Design a site like this with WordPress.com
Rozpocznij

Masowa histeria i epidemie, których nie było

bialaksiega

Niewątpliwie ważnym krajowym wydarzeniem września 2022 było opublikowanie Białej Księgi Pandemii Koronawirusa.
Opis ogólny tej obszernej i wyjątkowej pracy (442 strony) podałem jeszcze przed publikacją  jako 40. pozycję suplementu w naszym wykazie Kowidowe książki, a obecne jest dostępny na stronie sprzedażowej –  https://ordomedicus.org/produkt/biala-ksiega-pandemii-koronawirusa .

Ta praca zbiorowa z Ordo Medicus i towarzysząca jej szeroka akcja informacyjno-edukacyjna, jest dziełem zbiorowym, które na podstawie licznych opracowań naukowych podsumowuje tytułowe zjawisko. Jej wymowa jest mocno krytyczna.
Oprócz wersji papierowej i cyfrowej w PDF w przygotowaniu jest wersja mobilna książki w formacie epub i mobi oraz audiobook.

Białą księgę wysłano dotąd za potwierdzeniem odbioru do ponad 5700 (!) ważnych podmiotów jak: posłowie i senatorowie. kuratorzy, ministerstwa, NFZ, PAN, prokuratura, Rada medyczna, ZUS, prezydenci i burmistrzowie miast, dziennikarze, sądy, Rzecznik Praw Obywatelskich Rzecznik Praw Dziecka, Sanepid, Starostwa, Urząd Marszałkowski ze szczególnym uwzględnieniem wydziałów zdrowia, Urząd Wojewódzki ze szczególnym uwzględnieniem wydziałów zdrowia, Izby lekarskie, biskupi, związki zawodowe, szpitale, Lasy państwowe, stacje radiowe itd.  a wysyłka nadal trwa.
Ciekawe jaki będzie odzew – czy nadal wyzywanie od szurów czy otrzeźwienie?

Chociaż możesz mieć tę publikację w formie cyfrowej (PDF) za darmo za dobrowolny datek na rzecz redakcji (Ordo Medicus), to przedstawiam jako przykład wybrany podrozdział – fragment z rozdziału 3 . D I A G N O S T Y K A  „C O V I D – 1 9”.

Wybrałem go ze względu na kontrowersyjny dla wielu tytuł oraz ogólniejsze przesłanie, które po raz kolejny pokazuje manipulacje w medycynie za sprawą uzależnienia od BigPharma, oraz o tym jak łatwo jest manipulować społeczeństwem przez media i ich sponsorów.
Wyróżnienia i uwagi  w {  } własne.


1. „Negatywne informacje wielokrotnie powtarzane i rozpowszechniane za pośrednictwem środków masowego przekazu mogą destruktywnie wpłynąć na zdrowie publiczne, wywołując efekt nocebo i prowadząc do masowej histerii.
Masowe i cyfrowe media powiązane z państwem mogły wywierać negatywny wpływ [na ludzi] podczas kryzysu COVID-19. Wynikająca z tego zbiorowa histeria mogła przyczynić się do błędów popełnianych przez polityków i poszczególne rządy, wydające decyzje niezgodne z zaleceniami zdrowotnymi.
Chociaż masowa histeria może wystąpić w społeczeństwach, gdzie ingerencja państwa jest minimalna, istnieją pewne mechanizmy samonaprawcze, których celem jest ograniczenie szkód, takie jak święte prawa własności prywatnej.
Jednakże masowa histeria może się nasilać i wzmacniać, gdy negatywne informacje pochodzą z autorytatywnego źródła, gdy media są upolitycznione, a sieci społecznościowe sprawiają, że negatywne informacje są wszechobecne. { plus cenzura  prewencyjna i samocenzura dziennikarzy/naukowców/lekarzy konformistycznych i osób „poprawnych politycznie }
Tym samym uważamy, że negatywne długoterminowe skutki masowej histerii są potęgowane przez wielkość państwa” [Bagus 2021].

2. W przeszłości już miały miejsce „epidemie, których nie było”, wykreowane przez masową histerię i rutynowe testowanie:

a. Wiosną 2006 roku personel placówki Dartmouth-Hitchcock Medical Center w New Hampshire zaczął wykazywać objawy infekcji dróg oddechowych, czemu towarzyszyła wysoka gorączka i nieustanny kaszel, który sprawiał, że brakowało im tchu. Trwało to wiele tygodni. Korzystając z najnowszych technik PCR, laboratoria Dartmouth-Hitchcock odkryły 142 przypadki krztuśca, który powoduje zapalenie płuc u podatnych dorosłych i może być śmiertelny dla niemowląt. Procedury medyczne (związane z innymi chorobami, np. zabiegi, badania diagnostyczne itp. – przyp. autora) zostały odwołane, a łóżka szpitalne wyłączone z użytku. Prawie 1000 pracowników służby zdrowia otrzymało urlop, 1445 było leczonych antybiotykami, a 4524 zostało zaszczepionych przeciwko krztuścowi.
Osiem miesięcy później, kiedy stanowy departament zdrowia zakończył standardowe testy posiewowe, nie udało się potwierdzić ani jednego przypadku krztuśca. Wygląda na to, że Dartmouth-Hitchcock cierpiał na epidemię zwykłych chorób układu oddechowego, nie groźniejszych niż zwykłe przeziębienie!
W styczniu następnego roku „New York Times” opublikował artykuł pod tytułem:
Wiara w szybki test prowadzi do epidemii, której nie było. „Pseudoepidemie cały czas mają miejsce” – powiedziała dr Trish Perl, była prezes Society of Epidemiologists of America. „To spory problem. […] Domyślam się, że to, co wydarzyło się w Dartmouth, stanie się bardziej powszechne” – dodała. „Testy PCR są szybkie i niezwykle czułe, ale ich czułość sprawia, że prawdopodobnie są to fałszywe alarmy […], kiedy testuje się setki lub tysiące ludzi, jak miało to miejsce w Dartmouth, fałszywe alarmy mogą sprawiać wrażenie, że panuje epidemia”, donosi „New York Times” [Brownstone Institute 2021].
{ jak wiadomo – test PCR, zwłaszcza przy ilości cyklów powielania materiału z próbki ponad ok. 25, staje się zbyt czuły, a im więcej tych cykli, to staje się zupełnie niewiarygodny, zatem nie nadaje się do diagnostyki – jest o tym szeroko np. w
Fałszywa pandemia. Krytyka naukowców i lekarzy. PCR. Cz.2.  tej samej redakcji. }

