W smętny poniedziałek, przy południowej kawie* chwila relaksu i rozrywki oraz trochę psotnych myśli…
Nie mam zwyczaju przeklinać, ale czasem trzeba komuś dociąć, tj. ostro scharakteryzować sytuację albo osobnika. Są tysiące epitetów do tego używanych, w tym i wulgarnych, ale tutaj nie o tym. Pojawiło się ostatnio dużo nowych, całkiem dowcipnych i nawiązujących do obecnej sytuacji. To satyra jest naszą bronią wobec propagandy, a humor pozwala zachować zdrowie psychiczne. Proszę więc tak przyjąć ten wpis – klecę tekścik satyryczny, także sarkastyczny, w którym lokuję właśnie kilkanaście takich słów, jakie mam teraz w pamięci. Można by dodać anegdoty sytuacyjne – te pojawią się często w memach i dowcipach, niektóre są mistrzowsko zrobione. Moje uszczypliwości są ukierunkowane głównie nt. „pandemii”, przy czym mogę uzasadnić swoje stwierdzenia (nie neguję istnienia ostrych zachorowań i zgonów, ale to nie uzasadnia obecnej psychozy i siłowych rozwiązań**)
Niektórzy obrażają się na takie słowa, zatem z jednej stony trzeba uważać na okoliczności, z drugiej powinni odczuć, że im się należało – jeśli zasługują. Nie powinien być obrażony ten, co kradnie – że nazwano go złodziejem, ktoś, kto sprzedaje się za pieniądze gdy nazwiemy go łapówkarzem czy prostytutką, kogoś kto oszukuje – kłamcą itd. To po prostu stwierdzenie faktów.
Na polityce zna się każdy, nawet ci którzy są jak dzieci we mgle i nie rozumieją co się dzieje i dlaczego. Dwóch dyskutujących pógłówków nie tyle daje całego, ale jeszcze pomnaża głupotę. Nikt nie zabrania być idiotą, ale żeby się z tym obnosić? Cóż – są głupi, ale właśnie dlatego o tym nie wiedzą a jeszcze bardziej – jak są głupi. Niestety też w naszym nierządzie i łżemediach. Taka infantylnośc na służbie – raczej sobie niż dla ludzi. Dużo tam płaszczaków i lizodupców. Taka jest praktyka Partii Interesów $…, vel Przymus iSegregacja. Po drugiej stronie jak Koalicja Obciachu czy Polska (?)50000 – tudzież. Vateusz Zmorawiecki vel Kłamaniecki i ten co Kosi po Kamykach wraz ze znachorem urodzonym w niedzielę nagłaśniają picdemię** przy chórze presstytutek. Kręcą się w kółko wokół swojego ogona, stąd pewnie zawrót głowy, ale dlaczego zawracają ją nam? Mają pod sobą SSanepid do straszenia świrusem a raczej komunaświrusem. Lękarze a właściwie konowały prostytuują się bo mamon podsypuje, zatem wciskają $zczepioneczki i massoneczki. Kowidioci wierzą we wszystko co głoszą ściemianiaki, bo srowid i kowidoza stały się już religią narodową, bo teraz wszystko musi być narodowe – także kurwizja. Przykład idzie z góry a de facto z piekła. Jak przekazują Joke Bidet z Kłamała Harris. Nierząd konsultuje się na kolanach z bandytą Fauci vel Fałszi i Billem G-wartym i ślepo wierzy w World Hoax Organisation, która wciska śmiercionki, a zaszczepy są dumne że ją wzięły i już drepczą w podnieceniu żeby załapać się na 4. dawkę – mimo że poprzednie się nie sprawdziły. A szczególnie pcha się na szkło koronalanserstwo – kto czym i ile razy się zaszczepił i jak ciężko przechodził „zakażenie”, które nie przeszkadzało w opowiastkach i piosenkach spod maski… A prawdziwe relacje o zgonach młodych ludzi, w tym sportowców, to już tylko raczej nie w polskojęzycznych mediach niemieckich właścicieli. Podobnie jest z gretynizmem i GreenPic. Ale to osobny temat… Czy nikt nie zauważa że szury są sure swych racji nie bez powodu, a prawdziwymi foliarzami są ci z obrazka?
