O wątpieniu i numerologii

kolo_liczb

1+1 = 2 
i tego się trzymajmy.

Ten wpis został sprowokowany artykułem „Liczby są jak język Boga”, na jaki trafiłem przypadkowo w nr 5/2024 miesięcznika „Czwarty wymiar”.
Do jego treści nawiążę na końcu.
Natomiast niniejszy wpis jest przeniesieniem, z małymi zmianami i uzupełnieniami w [   ], artykułu który napisałem w 2004, a potem uzupełniłem w 2008 na nieistniejącym już blogu L-earn.net – z zachowaniem tytułu, gdzie zastrzegłem że jest to wpis dyskusyjny, chciaż dziś  dałbym raczej Manowce numerologii lub podobny.
Zatem pośrednio uzupełniam też nie działające jak dotąd odwołanie we wpisie Trójca – moje trzy (!) grosze do tego,  który właśnie czytasz.
Uprzedzając krytykę duchowo i ezoterycznie „nakręconych” numerologów – z tego wpisu Trójca… dowiecie się, że nie obce mi były takie tematy i dywagacje.

———

Otrzymałem list od czytelniczki, która wyraziła pogląd, że nasza kondycja, a więc efektywność i możliwości rozwoju są znacząco zdeterminowane przez datę urodzeniową i imię (jak wiadomo to numerologii wystarcza!). Dalej był krótki wywód o numerologii jako narzędziu do odczytywania i poprawiania swego losu.

Pozwolę sobie i ja wyrazić swój pogląd na ten temat.
Wiem, że wśród moich czytelników jest grupa osób, które zapatrzone w idee New Age, fascynują się numerologią i astrologią.
Niestety,  nie podzielam tej fascynacji i już przewiduję, że wśród niektórych zrobię sobie oponentów. Cóż, mam wielu przyjaciół, może  pora na wrogów? Ponieważ wypowiadam się w dziale „O myśleniu” [oryginalnej strony publikacji], to obowiązuje mnie pewien poziom rozsądku.

Do rzeczy. Tak się składa, że na temat numerologii miałem parę lat temu dyskusję z 2 znanymi polskimi numerologami, którym postawiłem parę podstawowych pytań i którzy nie potrafili na nie rzeczowo odpowiedzieć. To utwierdziło mnie w podejrzeniu, że podstawy „wróżebnej” numerologii są wątpliwe. Fakt, że od tamtego czasu nie wracałem do tematu, ale nie sądzę by coś się zmieniło…
A może ktoś mnie oświeci?

Sądzę, że jakakolwiek  metoda wróżenia (jeśli w ogóle przyjąć, że wróżenie jest możliwe i nie budzi wątpliwości moralnych i logicznych) powinna opierać się na jakiejś zasadzie.

Z astrologii wiadomo, że data urodzenia  nie wystarcza, bo nie uwzględnia znacznych różnic w horoskopie związanych z godziną oraz z miejscem urodzenia (co innego Warszawa, a co innego Paryż itp.). 
Mało tego:  data urodzenia w astrologii dowiązuje się do czegoś obiektywnego jak położenie planet, natomiast  numerologia nie dowiązuje jej do niczego (?). Jeśli przyjąć, że portret numerologiczny dowiązany jest jednak do planet – liczby 1-9, to jest to podejście bardzo naciągane, zresztą podobnie jak w astrologii. Mówi się w niej o oddziaływaniu planet na człowieka, Ziemię. Oczywiście, takie oddziaływanie istnieje. Jakiego rodzaju jest jednak to oddziaływanie? Jeśli grawitacyjne, radiacyjne, magnetyczne lub inne fizykalne, to wpływ Neptuna czy Plutona jest mniejszy niż dużych księżyców Jowisza a nawet Saturna (są większe i znacznie bliżej, Ganimedes jest większy od Merkurego!).  Dlaczego więc astrologia nie  uwzględnia oddziaływania tych ciał? Jeśli chce ona powoływać się na naukowe podstawy, to powinna ten  fakt uwzględniać. Chyba, że jest to jakieś inne oddziaływanie podlegające innym prawom niż znane fizyce. [tu faktycznie pojawiła się nowa wiedza, np. ta wynikająca z ujawnień Kimberly Goguen o sztucznych „matrycach” – patrz omówienia jednego z jej raportów w części o tytule 2 Matrixes Existed for Extraction of Celestials Lifeforce w tym  wpisie ,  chociaż było o tym wiecej wiadomości w różnych raportach].

