Gdy widzę tłum sprzyjający władzom, zapala mi się czerwona lampka. L.K.
(źr. paczaizm.pl)
Gdy używamy określenia „X zbaraniał”, to mamy przeważnie na myśli: X zgłupiał. Ale także można zbaranieć w sensie skrajnego zaskoczenia i zdziwienia gdy coś dziwnego się obserwuje lub komuś coś niepodzianego i niezwykłego się wydarza. Takie odczucie towarzyszy mi dość często, a ostatnio gdy widziałem kilometrowe (jak w Krakowie) kolejki do punktów szczepień w ramach akcji majówkowej. Nie będę się o tym tak ostro wyrażał jak w różnych komentarzach, które widziałem w mediach społecznościowych. Mówiąc całkiem spokojnie – w szeregu przypadków (mówimy o wielu miastach w Polsce) 6 i więcej godzin oczekiwania w wyjątkowym zimnie i deszczu – czy to rozsądne i normalne? Na własne życzenie. Czy to posłuży zdrowiu tych ludzi? Dużo i od dawna grzmiało się o niebezpieczeństwie zgromadzeń, ale w tym przypadku większość mediów ekscytowała się jak to Polacy posłuchali rządu i wykazali się właściwą postawą. Ale bez wspominania, że często te kolejki nie zachowały dystansu, który tak zawsze był nagłaśniany w ramach DDM. Nie słyszałem też krytyki ze strony władz. Za dobrą monetę mógłbym przyjąć przekonanie ludzi, ze dystans niewiele znaczy, jeśli w ogóle ma znaczenie (patrz koniec artykułu Zmiana narracji?, w którym pokazuję że nie ma znaczenia w ramach lockdownów, co zresztą wynika z szeregu badań). Jednak jestem prawie pewien, że gros tych ludzi z kolejki, tak jak uwierzyła w zbawienną moc szczepionki, tak wierzyła i w moc dystansu społecznego – aż do czasu majówkowej „okazji”. Jakaś schizofrenia, niecierpliwość czy warunki kolejki?
Spróbuję do tego podejść pozytywnie – że to oznacza jak ludzie cenią sobie perspektywę powrotu do normalności i wolności, jakiej się spodziewają po przyjęciu szczepionki. Heroicznie są gotowi poświęcić się dla tych wartości mimo marznięcia, długiego stania, nabawienia się kataru itp. To byłoby chwalebne, ale czy taką postawę wykazują w wielu innych sytuacjach, jakie wymagałyby nawet mniejszych wyrzeczeń, a mogłyby odmienić ich nieciekawy obecnie los?
I w tym momencie kończy się mój potencjalny podziw dla determinacji ludzi ponieważ mam przeświadczenie, że widzimy typowy „owczy pęd”, który jest bezrefleksyjny i – jak to bywa – inspirowany. Miesiące agitacji zrobiły swoje. Gdyby ta agitacja była uczciwa, to OK – są sprawy, które wymagają reklamy i masowej edukacji. Czy jednak w tej „edukacji” wspomniano/dotarło do ludzi, że szczepionki są dopuszczone warunkowo i są eksperymentem medycznym? Czy zostali poinformowani o przeciwwskazaniach, jakie są podane nawet przez samych producentów? O możliwych powikłaniach? Czy powiedziano im, że badania kliniczne (przykład Pfizera) będą ukończone dopiero w 2023 roku, co i tak jest nienormalnie krótkim czasem? I o tym, że dotychczasowe badania, które fałszywie uznano za miarodajne, przeprowadzono tylko na osobach zdrowych, w wieku 16-55 lat i nie biorących leków? To przecież mała część populacji, jaką teraz zagania się do szczepień – aby szybciej i masowo. Czy wszyscy wiedzą, że tzw. szczepionki genetyczne to właściwie nie szczepionka w klasycznym znaczeniu lecz nowy produkt, który nie był jeszcze nigdy stosowany na masową skalę i o nieznanych długofalowych skutkach? Czy wszyscy w tym taśmowym szczepieniu mieli wystarczające badanie lekarskie (jeśli w ogóle), co jest prawnie i etycznie wymagane? Czy ktoś się zaopiekuje na ulicy osobami, które nawet w parę minut, czy po godzinie po szczepieniu poczują się źle? Czy ludzie znają ilość powikłań? W tym miejscu wtrącę informacyjnie trochę aktualnych danych z amerykańskiego CDC.