itd. itd. …
Podobne i inne zwidy zasługują na almanach humoru, a humor sprzyja zdrowiu. Ok, dość żartów – wzywają inne, poważniejsze sprawy, tym bardziej że dzieje się! Stay tuned – prawdopodobnie wkrótce i tutaj coś o tym**.
** Coraz wyraźniej widać, że to, co ledwie jest powyżej skali grypy i innych chorób płuc i nawet nie kwalifikuje się do miana epidemii, jest zmajstrowaną pLandemią. Dowody są powalające, co zostanie ujawnione.
Zimy … nima, więc fontanny na Podzamczu – świetlne 🙂
Oto jedna z ważnych różnic między „nauczeniem kogoś” a „nauczeniem się”. Pierwsze może być wtłoczeniem z góry poglądów i schematów, drugie jest twoim doświadczeniem, odkryciem, dotarciem do prawd – czasem z pomocą nauki, czasem wbrew niej…
Nastawiony na sporty zimowe (np. ukochane biegówki) nie mogę doczekać się śniegu. Pogoda jak na huśtawce – wychodzę gdy jest ładniej, w inne dni, oprócz spraw rodzinnych i bogatej korespondencji, skupiam się na pracy.
Jest to głównie opracowywanie kolejnych ebooków na bazie książek Stefana Garczyńskiego – dość żmudna robota redakcyjna (OCR na starych, pożółkłych, czasem poplamionych książkach to mnóstwo szczegółów do poprawienia…). Pod koniec wpisu pokażę fragment z ostatnio przygotowywanej pozycji.
Na drugim miejscu jest śledzenie pewnych bulwersujących mnie spraw i pokazywanie jak ludzie są „wmanewrowani” w różne narracje, które mają się słabo do rzeczywistości a jednocześnie służą celom całkiem niepochlebnym.
By dać parę przykładów – kolejne lapidarne podsumowanie:
Notatka „Dla otwarcia oczu” (już tutaj próbnie do niej linkowałem w poprzednim wpisie) traktująca o zjawisku koronawirusa. To było moje pierwsze (na miarę dostępnego czasu i informacji) kontrowersyjne podsumowanie sprawy koronawirusa z Chin.
Czy wirus z Wuhan to zalążek pandemii, czy to proces naturalny czy może wywołany? Jeśli tak, to jak, po co i przez kogo? Dalsze wiadomości z różnych stron i komentarze pod notatką pokazują, że może to być false flag (akcja zasłonowa). Jednak nie bagatelizuję wynikowego zagrożenia – zamiast typowego koronowirusa może to być jakiś zjadliwy patogen ze stajni broni biologicznej (?).
Zasadniczym pytaniem jest czy i jak można osobę już zarażoną leczyć i wyleczyć. Ten temat podjął Jerzy Zięba w paru pogadankach jak np. w tej i wcześniejszych na jego profilu. Spotkało się to z kompletnym niezrozumieniem i zalewem hejtu.
J. Zięba daje odpór zarzutom i nieodpowiedzialnym redaktorom – zwłaszcza we wspólnym wystąpieniu z prof. n. med. Andrzejem Frydrychowskim na tym live (lub tutaj – jeśli ten kanał znów nie zostanie zablokowany): https://www.youtube.com/watch?v=VdgmSB3u52w. Utytułowanych lekarzy, którzy to potwierdzą jest więcej.