Myślę też, że liczby mają znaczenie uniwersalne we Wszechświecie, a zatem jakaś prawdziwa numerologia raczej nie powinna być związana z planetami albo powinna sprawdzać się i innych układach planetarnych, np. z 4 planetami itd.

Jeśli numerologia nie ma jednak nic wspólnego z astrologią, to jakie zjawiska fizykalne czy inne(?) określają wg niej los człowieka i to tylko na podstawie daty i nazwy (imienia , nazwiska…)?

Jeśli data nawiązuje do naszego sposobu liczenia czasu (a tak się u nas i w Europie praktykuje), to znaczy że ta numerologia już nie obejmuje Żydów (nie koniecznie z Izraela), którzy liczą daty inaczej, ani Chińczyków, którzy jeszcze inaczej i innych, którzy mają inne kalendarze?

Przecież data to rzecz zupełnie umowna! Nadto, numerologia jest „stara jak świat” (numerolodzy stosują często system pitagorejski), a nasz kalendarz jest stosunkowo młody, więc stare nauki nagina się do nowych okoliczności?

Obecnie na świecie używa się ok. różnych 40 kalendarzy. W samych Chinach jest parę sposobów liczenia czasu. Nie wdając się w tę egzotykę wystarczy ograniczyć się do kalendarza gregoriańskiego używanego w Europie od 1582 r. (choć nie wszędzie od razu, np. juliański obowiązywał w Rosji jeszcze do 1917 r.).

Jak wiadomo, w ustaleniu początku naszej ery popełniono (Dionizy Mniejszy) przynajmniej dwa błędy i w wyniku tego reforma kalendarza obarczona jest nieścisłością, która może wynosić parę lat.

Zastosowanie w astrologii i numerologii różnych kalendarzy powinno przynajmniej odwoływać się do czegoś na podobieństwo „konwencji mentalnej”, jaką przyjmuje się „skalując” wskazania wahadełka przy jego wykorzystaniu do psychometrii. Nie słyszałem jednak o tym. 

Jeśli jednak  numerologia związana jest z astrologią, to warto jeszcze odnotować następującą ciekawostkę, która pokazuje prymat tradycji nad ścisłością. Otóż Zodiak powinien raczej posiadać 13 znaków lub wprowadzić znak Wężownika zamiast Skorpiona, ponieważ w gwiazdozbiorze Wężownika Słonce przebywa dłużej (18 dni) niż w gwiazdozbiorze Skorpiona – 6 dni (a w znaku 29 dni – dla zbilansowania roku). Oczywiście zgodność znaków z gwiazdozbiorami jest umowna, bo są gwiazdozbiory duże jak Panna i małe jak Rak. Także precesja osi ziemskiej na przestrzeni lat wszystkie znaki Zodiaku przesunęła na zachód względem  pierwotnych historycznych pozycji gwiazdozbiorów.

Ponadto, numerolog z daty tworzy liczbę na zasadzie sum lub innych kombinacji liczbowych. Przez kombinacje liczbowe, nawet samo sumowanie numerów liter w imieniu (sic!), tworzeniu przedziwnych reguł z liczbami mistrzowskimi i karmicznymi, można bodajże otrzymać dowolną liczbę z dowolnej liczby. Czy suma jest ważniejsza od różnicy (w matematyce nie jest!)? Trochę sarkastycznie zapytam: a może wprowadzić jeszcze mnożenie i pierwiastki?
System dziesiętny liczenia też jest arbitralny i nawet na Ziemi nie wszędzie właśnie ten, więc względność metod numerologii i astrologii jeszcze bardziej wzrasta.

