiedyś zainspirowało mnie by tego słowa użyć … w tytule bloga.
Z tą lapidarnością wpisów zupełnie się nie udało, bo niemal każdy podjęty temat wymagał rozwinięcia (a szkic planowanego nowego wpisu ma już ok. 30 stron, więc będzie raczej ebookiem…)

Podobnie witryna Złote Myśli skusiła mnie już gdzieś ok. 2013 r. swoją nazwą, bo sądziłem że poświęcona była właśnie gromadzeniem owych klejnotów myśli.
Jest o książkach, czym się nie rozczarowałem, bo znalazłem tam dużo wiedzy i mądrości. Polecam!
Bo mądrości możemy uczyć się z najróżniejszych form literatury, ogólniej – sztuki, także z poezji. Wtrącę parę słów o tym źródle.
Swoim przyczynkom w tej sferze prawie nie poświęcałem tutaj miejsca (wyjątki z nieco dłuższymi wierszami: fragmencik w Poezja przed burzą, ale tu raczej poezją jest przyroda; podobnie Bieszczady; Krasa lasu w śniegu itd. ), więc przemycę dwie własne próbki – właśnie z tych zwięzłych, bo te najbardziej cenię.
(wybaczcie mi zakwalifikowanie tego do poezji)

Życie jak głaz
sprawy idą wspak
patrzysz na mnie
… już nie tak.

(2013)

Wyznaj mi tę miłość,
którą chowasz w sobie
– uruchomię gojący czas,
choć nie odpowiem.

(1985)

Może odnajdziesz w tym swoje ukryte myśli, uczucia?

Mam tych wierszyków sporo, ale to temat na inną okazję…

Wspomniałem, że zbiorów aforyzmów jest dużo – są całe wyspecjalizowane witryny temu poświęcone, ale cenię sobie szczególnie te, które osobiście w pewnym sensie wskrzesiłem – chodzi o opracowania Stefana Garczyńskiego. Zanim do tego przejdę, to przypomnę że nie chodzi o tego Stefana z epoki romantyzmu, a o pisarza rocznik 1920. O tym Stefanie było tutaj parokrotnie – począwszy od 2007 r. we wpisie Pan Stefan, po późniejsze – gdy informowałem o powstaniu dedykowanej Mu strony mojego autorstwa i paru innych poświęconych konkretnym publikacjom ( > lokalna wyszukiwarka z użyciem nazwiska, lub poprzez tagi).

By w ogóle przypomnieć tego niezwykłego człowieka przywołam jeszcze np. wpis http://stefangarczynski.pl/biogram/
(przy okazji uprzedzam i przepraszam – ostatnio ta strona-blog dziwnie wolno działa – sprawa do technicznego sprawdzenia).

O ile Stefan Garczyński niemal we wszystkich swych pracach umieszczał cytaty znanych ludzi, zwłaszcza pisarzy i filozofów, to dziełkami poświęconymi aforystyce były szczególnie „Błyskotki o kulturze” i „Błyskotki o współżyciu”.
Tę drugą książeczkę właśnie opublikowałem w formie ebooka w ramach przywracania pamięci o pisarzu i jego pracach, ponieważ popada niesłusznie w zapomnienie. To mój trybut wdzięczności na 30. rocznicę śmierci Autora.
Miałem ponad roczną przerwę w tych pracach z rożnych powodów (najbardziej prozaiczny to zwątpienie czy utrzymywać stronę przy małym zainteresowaniu czytelników i podtrzymaniu materialnym* …).

Jako wprowadzenie do „Błyskotek o współżyciu” zobacz ten wpis (zawierający aktualne przesłanie**), a on poprowadzi Cię dalej aż do miejsca, gdzie można pobrać tego ebooka w 4 formatach oraz 13 innych wydanych wcześniej własnym sumptem – wszystkie darmowe.
(mimo że wszystkie są mobilne, tj. nadają się na urządzenia przenośne, to polecam format PDF).

Wracając do aforystyki w ogóle, to upodobałem sobie wybory jakie znajduję w każdym dwumiesięczniku Nexus i przewijające się na górnym pasku ich strony http://www.kontestator.eu/
Nadal polecam oba miejsca.

Ok, miało być lapidarnie, więc kończę jednym aforyzmem o aforyzmach, przy czym ciekawostką jest, że ten przykład wygenerowany/znaleziony został przez asystentkę AI GPT 4 Monica (możesz sam spróbować – to nakładka do przeglądarki):

Aforyzmy są jak papierosy – krótkie, ale uzależniające.

PS. Już po napisaniu spostrzegłem, że leży koło mnie poniższa książka, którą można dodać do omawianego gatunku. Na miejscu będzie więc jeszcze ta znana myśl: „Mają oczy, a nie widzą…”


———–
* Przywołam jeszcze wpis Rozwijajmy czytelnictwo, który szerzej pokazuje ten popularyzatorski aspekt mojej pracy. Poproszę o zainteresowanie…

** Wspomnianym przesłaniem jest waga współżycia społecznego i jego odbudowa w czasach gdy oddalamy się od siebie z różnych powodów.

Indeks wpisów bloga

Lista - co zrobić?

Lista wszystkich* wpisów od nowszych – z rozwinięciem części wpisu. Najechanie myszką pokazuje datę w dolnym pasku adresu, kliknięcie otwiera wpis.
Stały dostęp do tego wpisu tworzonego dynamicznie – przez menu górne i boczne.
Ten indeks instaluję po ponad 16 latach istnienia bloga. Miało być lapidarnie, ale często rozpędzałem się do formy nawet artykułów. ZAPRASZAM.