b. „Wiosną 2009 roku 5-letni chłopiec mieszkający w pobliżu dużej hodowli świń w Meksyku zachorował na nieznaną chorobę, która wywołała u niego wysoką gorączkę oraz ból gardła i całego ciała. Kilka tygodni później laboratorium w Kanadzie przetestowało wymaz z nosa chłopca i odkryło odmianę wirusa grypy podobnego do wirusa ptasiej grypy H1N1, który oznaczono jako H1N1/09, a który niedługo później stał się znany jako „świńska grypa”. 28 kwietnia 2009 firma  biotechnologiczna w Kolorado ogłosiła, że opracowała MChip, wersję FluChip, który umożliwiał testom PCR odróżnienie wirusa świńskiej grypy H1N1/09 od innych typów grypy. »Ponieważ test FluChip można przeprowadzić w ciągu jednego dnia – powiedziała wiodąca programistka i dyrektor generalny InDevR, prof. Kathy Rowlen – może być stosowany w stanowych laboratoriach zdrowia publicznego, aby znacznie poprawić nadzór nad grypą i naszą zdolność do śledzenia wirusa«. Do tego czasu na górze strony internetowej Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) dotyczącej gotowości [do reakcji] na wypadek pandemii widniało oświadczenie: »Pandemia grypy występuje, gdy pojawia się nowy wirus grypy, na który ludzka populacja nie ma odporności, co skutkuje kilkoma równoczesnymi epidemiami na całym świecie z ogromną liczbą zgonów i chorób«. Niecały tydzień po ogłoszeniu [informacji o dostępności] MChipa WHO usunęło stamtąd frazę »ogromna liczba zgonów i chorób«, tak aby do ogłoszenia pandemii wystarczyło jedynie to, że »pojawił się nowy wirus grypy, przeciwko któremu ludzka populacja nie ma odporności«. Gdy tylko laboratoria rozpoczęły przeprowadzanie testów PCR z MChipem, wszędzie znajdowały wirusa H1N1/09. Na początku czerwca 2009 prawie trzy czwarte osób, u których wykryto grypę miało pozytywny wynik testu na świńską grypę.
Media głównego nurtu informowały o codziennym wzroście zachorowań, porównując go z pandemią grypy w 1918 r., która zabiła wtedy ponad 50 milionów ludzi. To, o czym zapomnieli wspomnieć, to fakt, że chociaż mają one podobne nazwy, to jednak ptasia grypa H1N1 ma zupełnie inny przebieg i jest znacznie bardziej zabójcza niż świńska grypa H1N1/09. Mimo że do tego czasu było mniej niż 500 zgonów w porównaniu do ponad 20 000 zgonów podczas ciężkiej epidemii grypy, ludzie gromadzili się w ośrodkach zdrowia, żądając poddania ich testom, co prowadziło do wykrywania jeszcze większej liczby pozytywnych „przypadków”. W połowie maja wyżsi przedstawiciele wszystkich głównych firm farmaceutycznych spotkali się z dyrektor generalną WHO – Margaret Chan, i sekretarzem generalnym ONZ – Banem Ki Moonem, aby omówić kwestie związane z dostawą szczepionek przeciwko świńskiej grypie. Wiele kontraktów zostało już wtedy podpisanych. Niemcy miały kontrakt z GlaxoSmithKline (GSK) na zakup 50 milionów dawek za pół miliarda euro, który wszedł w życie automatycznie wraz z ogłoszeniem pandemii. Wielka Brytania kupiła 132 miliony dawek – po dwie na każdego mieszkańca kraju. 11 czerwca 2009 r. dyrektor generalna WHO ogłosiła: »Na podstawie oceny dowodów przez ekspertów uznaliśmy, że naukowe kryteria pandemii grypy zostały spełnione. Świat stoi teraz na początku pandemii grypy«. 16 lipca „The Guardian” poinformował, że świńska grypa szybko rozprzestrzenia się w Wielkiej Brytanii, przy czym w zeszłym tygodniu w samej tylko Anglii zachorowało na nią 55 000 osób. Naczelny lekarz Wielkiej Brytanii, profesor Sir Liam Donaldson, ostrzegał, że w najgorszym przypadku 30% osób spośród całej populacji może zostać zarażonych, a 65 000 stracić życie. 20 lipca w badaniu opublikowanym na łamach „The Lancet”, którego współautorem było WHO, i doradca rządu Wielkiej Brytanii, Neil Ferguson zalecił zamknięcie szkół i kościołów w celu spowolnienia epidemii oraz obniżenia poziomu stresu i chaosu, jaki wywołało to w strukturach NHS [National Health Service] i „dania więcej czasu na produkcję szczepionek”. Tego samego dnia dyrektor generalna WHO, Margaret Chan, ogłosiła, że »w najlepszym przypadku producenci szczepionek mogą wyprodukować rocznie 4,9 miliarda szczepionek przeciw grypie pandemicznej«. Cztery dni później oficjalny rzecznik administracji Obamy ostrzegł, że »jeżeli kampania szczepień i inne środki nie powiodą się, może umrzeć nawet kilkaset tysięcy osób«. Ostrzeżenia przyniosły pożądany skutek. W tym samym tygodniu wskaźniki konsultacji w Wielkiej Brytanii dotyczące chorób grypopodobnych (ILI) były najwyższe od czasu ostatniej ciężkiej epidemii grypy, która miała miejsce w latach 1999/2000, mimo że od 15 lat utrzymywała się niska śmiertelność. 29 września 2009 r. szczepionka Pandemrix firmy GlaxoSmithKline (GSK) została szybko zatwierdzona przez Europejską Agencję Leków, a już w następnym tygodniu kolejna – Celvapan, firmy Baxter. 19 listopada WHO ogłosiło, że na całym świecie podano 65 milionów dawek szczepionki. Pod koniec 2009 roku stawało się coraz bardziej oczywiste, że świńska grypa nie jest tym, za co ją uważano. Poprzedniej zimy (2008/2009) Biuro Statystyki Narodowej (ONS) odnotowało 36  700 zgonów w Anglii i Walii – najwięcej od ostatniego wybuchu ciężkiej grypy w latach 1999/2000.
Mimo że zima 2009 r. była najchłodniejsza od 30 lat, liczba zgonów była o 30% niższa niż w poprzednim roku. Czymkolwiek była świńska grypa, nie była tak śmiertelna, jak inne jej odmiany. 26 stycznia następnego roku Wolfgang Wodarg, niemiecki lekarz i poseł Bundestagu, powiedział Radzie Europejskiej w Strasburgu, że największe światowe korporacje farmaceutyczne zorganizowały „kampanię paniki” w celu sprzedaży szczepionek, wywierając presję na WHO, aby ogłosiło, jak ją nazwał, „fałszywą pandemię” będącą w rzeczywistości »jednym z największych skandali medycznych stulecia«. »Miliony ludzi na całym świecie zostało zaszczepionych bez powodu – powiedział Wodarg, zwiększając zyski firm farmaceutycznych o ponad 18 miliardów dolarów. Roczna sprzedaż samego Tamiflu wzrosła o 435 procent – do wysokości 2,2 miliarda euro.
W kwietniu 2010 roku stało się jasne, że większość szczepionek była niepotrzebna. Rząd USA kupił 229 milionów dawek, z których wykorzystano tylko 91 milionów. Część nadwyżek składowano luzem, część wysyłano do krajów rozwijających się, a 71 milionów dawek zniszczono. 12 marca 2010 roku SPIEGEL International opublikował artykuł, który zatytułował:
Rekonstrukcja masowej histerii kończący się pytaniem: »Te organizacje utraciły cenne zaufanie. Kiedy nadejdzie następna pandemia, kto uwierzy w ich diagnozy?«.
Jednak okazało się, że nie trzeba było zbyt długo czekać na odpowiedź. W grudniu „The Independent” opublikował artykuł zatytułowany:
Świńska grypa. Zabójczy wirus, który w rzeczywistości ratował życie. Najnowszy raport ONS dotyczący nadmiernej liczby zgonów w zimie wykazał, że zamiast dodatkowych 65 000 zgonów spowodowanych świńską grypą przewidywanych przez brytyjskiego naczelnego lekarza, profesora Sir Liama Donaldsona, śmiertelność w zimie 2009 roku była o 30% niższa niż w poprzednim roku. Zamiast uznania niskiego wskaźnika śmiertelności dowodzącego, że świńska grypa była fałszywą pandemią, zaufanie do organizacji, które „przegrały cenne zaufanie”, zostało szybko odbudowane, gdy przedstawiono świńską grypę jako coś, co „w rzeczywistości ratowało życie”, gdyż wyparło zwykłą grypę«” [Brownstone Institute 2021].

c. „Empiryczne dowody na masową histerię, czyli zbiorowy niepokój wywołany postrzeganiem czegoś jako zagrożenia, sięgają co najmniej średniowiecza. Również w czasach nowożytnych miały miejsce liczne takie przypadki. Jednym z najsłynniejszych była zbiorowa histeria, która rozwinęła się po wyemitowaniu w 1938 roku słuchowiska radiowego Orsona Wellesa pt. Wojna światów, w którym doszło do rzekomego ataku Marsjan na Ziemię. Niektórzy słuchacze, prawdopodobnie doświadczający wciąż dużego napięcia z powodu niedawnego porozumienia monachijskiego, które miało miejsce w tym samym roku, wpadli w panikę, myśląc, że naprawdę zostali zaatakowani przez Marsjan. Innym, równie ciekawym, a zarazem nowszym przypadkiem zbiorowej histerii, jest historia emisji w 2006 r. portugalskiego programu telewizyjnego pt. Strawberries with Sugar. W jednym z jego odcinków bohaterowie serialu zostali zarażeni wirusem zagrażającym ich życiu. Po wyemitowaniu odcinka zachorowało ponad trzystu portugalskich uczniów. Zgłaszali objawy podobne do tych, których doświadczyli bohaterowie tego programu, takie jak wysypka czy trudności w oddychaniu. W wyniku tego kilka szkół w Portugalii zostało zamkniętych. Jednak dochodzenie przeprowadzone przez portugalski Narodowy Instytut Ratownictwa Medycznego wykazało, że w rzeczywistości wirus nie istniał i że objawy były spowodowane niepokojem oglądających program, tj. były efektem masowej histerii. Inny, bliski nam czasowo (wydarzenie miało miejsce we wrześniu 2018 r.) przypadek masowej histerii związanej z wirusem dotyczył lotu 203 liniami Emirates.
Niektórzy jego pasażerowie mieli objawy grypopodobne. Kiedy inni podróżni je dostrzegli, również zaczęli źle się czuć, w efekcie czego wybuchła panika, która osiągnęła taki poziom, że po dotarciu do Nowego Jorku wszyscy pasażerowie zostali poddani kwarantannie. Dochodzenie przeprowadzone po incydencie wykazało, że tylko kilku pasażerów faktycznie miało sezonową grypę lub przeziębienie. Rzeczywiście, choroby są idealnym podłożem do rozwoju masowej histerii” [Bagus 2021].