The CDC announced this week [last in April] that deaths reported to the Vaccine Adverse Event Reporting System (VAERS), a U.S. Government funded database that tracks injuries and deaths caused by vaccines, following experimental COVID injections, have now reached 3,486 deaths since December of 2020, when the Pfizer and Moderna mRNA COVID shots were given emergency use authorization (EUA) by the FDA. Pfizer/Biontech – 116,754,631 doses / 1,476 deaths Moderna – 97,353,734 doses / 1,540 deaths Janssen – 8,040,727 doses / 155 deaths
The J&J Janssen shot has the highest percentage of recorded deaths, with Moderna second. The Janssen shot is currently paused by the FDA due to reports of “rare” blood clots. According to the CDC, these reports only exist with 8 people, all women. However, the specific cases of blood clots is very narrowly defined by the FDA and CDC, looking only for “cerebral venous sinus thrombosis combined with thrombocytopenia.” (Blood clots in the brain combined with low blood platelets.) But many other kinds of blood clots following injections have also been reported, many of them fatal, besides just “cerebral venous sinus thrombosis.” If we search for deaths due to any kind of “thrombosis,” the numbers go up. Here are the search results for “death” and all cases of “thrombosis” (blood clots.)
Komentarz. Pod podanym linkiem jest dużo więcej danych przekrojowych. Odnośnie tylko powyższej tabelki – zauważmy długość porównywanych okresów: 15 lat do 4 miesięcy, czyli stosunek 1/45. Zatem, chociaż w liczbach bezwzględnych pewne powikłania w drugiej części tabeli mogą być mniej liczne (oprócz śmierci – olbrzymia różnica), ale to dopiero 4 miesiące! A NOPy (niepożądane skutki, powikłania) mogą się objawić po tygodniach a nawet latach. Ponadto CDC przyznało w innym oświadczeniu, że ilość przypadków zgłaszanych do bazy może być mniejsza od 10%, co drastycznie zmienia skalę powikłań.
Należy jeszcze dodać, że obecne szczepionki były tworzone na bazie hipotetycznego modelu wirusa z Wuhan, którego już prawie nie ma wobec kilkuset (!) późniejszych mutacji. Czy wszystkie szczepionki i w jakim stopniu mogą im przeciwdziałać?
Czy zatem ja bym się nie zaszczepił? Wiem o szczepionkach zbyt dużo (wiele lat śledzenia tematu w jego różnych aspektach) by podjąć takie ryzyko. Z tej wiedzy wiem o szeregu zagrożeń, o których w ogóle publicznie się nie mówi. Nie miejsce tu by to rozwijać – temat wpisu jest inny. W danym przypadku jetem szczególnie sceptyczny – znając całą otoczkę „pandemii” – jej polityczne korzenie lub uwarunkowania. A innym radziłbym przynajmniej poczekać i zobaczyć co się będzie działo z zaszczepionymi. Już teraz widać, że oprócz powikłań, te szczepienia ani nie gwarantują pełnej odporności, ani że zaszczepieni nie będą zarażać innych.
Powracając do wątku świadomości ludzi – oprócz wymienionych braków w wiedzy, myślę że wiara w cudowność szczepionek może ich dramatycznie zawieść, co oprócz możliwej szkody fizycznej (prognoza rosnących powikłań, zwłaszcza przy mieszaniu szczepionek i braku dostatecznych badań wstępnych) wywoła szok poznawczy i upadek wiary w wiarygodność władz i medycyny. Osobiście nie mam dawno tej wiary .
Ludzie są traktowani jak stado owiec, by nie powiedzieć – baranów – z pejoratywnym podtekstem. To nic nowego jeśli się wspomni wiele aspektów manipulowania masami pod dyktando oligarchów i dyktatorów – np. posyłanie ich na wojny, które zaspakajały ambicje polityków i interesy finansjery, dla korzyści politycznych w ogóle. Ilustracja nagłówkowa nie ma na celu nikogo obrazić, ale pokazuje znane zjawisko panowania nad stadem (i nie chodzi tu o maski, chociaż to też podobny temat). I przy dużej liczności stada nawet jeden czy dwa psy potrafią zagonić je gdzie chcą lub gdzie mają nakazane przez „pana” . Owce są bezbronne, łagodne, posłuszne. W historii uchodziły za symbol niewinności i właśnie przez to używano ich jako ofiarę dla bóstw/Boga – począwszy od czasów starożytnych, po religię judeo-chrześcijańską (skrót myślowy – w rzeczywistości nie istnieje coś takiego). Dziś – gdy nie składa się krwawych ofiar, owce są nadal wykorzystywane na mleko, skóry, wełnę i mięso, a w przenośni my też jesteśmy takimi owcami (czasem używa się określenia lemingi) – do strzyżenia fiskalnego, tresury i wykorzystania by w czasie wyborów ulegać obietnicom i głosować na „pasterzy”. Nie brakuje wśród nich wilków w owczej skórze. Ale i współcześnie poświęca się niewinne dzieci (jak bezbronne owieczki) w aktach przemocy, pedofilii a nawet krwawych ofiarach satanistów i psychopatów…
Nie będę na nikogo krzyczał „Ty baranie!” – rozumiem moc przemożnej propagandy, wiary w rządzących (malejącej), w szczepienia i „autorytety”.
