Projekty mieszkań

Nikt nie jest niepotrzebny na tym świecie, kto zmniejsza brzemię innemu.
Charles Dickens

zły projekt mieszkania

W życiu zwykle nadchodzą zmiany: starsze pokolenie odchodzi, młodzi się wyprowadzają, potem powiększają rodzinę, niektórzy zmieniają miejsce pracy – czy  w danym mieście czy już w innym, coś komuś zaczyna przeszkadzać i musi zmienić lokum, albo warunki finansowe się pogorszyły lub polepszyły i już mamy inną sytuację, itp., itd.

I w mojej rodzinie zachodziły takie zmiany, wobec czego od paru lat śledziliśmy budownictwo mieszkaniowe.
Poznaliśmy setki propozycji.

Obecnie standard budownictwa – w porównaniu do tego sprzed 20 i więcej lat, znacznie się poprawił, lepsze materiały o dużej różnorodności, lepsze wykończenia, elewacje, więcej fantazji, dbałość o estetykę wykończenia.
Tak to wygląda z zewnątrz. Jeśli jednak chodzi o mieszkania dwu- trzypokojowe dla Kowalskiego, to zadziwia brak wyobraźni  architektów w zakresie jak w tych mieszkaniach miałaby  funkcjonować rodzina. Może to nie sprawa architektów, a deweloperów – o czym za chwilę.
Zawężę perspektywę wg własnych preferencji – rodziny aktywnej, ale myślę że takich jest coraz więcej. Zatem, gdzie tak rodzina miałby trzymać  2-3 pary nart, kije i kaski,  może sanki dla dzieci, inny sprzęt sportowy jak namiot, czasem deskę surfingową, odkurzacz, deskę do prasowania, ubrania zimowe/letnie i buty na zmianę, kilkaset książek, ew. przetwory, itp., gdy w mieszkaniu nie ma garderoby/pakamery, ani komórki lokatorskiej ani piwnicy?

Nie mówię o apartamentach, gdzie takie udogodnienia bywają, ale przecież to nie oferta dla przeciętnego obywatela.

Może to i nie wina architektów, ale raczej zachłannych deweloperów, którzy narzucają projektantom ramy w myśl hasła: wtłoczyć w daną kubaturę jak najwięcej mieszkań, wcisnąć loggię kosztem części pokoju, dać cienkie ściany działowe, zamiast kuchni aneks, budować jak najtaniej.
Mam „na pieńku” z deweloperami, bo to państwo w państwie, które żeruje na nienasyconym popycie i dodatkowo narzuca ceny znacznie powyżej swoich kosztów.
Zniesmacza to, że właściciele takich firm sami mieszkają w kilkusetmetrowych willach, a resztę traktują jak masę kliencką.
Poza tym buduje się coraz więcej na zasadzie wepchnięcia „plomby” pomiędzy istniejące budynki – bez pozostawienia jakieś powierzchni dla rekreacji i przewietrzania lub lokalizuje nowe osiedla (często molochy – kołchozy) na terenach bez dróg i usług lub w miejscach podmokłych oraz zalewowych, gdzie dawniej nikomu nie przyszłoby do głowy, by tam budować.
Jako człowiek już starszej daty pamiętam starsze budownictwo, w którym były garderoby, różne zakamarki do ew. zabudowy, schowki, spiżarki, piwnice, osobne WC, widne kuchnie, a nawet czasem osobne wejście „kuchenne”.
Ale nie chodzi mi o ekstrawagancje.
Czy osobne WC lub widna kuchnia to luksus?  W większości obecnych mieszkań, jakie widziałem, tego nie ma.

Rozumiem, że system rynkowy, kapitalistyczny z zasady różnicuje społeczeństwo, ale czy w ramach rozwoju, w państwie, które awansowało do pozycji rozwiniętego, nie powinny już obowiązywać jakieś przyzwoite minimalne standardy w zakresie wygody mieszkań?
Obecnie mówi się o programie Mieszkanie+, i chociaż to nie prywatna inicjatywa, a państwowa  – obawiam się, że skłonności oszczędnościowe będą jeszcze większe.

Najwyższy czas na refleksję – mielibyśmy kiedyś wyburzać takie nieciekawe blokowiska, jak to robiło się w Szwecji lub w Niemczech? Czy nas NA TO stać?

Reklama

Zimowa refleksja

Nie ma sprawiedliwości nawet nie z czyjejś winy – po prostu z geopołożenia.
L. Korolkiewicz

Lubię zimę dla widoków lub zimowych sportów, ale tegoroczna zima dopiekła (raczej: domroziła) nam mocno. Przywaleni śniegiem, zziębnięci, z niedosytem słońca, mniej mobilni – mamy na co narzekać.

Gminy narzekają na wydrenowanie budżetów przez wydatki na odśnieżanie.

Zima jest droga. Rozważmy to na bardziej indywidualnym poziomie. Mieszkanie w naszej strefie klimatycznej, w odróżnieniu od krajów z ciepłym klimatem, wymusza/powoduje/wymaga:

  • Posiadanie zimowych strojów i butów (co jest droższe niż stroje letnie), można powiedzieć, że dokładamy dużo więcej niż dwukrotnie wydatków
  • Przechowywanie tych zimowych rzeczy, co wymaga dodatkowych powierzchni
  • Konieczność przebierania się do wyjścia, co zabiera czas
  • Odżywiania się bardziej kalorycznego (droższego i często mniej zdrowego)
  • Mniejszą naturalną ruchliwość, co także nie sprzyja zdrowiu
  • Większą podatność na przeziębienia i niektóre inne choroby (koszty leczenia i absencji/nieaktywności)
  • Mniejszą ekspozycję na słońce, które wytwarza na skórze życiodajną witaminę D
  • Więcej depresji i gorszego humoru
  • Ogrzewania pomieszczeń – olbrzymie koszty!
  • Budowy domów o grubszych murach, szczelniejszych oknach
  • Odśnieżanie dróg, placów, chodników (koszty)
  • Uszkodzenia dróg, awarie wodociągów, trakcji elektrycznych (> tegoroczne doświadczenia)
    Zwiększenie kosztów komunikacji – większe wydatki paliwa, zimowe opony w samochodach, s także wyłączenia komunikacji
  • Większą wypadkowość na drogach
  • Krótszą wegetacja roślin – mniejsze plony, rzadsze owocowanie/dojrzewanie, koszty magazynowania płodów na okres zimowy
  • Itd..
    Do tego dochodzą mniejszy kontakt z przyrodą, mniejszy komfort życia.

Osobiście wiem, że ciepły klimat lepiej mi służy.

I dlatego marzy mi się Ameryka Południowa, a może południowa Francja?

W wielu ciepłych krajach, a zwłaszcza tych mniej zurbanizowanych, życie jest naprawdę znacznie tańsze i może być przyjemniejsze.

… Coraz częściej zaglądam na http://www.internationalliving.com i zastanawiam się: kiedy i gdzie 🙂