Cytowane źródła

Bagus P., Peña-Ramos JA and Sánchez-Bayón A. COVID-19 and the political economy of mass hysteria. International Journal of Environmental Research and Public Health. 2021;18(4):1376

Brownstone Institute 2021: https://brownstone.org/articles/pcr-tests-and-the-rise-of-disease-panic/

Reklama

Australia

gaszenie pożaru z helikoptera
Zdjęcie: https://www.theguardian.com/

Mówienie o katastrofach jest lepsze
od katastrofalnego przemilczenia lub popadania w katastrofizm.
LK

Australia to gorący temat, także dosłownie, z powodu pożarów, jakie tam występują od paru miesięcy (9.2019 – teraz – 1.2020).
Temat wpisuje się w ogólniejszą dyskusję o klimacie, przyrodzie i postępowaniu człowieka.
Pod tym względem główna narracja o tych pożarach jest wręcz emblematyczna – nie tylko w kontekście ekologii. ale w ogóle obecnej ideologizacji polityki, nauki, kultury oraz sposobów myślenia.

Ten główny nurt obarcza człowieka o wszystko co złe (co faktycznie bywa prawdą, ale z innym ‚wektorem’), a jednocześnie próbuje stawiać na pomniki postawy, które nie zawsze są mądre czy szczere.

Ponieważ jest bardzo dużo materiałów w głównych mediach, w tym też niekończące się dyskusje, które podsycają uczucia gniewu i widma katastrofy niemal na skalę globalną, to pozwolę sobie na skromną przeciwwagę – podejście bardziej wyważone i sceptyczne. Myślę, że nie powinniśmy polegać na poziomie Grety Thunberg (a raczej skryptów jakie się jej pisze).

Zatem dotykam delikatnego tematu, a ten artykuł zapewne wywoła dyskusje, jeśli nawet nie gwałtowny opór niektórych, że to tendencyjne. Ale – skoro przeciwwaga, to właśnie tak, mimo mojej adoracji przyrody (Lektury leśne, O zieleni i przyrodzie… i wiele więcej) i pełnej empatii dla ofiar. Ten szerszy kontekst tu jednak ograniczę, bo pojawi się gdzie indziej *

———-

Pożary w Australii, to wielka klęska ekologiczna, miliony zabitych zwierząt, spalonych roślin, straty w mieniu i ludziach, cierpienia i możliwe długofalowe skutki ekologiczne i materialne. Pyły i powietrze nasycone różnymi substancjami z pożarów na pewno powodują negatywne skutki zdrowotne.
Chociaż niektóre alarmistyczne mapy oraz zdjęcia są przesadzone (to często fotomontaże i fejki działające na wyobraźnię – widzę w tym preparowany oręż „ekologów”), to mimo wszystko dziwi zasięg – od jednego skraju kontynentu do drugiego, a także na miejscach pustynnych, gdzie praktycznie nie ma co się palić. Przecież ogień jako taki nie przeniósł się sam na takie odległości setek a nawet tysięcy kilometrów. Stąd uzasadnione podejrzenie (nie tylko moje), że powód jest ludzki, a dokładniej – podpalenia. Znana australijska poprawność polityczna nie jest skłonna szerzej rozgłaszać takie tezy, tym bardziej, że to zaprzeczyło by głośnej narracji o zmianie klimatu jako przyczynie, aczkolwiek władze robią swoje w paru kierunkach, o czym dalej.
O ile zmiany klimatu są faktem, to warto tu być precyzyjnym. Te pożary mogą być dla ekologów koronnym argumentem, a przynajmniej działają publicystyczne na ich korzyść, chociaż są często naciągane.
Bo czy jest taka jest kolejność przyczynowo-skutkowa? To chyba jasne, że ocieplenie klimatu nie jest POWODEM (nie zapaliło) tylu pożarów, a tylko czynnikiem je ułatwiającym – zwiększa palność mas biologicznych. Np. specyfiką niektórych obszarów są lasy eukaliptusowe, których olejek tworzący w powietrzu zawiesinę ma temperaturę zapłonu 53 °C. Pojawiło się sporo głosów, że jest to zamówiona akcja mająca podsycać nastroje i działania utrzymujące „walkę z klimatem” („a nie mówiliśmy?”). Powiązanie z klimatem jest dwustronne – płonące od wielu miesięcy olbrzymie obszary mają wpływ na klimat tej części świata. Pyły osiadające nawet na Nowej Zelandii  zmniejszają albedo lodowców, co zapewne spowoduje częściowo ich topnienie.

Z popularnych polskich głosów na początek przywołam ten R. Tekieli z 10.01.2020 w artykule Globalne kłamstwo i NASA , przy czym, na razie nie oceniając (może być nieco przesady w drugą stronę),  wezmę tylko węższy wątek australijski i tylko parę cytatów (ale polecam całość).

Na rozpowszechnionej globalnie infografice NASA udającej zdjęcie satelitarne, Australia wygląda jakby pochłaniała ją czerwona lawa. Wygląda to przerażająco. Do tego nagłówki i tytuły: Kataklizm, Katastrofa, Armagedon. „Mapa pożarów w Australii. Infografika tragedii”. „Śmiertelne pożary w Australii. Ogień coraz bliżej Sydney” itp. Do tego zdjęcia poparzonych zwierząt. Spalone kangury zwinięte w pozycji embrionalnej. Potworności. Każdy człowiek widząc to jest wstrząśnięty…  dziś najpoważniejsze zdawałoby się media prześcigają się niczym brukowce w hiperbolizacji, zakłamywaniu rzeczywistości.  Choć dziennikarze piszą niby uczciwie: „Pożary buszu w Australii – jedne z największych w historii”. Tak jedne z największych, to znaczy, nie największe. Były większe i o wiele większe. …

A skoro nie największe, to zróbmy, żeby były jednak jakoś wyjątkowe: „Pożary buszu w Australii o tej porze roku nie są niczym niezwykłym, jednak w tym roku zaczęły się wcześniej niż zazwyczaj”. W 95 % doniesień nie podaje się obszaru objętego pożarami. Za to używa się trybu niedokonanego, by nie kłamiąc budować  atmosferę grozy:
„Gigantyczne pożary trawią Australię. Ogień zbliża się do ludzkich osiedli” ale się nie zbliży. Tak samo jak nie zbliżył się do Sydney, co sugerował cytowany na początku przeze mnie tytuł. “Istnieje możliwość przekroczenia przez pożar tamy…”. Oczywiście taka możliwość w rzeczywistości nie istnieje, bo za tamą nie ma buszu. Nie ma się więc co palić. Australia to kraj pustynny. A piasek jest niepalny.
„Obecne pożary w Australii to tylko przedsmak tego, co nas czeka”. Ale czekać nie musi. …temat ten już zaczyna się wyczerpywać …Coś napisać muszą też portale branżowe: „Australijskie pożary trawią też gospodarkę”. No tak, to oczywiste, ale dla gospodarki tego wielkiego kraju to margines marginesu.
2002 roku pożary buszu w jednym australijskim Terytorium Południowym objęły tereny niemal dwa razy większe niż dziś, bo ponad 15,000,000 hektarów. Piętnaście milionów boisk piłkarskich.

Czytamy: „NASA pokazała, jak z kosmosu wyglądają pożary w Australii. Były to poruszające zdjęcia ale fałszywe”.

[Wtręt: Myli się podkolorowane mapki temperatury jak ta poniżej z obszarami pożarów. Zaznaczone centrum temperatur (50 stopni C) przypada na teren pustynny, gdzie jeśli się coś pali to tylko nikłe trawy. O tych zafałszowaniach będzie jeszcze dalej. ]

temperatury

Z tym, że większość odbiorców myślała, że to zdjęcia, że to prawdziwy zapis rzeczywistości. Nic z tego. A prasa zaczyna już o tym kłamstwie pisać, bo zaczęła się właśnie faza kanibalizacji kłamstwa. Na końcu cyklu medialnego mamy bowiem fazę kanibalizacji. Teraz media będą żyły częściowym odkręcaniem tego, co nakłamały.
Kłamią, bowiem za duże za kłamstwem klimatycznym stoją pieniądze. Biliony dolarów.
W sierpniu 2018 roku też mieliśmy „Ogromne pożary w Australii, mimo kalendarzowej zimy. Spłonęło już kilka tysięcy hektarów”. Te ubiegłoroczne pożary nie były zatem ogromne skoro w latach 70. płonął dwa tysiące razy większy obszar. Ale jesteście państwo wobec informacji telewizyjnych i radiowych bezradni. Ludzie wychwytują głównie emocje. [czy w zeszłym roku słyszeliśmy tyle o tych pożarach? I kto pamięta starsze? Zdecydowana mniejszość ludzi. A młodzież, która dziś bierze w manifestacjach już w ogóle – nie było jej na świeci gdy] na przełomie 1974 i 1975 roku w  Queensland, na terytorium Południowej i Wschodniej Australii, na Terytorium Północnym i w Nowej Południowej Walii spłonęło 107 milionów hektarów buszu. Dziś ponad 10 razy mniej.