----


  • Nauka a praktyka - { Ze wspomnień: moja "kariera" naukowa, doktorat i dalsze losy...}
  • Wilki - { Czy nie przesadzamy z ochroną wilków? Czy narracje ekologiczne zawsze są logiczne i słuszne? }
  • Amerykańska przygoda - { Niespodziewany pobyt na wakacjach w USA dla dwóch młodych ludzi w latach 70. był wielką przygodą }
  • Nie istnieje coś takiego jak rząd reprezentujący naród - { Wciąż trwa przekonanie o współczesnej demokracji jako rozwiązaniu, które należy podtrzymywać. To, co się nie sprawdza nie powinno trwać nadal bez zmiany }
  • O stronniczości w medycynie - { Medycyna nie jest nauką ścisłą, jak i człowiek nie jest przedmiotem do opisania z pewnością matematyczną. Refleksje onkologa }
  • Metoda - { Metoda rozwiązywania konfliktów świata powinna uwzględniać śmiałą wizję przyszłych możliwości i miejsce suwerennego człowieka z jego aspektem duchowym }
  • Droga spełniającej się nadziei - { "Kto ma nadzieję, ten paraliżuje zwątpienie, zasiewa sukces, przygotowuje zwycięstwo." Mieliśmy i wygrywamy. Dowiedz się jak... }
  • Działkowcy - { Pamiętajmy o ogrodach... I o tych, którzy oddali część swego życia by przetrwały w obrębie miast }
  • UFO – mój pogląd - { Zagadnienie UFO nabrzmiewa do ujawnienia, ale dla wielu, którzy sobie z tego żartują, będzie to szok poznawczy. Zapoznaj się z ABC tematu}
  • Lato - { Pogoda ducha i podziw dla przyrody niwelują niepogody zewnętrzne, a świadomość, że świat zmieni się na lepszy, czyni to lato jeszcze piękniejsze...}
  • Cięższe czasy dla emeryta - { Duzi sobie poradzą, trudniej mają pojedyncze osoby, emeryci, osoby pracujące społecznie, ludzie na peryferiach - dosłownych i widoczności. Możesz pomóc... }
  • They Always Knew the Cause and the Cure - { Zawsze znali przyczynę i lekarstwo. Parę demaskujących filmików - alertów także z czasów przed "pandemią" }
  • Wielki wywiad i przesłanie dla świata - { O projekcie ratowania świata przez ujawnienie kto go zniewolił i pokazanie suwerenności i mocy ludzi }
  • Nadzieja - { Jest nadzieja, że powikłania po mRNA zostaną wyeliminowane "odwrotną" techniką do tej, jaka je powodowała lub była w tym celu zastosowana. Wiadomości z CARE. }
  • Prawdziwe Święta… Prawdy - { Prawdziwe święto podbudowuje nadzieję na lepsze - w nas, w rodzinie, w świecie, a kulminuje w pewności, że Bóg nas w tym wspiera. }
  • Nadmiar - { Nadmiar informacji paraliżuje, a nadmiar złych praktyk niszczy. A niedobory - czy są prawdziwe w świecie obfitości? }
  • Dlaczego świat się stacza? - { Prawidłowa diagnoza jest kluczem do działań naprawczych. Co należy naprawić lub usunąć i kto tego dokona? }
  • Powrót do innego* świata - { Zwykłe i niezwykłe aspekty powrotu z letniej przerwy - do spraw ważnych z perspektywą LEPSZEGO świata. }
  • Polacy – dacie się wywłaszczyć? - { Alert w sprawie możliwego wywłaszczenia Polaków z narodowych zasobów naturalnych. Przeczytaj, działaj. }
  • Masowa histeria i epidemie, których nie było - { Fragment o manipulacjach w medycynie za sprawą uzależnienia od BigPharma, oraz o tym jak łatwo jest manipulować społeczeństwem przez media i ich sponsorów }
  • Sytuacja Rosja-Ukraina – Generał Jacques Guillemain - Originally posted on forumdlazycia lifeStyl :
    W tych czasach, kiedy wydaje się, że rozsądek opuścił zachodnie kancelarie i europejskie redakcje, w czasach, gdy masowa antyputinowska histeria zdaje się zastępować głęboką refleksję i nieuniknioną reakcję polityczną, po prostu przypomnę kilka rzeczywistości, o których świat, w delirium, wydaje się, że zapomniał. Ale nie przyganiajmy zbytnio rosyjskiemu niedźwiedziowi, bo…
  • UWAGA! To nie Globalny Traktat Pandemiczny WHO jest naszym największym zagrożeniem (napisy PL) - Originally posted on forumdlazycia lifeStyl :
    https://www.bitchute.com/video/518AdQawXXbE/ UWAGA! Bardzo ważne nagranie! To tylko krótka zajawka, w najbliższym czasie na moim kanale pojawi się dłuższy materiał na ten temat. Najpierw obejrzyjcie nagranie, potem przeczytajcie poniższy opis: Link do aktualnej wersji Międzynarodowych Przepisów Zdrowotnych: https://apps.who.int/iris/bitstream/handle/10665/246107/9789241580496-eng.pdf Link do projektu poprawek do Międzynarodowych Przepisów Zdrowotnych, nad którymi głosowanie odbędzie się…
  • Obserwuję – bloguję - { Przegląd: Klimat; Polityka z perspektywy; Z polskiego punktu widzenia; Nowości ze sfery zdrowia; Regres a rozwój; Wiosna! }
  • Co się mówi, co ukrywa? - { Jak wiele jeszcze nie wiemy o wojnie Rosja-Ukraina? Oceni historia, a teraz ludzie zbierają informacje, być może sterowane. }
  • Teatr wojenny - { Wojna na Ukrainie stawia wiele znaków zapytania. W natłoku przekazów zauważmy fałszywe i działajmy racjonalnie. Jak to się stało i co będzie dalej? }
  • Styczniowe kalendarium - { Zdrowie i polityka są obecnie mocno powiązane. Styczniowe refleksje na ten temat z nowinami a nawet rewelacjami ze świata }
  • Przełomowe Mocne Oświadczenie - { Ogłoszono: Kończy się stare - całe zniewolenie i podstawy zła, wypierane przez rządy Suwerena - Ludzkości. Bazujące na sprawiedliwych powszechnych zasadach i prawie naturalnym ]
  • INTELiGENcJA - { Czy obecnie inteligencja i wykształcenie przystaje do cnót jakie miała klasa społeczna dawniej nazywana inteligencją? Czy nowe jest lepsze? }
  • Witamy rok 2022 z nadzieją - { Życzenia noworoczne na 2022 zawierające nadzieję, że będzie to rok pozytywnego przełomu. Są ku temu podstawy. }
  • Przed dobrą nowiną - { Życzenia na Boże Narodzenie, nadzieje na przesilenie i pozytywny przełom. Zapowiedź nowości zdrowotnych i propozycje prezentów. Zdrowia i wolności! }