Do wyznaczenia „portretu numerologicznego” wg popularnej metody sumuje się wg pewnej reguły litery imienia i nazwiska (a także cyfry z daty urodzenia). Na ogół robi się to po urodzeniu i nadaniu imienia (imion) a zatem otrzymujemy pewien wyznacznik, w którym już raczej nic nie możemy zmienić. Los delikwenta, jeśli nie przesądzony (wróżbiarstwo nie ryzykuje tak kategorycznej postawy), to jest już uwarunkowany, bo nazwiska na ogół się nie zmienia. Owszem, jeśli sporządza się portret przed nadaniem imienia, lub imię zmienia się później z różnych względów, to numerolog zachęca do odpowiedniego wyboru lub zmiany – jeśli to  „poprawia wibrację”. Zatem tylko zmiana imienia już odmienia nasz los? Bardziej niż wpływ rodziny, środowiska lub ujęcie swego losu we własne ręce?
Ponadto, w rożnych krajach mamy różne alfabety (różne litery, ich ilość i kolejność) i różne przyporządkowania liczb do nich. Widziałem pewne schematy zastępowania, ale wydają mi się naciągane. Do tego rozróżnia się jeszcze wpływ samogłosek i spółgłosek. Ale zauważmy, że różne języki mają różne spółgłoski, np. rosyjskie „ja”, „ju” pisane są jako pojedyncze litery i traktowane jako spółgłoski. W niektórych alfabetach w ogóle nie używa się samogłosek, a pewne języki w ogóle nie mają alfabetu w naszym rozumieniu!. Te same imiona, nawet jeśli tak samo wymawiane, w różnych językach mogą mieć różne zapisy literowe. Jeśli Jan Jurczyk pojedzie do np. Rosji, to tam numerolog sporządzi mu zupełnie inny portret  i ze względu na imię i ze względu na nazwisko.

Z kolei, przy redukcji sum, stosowanej w numerologii,  otrzymuje się niejednoznaczne wyniki. Jeśli z daty czy imienia wynika np. suma 21, redukujemy ją do 2+1=3. Ale 3 otrzymujemy także z samej 3, 30 oraz z 12.

Nie będę dalej wnikał w takie przykłady, bo po pierwsze nie znam się na szczegółowych „technologiach” (zresztą są różne systemy, które się mieszają, co już coś za siebie mówi …), a po drugie taka numerologia jawi mi się jako (sorry) kompletna bzdura i chyba szkoda na to czasu. Choć można mieć zastrzeżenia i do astrologii, to do takiej numerologii, jaką widzę w czasopismach  z wróżbami zastrzeżenia mam zasadnicze.

Oczywiście liczby są fascynującym tematem, są o nich obszerne naukowe teorie, … kluczem i  mają swoją rolę i tajemnice w matematyce, systemach oraz symbolice, prawdopodobnie mają też rzeczywiście swoje „wibracje”.
[Wtrącę ciekawostkę związaną z tajemniczymi liczbami pierwszymi – zwłaszcza w hipotezach Petera Plichty – zobacz w książce „Tajemnicza formuła Boga. Kod liczb pierwszych kluczem do rozwiązania zagadki wszechświata„, w której autor próbuje wykazać, że liczby nie mają charakteru przypadkowego, że nie są abstrakcyjnym wymysłem lecz są wyznacznikiem podstaw budowy materii. Punktem wyjścia całej teorii jest ‘krzyż liczb pierwszych’…].

Wracając … ale żeby wiązać to z imieniem czy nazwiskiem i handlować tak wyliczonymi „programami życia”? Coś się w człowieku buntuje i w końcu nie dziwi, że guślarstwo „jest czymś obrzydliwym w oczach Pana”, jak określa to Biblia.
Można bowiem do sprawy podejść z płaszczyzny religii, gdzie znajdziemy rozbudowany materiał krytyczny. Kościół (y) pyta przede wszystkim: Kto za tym stoi? Lub można od razu potraktować temat z góry i śladem religii powiedzieć,  że jeśli numerologia/wróżbiarstwo ma jakąś skuteczność, to tylko za sprawą demonów, które wykorzystują tę sposobność by tumanić człowieka.
Z dostępnych popularnych książek na ten temat sugeruję tytuł „Czego nie powie ci horoskop” Charlesa Strohmera (Wydawnictwo Charyzma, 1993). Opinia autora jest cenna przynajmniej o tyle, że nie pochodzi z grona zasadniczych naukowców negujących wszelkie sprawy duchowe lub niemierzalne, ani z Kościoła, a zatem instytucjonalnie ideologiczna, ale wyrażona jest  z wnętrza środowiska astrologów. Autor był przez wiele lat zawodowym astrologiem i zna swój fach.
W pewnym momencie jednak zmienił pogląd na istotę i wiarygodność astrologii i napisał książkę krytyczną powołując się głównie na zasady i nauczanie wiary chrześcijańskiej. Pomijam tutaj cały aspekt religijny, który nie do wszystkich  przemawia lub nie dla wszystkich jest ważny, ale odsyłam przynajmniej do argumentów natury naukowej w tej książce. Autor w szczególności  wyraża przekonanie, że dwie osoby z identycznym horoskopem (np. dzieci urodzone w tym samym szpitalu w tym samym czasie) mogą mieć zupełnie inne życie, jego długość, zdrowie itd.

