Człowiek wyzbyty lęku obejmuje wzrokiem rozległe horyzonty.
Napoleon Hill

Nad całą Wielką Wyspą wznosiła się Wielka Góra położona na jej środku. Jej groźny szczyt niknął często w chmurach, czasem dymił pozostałością wulkanu, straszył iskrami.
Wokół Góry rozciągały się promieniście wielkie, głębokie doliny ciągnące się aż do morza. W dolinach tych żyli ludzie w odizolowanych skałami i wodą królestwach.
Tubylcy, jeśli patrzyli w niebo, to nie z myślą o tym by kiedyś dostać się na szczyt Góry, ale dla słońca, które łaskawie wyzierało zza chmur i grzało ich przyjemnie.
Pewnie dlatego w królestwie Wygodolandu mieszkańcy oddawali cześć bogu słońca Solariusowi – była to obowiązująca jedyna religia.
Pędzili wygodne życie – o ile nie sprzeciwiali się zarządzeniom Władzy i Kościoła. Jednym z nich był zakaz wdrapywania się na Górę, który zresztą wydawał się oczywisty.
Czasami znalazł się jakiś dziwak, który zapuszczał się w kierunku szczytu albo łódką wzdłuż wybrzeża. Potem opowiadał bliskim jakieś bzdury jakoby za doliną istniało inne królestwo i że ludzie żyją tam inaczej.
Król nie lubił takich śmiałków, bo to podburzało lud, a może i groziło władzy.
Jednego, który stał się dość głośny, kazał schwytać i doprowadzić przed tron.
– Powiadasz, człecze, że po mojej prawej ręce jest daleki kraj gdzie żyją inaczej? To znaczy jak?
– Jest tam rada starszych, która wybiera najmądrzejszego spośród siebie i ten rządzi przez rok, a potem podobnie wybierany jest nowy król.
– Łżesz, bo to nie jest możliwe, nikt nie jest mądrzejszy od króla! I to byłoby wbrew woli Solariusa.
– Panie, oni czczą Promiennego.
– A któż to taki?
– Ich bóg słońca.
– Niemożliwe, bo bóg słońca to Solarius! I jak niby go czczą?
– W soboty odprawiają uroczyste nabożeństwa nad brzegiem morza.
– Sam widzisz, że to barbarzyńska herezja – nabożeństwa odprawia się w niedzielę i w świątyniach.
– Na pewno masz rację Panie, bo to ich słońce jest jakieś dziwne – u nas wschodzi na styku lądu z morzem, a u nich nad morzem.
– Sam widzisz, że to fałszywy bóg. I nie zapuszczaj się nigdy poza Wygodolandię, bo każę cię zamknąć w wieży do końca twych dni.
Rozmowie tej i podobnym przysłuchiwał się syn starego króla. Nabierał podziwu dla odwagi tych, którzy wypływali w morze lub wdrapywali się w kierunku złowrogiego szczytu.
Gdy król umarł, jego następca poczuł przypływ wolności, chciał też pokazać swoją odwagę i postanowił urządzić wyprawę ku szczytowi Góry. Tego nikt przedtem nie dokonał i wyczyn taki mógł przynieść mu laur pierwszeństwa.
Przełamywanie zakorzenionego w Królestwie i na dworze wygodnictwa nie było łatwe – droga była ciężka i żmudna. Ambicja i ciekawość młodego króla pchała go jednak naprzód.
Nieoczekiwaną nagrodą były coraz wspanialsze widoki – w serce króla wdzierało się nieznane mu dotąd podniosłe uczucie, piękno jakie się objawiało przyprawiało go o dreszcz.
Gdy wszedł wyżej, nagle spoza doliny królestwa wyłoniła się w całej okazałości kolejna dolina i ukazała nieznane miasta i wioski, całkiem podobne do tych które znał.
Król wspomniał opowieści podróżników i w duchu musiał przyznać im rację – istnieją inne królestwa!
Weszli wyżej i oto ukazały się kolejne. Zobaczył, że w niektórych majaczyły świątynie podobne do tych z jego królestwa.
Po trudach dotarł na sam szczyt Góry. Wspaniałe uczucie pokonania trudu, strachu przed grozą Góry oraz wyzwolenia z zakazu wstępu na nią król odczytał jako boskie i pasujące go na jego urząd.
Stąd rozciągała się PERSPEKTYWA na wszystkie strony Wyspy. Doliny oddzielające królestwa nikły gdzieś poniżej, szczyt był dla nich wspólny. Słońce w zenicie oświetlało wszystkich tak samo.
Ku zaskoczeniu na szczycie znajdowała się jakaś świątynia, w której obcy ludzie odprawiali nabożeństwo na cześć słońca – mimo, że to był czwartek a nie niedziela!
Zadumał się król i wzniósł oczy ku niebu. Tak wspaniałego, śmiejącego się promieniami słońca nigdy nie widział. Promienie przeszywały jego całe jestestwo miłym ciepłem, ba – miłością.
Spuszczając zawstydzony wzrok spojrzał na horyzont i spostrzegł tam wiele innych wysp, których istnieniu nigdy nie wierzył.
I nie było innego Słońca nad nimi.
Dodaj do ulubionych:
Polubienie Wczytywanie…