  • Konkurs chopinowski – z kulisów jego powstania - { Przypomnienie mało znanej genezy konkursów chopinowskich, w której zaznaczyły się dwie osoby - Jerzy Żurawlew i Henryk Rewkiewicz }
  • Ukarani  przez nagrody? Rozmowa z Alfie Kohnem - { Wywiad wykazujący niebezpieczeństwa związane z nagradzaniem, które wraz z karaniem może być formą manipulacji. Krytyka pewnych form motywacji. Przykłady sytuacji, powołanie badań naukowych. }
  • Motywacja i pozytywne myślenie – o co chodzi? - { Różne znaczenia i uwarunkowania motywacji i pozytywnego myślenia. Stosunek do religii, rola modlitwy, wiary w siebie. Zagrożenia manipulacji, kar i nagród. Myślenie życzeniowe a konstruktywne. }
  • PILNE ZAWIADOMIENIE !!! Członkowie Parlamentu Europejskiego i EMA zostali ostrzeżeni: osobiście odpowiadają za szkody spowodowane szczepieniem Covid !!! - Originally posted on forumdlazycia lifeStyl :
    „W marcu 2021 r. uświadamialiśmy światu, że zatwierdzenie tak zwanych szczepionek przeciw COVID-19 opartych na genach było przedwczesne i lekkomyślne, a ich podanie było niezgodne z Kodeksem Norymberskim.  Zob. tutaj:  Szkodliwość szczepionek: Lekarze z Covid Ethics wysłali list do dziesiątek tysięcy lekarzy w Europie” 16.09.2021r Członkowie Parlamentu Europejskiego i EMA…
  • IoT czy ID-IoT? - { O 5G jeszcze raz, bo rok 2021 pokazał nowe okoliczności i zagrożenia. W tle geopolityka, Wielki Reset i "pandemia". }
  • Dwie strony medalu - { Ciemności pandemii rozświetlają organizacje i głosy ujawniające kulisy globalnej manipulacji, budząc nadzieję na wyzwolenie z opresji i strachu. Ludzie się organizują i działają. }
  • Casus libijski - { Osobiste doświadczenie zgadza się z refleksją nt. historii awansu i upadku Libii - co było tego powodem i jaka płynie stąd lekcja }
  • Bądź optymistą - { Optymizm wyzwala z marazmu i zwątpienia. Obecnie jest szczególnie potrzebny i ma podstawy do pełnego zaistnienia, bo już buduje lepszą przyszłość. }
  • List do nieszczepionych - Originally posted on forumdlazycia lifeStyl :
    Jesteś niesłusznie oskarżony o bycie fabryką nowych wariantów SARS-CoV-2, podczas gdy w rzeczywistości, według czołowych naukowców, twój naturalny układ odpornościowy wytwarza odporność na wiele składników wirusa. Zwiększy to ochronę przed szeroką gamą wariantów wirusów i zniesie dalsze rozprzestrzenianie się na innych. List do nieszczepionychDr Angela Durante, prof. Denis Rancourt i…
  • Refugium - { Z leśnego refugium alternatywne spojrzenie na globalne procesy i nadzieje na lepszą przyszłość - wbrew głównej narracji }
  • Co się dzieje w ukryciu? - { Cieme siły zapędzane są w "kozi róg" i w próbach rozpaczliwego oporu coraz bardziej nie mają przestrzeni do dalszych ruchów. Czy się poddadzą i pójdą na ugodę? Jaskółki dobrych wieści. }
  • Zbaraniały świat - { Nie bądź owcą do strzyżenia. Zachowania stadne i wiara w propagandę to złe rozwiązanie. Co robić? }
  • Pociągiem w przeszłość - { Dwie historie o potencjale ludzi, który został zaprzepaszczony. Zapewne znasz dużo takich - zwykłych i niezwykłych }
  • OPERACJA PSYCHOLOGICZNA COVID-19. METODY ŁAMANIA PSYCHIKI I TWORZENIA PODPORZĄDKOWANIA - { "Pandemia" Sars-Cov2 jest dobrym przykładem globalnej operacji fałszywej flagi. Pokazanie jej mechanizmów i elementów obrony społecznej przed manipulacjami }
  • Krzyk dzieci oskarża - { Miarą cywilizacji i humanizmu jest stosunek dorosłych do dzieci. Oskarżamy naszą cywilizację i jej demiurgów za liczne zbrodnie przeciw dzieciom }
  • Samotność - { Samotność staje się coraz większym brzemieniem naszych czasów - wbrew technologiom komunikacyjnym. Przyczyny i perspektywa rozwiązania. }
  • Która szczypawka jest lepsza?/ Which vacc is better? - { Szczera i szokująca dla wielu osób odpowiedź na 12 kłopotliwych pytań, która pokazuje, że pytanie tytułowe nie ma większego sensu }
  • Cenzura + - { Cenzura w Polsce nie istnieje? Wystarczy pokazać parę przykładów, że to nieprawda i to na wielu polach }
  • Historyczny przełom – widziałeś coś ważniejszego? - Stare systemy nie dadzą się naprawić. Muszą być zastąpione nowymi – zarządzanymi przez ludzi, a nie odgórnie przez zniewalające władze i ukryte siły.   Historyczny przełom. Zaczął działać niezależny, globalny system finansowy dla wszystkich ludzi-suwerenów. Omija FED, Bank Światowy etc. narzędzia Deep State. System obsługiwany jest przez kwantowy silnik poza kontrolą i wyobrażeniem finansjery  i zarządzany przez … Czytaj dalej Historyczny przełom – widziałeś coś ważniejszego?
  • Na przekór - { Jako buntownik wiele rzeczy postrzegam i realizuję odmiennie - na przekór schematom. Czas na opowiedzenie się za prawdą i wolnością }

  • Wybory wygrane przez J. Bidena? - Joe Biden: ” Złożyliśmy w całość organizację największego oszustwa wyborczego w historii USA”. Joe mówi prawdę kiedy się pomyli.     … czyli o możliwym największym przekręcie w dziejach amerykańskie demokracji. Różni „przywódcy” z wielką satysfakcją spieszą z gratulacjami dla Joe Bidena z okazji  wyboru na stanowisko prezydenta, co ma często formę lizusostwa. W samych … Czytaj dalej Wybory wygrane przez J. Bidena?
  • Epidemia ogłupienia - { Jak głupota i indyferentyzm sparaliżowały świat w dobie koronawirusa. Anatomia zjawiska i jego winowajcy }
  • Wybory w USA / Presidential elections 2020 - { Dlaczego nie głosowałbym na Joe Bidena? Odsłonięte ciemne powiązania, biznesy oraz zdrady stanu kandydata }
  • [Min. 18] False cause on death certificates - Od połowy października uruchamiam okazjonalnie reblogowanie z innych źródeł na wordpress, ew. także z innych miejsc. Szczególnie gdy chodzi o „pandemię” covid-19, ponieważ jest taki zalew informacji, że nie nadążam za własnym ich opracowywaniem, a wiele z nich jest wartych propagacji. Zapraszam! Poniżej m.in. o fałszywych certyfikatach śmierci w czasie „pandemii” , co rzutuje na … Czytaj dalej [Min. 18] False cause on death certificates
  • Świat się budzi - { Ludzie, za doniesieniami specjalistów i niezależnych badaczy oraz na podstawie obserwacji nonsensów covidianizmu, zaczynają się buntować. Przegląd sytuacji }
  • Nowinki sierpniowe -   Człowiek wspaniały daje nie proszony, przeciętny – gdy go proszą, podły nie daje nigdy. (przysłowie hinduskie) Sierpień był dla mnie ciężki ze względu na przyplątanie się naraz dwóch chorób, co zarówno pokrzyżowało plany wakacyjne, jak i osłabiło mnie znacznie – trudno było zająć się czymś innym. Dlatego miesięczne nowości-podsumowanie w serwisie Lepsze Zdrowie w … Czytaj dalej Nowinki sierpniowe
  • Pandemia* jest niesprawiedliwa? - { Dziwna wybiórczość covid-19 - atakuje dużo bardziej pewne społeczeństwa, miejsca i rasy ludzkie. Dlaczego? }
  • Pożary - { Medialne i realne pożary mają często wspólny mianownik - czyjś interes lub realizację politycznego planu }
  • Dziwak - Historia ludzkich poglądów jest rzadko czymś więcej niż historią ludzkich błędów. Wolter To jest blog osobisty, więc tym razem – bardzo osobiście. Dziwię się niektórym postawom i zwyczajom, ale … sam też jestem dziwakiem (przynajmniej pod pewnymi względami), więc raczej szybko odpuszczam sobie owo zdziwienie dziwactwami – gdy nie szkodzą  innym lub nie są ostentacyjnie … Czytaj dalej Dziwak
  • Po wyborach prezydenckich 2020 - { Prywatna ocena wyborów w kontynuacji przewidywań przedwyborczych. Czego powinniśmy teraz pilnować i oczekiwać? }

  • Zaskoczenia i zdziwienia – cd. - { Dziwić się - rzecz cenna. Ale żeby dawać powody na siłę? Jakiś wrażliwy jestem... }
  • Z mojego świat(k)a - { Lipcowe zadziwienia i podsumowania - z wakacyjnego pobytu na prowincji oraz zdrowotne }
  • Obrazki lipcowe - { Wakacyjne oddalenie od bieżacego zamętu i spraw codziennych pozwala dostrzec sprawy ważniejsze oraz znaleźć czas na wyrażenie opinii. Oto lipcowy przyczynek. }
  • Wczasowo - { Wczasy potrafią dopiec - dosłownie i w przenośni. I nauczyć życia - niestety nie wszystkich ... }
  • Dom - { Dom - słowo magiczne. Jak to widzisz i czujesz? }
  • Lektury leśne - { Lasy z bezpośredniego doświadczenia i lektur. }
  • Obserwując przyrodę… -  „Gdy wszyscy wiedzą, że coś jest niemożliwe, przychodzi ktoś, kto o tym nie wie, i on to robi”.Albert Einstein   Siedząc w ogrodzie obserwuję wielokrotnie owady, przy czym moją uwagę przykuwają zwłaszcza  ich „zabawy” w powietrzu. Przynajmniej trzy gatunki – od małych, wielkości komara, po duże wielkości chrabąszczy. Zbiera się grupka 5 do kilkunastu sztuk, … Czytaj dalej Obserwując przyrodę…
  • Istnieje polska wojskowa myśl techniczna - { Polska wojskowa myśl techniczna w paru przykładach innowacji sprzed lat. Do przywrócenia i realizacji, skoro tyle się mówi o uzbrojeniu? }
  • Błąd strategiczny Polski? - { W polityce obowiązuje ograniczone zaufanie oraz dbanie o własne interesy. Czy idziemy w tym kierunku? }
  • Gorący czas - { Gorący maj - dosłownie i politycznie; przegląd od wyborów do spraw zdrowia i przyszłości... }