Czy spojrzeć na te sprawy z punktu filozofii chrześcijańskiej, odwiecznej ezoteryki czy „nowej duchowości”, widzimy zgoła inną postawę niż poddawanie się fatum – to nie ono, ale przede wszystkim my sami jesteśmy odpowiedzialni za swoje życie.

A teraz nawiązanie do artykułu z Czwartym Wymiarze. Zbulwersował mnie tym, że wciąż numerologia jest traktowana poważnie (od lat nie ocierałem się o ten temat). O ile we wspomnianym numerze jest parę naprawdę ciekawych artykułów trzymających jakiś poziom, to ten, w mojej opinii,  jest intelektualnym wstydem dla Redakcji. Nie zastanawia jej cokolwiek z tego, co napisałem wyżej?
Dochodzi jednak coś więcej.  Omawiany jest „kongres” numerologów, z prezentacją wielu systemów określania losu, wydarzeń, … na bazie liczb. Ciekawe czy ich zastosowanie doprowadza do tych samych wyników? Bo jeśli nie, to mamy dowód, że każdy z tych specjalistów snuje swoją bajkę i w jakimś stopniu ogłupia swych klientów. Czy nikomu nie przychodzi do głowy, że tyle różnych metod numerologii nie może być jednocześnie słusznych, jeśli w ogóle którakolwiek jest?

Na koniec muszę  się zastrzec – nie jestem specjalistą od numerologii i astrologii! Nawet gdybym był, w takiej materii trudno być pewnym czegokolwiek na 100%, co zresztą dotyczy bardzo wielu dziedzin. Żartobliwe powiedzenie „Tylko 2 rzeczy są pewne: śmierć i podatki” też zostało dawno zakwestionowane – pierwsza np. przez Leonarda Orra w jego teorii fizycznej nieśmiertelności (a także przez niektórych biologów), druga w nauczaniu Roberta Kiyosaki o inteligencji finansowej. Jakkolwiek kontrowersyjne są takie stwierdzenia, to mają przynajmniej zaletę intelektualnej prowokacji, tak potrzebnej w rozwoju myśli ludzkiej i w innowacjach. Natomiast, tak jak ja to widzę, niektóre stwierdzenia numerologii ani nie są pożyteczną innowacją ani nie spełniają prostych reguł wnioskowania.

Leszek Korolkiewicz

 

Niewymierność rzeczywistości

Najpiękniejszą rzeczą jest możliwość doświadczania tajemnicy.
Jest ona źródłem całej prawdziwej sztuki i nauki.
Albert Einstein

Obraz może zawierać: tekst

Czasem opanowuje mnie żyłka filozoficzna, która dziś przybierze wymiar … tajemnic matematyki.

Bardzo szeroki temat uprawiany przez wieki.
Biorę fragmencik dotyczący liczb niewymiernych, ale w ujęciu przystępnym chyba dla każdego. Sam też nie uprawiam matematyki jako profesji, więc może popełnię jakiś błąd w poniższych dywagacjach. Dalej będzie o sprawach znanych i dość banalnych, jednak … wciąż filozoficznie zastanawiających.
Może dlatego, że dalej omawiane okręgi, trójkąty, liczby to twory abstrakcyjne, co stwarza naszemu umysłowi sporo trudności…
Dla wielu to także abstrakcyjne życiowo i poniekąd mają rację – idealne okręgi, kule, różne figury itp. twory we Wszechświecie nie istnieją fizycznie, są to pewne modele matematyczne.
Zakładam tylko, że pamiętasz jak się definiuje liczbę niewymierną: nie da się jej wyrazić ilorazem dwóch liczb naturalnych.
Nazwa ilustruje fakt, że długości wyrażonej liczbą niewymierną nie da się zmierzyć tą samą miarą co „długości wymiernej”. A mierzenie to w zasadzie właśnie dzielenie – ile razy jakaś jednostka miary mieści się w mierzonej wielkości.
Taki iloraz w przypadku niewymierności wyraża się nieskończonym i nieperiodycznym ułamkiem dziesiętnym. Prawdopodobnie i przy każdej innej podstawie i we wszystkich systemach pozycyjnych liczenia (?). Zresztą, częściowo tę własność mają i niektóre liczby wymierne (np. 1/3). Na podstawie tego przykładu – to ciekawe, że nie wszystko da się podzielić dokładnie (w wymienionym sensie) na trzy…

Jest takie domniemanie, że rzeczy doskonałe i piękne są proste. Wygląda na to, że nie zawsze tak jest albo nieco trzeba zmodyfikować pojęcie doskonałości i prostoty.

Kula jest przykładem doskonałości. Bryła „bez końca”, o największej pojemności przy danej powierzchni, model wg których kształtują się planety, krople i inne twory fizyczne.
Właśnie, jaka jest pojemność kuli o danym promieniu?  Otóż nie wiemy – w tym sensie, że nie potrafimy określić tej wartości w kategoriach które kojarzą się nam z doskonałością. Zaskoczonym wyjaśniam że chodzi mi o dokładną wartość, bez przybliżeń. Wszystko za sprawą liczby π (pi) we wzorze, która jest właśnie liczbą niewymierną.  Można twierdzić, że to jest jak najbardziej określona wartość, ale przecież nie tak jak wiemy że powierzchnia kwadratu o boku a  wynosi dokładnie a*a.  Czyli nie chodzi o niedokładność metrologiczną ale o zasadniczą nieokreśloność, a raczej niedokładność. Oczywiście w praktyce możemy określić tę wartość z dowolną potrzebną dokładnością, ale tutaj mówimy o sprawach filozoficznych, o teoriach.

Na marginesie – jest grupka osób, które wierzą w płaskość Ziemi. Czasem podpierają się dziwacznym argumentem, że w Biblii nie ma mowy o tym, że Ziemia jest kulą. Nie ma w niej o wielu innych rzeczach, ale jeśli już angażujemy Boga do takich rozważań – zapewne  nie stworzyłby Ziemi ani planet w tak niedoskonałej formie, przeciwnie – właśnie w formie kuli (która ze względów dynamiki stała się geoidą).

Prostszym tworem od kuli jest okrąg, ale tutaj sytuacja jest identyczna, przejdźmy zatem do najprostszej płaskiej figury geometrycznej – trójkąta. Czy potrafimy dokładnie wyznaczyć jego boki?
Tylko w szczególnych przypadkach jak np. trójkąt równoboczny lub prostokątne trójkąty pitagorejskie, w których boki mają wartości całkowite. 
Wspomniany kwadrat też zalicza się do najprostszych figur, ale nie potrafimy dokładnie wyznaczyć  liczbowo wartości jego przekątnej – jest liczbą niewymierną. To odkrycie było to szokiem dla pitagorejczyków i znacznie rozszerzyło matematykę.
Odtąd teoria liczb poszła w kierunku większych abstrakcji, jeśli się nie mylę to później i dała początek teorii zbiorów.
Matematyka zajęła się też elementami „których nie ma” jak zero (=nic), liczby ujemne, urojone…

Jako przykład doskonałości przytacza się złoty podział występujący w bardzo dużej ilości form natury i dzieł ludzkich, np. w architekturze.  Rządzi nim liczba φ (fi) – także niewymierna.
Jest wiele innych liczb niewymiernych o dużej roli w matematyce.

Ciekawostką jest że działania na liczbach niewymiernych mogą dawać wyniki wymierne, np. (3+sqrt(5)*(3-sqrt(5)) = 4. (pomijając przypadki jeszcze bardziej banalne jak wprost mnożenie przez siebie pierwiastków o wartości niewymiernej).
Jeszcze większe zdziwienie a nawet zachwyt wzbudza równanie Eulera – jak na czele tego wpisu. Równanie pochodzi z 1748 roku. Można odnaleźć w nim podstawowe liczby matematyki: 0, 1, π, e, i,  w tym dwie niewymierne, co daje wynik całkowity,
oraz powiązanie funkcji trygonometrycznych (w wyprowadzeniu) z zespoloną funkcją wykładniczą.

Liczb niewymiernych jest więcej niż wymiernych podobnie jak przestępnych, ale nie wchodząc w te zawiłości, widać że rzeczywistość jest bardziej niewymierna i nieliniowa niż nam się wydaje.

W szczególności te proste przykłady pokazują nam zaskakującą dla niektórych naturę świata. Jego nieliniowość, porządki wyłaniające się z chaosu, fraktalność… Bogactwo ukryte w nieskończoności. To kolejny ciekawy i obszerny temat. Zobacz w ujęciu popularnym – „Fraktalny Wszechświat lub szerzej i nieco magicznie – „Fraktalny świat czyli filozofia natury.

Wbrew pozorowi, że doskonałe jest to co stałe, sztywne, określone, do ludzkiego wyobrażenia, okazuje się, że jest raczej odwrotnie. Tak jak płaszczyzna stwarza nieskończenie więcej możliwości niż linia prosta, chociaż obie formy mają nieskończoną ilość punktów. Ale inną liczbę kardynalną – jeśli nie pamiętasz co to jest – sprawdź np. w wikipedii. A przestrzeń 3-wymiarowa nieskończenie więcej możliwości niż płaszczyzna itd. Podobnie dynamika od statyki. 
Zawsze urzeka  mnie tak elementarna funkcja jak sinus lub cosinus – tym, że obie mają nieskończoną ilość pochodnych (z pojęć matematyki). Innymi słowy sinusoida wyraża zjawisko nieskończenie zagłębionej zmienności. Stąd i nieskończone „możliwości” fal np. w sensie ich harmonicznych, interferencji… . Mówi się nawet – wszystko jest falą.
Nie ogarniam tego w wewnętrznej potencji zjawiska i nie mam zamiaru, natomiast od czasu do czasu lubię pobawić się liczbami, zobacz np. jak kiedyś robiłem to z trójką – Trójca – moje trzy grosze albo liczbami pierwszymi (zwłaszcza w hipotezach Petera Plichty – zobacz w książce „Tajemnicza formuła Boga. Kod liczb pierwszych kluczem do rozwiązania zagadki wszechświata„, w której autor próbuje wykazać, że liczby nie mają charakteru przypadkowego, że nie są abstrakcyjnym wymysłem lecz są wyznacznikiem podstaw budowy materii. Punktem wyjścia całej teorii jest ‘krzyż liczb pierwszych’).

Zaszczepiłem w tobie trochę ciekawości?

Trójca – moje trzy (!) grosze

Początek, środek, koniec

3

Fascynują mnie liczby, zwłaszcza te naturalne, bo widzę w nich ponadczasowy i uniwersalny dla wszechświata element i język.
Stąd też bierze początek tzw. święta geometria, symbolika, harmonia i matematyka.

Natomiast nie chodzi mi o symbolikę jaką uprawia numerologia, czego daję wyraz (wątpliwości a nawet dezaprobaty) np. w artykule O wątpieniu i numerologii

W szczególności fascynująca jest liczba 3, uważana za liczbę doskonałą już przez wielu starożytnych. Pitagorejczycy wierzyli w istnienie trzech światów – Niższego, Wyższego, Najwyższego, a uczniowie Sokratesa i Platona wyznawali trzy wielkie zasady: Materię, Ideę, Boga.
Tak jak jedynka jest symbolem jedności i jedyności, dwójka jest zaczątkiem i symbolem mnogości oraz podstawą dychotomii i biegunowości, tak trójka uważana była za liczbę doskonałą z powodu obejmowania całokształtu rzeczy w wyniku tego, że jest sumą cyfr 1 oraz 2. Znane jest łacińskie przysłowie: „Wszystko, co złożone z trzech, jest doskonałe„.

To skłaniało do doszukiwania się i tworzenia trójpodziałów w najróżniejszych dziedzinach, a szczególnie w mitach, magii, grach, życzeniach.

W potocznym odczuciu troistość jest mocno zakorzeniona.

Przykładowo:

  • przestrzeń to obszar trójwymiarowy
  • przeszłość, teraźniejszość i przyszłość
  • trzy stany podstawowe materii – stały, płynny i gazowy
  • coś, co może stać, musi mieć przynajmniej 3 nogi (punkty podparcia)
  • początek, środek, koniec
  • wzrost, rozwój, owocowanie
  • niebo, ziemia, piekło
  • 1+2: dziecko i rodzice
  • cnoty: wiara, nadzieja, miłość
  • alchemia: siarka, sól, rtęć – podstawowe zasady
  • reakcje chemiczne: składnik 1 + składnik 2 daje produkt 3.

Te skojarzenia można by mnożyć.

Tzw. boskie trójce

  • chrześcijańska: (Trójca Święta) Bóg-Ojciec, Syn i Duch Święty
  • hinduistyczna: (Trimurti) Brahma-stwórca, Wisznu-życie, Siwa-śmierć
  • egipska: Ozyrys, Izyda, Horus
  • babilońska: Ea, Marduk, Gibil
  • hinduistyczna: Brahma-stwórca (Trimurti) , Wisznu-życie, Siwa-śmierć;
  • grecka: Zeus z potrójną błyskawicą, Pluton (Hades) z trzygłowym psem Cerberem, Posejdon z trójzębem

Są też takie skojarzenia/stwierdzenia jak:

  • trzecie oko
  • trzy medale/stopnie podium
  • trzej królowie/mędrcy
  • trzy składniki (kodony) nici DNA

Przysłowia i frazy:

„gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta”

„pleść trzy po trzy”

„trzy wróżki”

„do trzech razy sztuka”

„raz, dwa, trzy – start!”

… (trzykropek!)

Trzy to podstawa pojęcia trójkąta – najprostszej figury płaskiej, ale też źródło trygonometrii, funkcji trygonometrycznych o bardzo dużej liczbie zastosowań.

Jest to też pierwsza liczba Fermata.

Trójka wprowadza nas w świat złożonych relacji (dwójka jeszcze nie).

Jeśli mamy 3 elementy A, B i C, to mamy 6 permutacji oraz następujące relacje wzajemne elementów (tu bez znaczenia kierunków):

A-B, A-C, B-C (pary); A-B-C (wszystkie razem); A,B,C (brak relacji = każdy osobno).

Tutaj (zaskakująco?) chcę powrócić do konotacji z Trójcą Św.

Chociaż od wieków trwa spór miedzy jej zwolennikami a antytrynitarianami, to ciekawa jest myśl Ryszarda od św. Wiktora, który twierdził tak:

Dla Boga, jako nieskończenie doskonałego, nie jest konieczne istnienie innych bytów, poza Nim samym, ale jednocześnie posiada On Miłość w stopniu nieskończenie doskonałym i, skoro tak, to nie może być ona egoizmem.. Z tego wynika, że Bóg istnieje przynajmniej w dwóch Osobach. Każda z Osób może dokonać nieskończenie doskonałego obdarowania z Miłości względem drugiej pełnią Siebie, a druga Osoba jest w pełni zdolna takie obdarowanie przyjąć. Ponieważ w rezultacie całkowitego obdarowania żadna z tych Osób nie przestaje istnieć (bo przeczyłoby to Miłości Osoby przyjmującej względem Osoby obdarowującej), to wyłania się konieczność zaistnienia trzeciej Osoby, będącej (ze względu na charakter tego aktu) podmiotem wzajemnego obdarowania się dwu pozostałych Osób. Istnienie większej ilości Osób nie jest konieczne, a skoro Bóg jest nieskończenie doskonały, to nie ma w Nim też niczego zbędnego…

Chociaż to trochę zawiłe, to oddaje myśl, że miłość bez obdarowywania nie ma sensu. Mam wątpliwość, czy symetria dawania i brania zaprzecza podmiotowości dawcy i biorcy, ale są jeszcze inne przesłanki za trójcą (i nie mówię o dogmatach, w ogóle wolałbym się nie wypowiadać o  teologii, bo nie jestem specjalistą!).

Moja (?) myśl o Trójcy, a właściwie o trójce:

Najważniejsze we wszechświecie są Życie, Miłość, Wolność.

Dlaczego?

W myśli ezoterycznej utożsamia się  często Boga z życiem ale i z miłością. Nie ma miłości bez życia (szeroko pojętego), a nawet jest teza, że wszelki byt (nawet „nieożywiony”) istnieje dzięki miłości.

Bóg – przynajmniej w ujęciu chrześcijańskim, chociaż to co powiem nie jest powszechnie dostrzegane czy uznane – jako pierwszą zasadę i darem dla stworzenia uczynił wolność (wolną wolę), przez co dał dowód bezgranicznej miłości: bądź i czuj się wolny, stwarzaj siebie i swoje otoczenie wg swych pragnień (ale to pociąga odpowiedzialność).

Współbrzmi to częściowo z niektórymi przekazami duchowymi, np. Neale D. Walscha w jego książkach z cyklu „Rozmowy z Bogiem”.
Właśnie  tam podane są bardzo nieortodoksyjne interpretacje Trójcy, i tak: przypomina o troistości naszej natury – umysł, ciało, dusza, co można odnieść do istnienia na planie fizycznym, nie-fizycznym i meta-fizycznym.

Odpowiadają temu znane ze współczesnej psychologii pojęcia świadomość, podświadomość i (ezoterycznie) – nadświadomość.

Autor idzie dalej – przypominam fragmenty z księgi 1.

(ulegam też pokusie by dodać dalsze akapity wykraczające już poza tytułowy temat, ale to daje szerszą perspektywę).