Skoro jesteśmy przy tematach zdrowotnych – pod koniec stycznia ukazały się kolejne nowości miesięczne na stronie LepszeZdrowie.info. Telegraficznie: może ktoś znajdzie tam dla siebie wskazówki jak nie traktować SM (stwardnienie rozsiane) jako wyroku, jak uchronić się przed przed ostrymi zapaleniami i zagrożeniami od PEM (pola elektromagnetyczne), w tym jak radzić sobie w smogu pól torsyjnych, jak kompleksowo zadbać o zdrowie i odzyskać radość życia, niefarmakologiczne metody wspierające, medycyna stylu życia, szereg nowinek i porad zdrowotnych z Facebooka i nie tylko…
Na Facebooku wskażę jeszcze swoją notatkę o sprawach zdrowia z zakresu tych zjawisk, o których mało się mówi w masmediach – NEXUS łączy wiedzę różnych rodzajów , gdzie Nexus to nazwa dwumiesięcznika, który czytam od dawna i skąd pozyskuję wiele ciekawych informacji. Wpis pokazuje wybór tematów z ostatniego numeru 2019 r. Polecam!
Niestety, te wszystkie tematy zahaczają o politykę – trudno od niej uciec, tym bardziej, że dzieje się dużo i to spraw, które bulwersują. Ciągle jestem zniesmaczony tym, jak różni publicyści, dziennikarze, telewizyjne „gadające głowy” wałkują w kółko sprawy względnie błahe wobec dużo większych, których nie dostrzegają lub nie chcą zobaczyć.
Jedną z nich jest polska gospodarka – nominalnie rosnąca (ale w sporym zakresie na kredycie zagranicznym i długu wobec obywateli). Można zadać pytanie – czy to rozwój Polski? Jaka jest efektywność gospodarcza? Czy uwzględnia się geopolitykę? Czy nie brnie w złym kierunku?
Skandaliczne zaniedbania gospodarcze spowodowały że najbogatszy (tak!) kraj w Europie stał się jednym z biedniejszych. Czas na zmiany! Piszę o tym w notatce Nasze wielkie możliwości – polskie bogactwa. Naprawdę moglibyśmy być potęgą… To kolejny mój powrót do tematyki energetyki, zasobów naturalnych i wizji niezależności. Ważne.
Jest więcej bulwersujących tematów (sądownictwo, klimat, terror medyczny, cenzura prewencyjna i nie tylko, ogłupianie narodu, kłamstwa na każdym kroku…), ale by nie popaść zupełnie w zimową chandrę, mam odskocznię w pogodnych i mądrych lekturach. Na zakończenie i dla rozładowania przytoczę zatem fragmencik z książki S. Garczyńskiego pt. Śmiechu naszego powszedniego (wkrótce będzie udostępniona w całości).
„Posłuchaj jakie to śmieszne”. Czytam lub mówię coś, co mnie śmieszy, a druga strona nie reaguje. Robi mi się głupio. Przenika mnie chłód obcości. Jak wspólny śmiech zbliża, tak brak wesołego odzewu na wesołą uwagę oddala.
Pamiętam, że w jakiejś ankiecie na pytanie „jakie cechy powinien mieć według pana ideał kobiety?”, najczęściej wymieniano pogodne i wesołe usposobienie. To pewne, że jest ono ważniejsze od urody albo — może właśnie jest urodą. Bardziej niż wszystkie makijaże wesołość odmładza, zaróżowią policzki, nadaje oczom miły blask. Bolesław Leśmian w wierszu Wyznanie spóźnione:
Lubię Twoim weselem rozniecony gwar —
I Twoimi oczami upatrzoną drogę —
Iczar w śmiechu zjawiony — ten sam zawsze czar…
Żem Cię dotąd nie kochał — zrozumieć nie mogę!
Ja też zrozumieć nie mogę, dlaczego nie zakochałem się w szelmie, której śmiech stał się inspiracją tej książeczki. W każdym razie należy jej się ta dedykacja, jej i wszystkim, w których towarzystwie dużo się śmiałem.
