Francja 2

Szanujmy wspomnienia,
Bo warto coś mieć
Gdy zbliży się nasz fin de siècle.
Z piosenki Skaldów

Kontynuuję swoje osobiste wspomnienia  różnych podróży – patrz np. wykaz w Tęsknota za Toskanią.
Jak pisałem ostatnio, trochę dla siebie, trochę dla dzieci i wnuków, trochę dla ciekawych świata. 

I podobnie jak wcześniej – po prawie 50 latach niestety nie wszystko pamiętam. Być może mieszają mi się trochę fakty z różnych moich bytności we Francji.
Zatem w paru miejscach umieszczam [?] by ewentualnie coś poprawić/uzupełnić, co będzie łatwiejsze gdy odnajdę swoich dawnych kompanów, z którymi przeżywałem daną podróż lub gdy jakieś wspomnienie powróci.
Przed uzupełnieniem będzie więc krótko.

— 

To była moja druga podróż do Francji. Rok 1978, czasy gdy jeździło się na saksy za granicę.

Zgadaliśmy się z dwoma kolegami – Januszem W. z mojej pracy oraz Rafałem S. – bratem Tomka S., z którym miałem już doświadczenie pracy w Szwecji i tamtejszych przygód.
Połowa października, czas zbiorów winogron w danym rejonie, a taki był nasz roboczy cel.  Udało się załatwić przerwę w pracy na 3 tygodnie.
Podróż była zaplanowana, przynajmniej w kwestii miejsca docelowego – pewnej winnicy w okolicach Tours. Otrzymaliśmy sygnał od mamy Rafała, która tam pracowała i wkrótce mieliśmy ją „podmienić” – możemy wyruszać.  Miałem swojego Fiacika 125, który posłużył nam jako wehikuł.
Zapakowaliśmy się „na full”, także częściowo we wnętrzu samochodu. Ja i Janusz jako kierowcy, Rafał z tyłu ledwo się mieścił przy swoich ok. 190 cm wzrostu.
I w takich warunkach mieliśmy zamiar dojechać jednym szusem do Paryża.
Prawie się udało gdyby nie fakt, że już we Francji, gdzieś 150 km przed Paryżem nawaliło przednie koło.
Okazało się, że to zatarte łożysko. Doświadczyliśmy życzliwości (podobno to nie jest częste we Francji) pewnego kierowcy TIRa, który zatrzymał się widząc na poboczu małego fiata z nalepką PL. Wyjaśnił nam że często jeździ do Polski i bardzo lubi Polaków, więc to był powód jego pomocy. Ponieważ do najbliższego warsztatu było dość daleko, prowizoryczna naprawa, aby do tego warsztatu dojechać, polegała na zastąpieniu kulek kawałkami pociętego drutu lub gwoździ, co stanowiło protezę łożyska wałeczkowgo. Był późny wieczór, ruszyliśmy, na najbliższej stacji benzynowej podano nam adres najbliższego warsztatu, który oczywiście w nocy był zamknięty. Dotrwaliśmy do rana na tej stacji. Dwóch z nas spało w aucie, a Rafał na krzesełku w budyneczku stacji.  Rano dojechaliśmy do warsztatu, który okazał się specjalizować w samochodach Skody. Ale pomogli nam. W warsztacie pierwszy nie planowany koszt, ale cóż mogliśmy zrobić. 

W tym  czasie trochę zwiedzaliśmy okolicę, a potem szczęśliwie do Paryża.

Zwiedzanie dość szybkie, bo chcieliśmy dotrzeć do celu na umówiony czas, ale  urozmaicone co do odwiedzanych miejsc.
Poniżej parę zdjęć z Paryża i nie tylko – niewiele ich się zachowało lub nie mogę teraz znaleźć. Są słabej jakości (aparat, ząb czasu…), więc przepraszam. Nie ma na nich mnie – to ja robiłem te zdjęcia, chociaż jestem pewien, że takie były np. z dzielnicy La Défense. Wysoki – Rafał, niższy – Janusz. 
(WordPress uparcie umieszcza mi te zdjęcia nie tak, jak chciałem…)


Pod Luwrem

Mijając Orlean i jadąc wzdłuż Loary oglądaliśmy z zewnątrz parę tamtejszych wspaniałych zamków. Dotarliśmy ładnymi okolicami do winnicy położonej niedaleko Montlouis-sur-Loire. To miasteczko leży na lewym brzegu Loary, w drodze do niedalekiego miasta Tours. Winnica to około 20 hektarów winorośli rozrzuconych w paru miejscach z podłożem wapienno-krzemiennym, które dobrze się sprawdza w produkcji głównie  win demi-sec i sec cuvée. Winnica prowadzona jest od pokoleń przez rodzinę Deletang.
Zostaliśmy zakwaterowani w dużym pokoju w znośnych, chociaż skromnych warunkach. W sporym gospodarstwie kwaterowało jeszcze paru innych robotników pozamiejscowych, takich jak my – szukających pracy, także spoza Francji – takie międzynarodowe towarzystwo. Nie mieliśmy doświadczenia w zbieraniu owoców winorośli (ja trochę przy zbieraniu truskawek), ale dość szybko nas przyuczono. Posiłki jadaliśmy wszyscy razem, wspólnie z patronem (Deletangiem) przy dużym stole. Czyli – mieliśmy „jedzenie i opierunek”. Zawsze było wino – prawie wyłącznie białe, oczywiście chleb à la bagietka, do podjadania i którego używało się też do zbierania z talerza sosu i przypraw.
Praca był dość ciężka, ponieważ krzaki rodziły zarówno przy gruncie jak i sporo wyżej – do tych na dole trzeba było przyklęknąć na twardym kamienistym podłożu. Owoce były często ukryte w liściach i trzeba było uważać aby sekatorem nie obciąć sobie i palca. No i zdarzały się  dnie gorące.
Bywało, że opiekun nagle przerywał pracę w jednym miejscu by przerzucić nas na inne pole – czasem nawet dość odległe. Parę razy prowadziłem starego Citroena-dostawczaka by podwieźć ekipę.
W weekendy trochę zwiedzaliśmy okolice, zapamiętałem zwłaszcza Tours i jakieś okoliczne miejscowości  [nazwy? ]
Pamiętam, że byliśmy także w kinie skuszeni czymś, czego w Polsce nie było – na filmie na poły pornograficznym – cóż, młodzi mężczyźni „na głodzie”…

Zbliżał się czas, gdy musieliśmy opuścić winnicę aby zdążyć do Polski w terminie końca urlopu, a i  zbliżał się koniec zbiorów.  Dostaliśmy zapłatę – o ile pamiętam – niewysoką, ale traktowaliśmy ten wypad także jako przygodę.

Jeszcze była chęć na trochę Paryża, czego nie odpuściliśmy. Oprócz zabytków pamiętam wizytę na olbrzymim pchlim targu.  
Droga powrotna przebiegła już bez zakłóceń z tym wyjątkiem, że celnicy z NRD mocno i nieprzyjemnie nas przetrzepali na granicach. Przyjemne było zaś pędzenie po dobrych szosach fiacikiem 105 km na godzinę, co wtedy było osiągnięciem. Jednak Trabanty bywały szybsze…
Źle wyliczyłem datę powrotu i spóźnienie do pracy jeden dzień też było przykre, bo miałem ‚egzamin’ w kadrach – dlaczego spóźniłem się, a nawet pytania z kim i po co kontaktowałem się za granicą i takie tam zaniepokojenie – pracowałem w Instytucie po części pracującym dla wojska.

— 
PS. Napisałem to i publikuję 30.05.2025 po południu, tj. przed ciszą wyborczą w związku z wyborem nowego prezydenta RP.
Skorzystam więc z okazji by zaprosić Czytelnika do okolicznościowego sporego artykułu o wyborach – CZAS DECYZJI. Napisałem go na innej platformie, gdzie toczą się podobne dyskusje.

Z życia emeryta

Gdyby młodość wiedziała, gdyby starość mogła…

Pomimo dochodzenia do 72. urodzin nie widzę się jako typowy emeryt. Jestem aktywny, pełen planów i nadziei na jeszcze wiele lat aktywności (inna sprawa, że los i zdrowie może mają inne zdanie…).

Nie jest mi wszystko jedno, pokazuję zagrożenia dla naszych czasów i wspieram niektóre inicjatywy obywatelskie i niezależną publicystykę, w której mam swój mały, ale własny udział. Biorę udział w dyskusjach. Udzielam się w Internecie nie mniej niż młodzież, radzę sobie z odpowiednimi narzędziami, chociaż nie gonię za nimi.

Nie należę jednak do żadnych kół seniorów – uważam się na to za jeszcze zbyt młodego i nie mam na to czasu, by tam szukać zajęć.

Cały dzień mam zajęty do późnych godzin nocnych. Odkrywam coraz to nowe miejsca. Zachwycam się przyrodą i wzruszam pięknem. Tu było wielokrotnie o tym. Oglądam się za kobietami…
Dociekam tajemnic świata, ekscytuję się odkryciami i zadaję pytania.

Mimo wielu kontestacji (często gorzkich) wierzę w człowieka i w ewolucję świadomości w kierunku i dla przyszłego lepszego świata.

Jestem też dość aktywny fizycznie. Walczę o lepsze zdrowie poprzez podnoszenie świadomości w tym zakresie  – swojej i innych.
Zajmuje się tym od lat a ostatnio na fanpage Zdrowie i Fitness dla Ciebie.

Zapraszam w tym zakresie co miesiąc do nowości na stronie LepszeZdrowie.
Tu znajdziesz październikowe. Między innymi o:
tłuszczach ciąg dalszy, w tym o rybach i oleju kokosowym, co dzieje się w sprawie szczepień (bulwersujące), postawa polityków i co po wyborach, nowe metody szybkiej pomocy zdrowotnej, nowe lektury o zdrowiu i wiele więcej …

Chcę przy okazji podziękować za kolejną setkę tysięcy odsłon strony LepszeZdrowie! Właśnie przekroczyliśmy ogólnie 2 400 000, mimo że nie wszystkie podstrony i nie zawsze były włączone w zliczanie i stało się to bez płatnej reklamy.
Zapraszam do dalszych odwiedzin, polecania i lajkowania oraz do spoglądania w starsze artykuły – jest w czym wybierać ☺

W listopadzie planuję tutaj obszerny esej, prawdopodobnie pod tym tytułem Co się dzieje?, w którym podejmę próbę cząstkowej ale ogólnej syntezy ważnych zjawisk na świecie. Bo dzieje się wiele – nawet nie jestem pewien czy  jeszcze w listopadzie wypadki nie uprzedzą tych moich prognoz…

Myślę też o wpisie o niedostatku prawdy (szersze pojęcie niż kłamstwo), co jest jednym z moich ‚koników’ tematycznych.
Na razie mam tyle materiału, że nie wiem jeszcze jak to wszystko ogarnę.
Zatem  – stay tuned, czyli nasłuchuj.

Z życzeniami zdrowej jesieni – polecam i starsze tutejsze artykuły oraz wymienione strony.