Co wiec należy czynić?
Spotykam ludzi, którzy z dobrych pobudek chcą uciszać emocje, szlachetnie jednoczyć ludzi, żyć w spokoju i spokojnie pracować… Są przeciwni demonstracjom, co i ja widzę jako mało skuteczny sposób by zmienić świat na lepszy, chociaż nikt nikomu nie powinien tego zabraniać – ludzie mają prawo wyrażać swoje opinie i walczyć. Może i to zgromadzi jakąś masę krytyczną przed którą polityczni macherzy się ugną? Sądzę jednak, że nie tędy droga albo że jest ona nieefektywna. Naiwnością jest też sądzić, że ktoś rejtanowsko własną piersią „obroni”, „nie pozwoli” czy zmieni świat. Ani że nic nie robiąc dla świętego spokoju uniknie różnych opresji jakie rządy czy fałszywi liderzy mogą zgotować potencjalnym ofiarom.
Wśród lepszych metod widzę „pracę u podstaw” w uświadamianiu ludziom wspomnianych zagrożeń (ogólne podwyższanie świadomości), nawet jeśli komuś psułoby to humor, rozszerzanie wiedzy o ciemnych stronach rzeczywistości, ponieważ wypieranie tego ze świadomości niczego nie daje, a nawet pogarsza sytuację. Nawet za cenę bolesnego catharsis. To potwierdzi każdy psycholog. Wtedy ludzie sami zaczną podejmować właściwe, świadome decyzje. Zatem idę w tym kierunku. Innym rozwiązaniem jest owa praca u podstaw przez organizowanie się w grupy twórcze, samorządowe, edukacyjne i innowacyjne, które wspólnym wysiłkiem będą budować lepszy świat niezależnie od polityków – zostawiając ich na boku, na „uwiędnięcie” bez społecznego poparcia.
Takie grupy się tworzą, o czym prawdopodobnie wkrótce napiszę.
Obecna sytuacja związana z „pandemią” skłania mnie do kolejnego powrotu do mojej prawie obsesji w śledzeniu kłamstw, co ma miejsce w wielu wpisach na tym blogu (np. Kłamstwo.), na Lepszezdrowie.info/ANTY, w recenzjach książek czy luźnych wpisach społecznościowych.
Obserwujemy pewien zwrot w postrzeganiu owej epidemii, co prowokuje do nazywanie jej Plandemią. Chociaż nie można powiedzieć, że wirusa nie ma lub że ludzie nie chorują, to chodzi o skalę zjawiska i jego prawdziwą naturę. W szczególności można pokazać że statystyki śmiertelności ogółem rok do roku w 1. kwartale nie wzrastają a nawet miejscami zmalały. Oczywiście w dalszym ciągu operujemy na niepewnych danych i opisujemy to co się dzieje na podstawie ograniczonego obrazu jaki dociera do nas przez różne filtry.
Okazało się, że jest to raczej sterowana epidemia strachu czy a nawet epidemia oszustw bazująca na paru fałszywych przesłankach.
Główne z nich to:
skala zachorowań i zgonów – wyolbrzymiona do nieprawdopodobnych rozmiarów na podstawie błędnych statystyk i przez manipulacje
poleganie na testach PCR, które okazały się w pewnych przypadkach niemiarodajne.
Krótko mówiąc – fałszywie kwalifikuje się zgony – cokolwiek jest ich przyczyną, a delikwent miał „stwierdzonego” (o tym dalej) koronowirusa, to za powód zgonu podaje się właśnie koronawirus. Inaczej mówiąc nie są to zgony „z powodu koronawirusa”. To jawna manipulacja.
Statystyki to świetne narzędzie do … propagandy, manipulacji i zastraszania.