Wszyscy piszą: dziś zginęło pół miliarda zwierząt. Twórcy raportu, na którym opierają się media całego świata policzyli te zwierzęta? Nie, założyli, że na jeden hektar przypada średnio 17,5 sztuk ssaków. Co oznacza, że na przełomie 74. i 75. roku zginęło nie pół miliarda, a pięć miliardów zwierząt. Wtedy był prawdziwy Armagedon.
Przecież podobnie jak dziś z Australią było z niedawną histerią medialną wokół pożarów puszczy amazońskiej. Były to ewidentne podpalenia z chęci zysku, nie mające najmniejszego związku z globalnym ociepleniem nie wywołanym przecież przez człowieka. Co więcej równolegle z Amazonią paliła się Afryka. Pożary obejmowały obszary kilkakrotnie większe niż w Ameryce Południowej. Ale nikt nie miał interesu, żeby te akurat pożary nagłośnić.”

Potem pojawiło się polskie dziennikarskie opracowanie tego tematu – https://wgospodarce.pl/informacje/73683-to-nie-klimat-podpala-australie-to-ludzie, które rozwijam dalej wg źródłowego doniesienia z Australii.

Jeden z komentarzy (fragment): Australia nie ucierpiała dlatego premier tak późno zareagował. Jednakże biali ludzie, jak dobrze sami wiecie, przyzwyczajeni do dostatku uważają te pożary za „koniec świata”. Moim zdaniem opieszałe działania Rządu + celowe (!) podpalenia spowodowały całą tragedię. Jedynym zjawiskiem mogącym samoczynnie rozpocząć tak duże pożary to burze oraz nieświadome podpalenia … Rośliny i zwierzęta są przystosowane do ekstremalnych warunków…  Szkoda mi zwierząt i przyrody, bo przy poziomie eksploatacji oraz zniszczeń spowodowanych przez białego człowieka ekosystem w Australii będzie się dłużej odbudowywał. Chyba, że organizacje zajmujące się buszem skutecznie dzięki pieniądzom zabezpieczą te tereny i pogonią tępych farmerów/hodowców bydła. Aborygeni już dawno powinni pogonić tych kretynów….

W dyskusji pod artykułem napisałem m.in.:

Nie bagatelizuję strat ani zjawiska, zwłaszcza degradacji bioróżnorodności i zaniku gatunków. …
… Jak wynika z doniesień z samej Australii aresztowano tam już ok. 180 podpalaczy, część z nich to międzynarodowi aktywiści (niektórzy mają w kartotekach podpalenia w Grecji). Media wrzucają dla sensacji fałszywe mapki lub frazy-straszaki. Oskarża się tamtejszy rząd o nieudolność, korupcję i że służby dały się zaskoczyć wcześniejszym niż zwykle okresem upałów., kiedy to wysyła się kontrolerów i strażaków na dyżury.
… Równolegle z Amazonią paliła się Afryka. Pożary obejmowały obszary kilkakrotnie większe niż w Ameryce Południowej. Ale nikt nie miał interesu, żeby te akurat pożary nagłośnić.
Podobnie też jak nie nagłaśnia się badań szkockich naukowców z Uniwersytetu w Edynburgu, które wyjaśniają dlaczego tam się paliło na taką skalę, a przy okazji że co do CO2 własnie tam (Afryka Wschodnia, zwłaszcza zaś Sudan Południowy) jest główne światowe źródło CO2 i metanu. To jednak inny temat, do którego wrócę w zapowiedzianym materiale. *
Wielu przyjmuje tezę podpaleń z niedowierzaniem. Jest jednak coraz więcej dowodów na celowe podpalenia buszu w Australii – w tym oficjalne dane na ten temat.
Te informacje oparłem głównie na doniesieniach australijskich jak Australian Bushfire Crisis – 183 people arrested,  24 charded starting fires oraz na różnych cytatach na https://www.facebook.com/RacjonalistaPL/posts/10157114398514366 i w omówieniach.
Z tego oryginalnego artykułu biorę następującą ilustrację
Dla  osób nie czytających po angielsku – jest podobne omówienie w artykule To nie klimat podpala Australię, to ludzie (źr. News.com.au, mw), które cytuję we fragmentach, podkreślenia moje:

183 osób za około 200 przestępstw związanych z pożarami lasów – złośliwych i innych. Spośród nich 24 osoby zostały oskarżone o celowe rozpalanie pożarów buszu.

Kolejne 53 zostały oskarżone, ukarane grzywną lub pouczone za nieprzestrzeganie całkowitego zakazu używania ognia, a kolejne 47 za porzucenie zapalonego papierosa.

10 września ubiegłego roku policja w Queensland powołała Taskforce Overcross, aby „zapobiegać, powstrzymać i badać wszystkie znaczące pożary buszu w Queensland – skomentował rzecznik prasowy policji dla news.com.au.

Do tej chwili podjęto działania policyjne w stosunku do 101 osób pod zarzutem 172 osób, w tym 32 dorosłych i 69 nieletnich, którzy zostali osądzeni za „przestępstwa związane z lekkomyślnym i / lub umyślnym podpalaniem”.

Rodzaj wykroczeń wykrytych w całym stanie obejmuje nieupoważnione rozpalenie ognia, naruszenie lokalnych zakazów przeciwpożarowych i narażenie mienia na podstawie kodeksu karnego” – podał rzecznik policji.

Władze Australii Południowej uruchomiły grupę zadaniową operacji NOMAD 1 września ubiegłego roku, ścigając szereg przestępstw związanych z pożarami.

Od tego czasu odnotowano ogółem 85 aresztowań lub doniesień obejmujących szereg działań, w tym zarzuty niezwiązane z pożarem za uszkodzenie mienia lub podpalenie.

Badania

Również w poprzednich badaniach dot. przyczyn pożarów, kryminolodzy oszacowali, że 85 proc. pożarów buszu spowodowali ludzie. Jednak te badania obejmują również przyczyny niezamierzone, jak pozostawienie płonącego ogniska, czy wyrzucenie papierosa z okna jadącego samochodu.

Badania kontynuowano w 2008 roku. Ustalono wtedy, że ok. 8 proc. odnotowanych formalnie pożarów roślinności było efektem działań podpalaczy.

Kolejne 22 proc. przebadanych wybuchów pożarów buszu w badaniu Australijskiego Instytutu Kryminologii uznano za podejrzane. Dla około 40 procent nie można przypisać przyczyny.

W trakcie dochodzeń okazało się, że większość jest efektem celowych podpaleń dokonanych przez człowieka – powiedziała Janet Stanley, profesor nadzwyczajny w Sustainable Society Institute na Melbourne University. – Ale oficjalne pożary to tylko wierzchołek góry lodowej. Uważa się, że faktyczna liczba pożarów buszu w Australii jest około pięciokrotnie wyższa niż odnotowano. Praktycznie żaden z tych niezapisanych pożarów nie był badany.

Z innego źródła (BBC):
Znaczna część tych pożarów wywołana jest celowo. Według ostatnich badań każdego roku w Australii notuje się 52-62 tys. pożarów lasów. Spośród nich 13% wywoływanych jest niewątpliwie przez celową działalność człowieka, natomiast kolejne 37% jest o to podejrzewanych. Czyli każdego roku 31 tys. pożarów lasów to celowe podpalenia lub przypuszczalne celowe podpalenia. Nie chodzi tutaj o lekkomyślność czy przypadkowe zaprószenia, lecz celowe wywoływanie pożarów. Jak widać – szacunki ilościowe są różne, ale co do istoty źródła zgodne.

W Australii mają  starodawną „kulturę” wypalania buszu – Aborygeni od tysięcy lat wiedzieli jak go wypalać by pasy traw nie stanowiły pomostów pomiędzy skupiskami drzew i mieli inne metody dbania o las. Te metody idą jednak w zapomnienie.

Niestety nacisk  „ekologów” spowodował, że rząd się ugiął  i zabronił wypalania suchych traw (w kontrolowany sposób dla zachowania porządku i zdrowych terenów). Patrz Right  Fire For Right Future: How Cultural Burning Can Protect Australia From Catastrophic Blazes oraz https://guides.slv.vic.gov.au/bushfires/1851.