Wiedza to boski stan, ale największa radość płynie z bycia. Bycie osiąga się jednak przez doświadczenie. Ewolucja przebiega w sposób następujący: wiedza, doświadczenie, bycie. Oto Święta Trójca – która jest Bogiem.

Bóg Ojciec to wiedza – sprawca wszelkiego rozumienia, źródło wszelkiego doświadczenia, gdyż nie sposób doświadczyć czegoś, czego się nie wie.

Bóg Syn to doświadczenie – ucieleśnienie, odegranie w czasie tego wszystkiego, co Ojciec o sobie wie, gdyż nie możesz być tym, czego nie doświadczyłeś.

Bóg Duch Święty to bycie – odcieleśnienie tego wszystkiego, czego doświadczył o sobie Syn; proste, wyśmienite „jestestwo” możliwe tylko dzięki wspomnieniu wiedzy i doświadczenia.

To proste bycie stanowi błogostan. To Bogo-stan, następujący po Boskiej samowiedzy i samodoświadczeniu.

Po dodaniu trzeciego członu Trójcy otrzymujemy relacje:
To z którego powstaje / To które powstaje / To które jest.

Ta Troista Rzeczywistość to Boska pieczęć. To Boski wzór. Występuje on powszechnie w wyższym wymiarze. Nie sposób nie dostrzec go w kwestiach związanych z czasem i przestrzenią, Bogiem i świadomością czy którejkolwiek wzniosłej relacji. Natomiast nie spotyka się tej Troistej Prawdy w przyziemnych relacjach życia.

Rozpoznać można ten wzorzec w wyższych relacjach życia.
W ujęciu religijnym staje się on Trójcą Ojca, Syna i Ducha Świętego. W pewnych szkołach psychiatrii mówi się o nadświadomości, świadomości i podświadomości. Nauki duchowe wymieniają ciało, umysł i ducha. Niektórzy uczeni głoszą istnienie energii, materii i eteru.
Filozofowie powiadają, że nie można uznać czegoś za prawdę, jeśli nie jest prawdą w myśli, mowie i uczynku. Mówiąc o czasie, wyróżniamy tylko trzy czasy: przeszły, teraźniejszy i przyszły. Podobnie w postrzeganiu istnieją trzy chwile – przedtem, teraz i potem.
W kategoriach przestrzennych, czy mówimy o punktach we wszechświecie czy miejscach w swym pokoju, zawsze uznajemy tutaj, tam i przestrzeń pomiędzy.

Sprawy przyziemne nie dopuszczają żadnego „pomiędzy”. To dlatego, że relacje niższe występują w postaci diad, podczas gdy relacje wyższe niezmiennie występują jako triady. Stąd biorą się lewo-prawo, góra-dół, wolno-szybko, zimno-ciepło i największa ze wszystkich diad, męski-żeński. Nie ma tam miejsca na żadne pomiędzy i każda rzecz jest jednym albo drugim, lub mniejszym czy większym stopniem jednego czy drugiego bieguna.

W obrębie relacji przyziemnych nie można pomyśleć o niczym bez koncepcji jego przeciwieństwa. Osadzona jest w tej rzeczywistości większa część naszych codziennych doświadczeń.

W obrębie relacji wyższych nie istnieje nic, co miałoby swoje przeciwieństwo. Wszystko jest Jednym i każda rzecz przechodzi od pierwszego do drugiego zataczając niekończący się krąg.

Czas to subtelna dziedzina, w której wyróżniane przeszłość, teraźniejszość i przyszłość istnieją współzależnie. Nie ma między nimi przeciwieństwa: to elementy jednej całości, etapy rozwojowe tej samej idei, cykle tej samej energii, aspekty tej samej niezmiennej Prawdy. Jeśli wyciągniesz stąd wniosek, że przeszłość, teraźniejszość i przyszłość istnieją jednocześnie, będziesz miał rację.

Nawet jeśli kogoś to zaskoczy czy zgorszy jako nie biblijne nie personalistyczne itp., to – jak widać – temat może być głębszy niż się potocznie widzi, a przecież jeszcze nawet nie sięgnąłem do poważniejszych rozważań filozofów i teologów …
Przytaczam tutaj głównie w kontekście związków z trójką. Nawet jeśli pominiemy aspekt religijny (dyskusyjny), to pozostaje wgląd w powszechność tych związków.

Dopisek

Później napisałem jeszcze o szerszym, społecznym aspekcie tematu – wpis „Ja, Ty, My