Do tego jeszcze powrócę, ale jak zauważyłeś – w wypowiedzi J. Zięby jest wyjaśniony i punkt 2.
Ad. 2 Testy PCR dzielą się na parę rodzajów, sam PCR stosowany na początku jest nieadekwatny i w tym sensie mógł spowodować panikę w sporej części świata. Obecnie podaje się, że stosowany jest test RT-PCR i że ten jest adekwatny.
W materiale J. Zięby mamy pokazany i omówiony oficjalny i aktualny dokument CDC dotyczący testu RT-PCR oraz opinię twórcy (firmy) stosowanego powszechnie tego testu, dyskredytującą go do obecnie stosowanych celów – test jest przeznaczony tylko do badań naukowych a nie diagnostycznych i nie jest specyficzny, zatem wykrywa dużo innych patogenów, nawet nie koniecznie szkodliwych. Jeśli przyjąć to za wyznacznik (bo są i inne opinie) to mamy do czynienia z błędem medycznym jeśli polegamy na tym teście. Być może są jakieś nowsze generacje testu ale czytam, że nawet jeśli tak jest, to przeprowadzanie badania zależy od kwalifikacji personelu i „ustawionej czułości” odczynników. Czynnikiem zaburzającym dokładność są też współwystępujące choroby zakaźne.
Jest jasne, że im więcej takich testów się przeprowadza, tym więcej pojawia się statystycznych zgonów i zachorowań i z większą niepewnością co do liczb..
Te dwie informacje byłyby zrzuceniem dwóch pierwszych masek propagandy – jak w tytule.
Skąd szła fałszywa informacja o ilości zgonów?
Niedawno Donald Trump „odkrył” jak był oszukiwany przez WHO (Światową Organizację Zdrowia) i ostro ją za to zaatakował. Co prawda mógł wiedzieć o tym wcześniej, ale liczą się czyny. Tym czynem było że zawiesił (a może docelowo i skasuje?) amerykańskie finansowanie WHO – farmaceutycznej tuby propagandowej, odpowiedzialnej za cenzurowanie stron z medycyną alternatywną oraz promowanie szkodliwych leków i procedur. O naturze i historii WHO oraz jej dyrektorze piszę osobno tutaj.
Oficjalnie chodziło o to, że WHO było przeżarte korupcją i służyło narracji chińskiej, że wirus nie stanowi większego zagrożenia. Przez to że WHO na przykład przez długi czas nie rekomendowało wstrzymania lotów, co spowodowało że wiele krajów miało podjąć złe decyzje ws koronawirusa i mógł on rozprzestrzenić się na całym świecie. Chodziło także o to, że WHO jest „na pasku” Chin – także finansowo.
A w szczególności, że WHO podawało właśnie błędne dane statystyczne oparte na arbitralnych i celowo ukierunkowanych modelach matematycznych a nie na realnych przypadkach. Te dwa czynniki przelały miarkę, aczkolwiek D. Trump mógł mieć i starszy plan związany z jego znaną postawą antyszczepionkową (patrz dossier na ten temat na blogu medycznym) , co jest w ostrej sprzeczności z narracją WHO, która szczepionki lansuje. Dodatkowo, ponieważ prezydent – wg hipotezy współpracy z Qanon (patrz Reset świata?) ma na celowniku jednego z frontmanów NWO – B. Gatesa, mocno wspierającego WHO i szczepionki – własne (w sensie przez niego sponsorowane).
Przypomnijmy krótko, że ten miliarder i psychopata w marcu 2020 roku wypowiedział się wprost, że chce zaszczepić każdego człowieka przeciw SARS-Cov-2 i każdemu wszczepić identyfikator w postaci chipa śledzącego. Pomijając fałszywość oczekiwania, że szczepionka w czymś pomoże, pamiętamy że Gates od dawna przedstawia plany depopulacyjne oparte na szczepieniach i już ma na tym polu „osiągnięcia”. B. Gates chce także, by każdy dorosły i każde dziecko miało specjalny certyfikat szczepień, bez których nie byłoby możliwe podróżowanie, a w przyszłości być może także i nabywanie innych usług. W tym tych najbardziej potrzebnych i podstawowych. Co ciekawe, B. Gates zainwestował duże sumy w firmy produkujące szczepienia, jak i ostrzegał przed globalną pandemią, która miała rozpocząć się w Chinach w 2019 roku. Czyli tuż przed „imprezą” zwaną pandemią koronawirusa. Gates miał też udział w propagowaniu jak najdłuższej kwarantanny, żeby mieć czas na przygotowanie swojej szczepionki i pretekst by wszystkich zaszczepić – wobec „tak długo utrzymującej” się pandemii.