  • Pajdokracja? - { ... czyli rządy ... infantylne, obliczone na doraźny efekt }
  • Karkołomne porównanie? - { Gdy porównuję ludzi z ptakami, nachodzą smutne refleksje. Nie tylko z powodu, że nie umiemy fruwać... }
  • Doradca finansowy? - { Świat kręci się wokół pieniądza. A wraz z nim - doradcy i bankierzy - wokół ciebie. Uważaj! }
  • Traktat o złocie 🙂 - { Tajemnice złota... }
  • Dwa modele e-biznesu - { To klasyka. Ale klasyka, nie tylko w szkole biznesu, jest przedmiotem obowiązkowym. }
  • O wolnościach w 2012 - { Chcę Ci  życzyć dostatku, czyli ... pieniędzy. Co możesz zyskać? }
  • Nie ma spisków? - { Spotykam ciągle nowe świadectwa i przykłady. Spiski różny mają charakter ... }
  • Chemtrails – alert - { Dzieje się spisek, przykryty spiskiem że nic się nie dzieje ... }
  • Spiski? - ( Spiski zawsze były, a dziś mają formę wyrafinowaną i masową jak nigdy przedtem. }
  • Tajemnica? - { Tajemnice mają kolejne dna ... }

— *
Będą dochodziły dalsze, nowsze pozycje.
W przypadku starszych (zwłaszcza) wpisów linkowania do materiałów zewnętrznych mogą być nieaktualne. Podobnie, w przypadku reblogowania, może zniknąć wpis oryginalny.
Proszę o wyrozumiałość, także  w stosunku do zmian pewnych poglądów, ew. złych ocen,  … czas nie stoi w miejscu.

https://buycoffee.to/czytaj




Wyłączenie

na linie

Życie nie jest łatwe,
ale wciąż pozostaję optymistą…

Luty 2023 nie był dla mnie łaskawy. Pogoda była kapryśna i niezbyt przyjemna, czasem depresyjna. Tym bardziej złakniony prawdziwej zimy ze śniegiem wykorzystywałem każdą okazję by być w lesie na biegówkach. Mam swoje ulubione miejsca o urozmaiconym terenie. Zdarzyło się, że zjeżdżając w dość ostrej górki z zakrętem nie zauważyłem kamienia wystającego spod śniegu.
Wywrotka z podparciem ręką. Zwichnięty nadgarstek i dwa palce, w tym jeden złamany z odpryskami przy stawie. Prawie 5 godzin na SOR, złożenie, usztywnienie. Ponad miesiąc w ortezie, która była bardzo niewygodna i utrudniała wiele czynności, w tym pisanie. Po tym okresie okazało się, że palce są sztywne (nie zginają się) i nadal spuchnięte – wymaga to rehabilitacji.
O ile od dawna psioczę na lekarzy, że nie umieją sobie radzić z chorobami przewlekłymi, tak ogólnie chwaliłem chirurgów i pomoc ratunkową.
Niestety to już drugie moje negatywne doświadczenie i w tej dziedzinie po nieudanej operacji sprzed paru lat.

Uderzenie w czasie wypadku znów nadwerężyło bark – jego grudniowa rehabilitacja związana z wieloletnim bólem została zniweczona. Czekają mnie więc dwie nowe rehabilitacje (znów wyłączenie na wiele godzin).
Plany na wiosenne odświeżenie mieszkania a potem odwlekane przycinki drzew na działce stoją pod znakiem zapytania.

Skoro jestem przy sprawach zdrowotnych, to krótko o tym co działo się w lutym na LepszeZdrowie.info. Jak zwykle podsumowałem to w raporcie miesięcznym.
Ujmując krótko:

Kolejne rady zdrowotne, uwagi o sporze między mięsożercami a wegetarianami i walce z mięsem, dlaczego powinniśmy się bić o jajka, o dietach keto i carnivore, propagandzie jedzenia robaków i związanych z tym zagrożeniach – z szerszym tłem tych akcji. Rozliczanie epidemii i antidota na powikłania. Nowe książki i więcej…

Były to więc tematy aktualne i z mojej perspektywy ważne.
Niestety w czasie publikacji tych nowości popełniłem duży błąd techniczny, który zniszczył mi funkcjonalność linkowania wewnętrznego i do lewego menu strony (które zniknęło).
To co jest w sieci – działa, ale cokolwiek zmienię lub napiszę nowego, nie będzie miało już owego lewego menu. To jeszcze bardziej uszczupliło możliwości mojego back-endu, który w ogóle od lat szwankuje i tworzy wpisy nie pasujące do obecnego odbiorcy, zwłaszcza używającego urządzeń mobilnych. Wróciła więc sprawa przełożenia serwisu na nową platformę. Zacząłem tę akcję na początku 2020 r. , ale jej zakres opisany w zarysie w notatce technicznej jest tak duży, że wystraszył mnie ilością pracy. I nadal straszy – obecnie do przełożenia jest ponad 1000 wpisów nie mówiąc o różnych sprawach technicznych.
Teraz będę raczej do tego zmuszony. Zatem dalsze aktualizacje będą na tymczasowej stronie wp.lepszezdrowie.info, która kiedyś będzie przełożona na domenę podstawową (na razie jest to tylko szkic, z paroma próbami, nie koniecznie wg ostatecznego wyglądu i funkcjonalności –  już widzę konieczność zmian…).  Zacznę od najnowszych wpisów, ale jeśli są tam linkowania wstecz, to trzeba będzie i przełożyć te odnośne strony. Robota na miesiące, rok?
Jak wspomniałem, stara strona tymczasem będzie działać, ale raczej nie będę tam nic dokładał, a ew. poprawki będą wprowadzane dość uciążliwą drogą podmian kodu html.
To mnie wyłączy z innych spraw, których mam i tak sporo. (nie mówię o obowiązkach domowych i rodzinnych, tylko o moich „zajęciach publicystycznych”).
Przykładowo, zacząłem duży esej o demokracji (znacznie wykraczający poza tutejszy stary wpis Demokracja?), a właściwie o ustrojach społeczno-politycznych przyszłości, ale temat wymaga jeszcze przeczytania sporej ilości przyczynków innych osób, by móc to dobrze poukładać i wyciągnąć wnioski.
Generalnie uderza brak wyobraźni zainteresowanych  środowisk, które uparcie trzymają się starych schematów partyjnych i koncepcji. Obecnie w polityce przeważa kadencyjna krótkowzroczność i zepsucie.
Podobnie jak brak wyobraźni i wiedzy o tym jak będzie wyglądał przyszły świat, ale nie taki, który zniewoli i wyalienuje ludzi (widzimy zakusy w tym kierunku), lecz podniesie ich w rozwoju, zapewni suwerenność.
I to wcale nie w jakimś dalekim horyzoncie czasowym, bo jeszcze za życia wielu obecnych polityków i komentatorów. W tym świetle szereg obecnych rozwiązań gospodarczych oraz planów politycznych prawdopodobnie okaże się stratą energii i środków.
Chociaż sprawę braku odpowiedniej perspektywy poruszałem tutaj parokrotnie i od dawna (np. Na kłopoty – perspektywa), to obecnie raczej odnoszę się do tego w niektórych wpisach na stronie Our Life Force. (uwaga  – wkrótce końcówka domeny będzie zmieniona na .one). Przykładowo w jednym z ostatnich https://locusmind.com//posts/33302  pokazano rozmach nowych projektów związanych z ruchem CARE, w tym z nowymi źródłami energii i nowymi technologiami. Istnieją takie, które wyprzedzają te „oficjalne” o wiele dziesięcioleci, powstają też nowe. A liczne te, na  które wydaje się olbrzymie środki, nazywam czasem… ostrzeniem dzidy.
To może zdezaktualizować nawet projekty energii atomowej, co do których już od dawna też miałem duże wątpliwości.  Pisałem prawie 10 lat temu Co z tą energetyką? Nie wszystko obecnie jest dokładnie jak przewidywałem, ale potwierdza się, że ostatecznie wygra koncepcja energetyki rozproszonej.
Opracowywanie tamtejszych (na locusmind) wpisów zabierało mi dużo czasu, więc i z tego będę musiał się wyłączyć, przynajmniej w znaczącym zakresie. Będę raczej odsyłał do materiałów źródłowych. Będzie to jednak utrudnieniem dla Czytelnika, ponieważ są to na ogół mało dokładne tłumaczenia.
Wlecze się jeszcze bardziej mój dawny plan pisania książki, dużej monografii tematycznej – podobna sytuacja – brak czasu oraz coraz to nowe materiały ze świata, które dezaktualizują pewne starsze przyczynki…
Reasumując „siła złego na jednego”, przy czym słowo „złego” biorę tylko za sprawą przysłowia, bo nie są to rzeczy złe, tylko absorbujące – zwłaszcza w kontekście mniejszych sił po niedawnym skończeniu 76 lat. Dolegliwości przybywa i nimi też trzeba się zająć. Nie to, że się użalam (Dzień Mężczyzny nieco mnie rozpieścił), ale trzeba spojrzeć prawdzie wieku w oczy… (a oczy też zaczynają dokuczać).
Zatem tutaj wpisy będą zapewne krótsze i rzadsze, a tytułową lapidarność tego bloga będę realizował na twitterze.