Ingerencja ludzi, władz, przemysłu i „ekologów” spowodowała, że tak zdegradowali środowisko, że te pożary są coraz gorsze.   Długa historia… https://canyonleigh.rfsa.org.au/notice-board… 

Oto wypowiedź potwierdzajaca, że to cykliczne zjawisko oraz tonująca nastroje. Jest tam ciekawa tabelka jak niżej. Zestawienie obecnych obszarów pożaru z historycznymi wg niektórych prowincji. Jak widać różne dane podają różne oszacowania, ale w każdym przypadku obecne zasięgi nie były największe.

Obecne pożary, kiedy płonie ok. 6 mln ha (0,8% powierzchni, są i inne przybliżenia, sytuacja jest dynamiczna), porównywalne są z katastrofą klimatyczną sprzed półtora wieku, kiedy spaliło się 5 mln ha. Największe jednak pożary miały miejsce w sezonie 1974-1975, kiedy jak podaje Australian Institute for Disaster Resilience, spaliło się 117 mln ha czyli 15% Australii. -> https://knowledge.aidr.org.au/…/bushfire-new-south-wales-19…
Zatem w sezonie 1974-75 teren objęty pożarami był ponad ok. 20-krotnie większy.

Chociaż i wtedy i teraz pożary są tragedią oraz nie ma co się licytować na ich obszary , to chodzi mi o to jak aktualnie sztucznie wyolbrzymia się pewne dane – nie bez celu.

Choć obecne pożary objęły obszar 0,8% powierzchni Australii, Internet  dość powszechnie wierzy, że płonie cały kontynent, gdyż masowo rozprzestrzeniana jest fałszywa mapa pożarów. Autor fake’a przyznał już, że jest to mapa wysokiej temperatury kolportowana w internecie jako mapa pożarów, na co nabrali się nie tylko celebryci jak Rihana, ale i prestiżowy MIT Technology Review. Patrz komentarz na
https://www.facebook.com/notes/pawe%C5%82-kasprzak/zagro%C5%BCona-przyroda-ale-i-cywilizacja/1440135312815410/  oraz np. kryzysowy serwis Google, który nie przyprawia o panikę http://google.org/crisismap/australia.

Mam jeszcze dostęp do dokładniejszych map i zdjęć wykonywanych z 140 satelitów, włącznie z ograniczonym archiwum z serwisu planet.com (podziękowania dla znajomego R. Lacha – Owner/CEO firmy „Konsulting Geoprzestrzenny GEOSPACE”), ale te najnowsze (od września) nie są jeszcze uwolnione poza płatnym dostępem – z tym zaczekam.
W tej sytuacji podobnie nie będę powoływał się na mapy jakie mogę ew. mieć od znajomej – Kierownika Centrum Teledetekcji  Instytutu Geodezji i Kartografii (prof. K. D-Z, która nb. stopień doktora otrzymała na Uniwersytecie Australijskim w Canberra w 1987 r. – prace badawcze nad wymianą strumieni energii pomiędzy powierzchnią lasów eukaliptusowych a atmosferą z zastosowaniem informacji z satelity), z którą od lat współpracuję przy innym temacie.  Informuje mnie, że Instytut  obserwuje pożary wykorzystując dane pochodzące z satelitów Sentinel-2 i Terra Modis.  Te dane w skali kontynentu trzeba jeszcze scalić z wąskich pasków po 300 m – dostępne do publikacji są tylko wyrywkowe zdjęcia ognisk pożarowych (podkolorowane).
Wg Instytutu z informacji na 7 stycznia: pożary objęły powierzchnię 8 mln hektarów. Ale to zależy jak się liczy te powierzchnie – czy jako sumę powierzchni ognisk pożarów (szacunek niższy bardziej dokładny), czy jako obszar wg wspólnej obwiedni tych ognisk – wtedy szacunek zawyżony – jak owe 8 mln.

Natomiast faktycznie – obecne pożary mają inny, bardziej gwałtowny, tajemniczy charakter.
David Bowman, dyrektor The Fire Center na University of Tasmania, mówi, że najbardziej uderzającą rzeczą w tym sezonie pożaru jest charakter zagrożenia na skalę kontynentu. „Zasięg geograficzny i fakt, że występuje od razu, sprawia, że jest on niespotykany” – mówi Bowman. „Nigdy nie doszło do pożaru z południowego Queenslandu, przez NSW, do Gippsland, na wzgórzach Adelaide, w pobliżu Perth i na wschodnim wybrzeżu Tasmanii.”
Ta jednoczesność budzi podejrzenia o … skoordynowaną akcję (?)

Pięciu zatrzymanych to poszukiwani przez służby greckie za podpalenia na Peloponezie. https://www.dailymail.co.uk/news/article-7860635/Australian-bushfire-crisis-183-people-arrested-24-charged-starting-fires.html

Trzeba też sprostować podawaną w mediach (i uzupełnić w art. R. Tekieli) liczbę 480 mln a nawet 1 miliard spalonych zwierząt. Nie jest ona prawdą. Podana została przez Chrisa Dickmana związanego z WWF, który powiedział, że jest to jego szacunek liczby zwierząt dotkniętych przez pożary, niekoniecznie uśmierconych. Liczba ta wzięła się z tego, że przyjęto, iż na hektar przypada średnio 17,5 ssaków, 20,7 ptaków oraz 129,5 gadów. Ową czysto statystyczną liczbę pomnożono przez obszar dotknięty pożarem. Colin Beale z University of York powiedział, że liczby są zawyżone. Bardzo niewiele ptaków pada od pożaru. Szczególnie niepewna jest liczba gadów, które stanowią aż 3/4 owego szacunku. W Australii większość gadów żyje w glebie, która jest bardzo dobrym izolatorem termicznym, więc w większości mogą one przetrwać pożar lasu. -> https://www.bbc.com/news/50986293.

Oczywiście to nie umniejsza dramatu tych zwierząt, które giną lub doznały poparzeń.  Mam doniesienia, że tam każda pomoc będzie mile widziana i niech każdy obrońca zwierząt znajdzie jakąś organizację, których w Australii jest dużo, jakiś szpital dla zwierząt i wpłaci chociaż równowartość jednego piwa lub czekolady. Australijczycy w zdecydowanej większości dbają o przyrodę i swoje zwierzęta. Teraz jest dużo ludzi, którzy z narażeniem życia wchodzą na te palące lub dogasające tereny i zbierają poszkodowane zwierzęta.
Tutaj adresy organizacji wspierających (także poszkodowane osoby, strażaków, na cele rekultywacji itp.) i porady:
https://sydneynews.sydney/sydney-news/australian-bushfires-how-to-help-firefighters-evacuees-and-animals/5704

Sytuacja  jest tematem gorących dyskusji w Australii. W szczególności dotyczy przyczyn obecnego stanu rzeczy.
Mały przykład z publikacji z 7 stycznia 2020 r. :

Wybuchł spór o przyczynę śmiertelnego kryzysu pożarów w Australii , a poseł Liberal Craig Kelly twierdzi, że „podpalenie nie jest spowodowane zmianami klimatu ”. Poseł, znany ze swojego sceptycyzmu wobec zmian klimatu, przedstawił swoją opinię na temat tego, dlaczego kraj został pochłonięty przez pożar podczas wystąpienia w programie ABC RN Breakfast. Twierdził też, że „bezprecedensowa” liczba osób została aresztowana i oskarżona o przestępstwa podpalenia. „Podpalenie nie jest spowodowane zmianami klimatu”.

Kelly wcześniej wywołał spór w brytyjskiej telewizji po tym, jak stwierdził w wywiadzie dla „Good Morning Britain”, że „nie ma związku” między zmianami klimatu a pożarami. Podczas wywiadu Kelly bronił także decyzji premiera Scotta Morrisona o wakacjach na Hawajach w obliczu kryzysu.

Ocieplenie ma znaczenie jako kofaktor stanu pożarowego. Skąd się bierze? Chociaż to inny temat*, to parę słów o tym, dla bardziej zainteresowanych i przygotowanych –  chodzi o tzw. dipole:

Dipol a australijskie pożary: https://www.bbc.com/news/science-environment-50602971
Dipol jako zjawisko naturalne: https://journals.ametsoc.org/…/fu…/10.1175/JCLI-D-12-00638.1
Ciekawe może być odniesienie do Europy : https://www.severe-weather.eu/…/unusually-strong-indian-oce…

Niemniej to indyjski dipol pozostaje główną przyczyną ocieplenia i pośrednio pożarów. Zjawisko to nasila się cyklicznie. Szczególnie aktywne było w połowie XVII w. Pozostaje dyskusyjne czy winne są (tylko) gazy cieplarniane czy większe zjawiska natury kosmiczno-geologicznej. A wśród gazów cieplarnianych fetyszyzuje się CO2 nie uwzględniając dostatecznie pary wodnej, metanu i CFC.
Substancje zubożające warstwę ozonową, w tym chlorofluorowęglowodory (CFC), są znane z tego, że ogrzewają atmosferę tysiące razy wydajniej niż dwutlenek węgla. Po przyjęciu w 1989 r. „protokołu montrealskiego”, w którym wezwano do wycofania tych substancji,  jednak te gazy nie zniknęły zupełnie i prawdopodobnie dokładają się znacznie do topnienia fragmentów Arktyki.