Mamy więc zrzucenie kolejnych masek dotyczących prawdziwego działania WHO i B. Gatesa – co zresztą do wielu było i tak wiadome, chociaż może bez wszystkich powiązań. Sprawa szczepień może tu być elementem alfa i omega całego przemyślanego scenariusza. Także polityka, zwłaszcza wewnętrzna w Stanach, odgrywa tu znaczącą rolę.
Te i przewidywane inne posunięcia D. Trumpa dają pewne podstawy oczekiwać, że narracja o pandemii zostanie zmieniona. A ponieważ to, co dzieje się w USA ma przemożny wpływ na cały świat, to może i w Polsce nastąpi jakiś zwrot. Tym bardziej, że nasz rząd jest tak w USA zapatrzony oraz z nim powiązany.
W sumie możemy mieć nieoczekiwany zwrot akcji, który do scenariuszy resetu świata dodaje nowy – ten radykalny, w którym prawie z dnia na dzień normalne życie zostanie przywrócone niejako odgórnym dekretem – odwołaniem pandemii, całego tego szaleństwa. Im nastąpiłoby to szybciej, tym mniejsze byłyby wszelkie straty.
Jednak, mimo sporej ulgi, sprawa może nie być tak prosta – nawet gdyby taki „techniczny reset” nastąpił.
Jak wspomniałem w dyskusyjnej drugiej części art. Reset świata? – głównie za Igorem Witkowskim, autorem serii książek „Instrukcje przebudzenia” – chodzi też o zmianę człowieka. Zatem Witkowski ma inne zdanie, co trzeba też rozważyć, przynajmniej jako jeden z elementów. W ostatniej dyskusji na FB Witkowski napisał ostro:
Ludzie są sterowalni nie dlatego, że ich ktoś do tego zmusza, tylko ze względu na to, co się z nimi dzieje – czego już prawie nikt nie widzi, bo byłoby to nieprzyjemne. … ludzie zawsze będą manipulowani i w wpuszczani w kolejne kanały, dopóki nie będą świadomi i nie zrozumieją przede wszystkim czym świadomość w ogóle jest …
Wyobrażacie sobie może, że przez to [ chodzi o jakąś rewolucję, bunt] będzie lepiej, że problemy znikną? Nie, bo nie ma świadomości, są badania pokazujące, że kreatywność spada, kraje zachodnie (a raczej społeczeństwa) nie są konkurencyjne, więc niby jak mieliby stworzyć cokolwiek? Rewolucje doprowadzą do tego, że w ramach walki z NWO pojawią się przywódcy rewolucyjni podobni jak w innych rewolucjach. Słyszeliście o jakiejkolwiek rewolucji, w której nie byłoby terroru i zamordyzmu – i nędzy, przy okazji? Czym się tak zachwycacie? Może nie widzicie problemu? Może powinniście tego doświadczyć, pogrążyć się naprawdę w tej nienawiści i obłędzie, żeby coś zrozumieć? To jest w tej chwili konkretnym i realnym zagrożeniem. Bardzo duża część społeczeństw zachodnich prze ku takiej rewolucji, zwłaszcza kraje południowe.
Wiele danych wskazuje przy tym na to, że ludzie podlegają regresowi i należy się spodziewać czegoś gorszego niż dotychczas (są to zbyt złożone rzeczy, żeby tu je przedstawić). Ludzie tkwią po prostu w totalnym wypieraniu rzeczywistości i w buncie przeciwko temu, że jest im źle (do czego się przyczynili), w tym buncie będą dążyli do tego, żeby było jeszcze gorzej i by zapaść była większa. Myślicie, że jak ludzie zaczną np. szturmować supermarkety, zacznie się przemoc i będą ginąć, to to cokolwiek polepszy? Łudzicie się, że jest to motywowane czymkolwiek innym, niż zamknięciem i nienawiścią? Myślicie, że będą chcieli w ogóle wyjść z tej spirali, jeśli ją wybrali? To jest niestety głębokie cofnięcie się samych społeczeństw, z którego nie da się ludzkości wyprowadzić inaczej niż przez bolesne skonfrontowanie jej z prawdą o sobie (przypominam, że słowo „apokalipsa” oznacza „odsłonięcie zasłony”). Ludzkość nie przyjmie rozwoju, dopóki nie będzie „naga, głodna i chora”, jak stwierdził ten, w którego teoretycznie wierzycie, ale wierzycie bez woli wyjścia poza mit. Inaczej zakorzenienie tego nie ma żadnych szans. Jest to patologią tak głęboką, że bez naprawdę ciężkiego bólu, o który ludzie cały czas bardzo proszą takim błądzeniem, nie zobaczą nic. A i tak zostaną wyprowadzeni z tej pułapki „wbrew sobie” – według bardzo ważnej zapowiedzi, w książce opisanej (co oznacza przecież, że aż do końca prawdy zobaczyć nie będą chcieli).
