W oczekiwaniu zimy, a może wiosny?

fontanny świetlne
Zimy … nima, więc fontanny na Podzamczu – świetlne 🙂

Oto jedna z ważnych różnic między „nauczeniem kogoś” a „nauczeniem się”.
Pierwsze może być wtłoczeniem z góry poglądów i schematów,
drugie jest twoim doświadczeniem, odkryciem, dotarciem do prawd
– czasem z pomocą nauki, czasem wbrew niej…

Nastawiony na sporty zimowe (np. ukochane biegówki) nie mogę doczekać się śniegu. Pogoda jak na huśtawce – wychodzę gdy jest ładniej, w inne dni, oprócz spraw rodzinnych i bogatej korespondencji, skupiam się na pracy.
Jest to głównie opracowywanie kolejnych ebooków na bazie książek Stefana Garczyńskiego – dość żmudna robota redakcyjna (OCR na starych, pożółkłych, czasem poplamionych książkach to mnóstwo szczegółów do poprawienia…). Pod koniec wpisu pokażę fragment z ostatnio przygotowywanej pozycji.
Na drugim miejscu jest śledzenie pewnych bulwersujących mnie spraw i pokazywanie jak ludzie są „wmanewrowani”  w różne narracje, które mają się słabo do rzeczywistości a jednocześnie służą celom całkiem niepochlebnym.

By dać parę przykładów – kolejne lapidarne podsumowanie:
Notatka „Dla otwarcia oczu” (już tutaj próbnie do niej linkowałem w poprzednim wpisie) traktująca o zjawisku koronawirusa. To było moje pierwsze (na miarę dostępnego czasu i informacji) kontrowersyjne podsumowanie sprawy koronawirusa z Chin.
Czy wirus z Wuhan to zalążek pandemii, czy to proces naturalny czy może wywołany? Jeśli tak, to jak, po co i przez kogo? Dalsze wiadomości z różnych stron i komentarze pod notatką pokazują, że może to być false flag (akcja zasłonowa).  Jednak nie bagatelizuję wynikowego zagrożenia – zamiast typowego koronowirusa może to być jakiś zjadliwy patogen ze stajni broni biologicznej (?).
Zasadniczym pytaniem jest czy i jak można osobę już zarażoną leczyć i wyleczyć. Ten temat podjął Jerzy Zięba w paru pogadankach jak np. w tej  i wcześniejszych na jego profilu.  Spotkało się to z kompletnym niezrozumieniem i zalewem hejtu.
J. Zięba daje odpór zarzutom i nieodpowiedzialnym redaktorom – zwłaszcza we wspólnym wystąpieniu z prof. n. med.  Andrzejem Frydrychowskim na tym live  (lub tutaj – jeśli ten kanał znów nie zostanie zablokowany):
https://www.youtube.com/watch?v=VdgmSB3u52w . Utytułowanych lekarzy, którzy to potwierdzą jest więcej.

Skoro jesteśmy przy tematach zdrowotnych – pod koniec stycznia ukazały się kolejne nowości miesięczne na stronie LepszeZdrowie.info.  Telegraficznie:  może ktoś znajdzie tam dla siebie wskazówki jak nie traktować SM (stwardnienie rozsiane) jako wyroku, jak uchronić się przed przed ostrymi zapaleniami i zagrożeniami od PEM (pola elektromagnetyczne), w tym jak radzić sobie w smogu pól torsyjnych,  jak kompleksowo zadbać o zdrowie i odzyskać radość życia, niefarmakologiczne metody wspierające, medycyna stylu życia,  szereg nowinek i porad zdrowotnych z Facebooka i nie tylko…

Na Facebooku wskażę jeszcze swoją notatkę o sprawach zdrowia z zakresu tych zjawisk, o których mało się mówi w masmediach – NEXUS łączy wiedzę różnych rodzajów , gdzie Nexus to nazwa dwumiesięcznika, który czytam od dawna i skąd pozyskuję wiele ciekawych informacji. Wpis pokazuje wybór tematów z ostatniego numeru 2019 r.  Polecam!

Niestety, te wszystkie tematy zahaczają o politykę – trudno od niej uciec, tym bardziej, że dzieje się dużo i to spraw, które bulwersują. Ciągle jestem zniesmaczony tym, jak różni publicyści, dziennikarze, telewizyjne „gadające głowy” wałkują w kółko sprawy względnie błahe wobec dużo większych, których nie dostrzegają lub nie chcą zobaczyć.
Jedną z nich jest polska gospodarka – nominalnie rosnąca (ale w sporym zakresie na kredycie zagranicznym i długu wobec obywateli). Można zadać pytanie – czy to rozwój Polski? Jaka jest efektywność gospodarcza? Czy uwzględnia się geopolitykę? Czy nie brnie w złym kierunku?
Skandaliczne zaniedbania gospodarcze spowodowały że najbogatszy (tak!) kraj w Europie stał się jednym z biedniejszych. Czas na zmiany! Piszę o tym w notatce Nasze wielkie możliwości – polskie bogactwa. Naprawdę moglibyśmy być potęgą… To kolejny mój powrót do tematyki energetyki, zasobów naturalnych i wizji niezależności. Ważne.

Jest więcej bulwersujących tematów (sądownictwo, klimat, terror medyczny, cenzura prewencyjna i nie tylko, ogłupianie narodu, kłamstwa na każdym kroku…), ale by nie popaść zupełnie w zimową chandrę, mam odskocznię w pogodnych i mądrych lekturach. Na zakończenie i dla rozładowania przytoczę zatem fragmencik z książki S. Garczyńskiego pt. Śmiechu naszego powszedniego (wkrótce będzie udostępniona w całości).

„Posłuchaj jakie to śmieszne”. Czytam lub mówię coś, co mnie śmieszy, a druga strona nie reaguje. Robi mi się głupio. Przenika mnie chłód obcości. Jak wspólny śmiech zbliża, tak brak wesołego odzewu na wesołą uwagę oddala.

Pamiętam, że w jakiejś ankiecie na pytanie „jakie cechy powinien mieć według pana ideał kobiety?”, najczęściej wy­mieniano pogodne i wesołe usposobienie. To pewne, że jest ono ważniejsze od urody albo — może właśnie jest urodą. Bardziej niż wszystkie makijaże wesołość odmładza, zaróżowią policzki, nadaje oczom miły blask. Bolesław Leśmian w wierszu Wyznanie spóźnione:

Lubię Twoim weselem rozniecony gwar

I Twoimi oczami upatrzoną drogę

I czar w śmiechu zjawiony ten sam zawsze czar…

Żem Cię dotąd nie kochał zrozumieć nie mogę!

Ja też zrozumieć nie mogę, dlaczego nie zakochałem się w szelmie, której śmiech stał się inspiracją tej książeczki. W każdym razie należy jej się ta dedykacja, jej i wszystkim, w których towarzystwie dużo się śmiałem.

Znacie tę receptę? By uwieść dziewczynę, wystarczy ją rozśmieszyć. (Pamiętam, że Mefistofeles pomagał Faustowi rozśmieszać Małgorzatę). Recepta — jak recepta! Jeśli dziewczynę rozśmieszę na przykład moim, starszego pana, nadskakiwa­niem, to chyba jej nie uwiodę. Ale jest w tym powiedzeniu więcej niż szczypta prawdy. „Pobudzić do śmiechu” — znaczy między innymi „poprawić samopoczucie, ożywić”. Otóż tych, którzy poprawiają nasze samopoczucie, którzy nas ożywiają, obdarzamy szczególnymi względami, nawet zaufaniem, nawet miłością. Tak, bowiem jak czyjaś nadęta powaga, celebra i gniewliwość zaostrza nasz krytycyzm, tak żartobliwość i we­sołość — przytępia. W społecznym odczuciu — czy słusznym? — człowiek, który umie się śmiać i umie krzesać humor, nie może być bez reszty podły ani bez reszty głupi. Jeśli nawet nie podoba się nam jego zdanie czy postępowanie, to i tak wybaczymy mu prędzej niż osobnikom „śmiertelnie poważ­nym”.

Dobry humor — wysoko cenioną wartością towarzyską. Dowcipnych, do śmiechu skorych gorąco zapraszamy. Zależy nam na ich obecności. Wiemy, że zapewnią dobrą atmosferę przyjęciu. Wiemy, że na towarzyskim spotkaniu wesołość jest ważniejsza od szynek i tortów.

Humor ułatwia nie tylko start znajomości i „zdobycie serca”, nie tylko umila i wzbogaca wzajemne stosunki, ale niekiedy też łagodzi przykrość koniecznych kontaktów albo nawet umożliwia kontynuację trudnego współżycia. „Dziwisz się, że z nim wytrzymuję — zwierzała się żona awanturnika — ale gdybyś wiedział, jak my się czasem śmiejemy. Z nikim się tak długo i tak dobrze nie śmieję. To mnie trzyma”.

Dowcipnym i wesołym łatwo przychodzi pozyskiwanie sym­patii zarówno płci całkiem przeciwnej, jak i audytoriów płci mieszanej. Żart ożywia senną salę, zjednuje sympatię, pobudza zainteresowanie. To dlatego często startują nim mówcy z tak zwanego prawdziwego zdarzenia:

— Państwo pewnie sądzą, że jestem w kłopocie, ponieważ połowa moich przyjaciół jest za proponowanym wnioskiem, a druga połowa — przeciw. Otóż nie, wcale w kłopocie nie jestem i niech to będzie całkiem jasne: zdecydowanie i zawsze jestem po stronie przyjaciół.

Dobry żart ogrzewa w temperaturach zbyt niskich i chłodzi w wysokich. W cieple wesołości pryska skrępowanie i sztywność, topnieją lody obcości i niechęci, zmniejszają się napięcia, cichną urazy, gniewy i lęki. Stąd rola humoru na ważnych spotkaniach i konferencjach. Podobno w Jałcie Roosevelt pozyskał sobie zaufanie Stalina tym, że go bawił żartami z Churchilla. Niekiedy powiedzenie kilku rzeczy od rzeczy ułatwią przystąpienie do rzeczy.

A propos – wciąż proszę o łaskawe wsparcie mojego projektu przywrócenia pamięci autora w setną rocznicę jego urodzin.

Aby do wiosny (albo skrzącej zimy – chociaż na trochę)!