Znacie tę receptę? By uwieść dziewczynę, wystarczy ją rozśmieszyć. (Pamiętam, że Mefistofeles pomagał Faustowi rozśmieszać Małgorzatę). Recepta — jak recepta! Jeśli dziewczynę rozśmieszę na przykład moim, starszego pana, nadskakiwaniem, to chyba jej nie uwiodę. Ale jest w tym powiedzeniu więcej niż szczypta prawdy. „Pobudzić do śmiechu” — znaczy między innymi „poprawić samopoczucie, ożywić”. Otóż tych, którzy poprawiają nasze samopoczucie, którzy nas ożywiają, obdarzamy szczególnymi względami, nawet zaufaniem, nawet miłością. Tak, bowiem jak czyjaś nadęta powaga, celebra i gniewliwość zaostrza nasz krytycyzm, tak żartobliwość i wesołość — przytępia. W społecznym odczuciu — czy słusznym? — człowiek, który umie się śmiać i umie krzesać humor, nie może być bez reszty podły ani bez reszty głupi. Jeśli nawet nie podoba się nam jego zdanie czy postępowanie, to i tak wybaczymy mu prędzej niż osobnikom „śmiertelnie poważnym”.
Dobry humor — wysoko cenioną wartością towarzyską. Dowcipnych, do śmiechu skorych gorąco zapraszamy. Zależy nam na ich obecności. Wiemy, że zapewnią dobrą atmosferę przyjęciu. Wiemy, że na towarzyskim spotkaniu wesołość jest ważniejsza od szynek i tortów.
Humor ułatwia nie tylko start znajomości i „zdobycie serca”, nie tylko umila i wzbogaca wzajemne stosunki, ale niekiedy też łagodzi przykrość koniecznych kontaktów albo nawet umożliwia kontynuację trudnego współżycia. „Dziwisz się, że z nim wytrzymuję — zwierzała się żona awanturnika — ale gdybyś wiedział, jak my się czasem śmiejemy. Z nikim się tak długo i tak dobrze nie śmieję. To mnie trzyma”.
Dowcipnym i wesołym łatwo przychodzi pozyskiwanie sympatii zarówno płci całkiem przeciwnej, jak i audytoriów płci mieszanej. Żart ożywia senną salę, zjednuje sympatię, pobudza zainteresowanie. To dlatego często startują nim mówcy z tak zwanego prawdziwego zdarzenia:
— Państwo pewnie sądzą, że jestem w kłopocie, ponieważ połowa moich przyjaciół jest za proponowanym wnioskiem, a druga połowa — przeciw. Otóż nie, wcale w kłopocie nie jestem i niech to będzie całkiem jasne: zdecydowanie i zawsze jestem po stronie przyjaciół.
Dobry żart ogrzewa w temperaturach zbyt niskich i chłodzi w wysokich. W cieple wesołości pryska skrępowanie i sztywność, topnieją lody obcości i niechęci, zmniejszają się napięcia, cichną urazy, gniewy i lęki. Stąd rola humoru na ważnych spotkaniach i konferencjach. Podobno w Jałcie Roosevelt pozyskał sobie zaufanie Stalina tym, że go bawił żartami z Churchilla. Niekiedy powiedzenie kilku rzeczy od rzeczy ułatwią przystąpienie do rzeczy.
Miłość to jedyna wartość, która się mnoży, kiedy się ją dzieli.
Wielu zaczyna dobry dzień dobrą kawą *
Dzień Dobry to był mój projekt na stronę w Internecie pomyślaną jako witryna społecznościowa a raczej web2, w WordPressie.
Już był dość zaawansowany, ale odłożyłem go na czas nieokreślony z powodu innych projektów i pewnych trudności technicznych. Nie wiem, czy do niego wrócę. Przez pewien czas fukcjonował też na L-earn.net jako wpisy i tygodniowy biuletyn o nazwie Dobry Tydzień.
Zamysł był taki, że byłoby to dzienne kalendarium w którym, oprócz zwykłych danych kalendarzowych, było by archiwum dnia z pozytywnymi, wartościowymi wydarzeniami związanymi z tym dniem na przestrzeni lat. Do tego pozytywny cytat /sentencja dnia, jakis dzienny humor, inspirujący obrazek, itp.
Główne przesłanie tego serwisu to „tylko dobre wiadomości” – jako przeciwwaga codziennych wiadomości, które są na ogół złe i zasmucające.
Istotnym elementem miała być możliwość wrzucania przez wszystkich dziennych wpisów o pozytywach, osobistych i dostrzeżonych sukcesach i dobrych wydarzeniach. To one, oprócz „oficjalnych”, historycznych danych z kalendariów, miały tworzyć owe archiwum serwisu.
Czy ktoś byłby zainteresowany kontynuowaniem tego projektu?
Czymże innym jest mądrość jeśli nie dążeniem do najlepszych celów najlepszą drogą.
Stefan Garczyński
Przykład 2 książek z ponad 25
Dziś chcę przedstawić swoją witrynę internetową www.StefanGarczynski.pl poświęconą pamięci i twórczości Stefana Garczyńskiego (1920-1993) – pisarza, publicysty, nauczyciela i niezwykłego człowieka.
Strona zawiera opisy książek, artykuły, wywiady, recenzje, wspomnienia oraz e-booki prezentacyjne niektórych pozycji.
Autor dotyka w nich problemów istotnych dla każdego człowieka: jak dobrze żyć, jak układać poprawnie relacje w rodzinie i w społeczeństwie, jak się uczyć, jak sprawnie myśleć i nie popełniać błędów, jak dyskutować itd. – wszystkie te tematy przedstawiając w popularnej i lekkiej formie, przesyconej kulturą, humorem i błyskotliwością.
Książki Stefana Garczyńskiego towarzyszyły mi całe lata i to od młodości.
Można powiedzieć, że w jakimś stopniu ukształtowały we mnie tę postawę, która pozwala mi dziś odkryć, że utożsamiam się ze sposobem myślenia pana Stefana, że mam podobne zainteresowania, podobny typ humoru, interesuję się psychologią, sztuka życia itp. (patrz np. serwis L-earn).
Nie miałem okazji poznać Autora osobiście, ale wydaje mi się jakbym go znał. Postrzegam Go jako erudytę, człowieka wszechstronnego, płodnego pisarza i nauczyciela. Jako kogoś, kto powinien być dobrze znany, zwłaszcza młodzieży, czytany na co dzień i wznawiany.
Tym bardziej ostatnimi czasy zaczęło mnie zastanawiać, że tak dawno nie widziałem w księgarniach książek pana Stefana.
Ostatnie, już pośmiertne, odnotowane wydanie pochodzi z 1994 roku. Natomiast w Internecie (a także np. w kalendarzach) jest sporo powołań na urywki, a zwłaszcza na aforyzmy i złote myśli zapisane przez Autora.
Naturalnym odruchem był wewnętrzny protest: Tak ciekawa spuścizna nie powinna popaść w niebyt! Pomyślałem: a może to ja powinienem się tym zająć?
Po nawiązaniu kontaktu z żoną Autora – panią Zofią Garczyńską spotkałem się z życzliwością dla mego pomysłu, aby dzięki Internetowi i mediom elektronicznym odświeżyć pamięć o panu Stefanie i przybliżyć czytelnikom przynajmniej niektóre Jego książki.
I tak powstał ten serwis…
Mały apel:
Wszelkie dokumenty, zdjęcia, pamiątki, artykuły i przyczynki związane z życiem i publikacjami Stefana Garczyńskiego będą dla nas wielką pomocą, a dla czytelników ubogaceniem tego serwisu. Z góry dziękuję za tego rodzaju wsparcie.
Listy można kierować na admin(at)StefanGarczynski.pl