Największe katastrofy występują, gdy nałoży się na siebie kilka naturalnych zjawisk i tak w 1875-1878 doszło do nałożenia się apogeum aktywności El Nino oraz Dipola Oceanu Indyjskiego w efekcie doszło do największej znanej nam katastrofy klimatycznej: z powodu susz na trzech kontynentach zmarło 50 mln ludzi. Nie celebrujemy tej tragedii, bo nie byli to ludzie z I Świata …

Wracając do Australii można się zgodzić, że dzisiejszy punkt odniesienia jest inny niż w 74 r. wobec postępujących degradacji środowiska, więc dbałość o nie powinna być większa.  Niestety są doniesienia, że władze idą w innym kierunku, a co do bieżących działań prawdopodobnie nie tylko o zaniedbania chodzi. W tym dramatycznym wystąpieniu „Australian Fire Series Part 1: Australia – Wake Up Or Die” https://youtu.be/PBsFVn-kKV8 autor (Max  Igan) mówi (m.in.):
Susza, która obecnie ogarnia Australię, została wywołana i jest zarządzana bardzo celowo za sprawą zdradzieckich przestępców w rządzie Australii, który wykorzystuje suszę, którą wyprodukowali, aby popchnąć Agendę 21 wobec mieszkańców Australii.

Strumienie przestały płynąć. Byłem w tym obszarze  przez 52 lata i te potoki nigdy nie były suche. Ohydne susze, które widziałem, wszystkie trawy martwe, ale nigdy nie widziałem, aby strumienie przestały płynąć, ponieważ wszystkie są zasilane wiosną z warstw wodonośnych pod ziemią. Ale teraz zebrali wodę z równin zalewowych, osuszają basen artezyjski, powalili drzewa w górach i wystawili źródła na słońce, i źródła przestały płynąć. I to NIE pochodzi od „zmian klimatu”. To jest celowe! I to nie tylko w dolinie, w której mieszkam. To są wszystkie potoki tutaj po obu stronach pasm górskich.  Zabijają nas , zabijają wszystko, całe dzikie życie, wszystko i wożą ludzi do miast.
(Część 2 – https://youtu.be/t8XmlMpJSJ8 , cz. 3 – https://youtu.be/QvSFpEiR9lY … – chodzi głównie o gospodarkę wodą, sprawy polityczne i prawo, a nawet o konspirację …)

Pod wideo są linki do stowarzyszonych stron – nie jest to pojedyncza emocjonalna wypowiedź.
W nawiązaniu do tematu wspomnę wirtualną znajomą – Polkę Ewę May mieszkającą w Australii, która wskazuje że w tym artykule zadają pytanie: dlaczego rząd Australii, który jako jeden z 47 na świecie, posiada technologię wywoływania deszczu poprzez tworzenie deszczowych chmur, nie użył tej technologii od razu, tylko pozwolił spalić się obszarom wielkości 2 x Belgia i żeby zginęło tyle bezbronnych zwierząt, żeby tylu ludzi potraciło domy, a niektórzy życie… czy dostaniemy kiedyś odpowiedź na to pytanie?

Jest to dobrze znana technologia,  stosowana na całym świecie zgodnie z dokumentem BBC (patrz fragment wideo). Dzieje się tak w 47 krajach, w tym w Australii, w których realizowanych jest na dziś 150 programów.
Australia jako pierwsza przeprowadziła próbę „zaszczepienia chmury” w 1947 roku. Od tego czasu potajemnie ją studiuje, ale interesy rządu i prywatnego biznesu modyfikują pogodę tak, aby odpowiadała bardziej ich własnym interesom.
Jest też w sprawie oferty dla rządu australijskiego udzielonej przez Rosję. Oferta dotyczyła użycia rosyjskich technologii zdolnych do zrzucenia „42 000 litrów wody – prawie pięć razy więcej niż maksymalne możliwości używanego helikoptera bojowego ‚Elvis’ ”. Oferta została odrzucona a rzeczniczka rządu powiedziała, że pomimo przeszukania wszystkich dostępnych materiałów, nie znaleziono zapisu rosyjskiej oferty. Dziwne.  Ale przypomina sytuację omówioną przez J. Ziębę – patrz dalej w jego pogadance.

(w artykule są 2 widea:  o sztucznym wywoływaniu deszczu oraz oskarżenie o korupcję i politykę nieodpowiedzialności).

Jest wiele uczonych wywodów, ale ważne są też bezpośrednie relacje osób, które mieszkają w Australii na stałe lub od wielu lat. Oczywiście są w jakimś sensie subiektywne, ale zakładam, że ci, którzy mieszkają w Australii mają większą wiedzę od nas – mieszkających w Polsce, zwłaszcza, że sporo się o tym pisze i mówi w mediach australijskich.

Jerzy Zięba mieszkał tam 21 lat i w tej pogadance ciekawie opowiada o swoich doświadczeniach.
Potwierdza, że pożary są co roku. Wskazuje na  bałagan, brak sprzętu i niezrozumiałe decyzje władz w akcjach przeciwpożarowych w czasie gdy to obserwował. To by potwierdzało poprzednie uwagi o tym, że tamtejszy rząd ma jakby inny program na kraj… Pokazał przykładowe mapy pożarów z monitoringu w czasie rzeczywistym – skala pożarów bywała wielka, ale nie aż tak jak się twierdzi w mediach. Potwierdza fakt podpaleń, przy czym obecnie może to być także zapalanie z dronów (trudno namierzyć sprawców).  Kultura Australijczyków nie skłania ku podejrzeniom, że to przypadkowe zapalenia od niedopałka czy zaprószenia ognia, ani że to może być częste …
Patrz  https://www.facebook.com/watchparty/2384599931671076/.

Prelegent pokazał mapkę, która ukazuje jak pasmo wschodnich pożarów podejrzanie układa się wzdłuż planowanej trasy kolei (hyperloop). Może jest w tym jakiś plan…
W innym wydaniu podobna mapka poniżej

pożary a planowana trasa kolei

 W Brazylii po pożarach korporacje sadzą żywność GMO. Interesy,  interesy…

Głośna wypowiedź Agnieszki Fitkau-Perepeczko, która mieszka ok. 40 lat w Australi.
Jej zdaniem sprawa jest rozdmuchana, zwłaszcza u nas.  (Uwaga: nagranie z red. Siekielskim częściowo dotyczy plotek towarzyskich, ale w rzeczonej sprawie nie o plotki tu chodzi…)
Były różne komentarze medialne, np. ten.

Mam brata wujecznego, mieszkającego od ponad 40 lat w Australii, znajomych z pracy, którzy od 7 lat mieszkają w Perth (zachodnia Australia, a ich syn uczy się w Sydney, też uważają, że sprawa jest zbyt tendencyjnie nagłośniona, a Perth i okolice są wolne od pożarów), znajomego z Adelajdy mieszkającego tam od dziesięcioleci, znajomą, która corocznie spędza tam parę miesięcy – ich wszystkich już nie indaguję, bo znam ich wstrzemięźliwe opinie… Gdyby działo się coś w ich okolicy lub dramatycznego na skalę państwa – dadzą mi znać.

Akcenty optymistyczne

Zaczęły padać ulewne deszcze, które chyba zakończą ten ciężki kryzys (z ostatniej chwili: miejscami te deszcze zamieniły się w kolejną klęskę gradobicia i podtopień).
Ale i bez tego tamtejsza przyroda, jak co roku, potrafi się odradzać, zobacz te zdjęcia i i wypowiedzi mieszkańców, np. „Natura ożyła po ok. 3-4 tygodniach. To dla mnie niezwykły obraz, ponieważ pokazuje jej odporność. Podczas każdej katastrofy budujemy odporność. Natura przesyła nam wiadomość, że po tak tragicznym wydarzeniu jest nadzieja”.