Kawowe curriculum vitae

dear coffee

Kawa ożywia umysł. Miłość duszę.
A miłość do kawy?

Zanim przejdę do głównego tematu czyli samej kawy – jak ją widzę i co chciałbym o niej powiedzieć, pozwolę sobie na parę wspomnień związanych z kawą.
Gdy to piszę, na dworze jest mroczno i zimno, a to nastraja do słonecznych wspomnień. Tak, jak lubię kawę, tak i te pozytywne uczucia rozgrzewają.

W naszym rodzinnym domu, a dla mnie to czasy PRLu, kawę pijało się od święta i przy mniej typowych okazjach. Rodzice byli brydżystami i bywały długie wieczory sięgające głębokiej nocy, gdy grający podtrzymywali się kawą, którą przynosili goście, bo u nas raczej się jej nie trzymało i nie piło. Ja wtedy już spałem a wcześniej nawet nie przyglądałem się rozgrywkom – jakoś w ogóle gry karciane mnie nie przyciągały. Ale podarunek kawowy zostawał i jeszcze starczał na jakiś czas.
Inny kawowy zwyczaj wiązał się z przyjazdami ciotki Meli z USA latach sześćdziesiątych. Mieliśmy rodzinę rozproszoną po świecie – część z dawnej emigracji, część jako skutek drugiej wojny światowej, której żołnierze potem trafiali do Anglii, USA, Australii itd.
Ciotka zawsze przywoziła ze sobą swoje ulubione kawy, nie mogła się bez nich obyć, a także na prezent. To było jednak z natury sporadyczne, wtedy jeszcze kawa nie wzbudzała we mnie większego zainteresowania. W okolicach czasu matury chorowałem na wątrobę (szpital) i kawy mi nie polecano, zresztą jak wielu innych rzeczy.
W czasach studenckich i jeszcze potem parę razy jeździłem na saksy, głównie do Francji i Szwecji. Francja kojarzy mi się dużo bardziej z winem niż z kawą, tym bardziej, że pracowałem na winnicach. Ale zawsze zatrzymywałem się na trochę w Paryżu, a tam wypić kawkę to był element tamtejszego nastroju.
Natomiast w Szwecji pracowałem z kolegą, między innymi, przy zakładaniu szkółek leśnych. Było gorące lato i ta ciężka praca (robienie ogrodzeń z ich głębokim wkopywaniem w kamienisty grunt) powodowała, że przekładaliśmy ją w dużej części na białe noce. A w dzień odsypialiśmy i dorabialiśmy w dużej restauracji w miasteczku kilkanaście kilometrów od lasu. Dojeżdżaliśmy dzięki temu że mieliśmy skuter.  Praca na zmywaku miała dla nas, studentów, pewien dodatkowy plus, oprócz zarobku. W tym bogatym kraju i w tej dobrej restauracji mieliśmy wikt oraz … dostęp do dużej ilości kawy. Podawano ją w dzbankach – często te dzbanki były opróżniane np. tylko do połowy – reszta dla nas. W sam raz na podtrzymanie w czasie nocnej pracy.
Także w Szwecji doświadczyłem tych kawowych nastrojów, można powiedzieć tamtejszego Hygge, podczas wizyty u kuzynki.

W 1973 ciotka odwzajemniła naszą gościnność – wyjechałem z kuzynem do Ameryki na wakacje. To dłuższa przygoda do opowiedzenia osobno, ale tutaj wspomnę o dwóch zwyczajach jakie wtedy były naszym udziałem. Pierwszy to aperitif z wytrawnego wina na ok. 15 minut przed obiadem, celebrowany na tarasie domu.
Drugi to deser z udziałem kawy. I tak prawie codziennie, więc wtedy poznałem kawę lepiej. Nie pamiętam jak była parzona, bo podawano ją gotową do stołu.
W czasie samochodowych peregrynacji po stanach nocowaliśmy na ogół w motelach, gdzie także  była kawa – zarówno rano jak i do kupienia. To, co obecnie mamy w Polsce na prawie każdej stacji benzynowej (też czasem korzystam, zwłaszcza przy dłuższej trasie), tam było wtedy normalne.
Po powrocie zafundowałem sobie pierwszy ekspres – przelewowy. Był to jakiś polski produkt słabej jakości (dziś już nie pamiętam marki), dość szybko się popsuł.

W tamtych czasach sporo podróżowałem autostopem po Polsce i Europie, ale też biedowałem, tj. wolałem skromne środki przeznaczyć na jedzenie niż kawę.
Potem, w czasie prawie trzyletniego pobytu na kontrakcie w Libii, byliśmy zakwaterowywani w hotelach,  gdzie kawa też była obficie serwowana, ale także na naszych towarzyskich spotkaniach w  zaprzyjaźnionych domach.
Kolejne spotkania z kawą pokazujące koloryt związanych z tym zwyczajów i sposobów parzenia,  to były nasze małżeńskie wyjazdy do Włoch, Bułgarii, Grecji. O jednym z nich tutaj wspomniałem, chociaż bez wątków kawowych (dziwne, może dlatego, że to było w ramach stołu śniadaniowego – jak zazwyczaj w hotelach). Także kawa w autokarach dalekobieżnych była wybawieniem z senności dopadającej przy długiej podróży.
Na tym zakończę wątki podróżnicze, chociaż w licznych wyjazdach służbowych kawa to był stały element „podtrzymania” i ugoszczenia.
W tych dalszych i dłuższych eskapadach  miałem większą przerwę, ze względu na pracę. Byłem w tym czasie w paru firmach – nie wszędzie kawa była zwyczajem biurowym, ale w formalnie ostatniej pracy przed emeryturą – zawsze była i to wg życzenia.
O dziwo, był też okres kiedy kawa jakby przestała mi smakować, miałem wrażenie, że źle na mnie wpływa. Może to była sugestia związana z tym , że chorowałem i uległem opinii, że lepiej zatem kawy nie pić i że zakwasza organizm.  Było to swoiste nocebo. Nawet krótko kiedyś to opisałem w Moja historia z kawą – w czasie gdy poznałem firmę DXN (dość stare dzieje).
Jako gorący zwolennik naturalnych metod i preparatów, wiedziałem, że leczy nas przede wszystkim nasz system immunologiczny. Trzeba mu tylko pomóc.
A właśnie kawa z ganodermą z DXN wzmacnia system immunologiczny, a przy okazji także kondycję.  Pomyślałem – genialne, jak to się wszystko dobrze składa – lek aplikowany z napojem, który tak wiele osób kocha!
Wróciłem do kawy w tej postaci, tj. w saszetkach z dodatkiem proszku z tego leczniczego grzyba (ganoderma, reishi). Poprawiłem zdrowie.
Przez pewien czas działem w DXN jako partner handlowy. Miałem dedykowaną stronę w Internecie (sporo artykułów „branżowych”) oraz wtedy i z tego powodu założyłem na Facebooku stronę Spotkania Przy Kawie (vel Kawa Na Zdrowie).
Jednak w tej firmie nie szło mi za dobrze, miałem też inną pracę, więc projekt zarzuciłem. I przyznam, ta ich kawa nie smakowała mi w porównaniu do tego, co znałem w przeszłości.  Zatem i ów fanpage stracił na znaczeniu i obecnie jest ledwie podtrzymywany. Wrzucam tam czasem artykuły o kawie oraz takie … które wiążą się z materiałami do poczytania przy kawie.
Te spotkania przy kawie odbywam oczywiście i w realu, rodzinnie i ze znajomymi.
żona w kawiarni

Z żoną nie żałujemy sobie odwiedzania, a nawet zwiedzania kawiarni z dobrą kawą. Szczególnie zimą. A jeśli w drodze, to może być i Mac Cafe…

Właściwie nie musielibyśmy, bo w domu mamy wszystko co potrzebne, by dobrą kawę sobie zrobić. Oto moje instrumentarium (pominąłem prosty dripper, bo w czasie zdjęcia właśnie był w użyciu).

kawowe instrumentarium

Chociaż – nie wszystko – za późno dowiedziałem się o zaletach  aeropressu

Może dojdzie do kompletu na czas gdy przebywamy w lecie na działce, gdzie nie zamierzmy zabierać ekspresu.

A na działce w 2022 mieliśmy ciąg upalnych dni, które skłoniły mnie do małego wynalazku – orzeźwiającego napoju kawowego na zimno. Bariści się skrzywią, ale mnie to pasowało, tym bardziej że to procedura na 15 sekund.  Dobra kawa rozpuszczalna zalana zimną gazowaną wodą mineralną  – po wymieszaniu jest smacznie, z bąbelkami i pianką.
Kiedy i ile kawy piję? Przeciwnie niż żona (Ona zaczyna rano), ja pijam ją najczęściej w południe (+/-), bo to okienko pierwszego znużenia. To także zgodne z opinią fizjologów – rano organizm ma dość wysoki poziom kortyzolu, jest dostatecznie pobudzony, przynajmniej u mnie właśnie tak jest. Ponadto rano trzeba się dobrze nawodnić, a sama kawa to za mało.
I rzadko piję więcej niż jedną czy dwie kawy – zaskoczenie? Bo jestem aktywny, pobudzony przez większość czasu – nie muszę się dodatkowo dopingować. Ponadto – zasadą przyjemności jest umiar. I nie jestem kofeinistą i unikam wszelkich nałogów.
Nie przepadam za kawami mlecznymi – też wbrew obecnej modzie – a jeśli już, to z niedużą ilością mleka lub śmietanki. Kawy lekko palone Arabika ew. jakiś dobrze dobrany blend.  Mamy niedaleko palarnię kawy – można tam coś dobrać. Staram się docierać do kaw ekologicznych i pochodzących z Fair Trade. Także z festiwali kawowych, na których okazjonalnie bywam.
Dodam jeszcze, że przekonałem się do saszetek (pods) Mellity – zaparzanych w ekspresie. Czasem eksperymentuję z przyprawami do kawy, pijam ją także z olejem kokosowym, tzw. kawę kuloodporną.
I przede wszystkim – używamy tylko wody oligoceńskiej lub dobrze przefiltrowanej i staram się o dobre kawy
Tyle o gustach, bo to rzecz indywidualna.
Po owym okresie przerwy zainteresowałem się zdrowotnością kawy.  Podkręcanie tych zalet za pomocą ganodermy to jednak zabieg sztuczny.
Wkrótce dowiedziałem się, że kawa jest ZDROWA i to na wielu „polach”. Na swojej stronie poświęconej zdrowiu (LepszeZdrowie.info) publikowałem artykuł za artykułem, które pokazywały te rożne aspekty. Nie będę wszystkich wymieniał, a przykładowo: Kawa – dobra czy zła?, Kawa a wątroba i inne mity itd., by w końcu to ująć syntetycznie w Kawa – podsumowanie, gdzie są odwołania do innych wpisów i źródeł.
W tym miejscu wypada mi podziękować Katarzynie Świątkowskiej, lekarce, która z oddaniem obala różne mity oraz broni kawy na podstawie prac naukowych. Dużą część (107 stron, 362 odnośników do literatury) książki  MITY MEDYCZNE, KTÓRE MOGĄ ZABIĆ,  KONTRA FAKTY RATUJĄCE ŻYCIE (tom 1) poświęciła własnie temu, a całą książkę omówiłem tutaj. Dużo wcześniej pokazałem właściwości kofeiny w artykule Jak wspomaga nas kofeina, co miejscami zostało skorygowane w pracach pani Katarzyny.
Potem trafiłem na parę kontrargumentów, które spróbowałem wyjaśnić w artykule Jeszcze o kawie.  Myślę, że z powodzeniem,  tym bardziej, że niemal codziennie otrzymuję, w trybie prenumeraty wiadomości tematycznych, dalsze analizy i pochwały kawy.  W powyższym artykule podaję jeszcze inne opracowania oraz opinię dra Marka Skoczylasa. Oprócz pani doktor, to jeden z lekarzy których poważam; pokażę jeszcze jego wykład 16 efektów picia kawy regularnie (z napisami, które może pobrać).

Gdy to piszę właśnie jestem po lekturze artykułu Polska badaczka udowodniła prozdrowotne własności kawy.
Jednak, jak przy każdej używce należy wspomnieć o zastrzeżeniach, co kiedyś (znów dzięki pani Świątkowskiej) wyjaśniłem częściowo w artykule Uwaga interakcje.
Nawet jeśli kawa nie każdemu służy (co odnosi się niemal do wszystkiego – jako ludzie różnimy się nieco genetycznie, stanem zdrowia, wiekiem, sposobem odżywiania i leczenia, itd.), to saldo jest pozytywne.  A przyjemność picia (i nawet samego zapachu) kawy to wartość, którą wielu ceni nawet wyżej niż jakieś związane z tym kłopoty.  W skali indywidualnej to celebracja – przyrządzania i konsumpcji, co stanowi swoisty element  kultury. Celebruję życie miedzy innymi dobrą kawą – życie jest za krótkie na picie tych marnych… Jestem na etapie jakości czyli tzw. trzeciej fali kawy. Fal czwarta zadba o plantacje – by były ekologiczne w szerokim zrozumieniu. W szczególności już teraz wyszukujmy kaw bez mykotoksyn (OTA free).
Kawa ma pokrewieństwo z czekoladą – też lubię i doceniam właściwości zdrowotne.

Można by długo o tym pisać i napisano bardzo dużo. Jako przykład – oto moja domowa „biblioteczka kawowa” jak na dziś (oprócz książek kucharskich i innych, w których kawa też się pojawia)

książki o kawie

Każda książka jest trochę inna, co pokazuje rozległość wiedzy o kawie, jej historię i podejście autora. Często zakochanie w tematyce. Widać to np. w „Kawa – instrukcja obsługi najpopularniejszego napoju na świecie” (autorka – Ika Graboń).
Mini-recenzję tej książki umieściłem ostatnio na portalu Lubimy czytać.
Wśród pasjonatów kawy wymienię Witolda Gadowskiego, który chociaż niewiele o tym mówi, ale stworzył trzy własne marki nawiązujące właśnie do kultury w powiązaniu z Polską. Tu wyjątkowo zrobię reklamę (bez powiązania z dostawcą), ponieważ uważam, że trzeba promować małe firmy (w tym rzemieślnicze) zajmujące się kawą na tle potentatów i sieciówek, które oferują kawę głównie z tzw. pierwszej fali – „aby była”, nie koniecznie dobrą.
To kawy: Wolność, Z polskiego dworku, Dom polski, Sobieski.
Natomiast wśród tych książek sprawy związane ze zdrowiem bodajże najobszerniej (ale i tam dalece nie w pełni) opisuje monografia Boba Arnota „Kawa dla zdrowia. Energia, smak i sposób na długowieczność„.
Co do celebracji, oprócz delektowania się w duchu slow coffee, to mam też słabość do filiżanek i kubków, bo sposób serwowania i estetyka też ma znaczenie.
Kiedyś dałem temu wyraz tablicą na Pinterest – Cups and Mugs (ostatnio już tam raczej nic nie dodaję).
dajesz radeI  love you

Natomiast w kulturze kawy jest mnóstwo powiedzeń, memów, instrukcji, dowcipnych zachęt – patrz moja inna tablica na Pinterest.
Przykładowy obrazek z przesłaniem edukacyjnym, ale to i tak nie wszystkie opcje, nie mówiąc o własnym eksperymentowaniu. rodzaje kawowych poczęstunków
Bo zajęcia z kawą to kreatywność – sukcesy i … błędy.

Wreszcie anegdoty, cytaty z literatury, powiedzenia. Kawa ma w tym spory udział. Jest ich setki. Zakończę paroma z nich.

„Jeśli masz zmartwienie – napij się kawy, jeśli się cieszysz – napij się kawy, jeśli jesteś zmęczony – napij się kawy.”
Martyna Wojciechowska

„Śmiech kobiety, zapach dziecka, przyrządzanie kawy – oto różne smaki i zapachy miłości.” Anthony Capella

„Mów prędko, co ci leży na sercu , bo kawa stygnie.” Nadżib Mahfuz

Smacznego i na zdrowie!
A ja wracam do pracy…

warsztat

Postawisz mi kawę?

Cięższe czasy dla emeryta

sercowa_kawa

Zrodziliśmy się dla pomocy wzajemnej.
Marek Aureliusz

Nie będę pisał o banałach – wiemy jak jest. Więc krótko – do rzeczy…
Na tutejszym blogu mam bodajże ponad 500 wpisów, często artykułów (może więcej – już nie liczę).
Ale publikuję też od ponad 20 lat w wielu innych miejscach i w mediach społecznościowych. Piszę recenzje książek na dedykowanych portalach.
Wszystko to dotąd niekomercyjnie – „pro publico bono”.
I myślę, że to komuś i czemuś służy.
Może czas jednak mieć także chociaż drobne wsparcie na domeny, hosting, za czas i pracę?
Oferuję głównie wiedzę praktyczną, w tym informacje, które niełatwo znaleźć gdzie indziej. Czasem jednak też po prostu tak blogowo, osobiście z refleksjami, nawet poetycko…
Na początek ZAPRASZAM też na:
https://www.StefanGarczynski.pl  – kilkanaście opracowanych książek, opublikowałem jako darmowe ebooki, kilkadziesiąt artykułów, wspomnień i innych materiałów o Autorze
https://www.LepszeZdrowie.info – około tysiąca wpisów, często artykułów o zdrowiu i zagadnieniach z nim związanych.

Na stosunkowo nowej stronie https://locusmind.com//pages/korcz o zmianach na Ziemi i układzie sił społeczno-politycznych dałem na dziś 230 wpisów – wiele z nich ma załącznik w postaci obszernego raportu w PDF.
Było przy tym „trochę” pracy…

Postawisz mi symboliczną kawę?
(ale jestem jej amatorem także niesymbolicznym –
https://www.facebook.com/KawaNaZdrowie)

>> https://buycoffee.to/czytaj
Dziękuję.

PS. Oczywiście, to rodzaj prywaty, ale nie zapominajmy o wspieraniu bardziej potrzebujących.
Zerknij zatem czasem też na stronę https://www.facebook.com/naszeSERCA  i podobne.

They Always Knew the Cause and the Cure

Czyli zawsze znali przyczynę i lekarstwo.
Wpis reblogowany.

Zobacz krótkie filmiki z oryginalnego wpisu – https://judyeunkyung.wordpress.com/2023/02/07/they-always-knew-the-cause-and-the-cure/

Tematy:
Programowanie predykcyjne dotyczące chipów w szczepionkach z gry wideo z 2005 roku.

„Szczepionki nigdy nie były bezpieczne” Brandi była przedstawicielem farmaceutycznym, ale została demaskatorem, myślę, że jej śmierć była podejrzana.

Zagrożenie 5G, możliwy związek z koronawirusem i lekarstwem – hydrochlorochiną ukrywane przed opinią publiczną.

Niefarmaceutyczna wersja hydrochlorochiny, kwertyna, jest łatwo wytwarzana z gotujących się organicznych skórek grejpfruta i cytryny, myje i obiera owoce, odcedza płyn i pije go jak herbatę przez całą chorobę. Jest bardzo gorzki w smaku, więc można dodać do napoju miód, to naturalne lekarstwo przeciwwirusowe, przeciwzapalne i zapobiegawcze

Wyjaśnienie dotyczące kwercetyny.

Prawdziwe Święta… Prawdy

Święta nie są datą w kalendarzu,
Święta są stanem ducha i umysłu.

Piszę to w święta Bożego Narodzenia 2022, by szybko podzielić się z Wami życzeniami i paroma pozytywnymi wiadomościami.