Niestety, ale mam wrażenie, że to co robię jest tak przedwczesne, że nie ma sensu – niepotrzebnie miesza tylko ludziom w głowach. Może dopiero po tym rozlewie krwi powinienem zacząć, gdy niektórzy zostaną nieco otrzeźwieni i będą wypierać nieco mniej.
Ponieważ mało osób zna książki i poglądy I. Witkowskiego, zacytuję pewną zwięzłą wypowiedź (Kamil Miezen, autor bloga Globalne przebudzenie), która trafia w sedno narracji pisarza:
W całym procesie transformacji, chodzi o to, aby nastąpiło przewartościowanie u samych podstaw, w samym rdzeniu człowieka. Samo „danie” ludziom np. nowego, sprawnego i dobrego systemu ekonomicznego, czy aresztowanie wszystkich „złych”, nie jest w stanie tego dokonać. Myślenie w tych kategoriach jest kolejnym programem, sugerującym, ktoś za nas posprząta zły świat i system. Prawdziwa przyczyna obecnego stanu rzeczy, całej dysfunkcji i niezdolności do rozwoju tkwi w każdym pojedynczym człowieku, w „wirusie”, w którym pogrążony jest od tysiącleci ludzki, egotyczny umysł, w odcięciu od swojej świadomości.
Myślę, że sama „transformacja duchowa”, która będzie trudna i potrwa dość długo, jest ważna, ale nie powinna nas jednak rozbrajać w działaniach konkretnych, bo to też do niczego nie doprowadzi i może być asumptem do kolejnych ofiar z czystych owieczek – nas pięknoduchów – do dalszego strzyżenia.
Jak napisał Piotr Darski na FB:
Nie każdy ma to coś w sobie by się przebudzić… by nawiązać kontakt z wewnętrzną wiedzą, wyczuciem, intuicją… niektórzy czują, że coś jest nie tak, ale nadal żyją nadzieją, że ktoś za nich przywróci normalność, uczciwość… inni znowu są tak zaprogramowani, zaimplantowani jak roboty …
To na tych świadomych teraz spoczywa największa odpowiedzialność i obowiązek, aby innym otwierać oczy, by ratować świat przed zniewoleniem i system wyższych wartości przed zagładą..!
Pamiętajcie o tym, że skoro już przejrzeliście na oczy to nie czekajcie, bo to czekanie spowoduje, że nieuchronnie spłyniecie wraz z tymi nieświadomymi świata, w którym żyją, głównym mainstreamowym nurtem… do ścieku jaki dla wszystkich gotują…!
Skończyło się przyglądanie i czekanie..! Naszedł czas by rozważnie otwierać pozostałym oczy … w imię świata i wartości, które warto, a nawet trzeba ratować… wartości , na których osadzone jest nasze LUDZKIE życie…
Abstrahując od tego co z ww. informacji jest prawdą, jakie są najlepsze działania i jak dalej potoczą się wydarzenia, przejdę do refleksji o mechanizmach kłamstwa w ogóle i tego, co widzimy.
To zasługuje na monografię i przewiduję, że już są takie pisane pod kątem światowego koronaświrusa. To byłby bestseller.
Dlaczego tak się stało, dlaczego tak ludzie dali się oszukać – z pozbawieniem wielu praw, z upadkiem firm i innymi konsekwencjami włącznie?
Ktoś pisze na FB, że ludzie nie są niczemu winni… bo są manipulowani, indoktrynowani, programowani, oszukiwani, poddawani obróbce praktycznie począwszy od urodzenia. Częściowo się z tym zgadzam, ale musimy także zacząć od siebie, by coś zmienić.
Mamy, jak wyżej, przyczynek w działaniach WHO, także w tym, że medycyna i farmacja rockefellerowska opanowały prawie cały świat.
Ale zagadnienie jest dużo szersze, bo możliwe jest połączenie wielu czynników, które należałoby uwzględnić i jakoś uszeregować. Jeszcze nad tym myślę, gdzie kropkami do połączenia są: łatwowierność, naiwność, lenistwo – zwłaszcza intelektualne, strach, chciwość, zanik wartości, niska wiedza, ignorancja w powiązaniu z arogancją, właśnie kłamstwa, uzależnienia różnego rodzaju, itp.
Te czynniki nie są niezależne, mają wzajemne oddziaływania i wynikanie.
Myślę, że kłamstwa, które przeciętny obywatel przyswaja w mediach, wynikają przede wszystkim z globalnej centralizacji tych mediów (bodajże nawet względem jednego ukrytego dyspozytora głównych tytułów). Pozwala to na sterowanie przekazu wg przyjętej agendy, a ta wynika na ogół z pasożytniczej chciwości i dążenia do absolutnej władzy. Ta super władza ma nie tylko media ale i ośrodki opiniotwórcze, gdzie przykładem jest wspomniana WHO, ale i tysiące sponsorowanych NGO (Non-Governmental Organization) – także przez obsadę ich szefów i urzędników – również aspirujących (na swym poziomie) do władzy i pieniędzy. W obu przypadkach widać czynnik zaniku wartości humanistycznych lub ich pojmowania wg nowych ideologii oderwanych od prawa naturalnego.
Z kolei społeczeństwo temu wierzy powodowane wspomnianym lenistwem, naiwnością, niskim poziomem wykształcenia lub wykształceniem bezwartościowym w obecnym świecie, działaniami schematycznymi – w sumie podatnością na manipulacje.
Jest też uzasadnione teza, że nasze zdolności intelektualne są obniżane przez zatrucie środowiska, żywności, pola elektromagnetyczne ale i typ obowiązującego szkolnictwa pozbawionego propedeutyki logiki, bez nakierowania na samodzielne myślenie (stosującego wprost przeciwnie podejście). Większość społeczeństwa nie potrafi myśleć samodzielnie, nie potrafi czytać między wierszami.
Więc, aby mieć jakieś zdanie, ludzie polegają głównie na mediach głównego nurtu. Tam, a nawet w mediach niezależnych – gdy tylko pojawi się wiedza szersza, ale sprzeczna z centralnie narzuconą, to jest szybko cenzurowana, ośmieszana, nawet blokowana. Władza obezwładnia też tych pracowników mediów lub urzędów, którzy chcieliby się wychylić. Ci z wyższej półki stracą pracę lub drogę awansu, ci szeregowi panicznie boją się o utratę pracy przez bankowe uzależnienie (kredyty, chwilówki), lub po prostu w trosce o zwykły byt, bo system ich ustawił na granicy ubóstwa. Na tych wszystkich szczeblach rządzi wspomniany czynnik strachu, a teraz zwłaszcza, gdy przedsiębiorstwa padają i zwalniają ludzi. Strach poszedł w górę aż sięgnął rządów i państw, które boją się przed społeczeństwem iż będą posądzone o niesprawność w kryzysie. Do tego dochodzą ich międzynarodowe uwarunkowania finansowe, partyjne, koalicyjne, wg poprawności politycznej i ideologicznej. A na poziomie obywatela – ostre regulacje i sankcje.
Diabelski mechanizm, istna pajęczyna czy ośmiornica, jak się to metaforycznie określa.
O szerszym globalnym tle i mechanizmie mówi i pisze od 30 lat David Icke – niedawno w tym wywiadzie https://www.bitchute.com/video/Kz4dRg80NePh/ .
Nawet jeśli te bieżące ograniczenia zostaną poluzowane, to i tak odetchniemy – jak w tym żydowskim kawale o narzekającym na ciasnotę i zgiełk w mieszkaniu, któremu rabin poradził dokwaterować jeszcze kozę, co stworzyło sytuację nie do zniesienia, a po zabraniu kozy – radość – jak już dobrze!
W ten sposób jesteśmy stopniowo urabiani do posłuszeństwa przez nasze zwierzchności – krok po kroku – jak w wyrafinowanej agendzie NWO. Obawiam się, że wielu ludziom wspomniane czipy kontrolne nie są potrzebne – w tym sensie, że już i tak są bezwzględnie posłuszni. Dodatkowo – Polacy są szczególnie na celowniku – także z powodu agendy żydowskiej i innych zakusów na naszą suwerenność. Bo na tym nie koniec – możliwe są bardziej zdradliwe metody.
Tak więc stopniowo zrzucamy maskę pod którą kryją się machinacje przeciw ludziom na różnych polach ich wolności.
Szczególnie zobaczyliśmy zrzucenie maski przez naszego ministra zdrowia, który niedawno stwierdził, że epidemia skończy się dopiero jak zjawi się szczepionka na covid-19 i tylko dzięki niej. A nawet więcej – gdy wszyscy będą zaszczepieni. Czy Ł. Szumowski czeka na szczepionki od Gatesa? To możliwe, jeśli uwzględni się spolegliwość rządu wobec interesów korporacji amerykańskich.
A nawet jeśli na inne, to przecież szczepionka niczego nie leczy, a jej właściwości zapobiegające są prawie zerowe, ponieważ wirusy szybko mutują, a SARS-CoV-2 i pochodne będą mutować podobnie.
Przy okazji minister zdyskredytował wartość LEKÓW, nad którymi się pracuje, a może i zniszczył wysiłki a przynajmniej podciął skrzydła naszych naukowców w tym zakresie Te prace ostatnio wzbudziły nadzieję – zarówno na zażegnanie choroby, jak i na sukces polskiej nauki.
To wystąpienie oraz różne absurdy obecnej sytuacji i ograniczenia sprowokowały mnie do ostrego artykułu Orka, w którym zebrałem różne krytyczne głosy społeczne. Tytuł – od samozaorania. (Uwaga – pewne elementy artykułu są już nieaktualne, ale wymowa pozostaje).
Spadają maski hipokryzji na różnych polach. A może Oni po prostu wiedzą, że pandemii nie ma… skoro nikt z PiSowkiej elity nie nosił maseczek ochronnych podczas paru publicznych imprez – choćby dla zachowania pozorów?
Fizyczne maski pozostawmy tym politykom, którzy powinni się pod nimi skryć przez gniewem Narodu, a jeśli niektórzy mają poczucie wstydu, to by go ukryć jako świadectwo winy, chociaż to wszystko niewiele im pomoże.
Chyba że szybki pozytywny reset po części ich zrehabilituje – jak wspomniałem oni też mogli być wmanewrowani. Ale oportunizm powinien być rozliczony.
Pewne maski spadają by odsłonić sprawców naszej doli, inne by odsłonić bardziej prawdopodobny obraz tego co się dzieje, czyli jest też częściową odsłoną apokaliptycznej kurtyny.
Ktoś powie – ty też się odsłoniłeś, że wierzysz w „teorie spiskowe”.
Tak i nie. W „niezliczonej” ilości wpisów i artykułów wykazuję że światem rządzą spiski, zatem nie chodzi o teorie, ale o realne fakty – tyle, że nie są na ogół uświadamiane lub wypierane ze świadomości ludzi, często właśnie za sprawą mediów, stosujących wytrych „teoria”.
Zatem wiara ma tu dwa oblicza – jedni wierzą medialnemu przkazowi, drudzy – znając fakty, nie muszą wierzyć bo … wiedzą.
Wkrótce pewne spiski staną się oczywiste…
Takie są moje refleksje na dziś (piszę 17 kwietnia, ale prawdopodobnie przetrzymam trochę ten wpis oczekując na bardziej konkretne doniesienia) – w razie czego nie strzelajcie do posłańca – wszystkie informacje biorę z sieci i lektur, jak każdy z Was może to uczynić.
I jeszcze zastrzeżenie, które wielokrotnie powtarzam.
Czy epidemia to blaga i do jakiego stopnia – to jeszcze sprawa otwarta.
Znany włoski lekarz, dr Montanari, wygłosił opinię, że koronawirus jest tak samo groźny jak grypa, ale ekstremalnie zaraźliwy. Wg niego ma go już połowa ludzi w Europie (wywiad był w połowie marca). Większość przechodzi go bezobjawowo lub z niewielkimi objawami. Ale w związku z jego zaraźliwością, występuje dużo ciężkich przypadków w krótkim odstępie czasu, zwłaszcza przy chorobach współwystępujących, więc mamy paraliż służby zdrowia. Jednak występuje tutaj coś jeszcze. Otóż koronawirus w tych cięższych przypadkach podobno daje też takie objawy, których w przypadku zwykłej grypy nie ma. Atakuje on wątrobę i nerki, gromadzi się wtedy też w jądrach u mężczyzn, mogąc spowodować bezpłodność. Zatem nie bagatelizuję tych ewentualnych innych objawów, bo to może umyka w ogólnej narracji. Myj ręce, zachowuj higienę itp.