* Ten wpis będzie elementem serii moich dyskusyjnych artykułów o klimacie, jaki umieszczam na stronie Moc Wiedzy.
Krótki skorowidz tego, co w przyczynkach o klimacie na dziś było opublikowane (też dyskusyjne!):

Uciekinierzy z systemu (szersze tło)
Wojna o klimat z kasą w tle
Zmiany klimatu – co o tym sądzić-  cz.1
Zmiany klimatu – co o tym sądzić – cz.2  (cdn.)
Czy czeka nas niewyobrażalny kataklizm – cz. 1
Czy czeka nas niewyobrażalny kataklizm – cz. 2

i bardzo stary: Dylemat: człowiek – ekologia – klimat

Myślę że w ogóle mamy za dużo mitów …

Zaglądaj, bo zamierzam dodać kolejny artykuł – mam sporo nowego materiału, to bardziej kwestia wygospodarowania czasu, więc nie wiem kiedy …

Czy czeka nas niewyobrażalny kataklizm? (cz. 2)

 ( do cz. 1 )

Gra idzie o nasze istnienie!

kataklizm2

… Osobiście skłaniam się jednak ku tezie, że winowajcą jest niestabilne Słońce.
Od dość dawna śledzę ten temat (przyznam – amatorsko).
I tak, znam szereg książek, które opisują zjawiska cykli słonecznych.
Najbardziej znanym jest cykl 11-letni. Pisze o tym dość obszernie Andrzej Brodziak w książce Nadchodzi sztorm słoneczny (wydawnictwo KOS).
Minęło 20 lat od jej wydania, nie wszystkie przepowiednie autora się spełniły, ale historyczne wykresy dotyczące maksimów i minimów aktywności Słońca dość dokładnie pasują do różnych zjawisk społecznych, politycznych i psychologicznych, jakie miały miejsce.

Kto nie ma dostępu do tej książki, może przynajmniej zapoznać się z wywiadem z prof. Brodziakiem (wielkiego erudyty), jaki pojawił się w ” Nieznany Świat”; w numerze 2002/5 –  http://pwsz.nysa.pl/~andrzej.brodziak/minimum.htm.

Warto o tym wspomnieć (mimo pewnego „przeterminowania” ) ze względu na szeroki zakres zagadnień, jakie wiążą się z aktywnością Słońca. Są i liczne linki (niestety nie wszystkie już działają).

Książka omawia zagadnienie wpływu wiatru słonecznego, zjawiska stratosferyczne, okresy, ekscesy  i rezonanse Schumanna, charakteryzuje ważniejsze minima słoneczne i ich wpływ na wydarzenia historyczne,  ważne oddziaływanie fal elektromagnetycznych na mózg (np. rola astrocytów), korelacje aktywności Słońca z krótkoterminowymi rytmami biologicznymi, różne wątki filozoficzne, kulturowe i religijne oraz multum powiązanych tematów.

Z kolei książka Słoneczny Kataklizm, autor Lawrence E. Josph (Iluminatio, 2013 r.) podobnie szeroko i popularnie omawia „w jaki sposób Słońce ukształtowało historię i co możemy zrobić, by ocalić naszą przyszłość”.

Z noty bibliograficznej: „Za pomocą napisanych błyskotliwą prozą fascynujących opowieści Joseph pokazuje, w jaki sposób powinniśmy wykorzystać dostępną nam wiedzę i narzędzia – w tym pozyskane niedawno wyniki badań nad Słońcem oraz najnowsze zdobycze techniki, a także ludzką pomysłowość i instynkt przetrwania – w celu stawienia czoła zagrożeniom, jakie mogą nas spotkać ze strony naszej gwiazdy, a także w celu zabezpieczenia ludzkiej egzystencji, ziemskiej atmosfery, systemu satelitów, sieci energetycznej i infrastruktury jądrowej przed nadchodzącym kataklizmem”.

Z noty bibliograficznej: „Za pomocą napisanych błyskotliwą prozą fascynujących opowieści Joseph pokazuje, w jaki sposób powinniśmy wykorzystać dostępną nam wiedzę i narzędzia – w tym pozyskane niedawno wyniki badań nad Słońcem oraz najnowsze zdobycze techniki, a także ludzką pomysłowość i instynkt przetrwania – w celu stawienia czoła zagrożeniom, jakie mogą nas spotkać ze strony naszej gwiazdy, a także w celu zabezpieczenia ludzkiej egzystencji, ziemskiej atmosfery, systemu satelitów, sieci energetycznej i infrastruktury jądrowej przed nadchodzącym kataklizmem”

Pomimo wielu nader ciekawych wątków tej książki, od razu przejdę do owych zagrożeń.
Zdaniem autora pojedynczy wybuch na powierzchni naszej gwiazdy może całkowicie zniszczyć nasz obecny tryb życia. Paradoksalnie – im bardziej się rozwijamy, tym bardziej stajemy się zależni od naszych wynalazków. Cywilizacja już nie jest w stanie funkcjonować bez elektryczności. Chodzi głównie o sieci energetyczne. Gdy uderzy w nas strumień energii ze Słońca – sparaliżuje te sieci na wiele miesięcy czy nawet lat i pozbawi prądu miliony ludzi na całym świecie. Tak wynika z raportu Amerykańskiej Akademii Nauk przy współpracy z NASA z 2008 r.  pt. Severe Weather Events: Understanding Social and Economic Impacts. Brak prądu dla ludności to sprawa poważna (o czym dalej), ale jeszcze bardziej dramatyczny skutek będzie polegał na tym, że po trwającej około miesiąca (czasem znacznie krócej) przerwie w dostawie energii do elektrowni atomowych nastąpi utrata  możliwości schładzania reaktorów (prętów paliwowych), co doprowadziłoby do serii eksplozji podobnych i większych niż te w Czarnobylu i Fukushimie. Powietrze, woda i ziemia zastałyby skażone na dziesiątki lub setki lat.

Czy to możliwe?
Przywołajmy wydarzenie zwane efektem Carringtona. 28 sierpnia 1859 r. do Ziemi dotarła pierwsza z dwóch olbrzymich fal plazmy słonecznej. Przez następne 24 godziny w wielu zakątkach świata pojawiły się czerwone zorze. Następnie 2 września dotarła druga silniejsza fala. Paraliżowała linie telegraficzne, tryskały iskry, powstawały pożary. Kompasy wariowały uniemożliwiając nawigację. Słynne blackouty (zaciemnienia) w USA wynikające z podobnych zjawisk o natężeniu rzędu 15% tych z 1859 roku oraz późniejsze w 1909 i 1921 roku spowodowały zwłaszcza awarię strategicznych transformatorów w sieciach, co wyłączyło na wiele godzin prąd w szeregu stanach. Oczywiście blackouty mogą mieć rożne przyczyny jak huragany, trzęsienia ziemi, chwilowe przeciążenia przez odbiorców, awarie w systemach zabezpieczeń, błędy ludzkie. Wykaz takich awarii znajdziesz np. tutaj https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_major_power_outages#2018 . Z podanych w książce poważniejszych awarii:  13.03.1989 burza elektromagnetyczna  zniszczyła jedną z sieci elektrycznych w Kanadzie, co pozbawiło prądu 6 milionów odbiorców na wiele godzin, a niektórym przywrócono zasilanie znacznie później. W New Jersey spalił się transformator wart 36 milionów dolarów, co unieruchomiło na pewien czas elektrownię atomową. W święto Halloween w 2003 r. burza geomagnetyczna zniszczyła 13 transformatorów w RPA – usuwanie awarii zajęło mieszkańcom kraju kilka lat.

Oznaczało to w efekcie (poza ww.szkodami): brak bieżącej wody, paliwa (przy elektrycznych pompach w dystrybutorach), niemożność zasilania lodówek domowych i w magazynach żywności, ogrzewania i chłodzenia w domach, systemów wentylacji, utrudnienie działania szpitali, paraliż telekomunikacji. Obecnie, w czasie kolejnych blackoutów, doszły(by): paraliż bankowości i bankomatów, transakcji w sklepach (elektryczne kasy), w dużym stopniu różnych służb – paraliż centrów dowodzenia, w tym policyjnych, wojskowych i ratunkowych, systemów logistycznych, produkcji w fabrykach, kolei elektrycznych i sygnalizacji na traktach oraz na drogach w miastach, unieruchomienie większości samochodów w wyniku zwarć w elektronice, możliwe podobne sytuacje w samolotach i na lotniskach, awarie komputerów, telefonii komórkowej, pożary tam gdzie zwarcia skutkują iskrzeniem, unieruchomienie kuchni elektrycznych, powszechne ciemności spotęgowane dymami pożarowymi, lawiny nieprzewidywalnych skutków wtórnych, itd.
Słowem – totalny paraliż i chaos.
Równie, a może jeszcze bardziej dramatyczne – przy przedłużaniu się takiego stanu,  byłyby skutki społeczne. Gdy brak pożywienia, wody i lekarstw ludzie wpadają w nieprzewidywalne stany agresji, pojawiają się rozboje, szukanie winnego, powstają urazy psychiczne, ujawniają się patologie, zanika wszelki porządek.