Prawdziwe święta, czy to tradycyjne jak Bożego Narodzenia, czy związane z inną podniosłą okazją, to takie, które niosą radość, miłość, budują wspólnotę przyjaźni i dobrych uczuć.
Takie, które podbudowują nadzieję na lepsze – w nas, w rodzinie, w świecie.
A co jeśli nadzieja zamieni się w pewność?  Czy to nie byłoby wspaniałe? Czy to nie byłby to powód do wielkiego, prawdziwego święta?
Zanim do tego przejdę – jeszcze wrócę do składania życzeń, szczególnie tych, które obecnie składamy sobie świątecznie. Nawet już jeśli już mamy te rutynowe za sobą, to przecież zawsze jest czas by komuś i sobie dobrze życzyć. Dlatego PROSZĘ, zobacz ten wpis sprzed 12 lat

Sens życzeń i ich składania


Wiąże się to z „jakością” nas samych – z naszymi postawami i rolą w życiu. By być prawdziwym i odważnym, tak jak głoszenie dobrej nowiny bywało trudną misją, kosztującą nawet życie.
Zacytuję wskazówki pochodzące (rzekomo) z Kodeksu Mistrza St Germain, chociaż nie jest to źródło religijne, co może kogoś uwierać. Ale mądrość może płynąć z wielu źródeł…

1. Wyrażajcie się w sposób jasny.
2. Bądźcie odważni i mówcie to, czego nie chcą mówić inni.
3. Zrezygnujcie z każdego kłamstwa, nawet jeśli wydaje się ono koniecznością.
4. Dajcie Waszym uczuciom i intuicji najwyższy priorytet i postępujcie z nimi w zgodzie.
5. Uważajcie na swoje postępowanie. Bądźcie pewni siebie, bądźcie miłosierni i współczujący, lecz nie pozwólcie się wykorzystywać.
6. Bądźcie wierni swojej drodze – starajcie się być pełni światła, kochający, podnoszący ludzkość.
7. Traktujcie swoich „wrogów” z Miłością. Kochajcie ich i uwolnijcie ich z Waszego własnego Życia.
8. Bądźcie narzędziami w rękach Stwórcy.
9. Bądźcie świadomi tego, iż jesteście otoczeni opieką Stwórcy.
10. Bądźcie miłymi, łaskawymi i pełnymi zrozumienia dla każdego, któremu jesteście obojętni.
11. Odpowiadajcie tylko Miłością, bo każda inna odpowiedź jest niedopuszczalna.
12. Mówcie o tym co czynicie, bez wstydu i fałszywej powściągliwości.
13. Towarzyszcie ludziom w ich drodze do Światła, ale nie odbierajcie im ciężaru.
14. Przynoście zaufanie wszystkim ludziom, z którymi macie do czynienia, nawet jeśli mieliby z tym czuć się niekomfortowo.
15. Wasze zaufanie nie może być nadużyte, ponieważ jest ono darem który niczego nie oczekuje w zamian, jednak działa, jeśli natrafi na odpowiedni grunt.
16. Bądźcie uważni we wszystkim co robicie.

Teraz chcę wrócić do myśli o pewności. Wielu z tych, którzy wierzą w Boga, mają nie tyle wiarę, co pewność, że On istnieje. Czują to i tego doświadczają. I że Jego obietnica zbawienia – jakkolwiek to rozumieć – jest pewna. To nie musi mieć związku z religią – chociaż ona może być pomocna dla wielu ludzi, ale sam prawda nie potrzebuje religii, jest autonomiczna.
Obietnica dotyczy jakiejś przyszłości, ale przecież nie chodzi o to, by ta przyszłość była nieskończenie odsuwana w czasie – w końcu ten „moment” nastąpi.
A jeśli obecny czas jest tym momentem? Czy to nie byłby powód do prawdziwego Wielkiego Święta?

Są mocne przesłanki by uznać, że właśnie doszliśmy do kresu naszych niedoli, panowania złych mocy i złych ludzi, do czasu powrotu Stwórcy w błysku chrystusowego światła, do jutrzenki wielkiego rozwoju Ludzkości, który jest nieunikniony jeśli w ogóle mielibyśmy przetrwać.
Chodzi o mocny fundament tej zmiany, bo oczywiście będzie nam towarzyszyć jeszcze inercja pozostałości starego świata, lokalne konflikty, prywata, szoki poznawcze przebudzenia, pomyłki osobiste itp. Ale został nadany pęd w nieodwołalnym kierunku. Zatem i rok 2023 i następne – będą coraz wspanialsze.
Zależy to jednak także od nas samych. Trzeba nasz lepszy świat zbudować na zgliszczach tego, co było w nim złe. To duża praca, ale odtąd będzie łatwiej.
Nadzieję na to budowałem prawie rok na stronie https://locusmind.com//pages/korcz (prawie co drugi dzień wpis),  jeszcze przedtem czasem i tutaj, aby ostatnim postem https://locusmind.com//posts/27037 i paroma poprzednimi „przypieczętować” świadectwa tej zmiany.
W ostatnim wpisie jest odwołanie do wzruszającej piosenki  – dzieci czują najlepiej…

Więcej „aktów strzelistych” na tę okoliczność znajdziesz np. w tej grupie https://t.me/CarePolska, ale świat teraz wysyła wiele takich wiadomości z różnych swoich stron.

Wspomniałem o Prawdzie. To temat poruszany tutaj wielokrotnie, a w moim zakresie adresowany głównie do spraw zdrowia i nauki.

Dlatego zacytuję jeszcze fragment refleksji pochodzącej z Fundacji Ordo Medicus (zrzeszenia lekarzy i naukowców na rzecz zdrowia, wolności, prawdy i niezależnej nauki), która dotyczy właśnie prawdy.

„…

Edyta Stein była z pochodzenia Żydówką, światopoglądowo najpierw ateistką, a potem katoliczką. Wstąpiła do zakonu, a na końcu trafiła do komory gazowej w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu.
Po śmierci ogłoszona świętą. Prowadziła intensywną działalność naukową, głównie filozoficzną.

Powiedziała kiedyś, że „Bóg jest prawdą, kto szuka Prawdy, szuka Boga, choćby o tym nie wiedział”.

Bez względu na to, czy ktoś się zgadza z jej wypowiedzią, czy nie, na pewno wielką wartością jest uczciwe szukanie prawdy i później trwanie w niej. I to prawdy dotyczącej każdego aspektu naszego życia.

Z pewnością nie ma i nie może być sprzeczności między różnymi prawdami, np. prawdą dotyczącą Boga i prawdą naukową, bo jakiekolwiek prawdy nie mogą nigdy być ze sobą sprzeczne.

Należy też odróżniać prawdę, która zawsze i obiektywnie jest zgodna z rzeczywistością od opinii na dany temat, która może być prawdziwa lub fałszywa. Dlatego mówimy o „twojej lub mojej opinii”, ale nie o „mojej lub twojej prawdzie”. Prawda nie leży też pośrodku, ale tam, gdzie leży i „nie ma nic wspólnego z liczbą ludzi, którzy są o niej przekonani” (Paul Claudel), a wiec prawdy nie ustala się demokratycznie.

… życzę… zapału do odważnego i uczciwego szukania prawdy bez względu na konsekwencje”.

Szukałem jej długo, czasem musiałem ujawniać kłamstwa i niecne czyny – to było niezbędne dla przebudzenia wielu i nie było mową nienawiści a raczej pomocą ku zrozumieniu.
I jeszcze będzie potrzebne przez pewien czas…
—-
I ja życzę Ci – nie tylko na te Święta Bożego Narodzenia, Szczęścia napędzanego pewnością, że jest Twoim prawem, a jego szerzenie – powinnością. Bądź zdrowy i pełen miłości – te dwa aspekty wzmacniają się wzajemnie.