Wrażliwość naszej elektroniki jest wykorzystywana przez bronie elektromagnetyczne – już używane do zdalnego unieruchomiania elektrowni lub nawigacji. Dlatego (i nie tylko dlatego) osobiście optuję stanowczo za energetyką rozproszoną – patrz dość obszerny artykuł Energetyka rozproszona-głupcze! – cz. 1 i cz. 2 (zobacz),  co było też podkreślone w omawianej książce. Sieci lokalne można zabezpieczać przed promieniowaniem dużo łatwiej, bo są niskonapięciowe i można je ekranować na krótkich odcinkach.

Czy są jakieś środki zaradcze?
Oprócz większej świadomości zagrożeń, zwłaszcza u decydentów, energetyki rozproszonej (co jednak wymaga czasu),  wspomnianych schronów (w przypadku ekstremalnym), istnieje dość proste remedium. Otóż od dawna wiadomo, że zainstalowanie przy głównych transformatorach linii przesyłowych specjalnych dławików pozwoliłoby zabezpieczyć je przed przepięciami. Wobec milionowych cen takich transformatorów, które zresztą nie są produkowane seryjnie ale na zamówienie pod szczegółową specyfikację, co wymaga czasu, koszt takiego dławika to ok. 150 tyś. dolarów. Mimo to i pomimo że od lat trwa „krucjata” na rzecz montowania dławików, prowadzona przez organizacje świadome niebezpieczeństwa oraz mimo ustawy GRID dotyczącej  niezawodności sieci energetycznej, rządy wykazują niezrozumiałą opieszałość w realizacji tego stosunkowo prostego planu. Krótkowzrocznie obawiają się skutków politycznych w ujawnianiu niebezpieczeństwa oraz proszenia obywateli o kolejny podatek, co osłabiłoby pozycję danej partii… Czy w Polsce sytuacja wygląda lepiej? Nie sądzę. Zapewne istnieją i inne możliwości zaradcze, ale to już sprawa specjalistów i sztabów kryzysowych.

Ponieważ artykuł jest już dość długi, to na koniec chcę tylko przypomnieć człowieka, od którego zaczęła się współcześnie świadomość zagrożeń ze strony Słońca i zjawisk kosmicznych. Wypada mu to oddać. To zapomniany przez wielu interdyscyplinarny geniusz Immanuel Velikovsky.
Z jego wielu zainteresowań temat Słońca i układu słonecznego opisany jest głównie w książce Zderzenie światów (oryg. Worlds in Colision – 1950 r.). W czasie 10-letnich skrupulatnych badań przestudiował źródła pochodzące ze wszystkich kultur. Wszędzie znalazł doniesienia o wielkich katastrofach naturalnych, zaskakujących swoim podobieństwem, co pozwalało mu przyjąć, że te dramatyczne wydarzenia objęły całą kulę ziemską. Pozostawało to w sprzeczności z powszechną teorią jednorodności, według której obecny stan Ziemi jest wynikiem niewielkich zmian zachodzących w długim okresie czasu, przy uwzględnieniu tylko takich procesów, jakie można zaobserwować obecnie. Ale co było jeszcze bardziej zaskakujące, to datowanie tych katastrof w czasach historycznych, kiedy według przyjętych poglądów naukowych panował spokój i wszystko pozostawało w normie. W tym samym czasie kiedy Velikovsky dowiedział się o globalnych katastrofach, odkrył też, że powszechnie przyjęta chronologia historii starożytnego Egiptu myli się o szereg wieków. W szczegółowych badaniach, przypominających dochodzenie kryminalne, zrekonstruował rzeczywisty bieg wydarzeń i znalazł proste i przekonujące wyjaśnienie wielu sprzeczności. Chcąc zweryfikować swoje odkrycia oparte na starożytnych źródłach, Velikovsky podszedł wszechstronnie do geologicznych, paleontologicznych i archeologicznych faktów, i wykazał, że – mimo sprzeczności z obowiązującą wiedzą – prowadzą one do tych samych wniosków. Unikalne podejście Velikovskiego polegało na tym, że potraktował dosłownie spisane starożytne świadectwa, zamiast interpretować je w znaczeniu metaforycznym. Jego odkrycia zgadzają się w szeregu  przypadkach z tezami podawanymi przez A. Lalaka i G. Skwarka. Tak jak szereg innych „katastrofistów” Velikovsky został publicznie zniszczony przez świat naukowy. To dość powszechny obrazek gdy ktoś próbuje podważyć paradygmaty. Większość naukowców natychmiast odrzuciła tę teorię, choć wielu z nich jednocześnie przyznawało, że NIE CZYTALI JEGO KSIĄŻKI. Wydawcę zmuszono do zerwania umowy z autorem, mimo że już w tym czasie książka stała się bestsellerem. Blokowano wszelkie próby naukowej debaty. Kuriozalne działania szacownego grona naukowego, skierowane na tępienie teorii Velikovskiego, same stały się tematem publikacji. Sytuacja powtarzała się przy następnych książkach i publikacjach dr Velikovskiego. Mimo że kolejne odkrycia potwierdziły wiele z jego przewidywań, naukowcom trudno było przyznać, że ktoś spoza wąskiego grona fachowców mógł trafnie przewidzieć fakty sprzeczne z ich poglądami. Mimo ostracyzmu Vielikovsky ma swoich następców.

Omówienia prac Velikovskiego znajdziemy np. w książkach: Zakazana Nauka (rozdz. Inkwizycja – proces Immauela Velikovkiego – J. Douglas Kenyon, tamże inne rozdziały nawiązujące do zjawiska),  w książce Zakazana Historia tego samego autora – rozdz. Męczeństwo Immanuela Velikovskiego oraz w artykułach internetowych. Znamienne tytuły, prawda?

Reasumując. Mogło być tak, że w owym krytycznym czasie (rok 1247-8 i poprzedzające katastrofy w cyklu 676 lat) nastąpiły koniunkcje jakiegoś zjawiska geofizycznego lub kosmicznego z cyklem 11-letnim. Słaba aktywność Słońca ma tak samo jak duża swe specyficzne oddziaływanie na Ziemię. Zauważmy, że na okres 2020 r.  i dalej przypada 25 cykl słoneczny o bardzo słabej aktywności i jest to aktywność praktycznie zerowa. To może wzmocnić tę hipotezę koincydencji.

Oprócz ww. cyklów występują różne inne – w dużej skali czasowej – https://pl.wikipedia.org/wiki/Masowe_wymieranie. Najbardziej znane skutki tych odległych wydarzeń, kojarzonych czasem z Kosmosem, to zagłada dinozaurów, potop(y).

Zjawiska na Słońcu wciąż jeszcze nie są dostatecznie poznane i zrozumiane. Tzw. stała słoneczna wcale nie jest stała. Co gorsza, na fali propagandy ruchu  ekologicznego w imię zapobiegania ociepleniu z tytułu działalności człowieka, wpływowe środowiska naukowe dopuszczają się kamuflowania i fałszowania odnośnych badań – jak w przypadku Vielikovskiego. Podobnie tzw. średniowieczne optimum klimatyczne, ponieważ podważa tezę o obecnym ociepleniu jako ewenemencie naszych czasów. Dlatego to drażliwy temat w kręgu klimatologów. Książka Słoneczny kataklizm dość szeroko omawia te manipulacje. Są i inne manipulacje przy pogodzie – tzw. geoinżynieria, w tym wykorzystywanie środków zmiany pogody jako broni oraz tajemnicze chemtrails. Omawiałem to kiedyś tutaj . Chociaż twierdzi się, że dokonuje się tych oprysków w celu ochrony planety przed słonecznym promieniowaniem (wtedy może byłoby to usprawiedliwione, ale jednocześnie truje się ludzi i ziemię toksynami), to trudno mi w to uwierzyć, bo rozsiewanie odbywa się i o zmroku, wczesnym rankiem i w nocy.

Nota bene ww. książka sporo miejsca poświęca prozdrowotnemu działaniu Słońca, co współgra z artykułem Słońce –zdrowe czy nie?
Temat klimatu i globalnego ocieplenia jest obszerny i skomplikowany. Kiedyś (2009 r.), przyczynkowo opisywałem to tutaj Dylemat:  człowiek – ekologia – klimat.
„Pogodę kosmiczną” z omawianymi efektami słonecznymi możemy śledzić na bieżąco na https://www.swpc.noaa.gov/.

Nawet jeśli powyższy alert jest nietrafiony lub przesadzony, powinniśmy zachować przezorność – przez wiedzę i działania zapobiegawcze. Już tylko lokalne awarie (nie koniecznie z powodu wpływów kosmicznych) scentralizowanej sieci skutkujące wybuchami i przeciekami reaktorów jądrowych stanowią śmiertelne niebezpieczeństwo. 

Gra idzie o nasze istnienie!

 

 

%d blogerów lubi to: